– Próbowaliśmy zagospodarować ludzi, którzy przychodzili do nas i mówili: chcemy coś robić, pokażcie nam, co możemy zrobić. Pierwsze kroki były bardzo spontaniczne – o swojej pracy opowiada Jacek Wnuk, prezes Centrum Wolontariatu w Lublinie.
Czym się zajmuje
– Jako szef Centrum Wolontariatu w Lublinie staram się koordynować wszystkie działania. A mamy ich sporo: wolontariat w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym, w Klinice Psychiatrycznej, program pomocy uchodźcom, programy streetworkerskie, pomoc więźniom, wolontariat akcyjny, itp. – wymienia. Działa w nich ponad 400 osób.
– Mają bardzo różną motywację oraz świadomość, czym jest wolontariat. Dla mnie będzie on zawsze bezinteresownym działaniem na rzecz innych. Chociaż nie szukałbym jednej definicji. Polskie Centrum Wolontariatu, z którym jesteśmy powiązani w ramach sieci, uważa wolontariat jako świadome i dobrowolne działanie na rzecz innych – tłumaczy.
Dlaczego to robi
– Od młodych lat angażowałem się społecznie – opowiada o początkach. – W szkole średniej, kiedy miałem 17 lat, usłyszałem „Christifideles laici”, adhortację papieża Jana Pawła II opublikowaną w roku 1988, czyli tekst o zaangażowaniu świeckich w kościele. Zrozumiałem, że można przemieniać świat w duchu solidarności, miłości. To było inspiracją do działania. Chciałem uczyć solidarności w działaniu, ale nie lubię gołosłownych haseł.
Potem były studia teologiczno-pedagogiczne i oczywiście działanie w duszpasterstwie.
– Próbowaliśmy zagospodarować ludzi, którzy przychodzili do nas i mówili: chcemy coś robić, pokażcie nam, co możemy zrobić. Pomyśleliśmy, że szkoda by stracić ten potencjał. Ruszyliśmy trochę na oślep, trochę przy podpowiedzi Warszawskiego Centrum Wolontariatu, po spotkaniu z innymi centrami wolontariatu, szukaliśmy swojej drogi. Pierwsze kroki były bardzo spontaniczne. Na początku niewiele osób wiedziało, czym jest wolontariat, a organizacje nie były przygotowane do tego, żeby przyjmować wolontariuszy. Na początku siłą była pierwotna fajna energia, która wytwarza się wtedy, kiedy ludzie chcą wspólnie działać, biorą się z pasją za nową, nieodkrytą działkę. A potem rzeczywiście trzeba było dopilnować wszystkich formalności, uczyć się zarządzania i myśleć, jak formułować naszą ofertę od strony idei, uciekać od pragmatyzmu, od bycia techniczną organizacją pośredniczącą. Działamy od 1999 roku. Centrum zakładałem z księdzem Mietkiem Puzewiczem. Poza tym naszą organizację współzakładała Kasia Braun. To też niezwykła postać dla historii wolontariatu na Lubelszczyźnie – podkreśla. – Stale też przychodzą do nas ludzie bardzo zaangażowani, którzy chcą pomagać. Kiedy się ich widzi, na nowo odkrywa się pasję i motywację w sobie.
Wcześniej pracował w lokalnym radiu.
– Teraz do tego wróciłem, bo to moja pasja. Prowadzę audycję o sprawach społecznych, ponieważ jest mi to bardzo bliskie. Chcę przyglądać się rzeczywistości, patrzeć na to, co ludzi fascynuje, co niepokoi, trochę na zasadzie trzymania ręki na pulsie: mówić o tym, czym żyją ludzie; szukać takich przestrzeni, gdzie społeczeństwo może się rozwijać – tłumaczy.
Największy sukces
– Nie lubię określenia "sukces" ani nie lubię określenia "porażka" – zaznacza. – Na sukces składają się czasem bardzo drobne rzeczy: że komuś udało się pomóc, że wolontariusze się rozwijają i tworzą własne projekty, zakładają swoje organizacje pozarządowe.
Największa porażka
Tak, jak w wielu organizacjach pozarządowych jest nią niestabilność finansowa.
– Pracujemy metodą projektową. Kiedy kończą się pieniądze na finansowanie pewnych działań, odchodzą konkretni ludzie przy nich zatrudnieni – rozkłada ręce.
Co lubi
Słuchać muzyki latynoskiej.
– Buena Vista Social Club – wymienia ulubiony zespół i tłumaczy, że sentyment do tej muzyki został w nim po podróżach na Kubę. Podoba mu się też eksperymentowanie w kuchni.
Poza tym bez lubienia ludzi jego praca mijałaby się z celem.
Plany na przyszłość
– Upowszechnienie modelu wolontariatu na rzecz integracji uchodźców oraz wykorzystanie potencjału młodzieżowego wolontariatu – podkreśla. – Wiele lat temu daliśmy początek Młodzieżowym Klubom Wolontariatu, które działają w szkołach i innych placówkach edukacyjnych. W młodych ludziach jest niesamowity potencjał, z którym zwykle nie wiedzą, co mają zrobić. To z myślą o nich tworzymy „szkołę na rzecz cywilizacji miłości i solidarności społecznej”. W czasie comiesięcznych warsztatów i wykładów młodzi zdobywają nowe doświadczenie i uczą się, jak być dobrym wolontariuszem, jak rozwiązywać problemy w swoich lokalnych społecznościach. Mają również okazję spotkania się z tymi, którzy w pomoc innym ludziom zaangażowani są od lat.
Źródło: inf. własna ngo.pl