– Wolontariat zmienił mój świat, sposób na życie, pozwolił rozwinąć zainteresowania, odkryć nowe pasje – tak w kilku słowach mówi o sobie pani Elżbieta Iwanicka, koordynatorka Wielopokoleniowego Klubu Wolontariusza TWWP w Lublinie, słuchaczka Lubelskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku.
– Po pięćdziesiątce odkryłam w sobie artystkę. Robię kompozycje kwiatowe z krepiny, bibuły, wstążek. Korzystam z tego w swojej pracy z dziećmi i ludźmi starszymi. Jestem pełna energii, wiem czego chcę, wychodzę do ludzi i nie mam czasu rozmyślać o problemach, które stały się nagle błahe. Pracując w wielopokoleniowej grupie bardziej rozumiem młodych i zmieniający się świat. Wiele się od nich nauczyłam i mam wrażenie, że nie pozostaję w tyle.
Pani Małgorzata Stanowska z Lubelskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku stwierdza, że po pani Eli po prostu widać, że żyje po to, żeby życie innych było piękniejsze. Walczy też o to, żeby starość była godnie przeżywana.
Żeby było jak w Toruniu
Pierwsze doświadczenia jako wolontariuszka zdobyła w 2005 roku, pomagając przy akcji „Dar czasu i serca” organizowanej przez dr Zofię Zaorską. – W parze ze studentką KUL-u odwiedzałyśmy 82-letnią samotną chorą kobietę. Rozmawiałyśmy z nią, wysłuchiwałyśmy jej historii. Idea tej akcji bardzo mi się podobała. Wtedy pani Elżbieta zauważyła, że robienie czegoś dla kogoś sprawia jej dużą satysfakcję. – Pani Zosia Zaorska stała się takim moim mentorem i zaszczepiła we mnie energię do projektów społecznych. Zaczęłam jeździć na szkolenia, rozwijać się. Aż w końcu dzięki Forum 55+ wyjechałam do Danii na konferencję na temat globalnego starzenia się.
Zapisała się na panele dotyczące wolontariatu i poznała tam duńskich wolontariuszy-seniorów. Zafascynowały ją ich opowieści. – Oni mają wszystko systemowo rozwiązane. Na każdym osiedlu jest coś w rodzaju klubu seniora, seniorzy wymieniają się tam doświadczeniami, spędzają razem czas, pomagają sobie na zasadzie wolontariatu, każdy dokłada to, w czym jest dobry. Wróciłam z tej Danii, opowiedziałam dziewczynom, było nas wtedy pięć, one były jak ja w szoku, że tak można. Ustaliłyśmy, że spróbujemy działać podobnie tutaj. Przecież wszystko zależy od ludzi. Teraz, jak twierdzą zgodnie, są jak rodzina – wspierają się nawzajem, lubią ze sobą spędzać czas. Każda dokłada swoją cegiełkę.
Pomagać starszym i dzieciom
Działania pani Elżbiety i jej koleżanek nabierały tempa. Postanowiły poszukać młodych wolontariuszy i zaprosić ich do wspólnej pracy. – Nawiązałam kontakt z panią profesor z Katedry Neurochirurgii i Psychologii na UMCS-ie, która pomogła mi dotrzeć do studentów psychologii. Zaczęli z nami pracować. Do tej pory czwórka z nich z nami jest. Już pokończyli studia, niektórzy są na doktoratach, ale nadal angażują się w nasze wolontaryjne działania.
Międzypokoleniowa grupa wolontariuszy działa na rzecz osób starszych i dzieci z trudnościami wychowawczymi. Organizują m.in.: akcję „Dar czasu i serca” dla podopiecznych Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, akcję „Mikołaj przy łóżku chorego” dla ciężko chorych, akcję „Dzieci dzieciom” dla dzieci przebywających w szpitalu, zabawę z Mikołajem dla dzieci ze świetlicy Opiekuńczo-Wychowawczej i wiele innych. Niektórzy wolontariusze, podobnie jak pani Elżbieta organizują i prowadzą warsztaty plastyczne aktywizujące seniorów w Klubie Aktywnego Seniora, warsztaty zajęć twórczych dla dzieci, rodzin i społeczności lokalnej (festyny, imprezy środowiskowe).
Pani Elżbieta była również inicjatorką kilku projektów społecznych. Koordynowała projekt „Kurtyna w Górę”, zrealizowany w ramach konkursu „Seniorzy w Akcji” Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę” i Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. W czasie 8-miesięcznej pracy z dziećmi z Pogotowia Opiekuńczego wielopokoleniowa grupa realizowała swoje marzenia i pasje we wspólnych zajęciach teatralnych, plastycznych, fotograficznych. Obecnie w ramach tego konkursu, wspólnie z animatorką Eweliną Gmitruk, koordynuje nowy projekt „Gramy Razem”. Efektem tych działań będzie wielopokoleniowy spektakl muzyczny. Z działań Wielopokoleniowego Klubu Wolontariusza korzystają osoby starsze, słuchacze LUTW, studenci, osoby młode, rodziny, dzieci – trudno nawet w przybliżeniu określić ilość osób, które do tej pory skorzystały z działań Klubu.
Rozruszać seniorów
Obecnie grupa liczy 39 wolontariuszy, w tym dwunastu seniorów. Pani Elżbieta się cieszy, bo właśnie pozyskali cztery nowe seniorki. Cieszą się z koleżankami, bo wiedzą jak trudne jest zaktywizowanie osoby starszej. Szczególnie do wolontariatu. – Ludzie często mi odpowiadają, że już się napracowali, że teraz chcą odpocząć. Kojarzą wolontariat z jakimiś pracami w hospicjum, z czynem społecznym z PRL-u. Pani Elżbieta przypomina, że w przypadku wolontariatu osób starszych mamy do czynienia z innymi motywacjami niż u ludzi młodych. To właśnie w grupie wiekowej 60+ wciąż popularny jest stereotyp pracy społecznej jako odgórnie narzuconej formy aktywności, będący pozostałością systemu politycznego funkcjonującego w Polsce przed 1989 rokiem. Osoby starsze tradycyjnie postrzegane są jako beneficjanci działań wolontariackich. Przykład działalności pani Eli Iwanickiej i innych wolontariuszy z klubu, przełamuje ten stereotypowy sposób postrzegania ludzi starszych.
– Każda wolontariuszka sama sobie wybiera rodzaj pracy. Jedne wolą pracować z dziećmi, inne tylko ze starszymi ludźmi. Dla nas wszystkich to są często trudne zadania. Pomimo tego, że sama jestem seniorką, czasem trudno jest mi pracować z innymi seniorami. Godnego starzenia się też trzeba się nauczyć. Poza tym wolontariat to trudna sprawa, wymaga mocnej psychiki, odpowiedniego podejścia, otwartości – to nie są cechy, które stereotypowo przynależą do osób starszych. Mnie osobiście dużo dały warsztaty „Seniorów w akcji”, „Szkoła Liderów”.
Zapytana o szczególne cechy, jakie powinien posiadać wolontariusz, odpowiada, że przede wszystkim musi być przyjazny każdemu. – Nie wolno nam o nic wypytywać. Jesteśmy po to, żeby wysłuchać, pobyć z kimś, doradzić. Wszelką pomocą socjalną zajmują się pracownicy MOPS-u. My jesteśmy towarzystwem, wsparciem, wszystko dzieje się w z góry wyznaczonym czasie, co ustalamy z nimi zawsze na początku. Tego wszystkiego wolontariusze uczą się od psycholożek na szkoleniach. – Każdy nowy wolontariusz przechodzi szkolenie z naszymi dziewczynami psycholożkami. Dzięki temu spotyka go potem mniej zaskoczeń, jak już rusza w miasto do potrzebujących. Te szkolenia są w dużej mierze oparte na naszych własnych doświadczeniach.
Jako największą trudność pani Elżbieta wymienia ścieranie się różnic światopoglądowych. – W naszym wieku trudno często dyskutować o poglądach, ponieważ każdy jest przywiązany od dawna do swoich. Dopiero po jakimś czasie nauczyłam się, że żeby zachować dobrą atmosferę w grupie należy uszanować poglądy wszystkich, nie wdawać się w dyskusje i ustalić na początku jasne zasady, o czym rozmawiamy, a o czym nie. Wtedy łatwiej uniknąć konfliktów.
A co jest w byciu wolontariuszką najważniejsze dla pani Elżbiety? – Dzięki wolontariatowi uodporniłam się. Jestem bardzo silna, mam pełno energii, czuję się młoda, zdrowa, gotowa na wyzwania. Czasem łapię się na myśli: „chyba ubywa mi lat…”. Ale nie odliczam kolejnych zmarszczek. Nie wyobrażam sobie już, że mogłabym się wycofać, nie być wolontariuszką. To jest moje życie.