Historia Zielonogórskiego Stowarzyszenia Verte pokazała fatalną twarz samorządu. Widać, jak łatwo władza może zniszczyć organizację pozarządową. Były wicemarszałek i urzędnicy mogą robić tu za wzór - pisze Łukasz Woźnicki z Gazety Wyborczej.
"Sprawą Stowarzyszenia Verte zajmuję się od samego początku. W 2009 r. przedzierałem się przez blisko 50-stronicowe raporty pokontrolne. Wtedy z jednej strony miałem poważne dokumenty poważnego urzędu z jeszcze poważniejszymi zarzutami. Z drugiej strony były tylko słowa członków Verte.
Dziś sytuacja jest odwrotna. Verte ma za sobą opinie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego i orzeczenie sądu. Słowa zostały byłemu wicemarszałkowi Tomaszowi Wontorowi. Radny SLD nie może czuć się komfortowo. W sądzie z wypiekami na twarzy przysłuchiwał się oskarżeniom. Ja - nie wyręczając sądu - nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że na sali rozpraw słychać chichot historii. Wystarczyły trzy lata, aby łowczy zamienił się w zwierzynę.
Historia Verte pokazała fatalną twarz samorządu. Widać, jak łatwo władza może zniszczyć organizację pozarządową. Były wicemarszałek i urzędnicy mogą robić tu za wzór. W dodatku za cel wybrali sobie jedno z najaktywniejszych stowarzyszeń w regionie.
Trzy lata Stowarzyszenie Verte zmarnowało na walkę o swoje dobre imię. Piszę zmarnowało, bo mogło ten czas spędzić dużo produktywniej. Mogło realizować kolejne projekty, pomagać zakładać nowe firmy, spółdzielnie socjalne i stowarzyszenia. Mogło robić, to w czym było dobre, z czego było znane, a także nielubiane przez zawistnych.
Niepokoi coś jeszcze. Choć ciężkie zarzuty wobec Verte się nie potwierdziły, nikt nie poniósł za nie konsekwencji. Ba, nikt nawet nie powiedział przepraszam. Ale jest coś, co wyrwie polityków z letargu. Choć nie ująłem tego w tekście, Verte zamierza wystąpić do sądu z roszczeniem zwrotu utraconych przychodów. Wyceniło je… na 8 mln zł. Wiem jedno. Gdy sprawa przeciw województwu trafi do sądu, raz dwa okaże się, kto tutaj był szkodnikiem".
Źródło: Gazeta Wyborcza