Czy przedsiębiorstwo społeczne zatrudniające osoby z chorobami umysłowymi może konkurować z międzynarodowymi koncernami? Próbuje to robić katalońska La Fageda, którą dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl opisuje Paulina Wajszczak.
Cristobal Colon ubrany jest trochę staroświecko, ma białą, gęstą brodę i siwe, kręcone włosy. Pali papierosy, nosi okulary, mówi z charyzmą, energicznie. Trzydzieści lat temu wraz z żoną założyli w Katalonii kooperatywę, która dziś konkuruje z międzynarodowymi koncernami produkującymi jogurt: La Fagedę.
Pracuje tu niemal trzysta osób w tym sto sześćdziesiąt z niepełnosprawnością lub chorobą umysłową. Mają pięćset krów, prawie codziennie rodzi się nowa. Rok temu zaczęli produkować marmoladę: z cukinii, cebuli, pomidorów, papryki, truskawek, pomarańczy, jabłek. Twierdzą, że jest najlepsza na świecie. I nie jest to wykluczone.
Kooperatywa, którą odwiedza prezydent
La Fagedę znają w Katalonii niemal wszyscy, to kultowe miejsce, obowiązkowy kierunek szkolnych i rodzinnych wycieczek z Barcelony, Girony a nawet Valencji. Kooperatywę podziwiał prezydent, odwiedzają ją szefowie banków i wielkich firm, dziennikarze z całego świata. Co jakiś czas urządzane są spotkania pt. „Dzień w La Fageda“ dla wszystkich, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o kooperatywie.
Jedno z nich, odbyło się 18 października 2013 roku. Wzięło w nim udział dwadzieścia osób. Po kooperatywie oprowadzał gości jak zawsze sam Cristobal Colon. Zjedli razem śniadanie, obejrzeli oborę, fabrykę jogurtów i marmolady, rozmawiali.
– La Fageda wzięła się z pasji mojej i mojej żony, i innych ludzi, którzy do nas dołączyli. To jest taka pasja, że budzisz się rano i od razu wstajesz, nie możesz się doczekać, kiedy już będziesz mógł zaczął pracować. Życie bez pasji w ogóle jest do niczego – mówi Cristobal. Co chwilę wtrąca żart, ani na chwilę nie siada, kiedy mówi – patrzy w oczy, gestykuluje, tłumaczy, szczerze i bezpośrednio.
Kilka razy powtarza, że podstawą powodzenia firmy jest jej ekonomiczna rentowność, biznesplan. – I czasem serce pęka, ale jeśli z obliczeń wynika, że nie, to nie. Chcielibyśmy mieć na przykład autobus dla pracowników, którzy mieszkają w Olocie, ale nas na to nie stać, więc go nie mamy i tyle… – mówi Colon.
Kolejna rzecz, którą podkreśla: każda sytuacja jest inna, nie ma czegoś takiego jak uniwersalne reguły dla wszystkich.
– Ja chciałem założyć firmę, dzięki której stworzę miejsca pracy dla różnych ludzi, taką w której jednak wszyscy będą równie odpowiedzialni za rezultat działań i wysiłków. Dlatego kooperatywa wydała mi się najlepszym rozwiązaniem. Dzisiaj, kiedy jest nas trzysta osób, to przestaje mieć sens i działa już tylko dlatego, że nie działa jak kooperatywa. Może lepiej tego nie publikować – żartuje.
– Dlatego stworzyliśmy przy kooperatywie dwie fundacje i instytucję tzw. patronatu, czyli zaufanej grupy ludzi, specjalistów, którzy mogą podejmować trafne decyzje np. związane ze strategicznymi kwestiami rozwojowymi. Teraz głosowanie w gronie trzystu osób nie jest problemem, bo jestem ja, ludzie mi ufają i łatwo mi ich przekonać. Ale mam już sześćdziesiąt kilka lat i za chwilę mnie tu nie będzie. Wtedy przyda się „patronat“ – mówi Colon.
Decyzje z żołądka
La Fageda powstała w 1982 roku. I od początku, mimo że pomysł sam w sobie był innowacyjny i nieco szalony – miała szczęście.
– Zakochałem się w tutajszym lesie i bardzo chciałem tutaj założyć naszą kooperatywę. Kupiliśmy działkę, zagospodarowaliśmy ją. Rok później założono tu rezerwat przyrody. Gdybyśmy zwlekali z pomysłem kilka miesięcy dłużej, być może La Fageda nie byłaby dziś La Fagedą – opowiada Cristobal Colon.
Spotkanie przeniosło się do ogrodu. Dwadzieścia osób siedzi pod drzewami, na środku bawi się piękny, czarny kot. Z tyłu, za plecami Cristobala rozciąga się wielka polana oraz obrośnięte kolorowymi drzewami wzgórze – jeden z brzegów doliny. W oddali słuchać muzykę poważną – Jan Sebastan Bach – to od krów. Słuchanie muzyki podobno dobrze wpływa na ich nastrój – więc w La Fageda codziennie jej słuchają. Zgodnie z zasadą, że szczęśliwa, czysta, zaopiekowana dobrze krowa daje lepsze mleko.
– Czy robicie coś w rodzju balansu społecznego? – pyta Jordi, niewysoki mężczyzna z siwymi włosami. Jego żona i córka chorują na schizofrenię, Jordi nie ma pracy. Myśli o tym, aby założyć przedsiębiorstwo społeczne.
– Tak, ale robimy to przede wszystkim dla siebie, dla naszej własnej informacji – odpowiada Cristobal. – Z naszej perspektywy najważniejszy jest bilans ekonomiczny. Nigdy w żadnych negocjacjach biznesowych nie stosowaliśmy argumentu niepełnosprawności naszych pracowników. Produkujemy po prostu naturalny, ekologiczny, smakowo i jakościowo najlepszy na świecie jogurt – i to jest argument numer jeden. A to, że przy okazji walczymy z wykluczeniem, to wartość dodatkowa, która przysparza nam klientów o tyle, o ile nie stawiamy jej na pierwszym miejscu. Nie chcemy prosić o pomoc. My mamy naprawdę konkurencyjny produkt do zaoferowania – tłumaczy Cristobal.
– Nie wiem, czy taka strategia byłaby najlepsza w wypadku każdego projektu czy firmy. Każdy musi decydować sam, kierując się uczuciem w żołądku – dodaje.
Każdy z uczestników zapłacił po sześćdziesiąt euro za osiem godzin spędzonych w La Fageda – ze śniadaniem, obiadem, wycieczką po oborze, ogrodzie, mini fabryce marmolady, projekcją filmową. – Myślałem, że to będzie lekcja prowadzeniea społecznego biznesu, że poznam jakieś ekonomiczne tricki czy sztuczki – a to coś w rodzaju wykładu na temat filozofii życia. Ale w ogóle nie narzekam – mówi Fransois, który przyjechał tu z Francji. – Kolejny „Dzień w La Fageda“ zaplanowano na styczeń – szepcze w pewnym momencie Albert Riera, odpowiedzialny za wizerunek firmy. – Wszystkie czterdzieści miejsc jest już zarezerwowanych – nie ukrywa dumy.
Dziewczynka z lasu
W La Fageda każdy ma imię – to pierwsza rzecz, jaka rzuca się w oczy osobom z zewnątrz. Każdy pracownik ma swoją historię, i to niezależnie od tego, czy należy do grupy „profesjonalistów“ – czyli tych, którzy nie mają papierów na swoją niepełnosprawność (jak żartuje Colon), czy też do grupy „niepełnosprawnych“, którzy takie papiery mają.
Wśrod tych ostatnich jest Rosario Farga, starsza, uśmiechnięta pani, wytrawna specjalistka od obierania ziemniaków i mycia samochodów osobowych. Wiele lat temu Rosario i jej małego brata znalazł w lesie taksówkarz. Nie wiadomo, ile czasu dzieci błąkały się w lesie, Rosario pamięta, że jedli zioła i rośliny, spali pod drzewami.
U dziewczynki stwierdzono zaburzenia rozwojowe i niepełnosprawność umysłową i kolejne lata swojego życia spędziła w szpitalu psychiatrycznym w Salt, w mało humanitarnych warunkach. Rosario próbowała jednak na swój własny, intuicyjny sposób odzyskać godność – pracując: pomagała pielęgniarkom, ścieliła łóżka, obierała ziemniaki i cebulę w kuchni. Kiedy kończyła pracę w szpitalu, stała w drzwiach szpitala i oferowała wizytującym umycie samochodu – za pięć peset od sztuki. Niewiele osób było w stanie oprzeć się tej ofercie.
W szpitalu w Salt Rosario poznała młodego psychologa Cristobala Colon, który prowadził badania nad terapeutycznym wpływem pracy. Od 1991 roku, jako jedna z pierwszych „nie zdrowych“ osób zaczęła pracować w La Fageda i szybko stała się osobą rozpoznawaną w całym Olot. Między innymi ze względu na zamiłowanie do zarabiania pieniędzy oraz ich oszczędzania.
Rosario potrafi wejsć do kawiarni i poprosić o „kawę za 50 centów“ – kiedy wiadomo, że normalna cena to ponad 1 euro. Jeśli nie chce zapłacić więcej niż 50 centów, a obsługa baru protestuje – Rosario rozkłada bezradnie ręce i mówi, że nie ma. Kelnerzy się przyzwyczaili. Rosario żyje na tyle intensywnie, na ile pozwala zatrudnienie w La Fageda – uczestniczy w imprezach, wyjazdach, spotkaniach, pracuje, jakiś czas temu odnalazła brata. Jej historię opisano w książce pt. La Fageda. Historia Biznesowego Szaleństwa Społecznego ale Rentownego, wydanej w 2012 roku z okazji trzydziestolecia kooperatywy.
– Historia tej kobiety, która pewnego dnia mogła porzucić absurdalną egzystencję w szpitalu psychiatrycznym i stała się członkiem wielkiej rodziny, jaką jest zespół pracowników La Fageda, stanowi z pewnością najlepszy dowód na to, że kooperatywa jest projektem, który „ma sens“ – kończy opowieść o Rosario Farga, autorka książki Dolors Gonzalez.
Społeczna strategia marketingowa
La Fageda funkcjonuje według prostych, jasno określonych zasad, jej kręgosłupem jest wiara w terapeutyczne oddziaływanie pracy, przekonanie o tym, że jest ona warunkiem i narzędziem rozwoju poczucia godności, szacunku do samego siebie, samodzielności.
Pasja, jaką dzielą Cristobal Colon i Carme Jorda, jego żona oraz wszyscy inni pracownicy kooperatywy jest tworzeniem stabilnych miejsc pracy dla tych, którzy szczególnie potrzebują ukonstytuowania, zaznaczenia swojej godności i prawa do życia w społeczeństwie. Na początku nikt z założycieli nie miał pojęcia, jak się dokładnie robi jogurt, marmoladę czy lody – liczył się cel.
Specyficzny charakter ma także strategia marketingowa firmy. Mówiąc krótko – napędzają ją te same wartości, które skłądają się na sens jej istnienia. Wchodząc do La Fageda – stajesz się kimś. Pierwsza rzecz, o którą cię ktoś spyta, to jak masz na imię. I czujesz, że masz prawo tam być bez względu na to, kim jesteś. Nie ma lepszych i gorszych, nie ma szefów i podwładnych w korporacyjnym znaczeniu tych słów, wszyscy mają podobny cel, a drzwi spółdzielni otwarte są dla wszystkich zainteresowanych.
Podejście do pracowników dobrze ilustruje system motywacyjny. Co tydzień o określonej godzinie spotykają się szefowie poszczególnych działów – aby nie było problemu ze spóźnieniami, spotkanie poprzedzone jest wspólnym śniadaniem. Śniadanie jest prima sort, kto lubi słabo wysmażoną tortillę – dostanie słabo wysmażoną. Kto ma ochotę na ciasto z poprzedniego dnia – dostanie ciasto. Kto się spóźni na śniadanie – jego problem. Kończy się punktualnie o 10.00.
– Nie każdy się w kooperatywie odnajduje jednakowo dobrze. Zdarzają się zwolnienia – zapewnia jednak Cristobal. La Fagedę przyjemnie odwiedzić, z zachwytem opowiada się o niej znajomym – i to zdaje się być główny motor spółdzielczego marketingu. Uczestnicy „Dnia w La Fageda“ nie jedli obiadu sami. Przy dwóch długich stołach dołączyli do nich pracownicy firmy, którzy odpowiadali na wszelkie pytania.
Przejrzystość, otwartość, jasne granice i żelazna dyscyplina jeśli chodzi o cele i priorytety – przynoszą niesamowity skutek. La Fageda jest jedną z najlepiej rozpoznawanych marek w Katalonii. To marka lokalna, wpisana w krajobraz i społeczność, w której istnieje. Dziś La Fageda zaopatruje w jogurty wszystkie szpitale w Katalonii, Uniwersytet w Barcelonie i całą masę innych urzędów.
Kiedy „Dzień w La Fageda“ się kończy – jego uczestnicy są ze sobą zaprzyjaźnieni. Mają często podobne doświadczenia życiowe, wspólne zainteresowania, podobne problemy. Większość z nich to osoby, które szukają w życiu czegoś więcej, niż zwykłej pracy. Szukają pomysłu na siebie. Jeszcze ostatnie spojrzenie na minifabrykę marmolady (Nie mieliśmy funduszy na tę inwestycję więc przerobiliśmy stołówkę – mówi Cristobal), ogród, w którym rosną jabłka, truskawki, owoce, sklep, gdzie kupić można wszystko, co tylko wymyślono w La Fageda.
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl