Lanie dziecku nie szkodzi - uważa jeszcze co szósty Polak. Są też pozytywne zmiany
(PAP) Niespełna połowa Polaków (46 proc.) akceptuje klapsy, a co szósty uważa, że tzw. lanie dziecku nie szkodzi – wynika z monitoringu Rzecznika Praw Dziecka.
Jak wynika z monitoringu społecznej akceptacji Polaków dla przemocy w wychowaniu, następuje powolny odwrót od tradycji stosowania przemocy w wychowaniu. Od 2011 r. ponad dwukrotnie zwiększyła się liczba zdecydowanych przeciwników bicia jako metody wychowawczej.
Pięć lat temu w wymierzeniu klapsa niczego złego nie widziało 69 proc. respondentów, z czego 18 proc. było ich zagorzałymi zwolennikami. Dziś ich liczba spadła w sposób zdecydowany - odpowiednio do 46 i 12 proc. Z 36 do 17 proc. zmniejszył się natomiast odsetek rodziców, którzy aprobują tzw. lanie.
„Tegoroczne wyniki badań pozwalają dostrzec pozytywne zmiany postaw rodziców, którzy coraz częściej wyrażają sprzeciw w stosunku do przemocy w wychowaniu, choć i tak jest zbyt wielu tych, którzy akceptują kary cielesne wobec dziecka w pewnych okolicznościach. Zmiany cieszą, tym bardziej, że współczesna nauka dostarcza licznych dowodów na szkodliwość bicia dzieci, nawet klapsów, które są formą uderzania dziecka. Badania wskazują wręcz na poważne neurofizjologiczne następstwa kar cielesnych, skutkujące w rozwijaniu się zaburzeń poznawczych u dzieci. Absolutnie, żadne badania nie potwierdzają skuteczności kar cielesnych – podkreśla Marek Michalak, rzecznik praw dziecka.
Dodaje, że ma zmiana generacyjna powoli staje się faktem, ale wciąż potrzeba wiele wysiłku, aby wzmacniać kompetencje rodziców, wspierać ich, pokazywać im alternatywne dla przemocy metody wychowania, a także upowszechniać reagowanie na przemoc wobec dziecka jako pożądaną postawę.
Jakkolwiek tegoroczne badania pokazują pozytywny trend spadku aprobaty dla przemocy w wychowaniu, to jest i ciemna strona uzyskanych wyników. Jedynie jedna trzecia rodziców jest zdecydowanie przeciwna biciu dziecka. Często znajdując usprawiedliwienie dla kar cielesnych. 28 proc. ankietowanych uważa, że dziecko zasługuje, aby „dostać w skórę”, gdy sięga po używki, 25 proc., gdy popełni przestępstwo, 15 proc., gdy jest niegrzeczne, a 10 proc., gdy wagaruje lub dostanie złą ocenę w szkole.
W opinii prof. Ewy Jarosz z Uniwersytetu Śląskiego, Społecznego Doradcy RPD, która jest autorką koncepcji badań i od lat jest odpowiedzialna za ich opracowanie, niepokojące są także postawy wychowawcze o przemocowym charakterze, w aspektach innych niż bicie dziecka, do których przyznają się rodzice.
- Około 40 procent rodziców aprobuje grożenie dziecku biciem, tyle samo - traktowanie dziecka za karę jak powietrze, co jest wyjątkowo dotkliwym psychologicznie zachowaniem. Niemal co dziesiąty rodzic dopuszcza pociąganie dziecka za włosy. Są także tacy, którzy akceptują używanie w stosunku do dziecka negatywnych określeń i porównań np. osioł czy głupek. Jak widać wiele jeszcze mamy do zrobienia
w zakresie kultury pedagogicznej rodziców i poszanowania praw dziecka przez dorosłych - przekonuje prof. Ewa Jarosz.
Dodaje, że wszelkie kary cielesne są naruszaniem praw dziecka. Nie wpływają na zrozumienie niewłaściwości postępowania, na internalizację moralną, a wręcz blokują ich rozwój.
Rzecznik praw dziecka od sześciu lat prowadzi monitoring społecznej akceptacji Polaków dla przemocy w wychowaniu.
Źródło: www.kurier.pap.pl