Działa z potrzeby serca, chociaż deklaruje, że nie jest emocjonalny. W sektorze od lat, realizuje też inicjatywy wzmacniające działania organizacji pozarządowych.
Od kiedy działa Pan w organizacji pozarządowej? Skąd pomysł na aktywność?
Właściwie to życie było impulsem do podjęcia aktywności w tej sferze. Pojawienie się na świecie dziecka z niepełnosprawnością spowodowało, że zacząłem zastanawiać się, w jaki sposób pomóc synowi i całej mojej rodzinie… Potem przyszły refleksje o tym, że w najbliższym otoczeniu są organizacje działające w kierunku pracy z osobą niepełnosprawną i znajdę wsparcie. W kolejnym etapie znalazłem w sobie siły i mocno postanowiłem podejmować próby wdrażania w życie własnych pomysłów…
Od roku 1978 działałem w Towarzystwie Przyjaciół Dzieci, potem kolej przyszła na Polskie Stowarzyszenie na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. Wreszcie w roku 2000 spełniły się marzenia nie tylko moje, ale dość sporej grupy rodzin osób z niepełnosprawnością intelektualną… założyliśmy stowarzyszenie. Jako jego prezes poczułem, że właśnie w ten sposób mogę wprowadzać zmiany, które są ważne dla konkretnych osób, że największą radość dają widoczne postępy czynione przez podopiecznych… i byłem szczęśliwy ich szczęściem… tego nie da się opisać. Widzę, jak nasza organizacja staje się poważnym partnerem, profesjonalnie realizuje swoje ważne społecznie cele. Doceniając efekty pracy, środowisko docenia jednocześnie działania konkretnych ludzi. Jest to dla mnie powodem do dumy i dalszej aktywności.
Jakie widzi Pan plusy swojej działalności?
Pierwszy plus jest taki, że kiedy już wiedziałem, co chcę robić – bo to moja pasja, bo chcę się temu poświęcić – to mogłem w trzecim sektorze to znaleźć. W dużym stopniu sam dyktuję sobie przestrzeń działania i misję, której chcę się poświęcić. Po drugie, ważne jest dla mnie to, iż mam wpływ na zmiany. Mogę nieustannie doskonalić działania stowarzyszenia oraz wpływać i motywować społeczność lokalną do współdziałania.
Po trzecie, mogę pracować z przyjaciółmi. Inni członkowie stowarzyszenia popierają moje wysiłki i angażują się w realizowane działania. Praca jest ciekawa, mogę się wziąć praktycznie za wszystko, na czym się znam – sam wyznaczam sobie te kierunki działania. Mogę się doszkalać, uczestnicząc w różnych szkoleniach. Mogę nawiązywać niesamowite znajomości i poznawać ogromną ilość ciekawych ludzi. Wreszcie, mogę z zadowoleniem przyglądać się owocom pracy nie tylko własnej, ale także współpracowników i cieszyć się…
Każda działalność człowieka wiąże się z oddziaływaniem na otoczenie. Moja misja wnosi możliwości rozwoju i integracji dla osób z niepełnosprawnością intelektualną w wymiarze lokalnym
Co Pana kręci w trzecim sektorze?
Jestem, wraz z grupą osób, z którą współpracuję, niezależny. Możemy realizować wspólnie wypracowane pomysły, decydować o formach działań i metodach pracy z osobami niepełnosprawnymi. Lubię stawiane przede mną wyzwania i radość z efektów ciężkiej pracy. Nie ukrywam, że do działań motywują mnie sami podopieczni stowarzyszenia.
Co chciałby Pan robić za 10 lat? Kim chciałby Pan być?
Przez wszystkie lata zmagań w tym obszarze zdobyłem niemałe doświadczenie i mam poczucie dobrze wykonanej pracy. Jestem zadowolony z kierunku, w jakim podąża kierowana przeze mnie organizacja pozarządowa. Pozyskałem wspaniałych współpracowników, którzy są specjalistami w swoim fachu. To dobra podstawa do tego, aby myśleć o przekazaniu pałeczki młodemu pokoleniu ludzi oddanych idei pracy w trzecim sektorze.
Chciałbym móc w każdym momencie przyglądać się postępom osób, którym stowarzyszenie pomaga. Służyć doświadczeniem i radą. Jednak w chwili obecnej mam w głowie jeszcze wiele pomysłów wartych realizacji….
Pana największy zawodowy sukces? Największa zawodowa porażka?
Od samego początku działalności w sektorze pozarządowym moim celem było utworzenie placówki zajmującej się szeroko rozumianą rehabilitacją osób z niepełnosprawnością intelektualną. Przyglądając się, jak funkcjonuje ona już 6 rok odczuwam ogromną satysfakcję. Cieszy mnie również to, że właśnie trzeci sektor umożliwił realizację tego celu osiągniętego mimo trudności.
Dla naszego stowarzyszenia i prowadzonego dla jego członków Warsztatu Terapii Zajęciowej sukcesem jest pozyskanie profesjonalnych pracowników i współpracowników. Są to pracownicy programowi, którzy są świetni w prowadzeniu warsztatów, szkoleń, czy inicjatyw społecznych. Są ludzie, którzy są świetni w utrzymywaniu relacji z partnerami organizacji, w pozyskiwaniu pieniędzy. Są ludzie, którzy są świetni w księgowości. I są ludzie, którzy są świetni w zarządzaniu organizacją. Do tego dochodzi zespół wolontariuszy, który im w tym pomaga, a my tą pomoc niezwykle wysoko cenimy.
O porażkach nie rozmyślam i szybko staram się zapomnieć. Każda porażka może w przyszłości pomóc w osiągnięciu sukcesu, jeśli tylko człowiek będzie potrafił wykorzystać doświadczenie i wnioski, jakie wyciągnął z wcześniejszych niepowodzeń. Osoby działające w trzecim sektorze napotykają w swojej pracy na mnóstwo przeszkód. Nie trzeba się zrażać. Trzeba je traktować jak wyzwanie.
Coś o Panu, czego nie wiedzą współpracownicy?
Myślę, że osoby współpracujące ze mną od wielu lat wiedzą o mnie wszystko. Przyjaźń i zaufanie, jakim siebie darzymy otwierają wszystkie drzwi i znamy siebie jak przysłowiowe „łyse konie”. Może mniej dla nich znany jest mój osobisty, bardzo uczuciowy stosunek do życiowego dzieła, jakim jest stworzenie czegoś kierując się losem dziecka, a później radość dawania siebie innym. Nie okazuję uczuć. Staram się być twardy.
Jakieś szczególne hobby? Zainteresowania?
Każdy z nas powinien interesować się nie tyko pracą zawodową, czy działalnością społeczną. Przyznaję, że przez te wszystkie lata stowarzyszenie i jego działalność traktowałem jak szczególne hobby. To pozwalało mi być kreatywnym i wytrwałym. Łatwiej jest przecież pracować, kiedy człowiek robi coś z pasją. Staram się w wolnym czasie zajmować tym, co również kocham…. Bardzo interesuje mnie motoryzacja, nowinki techniczne z tej dziedziny i mój ukochany pies Max, który jest wiernym towarzyszem spacerów.
Źródło: Centrum PISOP