Manifest Ekonomii Społecznej cztery lata później. Lekcje i wnioski na przyszłość
Kuba Wygnański i Piotr Frączak, w cztery lata po Manifeście Ekonomii Społecznej dość ostro opisują obecny stan sektora ekonomii społecznej i sposobu, w jaki projektowany jest jej rozwój i przedstawiają swoje propozycje zmiany podejścia.
Kontekst i powody powstania dokumentu
W 21-punktowym Manifeście Ekonomii Społecznej zapisano wiele postulatów i rekomendacji, których wspólnym mianownikiem miało być aksjologiczne i praktyczne zdefiniowanie ekonomii społecznej jako doniosłego, obywatelskiego ruchu, mogącego stanowić istotną część odpowiedzi na stojące przed Polską wyzwania, takie jak wykluczenie społeczne, brak samodzielności finansowej organizacji pozarządowych, wreszcie – zdezintegrowane myślenie o rozwoju społeczności lokalnych.
Jako główni autorzy Manifestu uznaliśmy, że po czterech latach od jego stworzenia warto zająć wspólne stanowisko w sprawie aktualnej kondycji ekonomii społecznej oraz sposobów sprzyjania jej rozwojowi. Głos ten ma charakter otwarty i inne osoby lub instytucje mogą go wesprzeć, jeśli uznają to za stosowne.
Bilans ostatnich lat
Podczas ostatnich czterech lat zdarzyło się wiele – m.in. dotknął Europę poważny kryzys finansowy (Polskę na razie w mniejszym stopniu), który sam w sobie stanowił okazję do zainteresowania się ekonomią społeczną (zarówno konkretnymi jej przedsięwzięciami, jak i szerzej – poprzez traktowanie jej jako części większego pomysłu dotyczącego podstawowych paradygmatów rozwoju).
W tym czasie w Polsce ze środków UE uruchomiono na bezprecedensową skalą liczne programy wsparcia ekonomii społecznej, zarówno na poziomie krajowym, jak i regionalnym. Wydano setki milionów złotych, wsparto setki programów i instytucji, których celem ma być wspieranie ekonomii społecznej, zorganizowano tysiące konferencji i szkoleń, uruchamiano zespoły, budowano strategie, prowadzono badania itd. Można zaryzykować twierdzenie, że był to najkosztowniejszy w ostatnich latach program wsparcia ekonomii społecznej w całej UE. Pozostaje pytanie, czy okazał się skuteczny?
Zadajmy sobie zatem pytania:
- Czy podmiotów ekonomii społecznej jest więcej?
- Czy stworzono w oparciu o te mechanizmy nowe, wartościowe, trwałe miejsca pracy dla osób, które mają problemy z odnalezieniem się na otwartym rynku pracy?
- Czy środowisko jest bardziej zintegrowane i zdolne do budowania wspólnej wizji rozwoju ekonomii społecznej?
- Czy ekonomia społeczna i jej produkty są bardziej rozpoznawalne społecznie?
- Czy dotarliśmy do jakichkolwiek ważkich nowych znalezisk badawczych?
- Czy nasza pozycja w UE jako dynamicznego lidera rozwoju ekonomii społecznej została podtrzymana?
- Czy na poziomie rządowym udało się zbudować poważne środowisko realnie, a nie tylko nominalnie zainteresowane rozwojem ekonomii społecznej?
- Czy wreszcie zakładanie i funkcjonowanie podmiotów ekonomii społecznej jest prostsze, wziąwszy pod uwagę np. dostęp do kapitału początkowego, fachowego wsparcia, dostępu do rynków?
Niestety, wiele wskazuje na to, że właściwie na wszystkie opisane wyżej pytania trzeba udzielić odpowiedzi negatywnej. To bardzo smutna konstatacja i warto wyciągnąć z niej wnioski – tworząc długofalowe wizje rozwoju ekonomii społecznej. Jakkolwiek będzie to bolesne, warto szczerze zastanowić się nad powodami porażki i zadbać o to, aby przynajmniej tych samych błędów nie powielać w przyszłości.
Dokument ten jest głosem w tej właśnie sprawie. Podkreślmy raz jeszcze – jest tylko głosem w sprawie. Siłą rzeczy nie da się w tego rodzaju krótkim tekście przeprowadzić wszechstronnej, całościowej diagnozy obecnego stanu rzeczy ani zaproponować kompletu gotowych rozwiązań. Chodzi wyłącznie o zauważenie tego, co rzuca się w oczy, i naszkicowanie pożądanych, naszym zdaniem, kierunków zmian. Aż tyle i tylko tyle. Obecnie trwają dyskusje nad umeblowaniem nowego okresu programowania i, być może, głos ten będzie w nich jakoś zauważany i brany pod uwagę.
Jak wspierać rozwój ekonomii społecznej (i jak go nie wspierać)?
Działania na rzecz rozwoju ekonomii społecznej w Polsce powinny być oparte na spójnej wizji i realizującym ją roztropnym, długofalowym planie. Do tego, by powstał i został wdrożony, konieczne jest autentyczne przywództwo (a zatem odstąpienie od takiego sposobu tworzenie rozwiązań, w którym de facto decydujący głos należy do czynników administracyjno-rządowych).
Można mieć poważne wątpliwości, czy dotychczasowe działania administracji są istotnie oparte na spójnej wizji, pogłębionej wiedzy i autentycznym autorytecie. Wydaje się raczej, że opierają się na administracyjnym władztwie, działalności regulacyjnej, a przede wszystkim – możliwości karania i nagradzania poszczególnych instytucji za pomocą środków finansowych, które są w rękach administracji.
Pomimo wyrażanych od dawna sprzeciwów (bynajmniej nie tylko, ze strony autorów tego listu) odpowiedzią na ów brak przywództwa jest zapowiedź powołania wewnątrz MPiPS Krajowego Centrum Ekonomii Społecznej. Wziąwszy pod uwagę doświadczenia z obecnego okresu programowania, należy stwierdzić, że jest to pomysł niedobry, a nawet niebezpieczny.
Jest nieco dziwaczne i poniekąd sprzeczne z samą naturą ekonomii społecznej, żeby właśnie ta dziedzina, która na mocy definicji ma charakter suwerenny i pozarządowy, była koordynowana z poziomu rządu i jego agend. Jak pokazuje doświadczenie ostatnich kilku lat, przynosi to często niedobre skutki.
Do takiego stwierdzenia upoważnia też obserwacja dotychczasowych pomysłów strony rządowej na wsparcie ekonomii społecznej. Ogólnie rzecz biorąc, przyniosły one co najmniej dwuznaczne rezultaty. Od samego początku strukturalnie wadliwy był wielopiętrowy, kosztowny system wsparcia ekonomii społecznej. W jego realizację zaangażowane są oczywiście liczne organizacje i część odpowiedzialności spoczywa też na nich, ale pierwotny zamysł, do którego się „wpisywały”, powstał w administracji.
Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że liczba osób, które zostały zatrudnione do wspierania ekonomii społecznej, jest wyższa niż liczba stworzonych w sektorze ekonomii społecznej miejsc pracy. To, że system jest źle zaprojektowany, było jasne od samego początku (mowa była o tym między innymi na jednym z OSES kilka lat temu).
Fakt, że ostatecznie propozycja Krajowego Programu Rozwoju Ekonomii Społecznej powstała jako społeczny wysiłek grupy autorów, każe myśleć o ich zaangażowaniu z szacunkiem, ale i z niepokojem co do zdolności zarządczych programu – znów CRZL – którego zasadniczym celem powinno być właśnie stworzenie owego dokumentu.
Powracającym elementem odpowiedzi na wszelkie uwagi i propozycje zmian są w istniejącym systemie powtarzające się wyznania bezsilności w stosunku do CRZL – przypomnijmy, nominalnie podległego MPiPS.
Wątpliwa jest też niestety jakość pełnionych dotychczas przez administrację funkcji koordynacyjnych na poziomie polityk horyzontalnych. Potwierdzają to m.in.:
- niezdolność do podjęcia skutecznych działań zmierzających do upowszechnienia większości rezultatów IW EQUAL,
- niemożność wykrzesania po stronie rządu od kilku lat woli do podpisania Paktu na rzecz ekonomii społecznej,
- słabe umocowanie zagadnień ekonomii społecznej w strategiach horyzontalnych (poza strategią kapitału społecznego) oraz brak umocowania ekonomii społecznej w przynajmniej jednej z kluczowych strategii horyzontalnych – a zatem strategii kapitału ludzkiego, którego MPiPS jest obecnie gospodarzem.
W przypadku Krajowego Centrum Ekonomii Społecznej przewidziano, owszem, jakąś formę kolektywnego ciała, które miałoby mieć wpływ na kształt polityk publicznych w obszarze ekonomii społecznej. Bazując na bardzo wielu doświadczeniach, można niestety przypuścić, że będzie to wpływ raczej pozorny. Niestety, z reguły tego rodzaju ciała przegrywają z biurokratycznym uporem, permanentną niemożnością, politycznymi układami i wreszcie cierpliwym wyczekiwaniem na to, aż ludzie, którzy mają odmienny pogląd „wygadają się”, po to, żeby i tak zrobić „swoje”. W wielu przypadkach tego rodzaju ciała są niestety maskaradą i dla uczestniczących w nich osób stratą poświęcanego społecznie czasu. W wielu przypadkach w tego rodzaju ciałach brakuje również rzetelnych form dokumentowania ich pracy (poza oczywiście listami obecności) i rejestrowania wyrażonych w trakcie prac poglądów (w szczególności jeśli są one odmienne od poglądów administracji).
W dostępnych obecnie dokumentach opisujących plany działań na rzecz ekonomii społecznej po raz kolejny przypisano olbrzymią rolę kolejnym szczeblom pomocy społecznej, a także publicznym służbom zatrudnienia. Niestety, jednostki administracji zbyt często ze złym skutkiem starają się „dyrygować” i rozdzielać „nagrody i kary” za pomocą unijnych finansów, które znalazły się w ich dyspozycji.
Dodatkowo sytuację komplikuje fakt, że często w pierwszej kolejności z powierzonych im środków starają się zaspokajać siebie – przechwytując tzw. projekty systemowe oraz przyznając pierwszeństwo w konkursach (często z naruszeniem jeśli nie litery to z całą pewnością ducha procedur) jednostkom powiązanym z nimi samymi.
Konieczność suwerennego przywództwa sektora ekonomii społecznej
W szczególności nie ma podstaw, by twierdzić, że administracja sprawdzi się w takich sprawach (skądinąd bardzo potrzebnych), jak wewnętrzna organizacja środowiska, budowanie relacji międzynarodowych, badania i szerzej – tworzenie intelektualnego zaplecza dla ekonomii społecznej, rzecznictwo, wspieranie i inwestowanie w ekonomię społeczną, promocja marki ekonomii społecznej, tworzenie propozycji legislacyjnych, a także budowanie prototypów rozwiązań innowacyjnych.
Tak rozumiane konsorcjum mogłoby stanowić rodzaj centre of excellence dotyczące rozwoju ekonomii społecznej. Powinno promieniować swoimi kompetencjami, wiedzą i autorytetem (a nie administracyjnymi nakazami) na inne regiony Polski i być w stanie nawiązać autentyczne, partnerskie relacje z wiodącymi ośrodkami tego rodzaju poza Polską – nie tylko w UE, ale także poza nią (w tej dziedzinie dzieje się obecnie na świecie nieprawdopodobnie wprost dużo).
Inna filozofia wsparcia ekonomii społecznej
Rozumne dysponowanie tego rodzaju kwotą mogłoby doprowadzić do prawdziwego rozkwitu ekonomii społecznej, podczas gdy obecnie prowadzi raczej do jej demoralizacji i degradacji. Nic tu nie pomoże wprowadzony kilka lat za późno system certyfikacji. Zresztą fakt, że przez jego „filtr” nie przedostało się na przykład Stowarzyszenie „Być Razem” z Cieszyna nie kompromituje bynajmniej Stowarzyszenia (chyba najbardziej serio funkcjonującego inkubatora ekonomii społecznej w Polsce), ale raczej sam filtr albo tych, którzy go zastosowali. Inne kraje UE z niejakim niedowierzaniem patrzą na Polskę, którą „stać było” na nieco dziwaczny system wsparcia, w którym nie ma żadnego miejsca na sygnały popytowe po stronie tych, którym miał służyć.
Środki dotychczas przeznaczone na rodzaj podmiotowego finansowania instytucji (w tym bardzo często instytucji publicznych) powinny zostać przekazane w całości lub choćby części konsumentowi owych usług. Może to przyjąć różne formy, wspólnym mianownikiem byłoby finansowanie lub refinansowanie – całkowite lub częściowe, usług, jakie podmioty ekonomii społecznej same uznają za ważne dla rozwoju swojej działalności.
Jeśli, uruchamiając przedsięwzięcie, organizacja chce mieć możliwość zapoznania się z bliska, choćby było to w innym regionie lub zgoła poza Polską z konkretnym przedsiębiorstwem ekonomii społecznej po to, żeby z bliska zobaczyć, na czym polega jego działanie, powinna móc to uczynić (np. w formie stażu). Jeśli chce samodzielnie zamówić specyficznie badania rynku związane z własnym produktem lub usługą, zbudować strategię promocyjną itd., to powinna móc uzyskać wsparcie na tego rodzaju przedsięwzięcia. Jeśli grupa podmiotów ekonomii społecznej chce utworzyć klaster, dla przykładu – usługi opiekuńcze, turystyka, produkcja żywności, recykling, to powinny mieć taką możliwość (rozliczając się, rzecz jasna, z rozumnie określonych rezultatów).
W tych wszystkich sprawach na ogół trudno liczyć na pomoc większości ośrodków wsparcia tworzonych ad hoc i często składających się z 2–3 osób, które swoją wiedzę o ekonomii społecznej nierzadko czerpią z internetu, pobieżnych kursów i tyle też mogą powiedzieć tym, którzy proszą o wsparcie.
Zresztą nie chodzi tu o niechęć do wiedzy czerpanej z internetu (tam właśnie istotnie najczęściej poszukiwane jest wsparcie informacyjne) – chodzi jednak o to, aby była to wiedza rzetelna i praktyczna. Należy stworzyć, a czasem wzmacniać już istniejące portale – nie więcej niż kilka – i tworzyć z nich informacyjne huby – które byłyby w stanie nie tylko „serwować informacje”, ale również wchodzić w interakcję z użytkownikami (także w kwestii podstawowych porad). Nie ma natomiast sensu budowanie dziesiątków portali, które powielają te same informacje i tworzą pozór mnogości i bogactwa wiedzy.
Reasumując, system wsparcia ekonomii społecznej sam powinien się ekonomizować i demonopolizować. Łatwo sobie wyobrazić, jak inaczej wyglądałby pejzaż ekonomii społecznej, gdyby jej podmioty wyposażyć w choć część środków, jakie skonsumowano na instytucje wsparcia, działające poza reżimem rzeczywistych rezultatów.
Dostęp do kapitału dla sektora ekonomii społecznej
Pewne nadzieje budzić może uruchomienie specjalnego instrumentu wewnątrz BGK (mowa była o tym od co najmniej 2008 roku), ale jest to rozwiązanie (nawet jeśli nareszcie ruszy) niewystarczające. Powinniśmy szukać różnego rodzaju mechanizmów – od mechanizmów grantowych i bezzwrotnych (wsparcie start-up, opisywane wyżej wsparcie dla działań rozwojowych – wejścia na rynek, poprzez granty wyższego ryzyka zorientowane na innowacje, granty na upowszechnienie sprawdzonych modeli franszyz społecznych itd.).
W systemie grantowym warto skorzystać z nowych modeli ich oceny (również tych już w pewnej mierze przygotowanych we współpracy z MRR – modelu oceny dwuetapowej oraz modelu franszyzowego), a także wypracować od nowa specyficzną procedurę finansowania innowacji społecznych (poziom krajowy) i sposobu, w jaki sprawdzone innowacje trafią do wdrożenia i upowszechniania.
Dostępne powinny też być, rzecz jasna, środki o charakterze zwrotnym oraz gwarancje, ale i tu wskazany byłby swoisty pluralizm instytucjonalny. Warto przeanalizować doświadczenia funduszy lokalnych czy funduszy regionalnych (np. małopolskiego), a także działania takich instytucji jak PAFIPO czy TISE. Warto też rozważyć powoływanie specyficznych funduszy inwestycyjnych (na poziomie krajowym) powiązanych z konkretnym obszarem, np. opieką nad osobami starszymi, pracą z młodzieżą etc. Inspiracją dla takich działań może być np. uruchomiony ostatnio w Wielkiej Brytanii fundusz inwestycyjny w wysokości 25 mln funtów na innowacyjne rozwiązania lokalne wspierające właśnie jakość życia osób starszych i młodzieży.
Szersze myślenie o zakresie ekonomii społecznej
O ekonomii społecznej trzeba myśleć szerzej niż dotychczas. Istotną wskazówką w tej sprawie może być także i w tym przypadku Manifest Ekonomii Społecznej. Niestety, w ostatnich latach w Polsce ekonomia społeczna została zdominowana przez tylko jeden sposób myślenia o niej – a zatem zatrudnienie integracyjne i tylko jeden z jego wehikułów, tj. spółdzielnie socjalne (jednocześnie nie przeprowadzono nigdy poważniejszego dowodu, że jest to instrument skuteczny w Polskich warunkach – nota bene może zdrowiej byłoby, gdyby ta grupa instytucji uzyskała odrębne środki i samodzielnie zdefiniowała i wdrożyła program dedykowany rozwojowi spółdzielni socjalnych).
Takie podejście usprawiedliwiało między innymi tak duże zainteresowanie ze strony instytucji pomocy społecznej oraz służb zatrudnienia, ale także w dużej mierze konsumowanie przez nie środków na rozwój ekonomii społecznej. Niestety, zainteresowanie to nie przełożyło się na wzrost zatrudnienia (dla przykładu – nadal zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w UE pod względem stopy zatrudnienia osób niepełnosprawnych).
Wedle szacunków zawartych w dokumencie Krajowego Programu Rozwoju ES, w ramach wsparcia ekonomii społecznej z EFS (ostrożnie licząc, około 200 mln zł) w ciągu ostatnich kilku lat łącznie utworzono 1,4 tys. miejsc pracy (oznacza to nakład ponad 140 tys. zł na jedno miejsce pracy!). W ostatnich latach nie doszło do żadnej poważniejszej modernizacji samych struktur i mechanizmów pomocy społecznej i służb zatrudnienia. Co gorsza, pieniądze z EFS raczej utrwaliły złe praktyki – m.in. przymusowy charakter różnego rodzaju uczestnictwa w projektach ekonomii społecznej oraz subsydiowanie własnych struktur, zamiast ich modernizowania. Oczywiście są wyjątki od tego ciemnego obrazu, ale są one rzadkie i nie zmieniają całościowej negatywnej oceny przyjętych rozwiązań.
Warto wrócić do obiecującego pomysłu tzw. klastrów ekonomii społecznej – w ich ramach wymiana doświadczeń i kooperacja stają się sensowne i potrzebne. Warto w tym kontekście przypomnieć choćby spotkanie w tego rodzaju grupach, jakie zorganizowano w Gdańsku w ramach międzynarodowej konferencji zamykającej IW Equal.
Ekonomizacja trzeciego sektora
Trzeba też w sposób szczególny zająć się wyzwaniem, jakim jest konieczność ekonomizacji trzeciego sektora (to coś więcej niż prowadzenie działalności gospodarczej). Obecnie proces jest w istocie zahamowany – także ze względu na dużą podaż pieniędzy grantowych. Ryzyko dotyczy wprawdzie uzyskania środków (sposób oceny wniosków to oddzielny i bolesny temat), ale już nie tego, czy przedsięwzięcie się powiedzie od strony ekonomicznej. To akurat nie ma żadnego znaczenia, dopóki zachowuje się proceduralną poprawność i zbiera przysłowiowe już podpisy. Bez istotnego zwrotu w kierunku ekonomizacji sektor popadnie w całkowitą zależność od administracji, a ta poświęci go i porzuci w pierwszej kolejności, gdy tylko zabraknie jej środków własnych (już teraz widać tego przejawy) lub środków unijnych (co też w końcu nastąpi).
Rozwój lokalny – komunitarystyczna wizja ekonomii społecznej
Docenić też trzeba mało dotychczas obecny (choć – co godne pochwały – zapowiadany w KPRES) aspekt ekonomii społecznej, którego sprężyną są mechanizmy gospodarki lokalnej – swoiście rozumiane (można powiedzieć komunitarystyczne) lokalne mikrosystemy ekonomiczne. Trzeba nadać praktyczny sens pojęciu względnej lokalnej samowystarczalności, lokalnego obiegu, ekonomicznej suwerenności społeczności lokalnych.
Warto wspierać stosowalność klauzul społecznych, ale szerzej tworzyć i wspierać rozwiązania w dziedzinie lokalnych zamówień publicznych promujące tam, gdzie to możliwe i rozsądne, „obieg zamknięty”. Koncepty powyższe być może powinny być sprzęgnięte z poszukiwaniem praktycznego zastosowania dla promowanego obecnie przez Komisję Europejską modelu Community Led Local Development.
Zwiększająca się rola regionów
Olbrzymie znacznie w nowym okresie programowania będzie miało tworzenie regionalnych strategii (w tym tych, które mogą mieć związek z rozwojem ekonomii społecznej). W tym kontekście konieczne jest, po pierwsze, wyodrębnienie tych działań, które warto sensownie umocować na poziomie krajowym (była o tym mowa wyżej), a po drugie, stworzenie nieinwazyjnego, dobrowolnego systemu wsparcia i wymiany doświadczeń dla tych regionów, które zechcą skorzystać z pomocy w tworzeniu swoich lokalnych polityk.
Nie chodzi tym razem o wsparcie polegające na wykładni centralnych rozwiązań, przepisów, funduszy, ale o wsparcie merytoryczne (inspiracje, sprawdzone modele działań, pomoc w prowadzeniu samego procesu budowy strategii, zewnętrzną ewaluację etc.).
Zakończenie
Wypowiedziane wyżej oceny (nawet jeśli surowe) i postulaty (nawet jeśli radykalne) powinny, jak sądzimy, dotrzeć do środowiska osób i instytucji, którym drogi jest rozwój ekonomii społecznej. Dokument nie jest wymierzony w nikogo, ale też zrywa z niedobrym zwyczajem niemówienia wprost tego, o czym wiele i tak się mówi – tyle że szeptem. Zdajemy sobie sprawę, że inne myślenie o wspieraniu ekonomii społecznej narusza zastałe przyzwyczajenia i interesy wielu instytucji i osób (zarówno w administracji, jak i – bez wątpienia – organizacji pozarządowych). Interesy te i ambicje nie mogą być jednak ważniejsze od samej ekonomii społecznej i celów, którym służy.
Pozostaje mieć nadzieję, że poglądy wyrażone w niniejszym dokumencie nie zostaną zignorowane. Mamy nadzieję, że skłonią do namysłu (a nie „dąsów”) zarówno przedstawicieli administracji publicznej, jak i samo środowisko ekonomii społecznej – szczególnie w kontekście tworzonych obecnie planów dotyczących tzw. nowego okresu programowania do roku 2020. Już raz okazało się, że nie umieliśmy w pełni skorzystać z szansy, jaką przyniosły środki z UE, nie stać nas to, aby zaprzepaścić następną.
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl