Łatwiej jest coś zburzyć, niż odbudować bądź odnowić. Przynajmniej z tego założenia wyszli łódzcy urzędnicy wydając decyzję o rozbiórce zabytkowej Fabryki Biedermanna w Łodzi. W ubiegłą sobotę (19 kwietnia) młodzi ludzie manifestowali swą niechęć do tej decyzji.
- Łódź została zbudowana mniej więcej 100-150 lat temu i jedyne
co mamy jako nasze dziedzictwo kulturowe, naszą spuściznę tego
szczególnego miasta to fabryki. Dlatego wyrażamy sprzeciw wobec
bezmyślnemu ich niszczeniu - mówili przedstawiciele Grupy
Pewnych Osób, którzy organizowali akcję.
Happening rozpoczął się od odegrania na trąbce hejnału Łodzi,
który to miał być pobudką dla będącego w letargu miasta. Później
zabrzmiały dźwięki marszu żałobnego. Tak rozpoczął się pogrzeb
łódzkich fabryk. Do przygotowanej trumienki włożono cegłę ze
zburzonej fabryki, a także zdjęcia zabytkowych budynków, które w
ostatnim czasie podzieliły los fabryki Biedermanna. A było ich do
tej pory co najmniej kilka. Łódzcy urzędnicy 'zasłynęli' już między
innymi decyzjami o zniszczeniu secesyjnej elektrowni przy al.
Politechniki i fabryki przy ul. Kamińskiego. W obu przypadkach nie
pofatygowali się nawet by obejrzeć planowane miejsce rozbiórki.
Fabrykę Biedermanna dziesięć dni wcześniej niemal doszczętnie
zburzyli właściciele. Decyzja nie była zgłoszona do Wojewódzkiego
Urzędu Ochrony Zabytków, mimo iż fabryka wpisywana już była do
rejestru zabytków.
Happening był przede wszystkim sprzeciwem wobec dalszego,
bezmyślnego niszczenia zabytkowej spuścizny miasta. Unikalna
architektura Łodzi to coś bezcennego, coś czego wyburzanie
bezpowrotnie niszczy duszę miasta. I bolesnym jest, że ludzie
rządzący Łodzią nie zdają sobie z tego sprawy.
Źródło: http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35136,5138141.html, http://gpo.blox.pl/html