Mimo efemeryczności ruchów miejskich i ich niepewnej przyszłości, jestem skłonny szukać w tych ruchach szansy i próbować ją łowić na wędkę – pisze Krzysztof Herbst odpowiadając na recenzję Piotra Frączaka.
Co więcej według Piotra Frączaka zaledwie opisujemy nowy aktywizm społeczny, nie definiując zjawiska i nie wskazując definicji ekonomii społecznej, ku której się skłaniamy. Nie powołujemy się też według autora recenzji na odpowiednią literaturę. Może opisujemy więc wczesną fazę aktywności, która potem dojrzeje (i się zarejestruje). Ale czy członkowie ruchów mają świadomość bycia elementem „nowego”? – pyta Piotr Frączak. Wreszcie– jak sugeruje recenzent – w procesie stanowienia polityk publicznych wartość mają jedynie mocne dowody, a tych, jego zdaniem, w naszej pracy brak.
Nieformalność nie jest żadną nowinką i nie wszystkie jej odmiany nadają się na osnowę polityk publicznych – powiada dalej Frączak, a my próbujemy według niego pozbawić organizacje regulaminowe i statutowe ich roli, z czego wyciągnąć można wniosek, że jestem prawdopodobnie agentem władzy (administracji?), która ma problem ze zinstytucjonalizowanym dialogiem społecznym i woli rozmawiać z efemerycznymi ruchami nieformalnymi.
Mam nadzieję, że w miarę rzetelnie (przepraszam, jeśli nie dość poważnie) streściłem tu główne zarzuty recenzenta.
Nie próbujemy także twierdzić, że wszystko, co opisujemy (ruchy, inicjatywy), bezwzględnie sprawdzi się w roli partnera lub beneficjenta polityk publicznych. Wskazujemy zresztą na fakt, że cechą charakterystyczną wielu inicjatyw jest brak zaufania do władzy i jej agend a także żywo wyrażana niechęć współpracy, ujawniania się czy udostępniania informacji o sobie. Próbujemy jedynie nadwyrężyć naszą książką mur między światem społeczników zarejestrowanych i spontanicznych. Ten podział jest sztuczny i służy zaledwie księgowości (pomagając też trochę bronić quasi-monopolu „trzeciej branży”).
Oczywiście nie uważamy zjawiska za nowe odkrycie. Powołujemy się na Castellsa, który Kwestię miejską opublikował już w 1972 roku i nie był odkrywcą ruchów typu „grassroots”. Trzeba jednak przyznać, że w ostatnim czasie nastąpiło w naszym kraju znaczne ożywienie samoorganizacji i osiągnęliśmy intensywność pozwalającą mówić o zjawisku ruchów miejskich. Fakt ten zilustrowały chociażby ostatnie wybory samorządowe, w których zauważalną rolę odegrały osoby związane z tymi ruchami lub startujące z ich poparciem. Trudno orzekać, jak długo potrwa ta pogoda dla oburzonych. Niemniej jestem skłonny szukać w tym ruchu szansy i próbować tę szansę łowić na wędkę.
Wreszcie, czy w naszej publikacji rzeczywiście brakuje rekomendacji? Sam Piotr cytuje ich elementy ze stron 71–81 (rozdział „Wnioski i rekomendacje”). Może zgrzeszyliśmy ubóstwem myśli, prosimy zatem rozwijać i pokazywać, ile jeszcze można do nich dodać. Można też, oczywiście, krytykować idee kierunkowe, ale krytyk mógłby postarać się robić to w sposób pożyteczny.
Krzysztof Herbst dla Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl