Tymi słowami Minister ds. Referendum Europejskiego odniósł się do konfliktów 'na górze' w kontekście kampanii promującej wejście Polski do Unii Europejskiej. Prof. dr hab. Lena Kolarska-Bobińska z Instytutu Spraw Publicznych przestrzegła za to przed zakładaniem z góry wygranej w czerwcowym referendum unijnym. Do tej myśli skłonili ją goście z Irlandii, którzy podczas panelu 'Irlandzkie referenda - wnioski dla Polski' dzielili się wiedzą na temat prowadzenia kampanii prounijnych.
Konferencja, która odbyła się 24 marca 2003 roku w Warszawie, w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, miała ukazać osobom odpowiedzialnym za kampanię prounijną w Polsce irlandzkie doświadczenia. Pokazano narzędzia, jakie mogą być użyte w celu przekonania obywateli do zagłosowania ‘tak’ w referendum. Goście z Irlandii przestrzegali jednocześnie przed błędami, jakie sami popełnili. Warto bowiem przypomnieć, iż pierwsze głosowanie w sprawie ratyfikacji traktatu nicejskiego w 2001 roku zakończyło się na wyspie klęską opcji prounijnej. Dopiero za drugim razem udało się osiągnąć zamierzony cel i wprowadzić w życie zapisy uzgodnione na unijnym szczycie.
Adrian Langan, Dyrektor Kampanii ‘Vote Yes 2 Nice’, przedstawił kilka wskazówek dla mediów propagujących proeuropejskie zmiany w polityce. Wśród długiej listy wymienionych przez niego cech dobrej kampanii, na pierwszy plan wysunęła się prostota i przejrzystość informacji skierowanych do odbiorcy. Nie może być mowy o przeładowaniu relacji nadmiarem wiadomości, liczb, tabelek, wykresów etc. Po pierwsze, informacja prounijna, jak zresztą każda inna o charakterze propagandowym, powinna nieść ze sobą pozytywne i miłe dla odbiorcy skojarzenia, żeby czytając czy oglądając identyfikował się z treścią przekazu. Stąd też, zwrócił uwagę Langan, lepszy efekt daje zamieszczenie zdjęcia młodej uśmiechniętej kobiety w unijnej koszulce niż cytowanie uczonej wypowiedzi nobliwego profesora. Zarazem jednak kampania informacyjna nie może być nachalna, dlatego też propagowanie opcji proeuropejskiej należy odpowiednio dozować.
Dużym problemem, z jakim borykali się Irlandczycy, i który zauważalny jest również w Polsce, pozostaje wiązanie przez obywateli kampanii informacyjnej oraz samej decyzji o akcesji do Unii, z konkretnymi postaciami ze świata rodzimej polityki. Receptą na to jest wg Brigid Laffan, dyrektorki Instytutu Europejskiego w Dublinie, odpolitycznienie debaty na temat Unii, co przy pierwszym odbiorze może wydawać się paradoksalne. Jak zatem tego dokonać? Należy, wg Laffan, zaangażować w kampanię jak największą ilość organizacji pozarządowych, które nie będąc uwikłanymi w doraźne gry polityczne, są bardziej dla społeczeństwa wiarygodne. Nie są one ponadto obarczone tak wielkim bagażem ujemnych ocen, jaki zazwyczaj towarzyszy politykom. Ujemne oceny konkretnych osób czy partii nie przekładają się wtedy tak wyraźnie na stanowisko wobec Unii.
Wg Laffan nie jest dobrym pomysłem informowanie poprzez zestawianie plusów i minusów wejścia do Unii. Tym sposobem nie da się przekonać zdeklarowanych przeciwników, a osoby niezdecydowane, zgodnie z ludzką psychiką, zwrócą uwagę przede wszystkim na ujemne strony. Zatem, jak powiedział wcześniej Adrian Langan, trzeba bazować na wzbudzaniu pozytywnych emocji. Brigid Laffan zwróciła jeszcze ponadto uwagę na inne problemy, które można nazwać organizacyjnymi. Podkreśliła, iż główna kampania promująca nie powinna trwać dłużej niż pięć tygodni. Przedłużenie tego okresu grozi znudzeniem i irytacją wśród odbiorców bombardowanych nadmierną ilością informacji.
Obecny na konferencji Lech Nikolski, Minister ds. Referendum Europejskiego, po wysłuchaniu gości z Irlandii, zauważył, że w zasadzie wszystkie ich wskazówki mają obecnie zastosowanie w Polsce. Podkreślił, że jakkolwiek różnimy się od Irlandczyków i warunki referendum są inne, to w kampanii używane są te same techniki. Po pierwsze, wg Nikolskiego, polska akcja bazuje na bezpośredniej informacji oraz angażowaniu ruchów obywatelskich. Odnosząc się do kwestii nachalności kampanii, zauważył, iż w Polsce również stosuje się regułę 'jeden dzień, jedna informacja'. Jednym słowem, uwzględniając różnice między polską a irlandzką mentalnością, stosowane są te same narzędzia i sposoby przekonywania.
Nikolski zapytany, czy obecne konflikty ‘na górze’, jak chociażby na linii prezydent – premier, nie zrujnują kampanii odpowiedział: ‘Ja się naprawdę z nikim nie kłócę’. Podkreślił, iż należy odejść od, jak się wyraził, ‘bieżących kompleksów’ na rzecz wspólnej pracy promującej przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. Powiedział również, iż za dwa miesiące może być sporów mniej lub więcej, nie o to jednak chodzi. Chodzi o odpowiedź na pytanie ‘czy jesteś za wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej?’. Jak jednak zauważył Dick Roche, Sekretarz Stanu ds. Europejskich Irlandii, decyzje podejmowane przez głosujących w referendum nie zawsze są odpowiedzią na to pytanie.
Profesor Lena Kolarska-Bobińska przestrzegła na koniec konferencji, ażeby nie zakładać z góry wygrania referendum przez opcję prounijną i starać się w kampanii, jak tylko się da. I oby później nie trzeba było wyciągać wniosków z przegranej, jak to musieli robić Irlandczycy w czerwcu 2001 roku.
Źródło: inf. własna