Liderzy PAFW: Wiesława Kowalska. Tam, gdzie jest granica, tam jest również droga
Lider jest wiarygodny. Jest osobą, której słowom można wierzyć. Ma świadomość swoich wartości i celów jako lidera społeczności lokalnej. Działa zgodnie z nimi, jest im oddany i w pełni zaangażowany w ich realizację. Kieruje się jasnymi zasadami. Dba o spójność działań ze swoimi przekonaniami. Jego motywacje są jasne i zgodne z deklarowanym.
Jest uczciwy. Bierze pełną osobistą odpowiedzialność za decyzje i działania. Ma odwagę, by wypowiadać swoje sądy, również te niepopularne. Potrafi przyznać się do błędu. Zna się na tym, co robi, jest dla innych autorytetem.
Między Pyzdrami a Borzykowem wiedzie droga, która prowadziła z zaboru rosyjskiego do pruskiego. Obok słupka, upamiętniającego tamte czasy, stoi zrekonstruowane historyczne przejście graniczne, wokół którego od 2004 roku w, szczerym polu, Wiesia Kowalska tworzy wraz z przyjaciółmi miejsce spotkań międzynarodowych, a także cyklicznych niekonwencjonalnych wydarzeń kulturalnych i obywatelskich.
Na „Granicy” spotykali się już Niemcy, Polacy, Rosjanie, Ukraińcy, Żydzi. Byli też Amerykanie – z USA, Kanady, Ekwadoru, by wrócić do epizodu historii, gdy cesarstwo rosyjskie rozciągało się od Alaski po Pyzdry właśnie. Odbywają się międzynarodowe przedstawienia, festiwale, warsztaty filmowe, happeningi, konferencje naukowe, rajdy, spotkania grup młodzieży z całej Europy. „Granica” łączy także elity młodzieży z polskiej prowincji. Bo granica jest też początkiem, miejscem zatrzymania i spotkania z drugim człowiekiem, który jest tuż obok.
Wymyśliłam to, żeby stwarzać swego rodzaju prowokacje, możliwość kontaktu, żebyśmy nie byli tacy prowincjonalni, żebyśmy się w sobie tak nie zasklepiali, bo Wielkopolska jest trochę zadufana w swojej piastowskiej wielkości. W metaforze „Granicy” mieszczą się jej działania, dzięki którym nastąpiło zetkniecie z innością, obcością i przekraczaniem granic mentalnych.
W 2006 roku projekt „Granica” został wpisany do lokalnej strategii rozwoju i stał się czynnikiem łączącym trzy sąsiednie gminy. Nawiązano też współpracę międzynarodową. W proces kulturotwórczy Wiesia zaangażowała szkoły „pogranicza”, których uczniami opiekuje się już od 1998 roku, odkąd powołała program stypendialny „Mecenat” dla zdolnej ubogiej młodzieży pochodzącej z tej okolicy. Dzięki współpracy założonego przez nią w 1996 roku Towarzystwa Kulturalnego „Echo Pyzdr” z lokalnym biznesem młodzi zdolni ludzie mogą liczyć na finansowe wsparcie swojej dalszej edukacji.
Wiesia koordynuje te działania, wymyśla nowe strategie, reaguje na zmiany w edukacji czy potrzebach rynku pracy. Równocześnie ma kontakt ze wszystkimi podopiecznymi, stara się, żeby mieli do niej zaufanie i mówili o swoich problemach, gdy takie się pojawiają. Ma świadomość, że„Echo Pyzdr” nie może mieć wielkiej grupy podopiecznych. Obecnie jest czternastu stypendystów. Za to ma realny wpływ na ich ambitne podejście do edukacji. Szukamy młodzieży zmotywowanej, takiej, która naprawdę chce chcieć. Pokazujemy, że trzeba od siebie wymagać, że trzeba chcieć więcej, że trzeba sięgać po maksima. Przy okazji pracujemy razem, razem wymyślamy różne projekty, staram się rozwijać ich wrażliwość społeczną.
W roku 1997 przeprowadzili badania, które wykazały, że żadne dziecko z rodziny rolniczej w gminie Pyzdry przy wyborze liceum nie kierowało się planami dalszej nauki i nie myślało o podjęciu studiów. Teraz ambicje naukowe i zawodowe są na wyższym poziomie, a jedna z pyzdrskich dziewcząt kończy pracę doktorską. Nasz program daje bardzo dużo, bo reagujemy na każdy impuls, każdą zmianę i prawie każdą potrzebę. Dajemy sygnał, że jesteśmy bardzo otwarci i elastyczni, ale też wymagający. Każdy podopieczny ma obowiązek zrealizowania jakiegoś społecznego przedsięwzięcia na rzecz swojej miejscowości. Na początku to jest odbierane jak przymus pracy, ale potem daje tym osobom satysfakcję i w efekcie się w tę działalność wciągają. Program przynosi sukces jednostkom, ale też procentuje wśród społeczności. Kilkunastu dobrze wyedukowanych, aktywnych, prospołecznych, chcących zmieniać swoje środowisko stypendystów – to dużo w skali trzytysięcznego miasteczka.
Korzysta na tym ten, kto daje, i ten, kto bierze. Nic nie jest zamknięte w procedurach, nie jest bezduszne, nic też nie umyka na boki. Każdy element tego programu angażuje różne sfery naszego środowiska. Swoje działania Wiesia widzi w skali makro, są one ukierunkowane na społeczność jako całość, na kreowanie i odtwarzanie więzi wspólnotowych.
Gdy widzę, jak im się rozwijają skrzydła, trudno, żeby to się nie stało moją pasją. Gdy z takiego uśpienia, z takiej beznadziei, nawet z całkowitej nieświadomości, że może być inaczej, rodzi się zupełnie inne zjawisko, to jest piękne, naprawdę piękne. Jej pasja została doceniona m.in. Nagrodą Pro Publico Bono i Medalem Komisji Edukacji Narodowej za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania. Ordery i honory sprawiają jej dużą satysfakcję, bo dzięki nim udowadnia, że w małej miejscowości nie jest trudno coś zrobić dla dobra ogółu, że na prowincji też można i trzeba wspierać wartościowych młodych ludzi. Większym sukcesem są jednak jej stypendyści, którzy założyli własne stowarzyszenie, by postawić na swoich działaniach własny „znak jakości” i stać się dla T.K. „Echa Pyzdr” organizacją partnerską.
Cieszy ją kształtowanie postaw i zachowań. Współpracuje w taki sposób, żeby podopieczni programu „Mecenat” z własnej woli i z radością chcieli się pokazać w swoim środowisku. Bo sukces polega na tym, żeby dawać takie kompetencje i wiedzę o sobie samym, by wybierać z radością i żyć trochę lżej, co pozwala być w tej przestrzeni świadomie i mieć trochę wolności. Człowiek, jeśli jest dobrze wykształcony i otrzymał właściwe wsparcie, powinien czuć się wolny. I to jest mój cel. Wolność ponad wszystko, wolność wyboru, żeby czuć, że możesz decydować, o sobie przede wszystkim.
Nie jest człowiekiem ze sztandarem. Stara się postępować właściwie i z przekonaniem albo z przekonaniem z czegoś rezygnować. Nie odczuwa lęku, że coś straci, postępując tak albo inaczej. Nie wycofuje się, nie kalkuluje. Lubi zaspokajać własną ciekawość i pokonywać lęki, jeśli widzi obawę u innych. Jeśli czegoś się podejmuje, stara się to doprowadzić do końca. Ma szeroką perspektywę działań, nawet międzynarodową. Nie czuje się odosobniona dlatego, że działa w dalekim miejscu, małej miejscowości. Ma spojrzenie perspektywiczne, co ułatwia pracę i podejmowanie decyzji. To mi bardzo odpowiada, bo czuję, że świat należy do mnie, a nie odwrotnie.
Ja jestem takim samym prowincjuszem, jak moi stypendyści, chociaż nie jestem z Pyzdr i nie dla Pyzdr to robię. Jeśli widzi sens jakiejś zmiany, to się tego podejmuje. Główną motywacją jej działań nie jest chęć rozsławienia Pyzdr czy ich „podźwignięcia”. Chociaż to się także dzieje poprzez wzmacnianie pojedynczego człowieka, poprzez ludzi myślących, bo myślenie jest siłą. Pozwala na wybór, na cywilną odwagę. Stąd jej projekt „Uwolnić wójta” i pytanie: „czy chcecie go uwolnić?”, które jest zachętą do zastanowienia się, do debaty, przebadania stanu rzeczy, jaki wynika z tego, że na wsi prawie nie następuje zmiana elit. Uważa, że z tego powodu polska prowincja wiele traci, dlatego interesują ją pilne zmiany w ustawie o samorządzie. Żeby ludzie nie byli skazani na patologię w administracji. Żeby na ten temat rozmawiali. Żeby sami chcieli zmiany.
Największym zadaniem i oczekiwaniem jest według niej zmiana mentalna na poziomie lokalnym. To jest bardzo długi proces. W przypadku Wiesi zaczął się on jeszcze przed pierwszymi w wolnej Polsce wyborami do samorządu. Panowała wtedy ogólna atmosfera radości, że będzie się miało wpływ na to, co jest najbliżej nas. Wiesia w tym „dziele odbudowy” chciała zrobić jak najwięcej od razu, dlatego założyła lokalną gazetkę. Chciała uchwycić tę zmianę w swoim środowisku, odkryć zło starego systemu, nazwać je i sprawić, żeby przestało istnieć. Myślała, że wystarczy informować ludzi, którzy żyli w nieświadomości. Po kilku latach gazetka się rozwiązała, ale na zachowanie wielu osób zdążyła wpłynąć.
Wszelka działalność, którą wykonywałam, wykonuję i będę wykonywać, zawsze ma dla mnie jedno oblicze, czyli jakość mojego życia osobistego. To jest satysfakcja płynąca z efektów społecznych. Czuje się zaangażowana w coś, co jest dla niej realnym życiem, a nie wykreowanym i narzuconym przez media. Ja po prostu realizuję swoją nitkę życia, i wspierają mnie takie dziwne drobiazgi, jak pieśni, modlitwy, radość innego człowieka. Czasem zwroty, które popychają do przodu. Kontakt z takimi sytuacjami stanowi o komforcie jej życia. Realizuje się poprzez wspólne międzysąsiedzkie działania, poprzez permanentną aktywizację społeczną. Robię to, na co mam wpływ realny, i jeśli się udaje, to po prostu jestem szczęśliwa i to mnie jeszcze bardziej angażuje.
Motywuje ją też rozwijanie siebie. Gdy byłam mała, wiele rzeczy mnie zadziwiało. Najbardziej szmaciarz, który przyjeżdżał zaprzężonym konnym wozem z kolorowymi lizakami raz na jakiś czas do wsi i miał wszystko na swoim, wydawało się, „zaczarowanym powozie”. Tak się wtedy cieszyłam. I potem chciałam wyjść z tej przestrzeni, poznawać następne i następne. I to się przeniosło na różne poziomy. Ciągle chcę coś odkrywać i jeśli mogę przy tym rozwijać jeszcze kogoś, to fantastycznie. Życie jest wtedy piękniejsze.
Sylwetka jest częścią publikacji Programu Liderzy Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności ,,Przewodnik Lidera, portrety, inspiracje, pytania’’
Pobierz
-
201005191041160980
552543_201005191041160980 ・38.72 kB
Źródło: Stowarzyszenie Szkoła Liderów