Student fizyki, który w roku 1976 trafił do teatru Grupa Chwilowa, staje się opozycjonistą. Po wywalczeniu wolnej Polski, pozostaje w teatrze. Prowadzi Ośrodek Brama Grodzka Teatr NN i ma poczucie, że tworzy zupełnie nowy model funkcjonowania instytucji kultury. Jest absolutnie przekonany, że Lublin zostanie Europejską Stolicą Kultury.
Czym się zajmuje
Marzeniami. – To, czym zajmuję się w Ośrodku Brama Grodzka Teatrze NN w Lublinie, to realizacja marzeń, a z drugiej strony mam poczucie odpowiedzialności za pamięć o tych ludziach, których tutaj zamordowano – mówi.
Często powtarza współpracownikom, że mają szczęście, bo trafili do tego miejsca i wie, że przeżyją przygodę swojego życia, choć może na początku nie zdają sobie z tego sprawy.
Dlaczego to robi
Jest w tym coś ciekawego, że ci, którzy w czasach studenckich mieli styczność z teatrem alternatywnym, otrzymali pozytywne piętno na całe życie.
– Kontakt z teatrem uczył niezgody na tę rzeczywistość, która nas otaczała. Dawał szansę na wyrażenie swojego buntu w bardzo konstruktywny, kreatywny sposób. Nie wyssałem z mlekiem matki opozycyjnej formacji, bo mój ojciec był oficerem Ludowego Wojska Polskiego. Wtedy zresztą nie zdawałem sobie sprawy, że teatr alternatywny stanie się przygodą mojego życia i mnie ukształtuje – przyznaje. – Praprzyczyną wszystkiego czym się teraz zajmuję, jest to, że w roku 1976 trafiłem do teatru Grupa Chwilowa.
Działalność opozycyjną określa częścią ruchu, który marzył o tym, żeby Polska była wolnym demokratycznym krajem. To się stało.
– Nagle okazało się, że ode mnie wiele zależy. Że nie można już coś „zgonić” na komunę – mówi.
W połowie lat 90. pozostał tam, gdzie był, czyli w teatrze.
–Nie dlatego, że nie potrafiłem gdzie indziej się odnaleźć, to był świadomy wybór mieszczący się w kryteriach naprawiania świata – tłumaczy. Prowadzi Ośrodek Brama Grodzka Teatr NN.
– Na początku weszliśmy w wielkie remonty, choć nie musiałem ich robić, ale pomyślałem, że trzeba zacząć zmieniać świat wokół siebie. Miałem wpływ na zagospodarowanie pewnej przestrzeni, która wydawała się skazana na kompletną ruinę, ponieważ w Lublinie ze Starówki w połowie lat 90. wszyscy uciekali. Było to miejsce zdegradowane społecznie, zajęte przez tzw. osoby z marginesu społecznego, rodzaj getta społecznego. Po godzinie 18.00 Starówka wyludniała się, bo było niebezpiecznie. Wiele osób twierdzi, że prawdziwa rewitalizacja Starego Miasta zaczęła się od nas. Musiałem przekonać wtedy 55 radnych, żeby zgodzili się na powstanie Ośrodka Brama Grodzka Teatr NN. Wtedy też przekonałem się, jak ważne jest, żeby zakorzeniać swoje działania w społeczności lokalnej. Mam teraz też takie poczucie, że tworzymy zupełnie nowy model funkcjonowania instytucji kultury. Duchem jest mi bardzo bliskie myślenie w kategoriach instytucji pozarządowej. Działamy od projektu do projektu. Byliśmy jedną z pierwszych instytucji w Lublinie, która na taką skalę zdobywała środki zewnętrzne, z Unii Europejskiej, z różnych fundacji, z Ministerstwa Kultury. Trzeba umieć opisać to, co się chce zrobić – podkreśla.
Tematyka żydowska przyszła niespodziewanie.
– Dowiedziałem się, że obok Bramy Grodzkiej przed wojną znajdowało się miasteczko żydowskie – opowiada. – To byłoby bardzo nieetyczne z mojej strony, gdybym nie zmierzył się z wyzwaniem przeszłości tego miejsca. Siła naszego projektu i pomysłu wypływa właśnie z tego, że jest ukorzeniony w lokalnej historii.
Często opowiada też historię, którą usłyszał od swojej nauczycielki języka polskiego w podstawówce, o małym żydowskim chłopczyku, który był prowadzony na oczach całej wsi na egzekucję przez żołnierza niemieckiego. Ten chłopiec osiwiał w ciągu paru minut. Pytał swoich rówieśników, czy ktoś pamięta tę historię. Okazało się, że nie. Zrozumiał wtedy, że jeśli sam nie ocali tej historii, to już nikt jej nie ocali.
– To, co tutaj robimy, jest ocaleniem tego, co zniknęło z powierzchni ziemi, o czym nikt już nie pamięta – mówi.
Najbliższą osobą, z którą współtworzył instytucję i do tej pory głęboko się przyjaźni, jest Witold Dąbrowski, w tej chwili wicedyrektor Ośrodka.
Największy sukces
Nagrody cieszą.
– Bo wszyscy jesteśmy próżni – śmieje się. – Zazwyczaj jednak przychodzą zbyt późno, bo często są potrzebne wtedy, kiedy nie jesteśmy pewni tego, co robimy. Fundamentalną rolę dla mnie i Ośrodka spełniła Nagroda Fundacji Kultury w konkursie „Małe Ojczyzny Tradycja dla Przyszłości” w 1994 roku. Ten konkurs po raz pierwszy zmusił mnie do opisania na tak szeroką skalę tego, co chcę w Lublinie zrobić. Ta nagroda przyszła w odpowiednim momencie. Dała mi niesamowitą siłę i wiarę, taką drugą parę skrzydeł.
Co do największego sukcesu nie ma wątpliwości.
– Stworzenie Ośrodka Brama Grodzka. Gdyby ktoś na początku mi powiedział, że uda mi się zorganizować tak wielką instytucję, nie wiem, czym bym mu uwierzył – śmieje się. Udało się bardzo wiele. – Zawdzięczam to przypadkowi, ludziom, których spotykałem, szczęściu, pracy i determinacji – podkreśla.
Największa porażka
Nie może narzekać.
– Jesteśmy ludźmi i częścią naszego życia jest to, że stale nas jakieś rzeczy bolą czy dotykają, ale nie wymienię wielkiej porażki – mówi.
Uważa, że jest ostatnią osobą, która może myśleć w tych kategoriach.
– W życiu udało mi się zrobić coś pięknego, co mogło zaistnieć, dzięki temu, że Polska zyskała niepodległość, a ja o tę wolną demokratyczną Polskę walczyłem – mówi.
– Ale egzystencjalnie oczywiście człowiek zawsze jest niepogodzony ze sobą i nieszczęśliwy, I czasem mam też poczucie: czy nie można było więcej – dodaje.
Co lubi
– Jestem monotematyczny – śmieje się. – Kocham Ośrodek Brama Grodzka. Mieszkam 5 km stąd, codziennie chodzę piechotą, mijam ulicę Kowalską, przy której znajduje się piekarnia i czuję nieprawdopodobny, metafizyczny zapach chleba – to moja codzienna komunia z dniem. Czuję wtedy, że jestem częścią czegoś większego. O tym zapachu chleba mówi też mój ulubiony poeta Józef Czechowicz, o którym napisałam trzy książki. „Kumpluję się” z nim.
Poza Czechowiczem jest Herbert i Miłosz.
– To ważne, żeby poezja była obok nas – mówi.
Poza Lublinem nie wyobraża sobie życia.
– Kiedy czujemy się częścią jakiegoś miejsca, to znaczy, że jest to nasz środek świata. Jestem absolutnie przekonany, że Lublin zostanie Europejską Stolicą Kultury. Jest bardzo ciekawym miejscem. Ma urok prowincjonalnego miasta, które walczy o siebie bez kompleksów. Chcemy pokazać, że nie jesteśmy gorsi. Być może jesteśmy biedniejsi, poza główną trasą, z innym tempem życia, ale liczy się świadomość, że sami z siebie musimy wygenerować potężną energię, której potrzebuje syta Europa. Przecież wiele ciekawych rzeczy, wiele wartości, innych punktów widzenia ważnych dla Europy jest też na jej obrzeżach. Ważne, by Europejczycy z wielkich miast potrafili dostrzec to, że częścią Europy są też takie miasta jak Lublin. Piękne jest to, że nie jest pewne, że zwyciężają takie miasta jak Warszawa czy Gdańsk, że mamy równe szanse.
Plany na przyszłość
Jest taki jeden wielki projekt.
– Spełniło się kolejne marzenie – opowiada. – Kilka lat temu zupełnie przypadkowo trafiłem na jedną z najstarszych lubelskich drukarni. Jest na Żmigrodzie, tuż przy Starym Mieście. Okazało się, że to miejsce umiera, a maszyny mają iść na złom. Zaangażowałem się w obronę tego miejsca. Po kilku latach je przejęliśmy.1400 metrów kwadratowych, podwórko – 600 metrów kwadratowych. Prowadzimy rewitalizację, dajemy nowe życie temu miejscu. Powstaje nowa instytucja kultury – Dom Słów, który będzie opowiadał o roli słowa w kulturze i cywilizacji: od Guttenberga (słowo drukowane), poprzez opowiadaczy historii do historii podziemnego druku; drugiego obiegu, który powstał w Lublinie w 1976 roku. Mamy nawet maszynkę, na której były drukowane pierwsze teksty. Oczywiście też projekt nagrywania ludzi, ich wspomnień, tzw. historia mówiona. Zaplanowałem, że do 2015 roku powinniśmy wystartować.
Tomasz Pietrasiewicz - od 1976 kolporter wydawnictw niezależnych, w latach 1977-1989, przy okazji działalności w Teatrze Grupa Chwilowa, współorganizator spotkań dyskusyjnych oraz biblioteki wydawnictw niezależnych. Twórca Teatru NN, od kwietnia 1998 roku dyrektor Ośrodka „Brama Grodzka - Teatr NN”. Wyróżniony m.in. Nagrodą Polcul (1993), Nagrodą Artystyczną Miasta Lublina (1994), Nagrodą Honorową Ambasady Izraela w Polsce za zasługi dla Ochrony Dziedzictwa Kulturowego Żydów Polskich (1999). Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2008).
Źródło: inf. własna ngo.pl