Lider społeczny czyli bezinteresowny przywódca na okres transformacji
'Czy liderzy społeczni są potrzebni polskiemu społeczeństwu?' Na to pytanie starali się odpowiedzieć prof. Witold Orłowski, Jakub Wygnański oraz poseł Jan Rokita, którzy wzięli udział w debacie inaugurującej XI Letnią Szkołę Liderów Społeczeństwa Obywatelskiego. Uroczystość odbyła się 1 września 2003 w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego.
Każdy z panelistów podszedł do zadanego tematu inaczej.
- Tak postawione pytanie jest dość prowokacyjne, ponieważ sugerowałoby, że mamy w Polsce już dosyć liderów i cała praca została już zrobiona – mówił prof. Witold Orłowski. Jego zdaniem liderzy najbardziej są potrzebni wtedy, gdy kierunek zmian nie jest jasny i konieczne jest poszukiwanie nowych rozwiązań. Okres przemian to czas szczególnie wymagający dla liderów, ale nie kończy wraz z ustaniem procesów transformacji, ponieważ te procesy w rzeczywistości nie kończą się nigdy.
- Cały świat jest w stanie jednej, wielkiej transformacji – twierdził prof. Orłowski - A z tego wynika, że liderzy są zawsze potrzebni.
Także w Polsce, gdzie niejasność co do kierunku zmian jest ogromna.
Jakub Wygnański próbował wyobrazić sobie scenariusz, gdy liderzy społeczni w ogóle nie byliby potrzebni, czyli gdyby instytucje państwowe były tak rozbudowane, aby podołać realizacji wszystkich zadań. Przytoczył dane, z których wynika, iż 70% Polaków uważa, że gdyby państwo dobrze funkcjonowało, to organizacje charytatywne i wolontariat nie byłyby potrzebne. Zdaniem Wygnańskiego takie założenie jest błędne.
- Słabe społeczeństwo obywatelskie pozwala na rozrost państwa, które także jest słabe – mówił. - Życzyłbym sobie raczej społeczeństwa, które nie potrzebuje licznych liderów, ponieważ działalność na rzecz dobra wspólnego jest czymś powszechnym.
Obecnie, jego zdaniem, istnieje potrzeba, aby wśród liderów pojawili się ludzie nowi. Muszą jednak zdać sobie sprawę z tego, że będzie im trudniej niż działaczom ruchu obywatelskiego po 1989 roku.
- Czy będą się czuli potrzebni? Czy będą mieli taką potrzebę? - zastanawiał się Jakub Wygnański. Okazuje się bowiem, że tylko 9% młodych ludzi należy do samorządów szkolnych. Abdykowanie z różnego rodzaju uprawnień jest jego zdaniem bardzo niebezpieczne.
- Z greki słowo idiota oznacza osobę nie myślącą o wspólnocie. Dlaczego tak wielu jest idiotów? - pytał. Jednocześnie przestrzegał przysłuchujących się młodych liderów przed tymi zjawiskami, które jego zdaniem obecnie nękają liderów trzeciego sektora: wypalanie, zmęczenie, zwątpienie, przeświadczenie o tym, że dobre intencje zastąpią kompetencje, brak umiejętności, wątpliwe motywacje, a także egocentryzm. Zaapelował do młodych ludzi, aby nie traktowali siebie jako szczególnej elity, ponieważ uczestnictwo w życiu społecznym powinno być czymś naturalnym.
Poseł Jan Rokita w swoim wystąpieniu zajął się przede wszystkim krytyką słowa “lider” oraz sformułowaniem definicji dobrego przywództwa.
- Mam poczucie, że słowo “lider” stało się wytrychem czasów współczesnych zdominowanych przez mechanizm konkurencji – mówił poseł. - Wytrychem do określania bardzo różnych, bardziej lub mniej cennych rzeczy.
Poseł zastanawiał się m.in. czy liderem w polityce jest ten, kto ma umocowanie instytucjonalne, czy ten, który z jakiś powodów zdobył popularność? Dla Jana Rokity bardziej zrozumiałym i cenionym słowem, związanym z życiem społecznym w Polsce jest “przywództwo”. Jego zdaniem przywództwo składa się z dwóch elementów: słowa i czynu.
- Słowo, aby przewodzić duszom, aby uzyskać efekt oddziaływania na świadomość ludzką, czyn zaś powinien być na rzecz dobra wspólnego. Przywódcy powinni mieć zdolność do bezinteresownego czynu – wyliczał Jan Rokita. - Bez tak rozumianego przywództwa świat będzie tak zły, że nie da się w nim żyć – stwierdził poseł na zakończenie.
Źródło: inf. własna