23 kwietnia w Krakowie, po raz kolejny, odbyła się impreza "Kundel Bury i Kocury". W jej trakcie szukano domów dla bezdomnych kotów i psów, ale także mówiono, czym jest weganizm, dlaczego to minimum przyzwoitości i czy świnie naprawdę są fajne.
Dzisiaj w krakowskim Centrum Kultury Dworek Białoprądnicki, po raz kolejny, odbyła się impreza o nazwie "Kundel Bury i Kocury". Impreza, w której centrum były bezdomne psy i koty, chociaż nie tylko. Ale o tym za chwilę…
W ten piękny słoneczny, niemalże upalny dzień cel zebranych w Dworku Białoprądnickim osób był jeden - dobro zwierząt. Różnie pojmowane dobro, warto dodać. Dla jednych osób było to znalezienie dobrego, bezpiecznego domu dla bezdomnych psów i kotów. Dla innych - niezabijanie zwierząt niezależnie od ich gatunku i zapewnienie bezpiecznego życia dla zwierząt zjadanych przez tę pierwszą grupę. Bo tak to już jest, że zazwyczaj osoby zwące się zwierzolubami swoje zwierzolubienie ograniczają do ściśle określonych gatunków - psów, kotów czy koni. No może jeszcze chomików lub świnek morskich. Na pewno nie świń. O nie! Świnie nie są po to, by je kochać czy po prostu szanować. Świnie - w mniemaniu osób będących gatunkowistami* - są po to, by je zjadać.
Biorąc powyższe pod uwagę, naprawdę warto docenić, że organizatorka imprezy Magda Hejda regularnie zaprasza aktywistów i aktywistki krakowskiego oddziału Anonymous for the Voiceless (AV). Wszak jaki byłby sens mówić o prawach zwierząt pozaludzkich wśród osób już przekonanych, wśród wegan i weganek?
W Dworku Białoprądnickim, oprócz osób związanych z AV, ale także z W.I.O. - Wegańską Inicjatywą Obywatelską, obecne były i byli także osoby związane z Manifestem Wegańskim oraz brytyjskim VINE (Veganism In Education), a także krakowskie i okoliczne NGOsy - Fundacja "Skrzydlaty Pies", Stowarzyszenie Dog Rescue, Stowarzyszenie "Przytul Sierściucha" i Fundacja Przyjaciele konia Petrusa.
Jak zwykle, gdy obecne są aktywiści i aktywistki AV, mocnym głosem, można by rzecz kopnięciem w strefę komfortu zwierzolubów będących karnistami*,jestprzemówienie organizatorki krakowskiego oddziału AV Moniki Kohut: "dopominamy się o prawa tych zwierząt, o których większość z was niestety nie myśli inaczej niż w momencie, kiedy ich ciała leżą na waszych talerzach". Powiedziała także, przede wszystkim, po co dzisiaj aktywiści i aktywistki AV byli obecni na tej imprezie - po to, by zebrać jak najwięcej pieniędzy na utrzymanie dwóch sanktuariów dla świń - Chrumkowa w Zajączkowie (woj. kujawsko-pomorskie) oraz Świnie są fajne w Wodzisławiu Śląskim (woj. śląskie). Oba azyle, rzecz jasna, to azyle wegańskie. Przygotowano na sprzedaż mnóstwo wegańskiego jedzenia (od cynamonek, ciastek czekoladowych i tortu przez pasztet z soczewicy i strudel z ciasta filo po domowe sojonezy, hummusy i pasty bezrybne), a także różnorodne fanty - skarpetki, czapki, koszulki, kolczyki, książki (m.in. "Polityka seksualna mięsa" Carol J. Adams i "Ponad przekonaniami Weganie, wegetarianie i mięsożercy przy jednym stole" Melanie Joy) i wiele innych. Efekt, delikatnie mówiąc, był bardzo zadowalający, ponieważ udało się zebrać 1500 złotych. Wszystko dzięki oddolnemu zaangażowaniu grupy wegan i weganek. Dzięki poświęceniu ich prywatnego czasu (chociażby na przygotowanie wiktuałów), a także nierzadko pieniędzy. Ich aktywizm wynika z empatii, z potrzeby serca, z wiary że walka o lepszy świat dla WSZYSTKICH istot ma sens. Naprawdę serce rośnie, gdy może się współpracować z takimi wspaniałymi, empatycznymi osobami. Tak to o WAS Monika, Asia, Kaja, Ewelina, Michał, Julio, Dawid, Tomek, Kuba, Ela, Justyna, Gosia i drugi Michał. Osobami, które nie dzielą zwierząt na lepsze i gorsze. Osobami, które działają realnie, nie są li tylko internetowymi doradcami czy zwyczajnymi malkontentami.
Odnośnie aktywizmu - oprócz przejścia na weganizm, czyli jedyny, w pełni etyczny, wybór szanujący status moralny, życie i cierpienie zwierząt, to właśnie do aktywizmu zachęcała Monika Kohut. Dlaczego? Bo, jak powiedziała, a właściwie zaapelowała do wszystkich wegan i weganek, "weganin to osoba, która po prostu nie krzywdzi zwierząt. I to jest takie minimum przyzwoitości. Natomiast wegański aktywista lub aktywistka to osoba, która walczy o to, żeby inni ludzie oprócz niej/niego też nie krzywdzili zwierząt". Jest mnóstwo form wegańskiego aktywizmu, jedną z nich jest "sztandarowa" akcja Anonymous for the Voiceless, czyli Sześcian Prawdy (w Krakowie odbywa się regularnie, w każdą niedzielę w godzinach 15:00-17:00 w okolicach kościoła św. Wojciecha).
Czy AV/W.I.O. to wegańskie wyjątki w czasie imprezy "Kundel Bury i Kocury"? Nie. Zawsze obecny jest redaktor naczelny magazynu Istota Janusz Bończak oraz prof. Barbara Niedźwiedzka z grupy Chrześcijanie dla Zwierząt (oboje reprezentują także Manifest Wegański). Ich rozmowa dostępna jest TUTAJ. Miłym, aczkolwiek całkowicie niespodziewanym akcentem, była obecność w Dworku Michelle St John, założycielki VINE (Veganism in Education), która dała się namówić na powiedzenie kilku słów do zebranych - można ich posłuchać TUTAJ.
I tylko absmak pozostał po tym, jak na stoisku jednej z organizacji, rzekomo prozwierzęcej, zobaczyć można było słoiki z bigosem z "domowym mięsem". Żenujące. Nie sztuką jest "pomagać", sztuką jest pomagać, tak by przy okazji nie krzywdzić innych istot.
GO VEGAN! STAY VEGAN!
Mały słowniczek
*Gatunkowizm (zwany także szownizmem gatunkowym) - jak można przeczytać na stronie Animal Ethics - to "forma dyskryminacji w stosunku do tych, którzy i które nie należą do danego gatunku (…) Szowinizm gatunkowy jest tak powszechny, że większość ludzi nie podważa go; wyjątek stanowią sytuacje, kiedy rodzaj i skala dyskryminacji są nietypowe. W rezultacie tego ludzie eksploatują zwierzęta pozaludzkie w codziennym życiu używając ich jako środków i zasobów. Dzieje się to na wiele różnych sposobów. Zwierzęta pozaludzkie są konsumowane jako jedzenie, odzież, są torturowane i zabijane dla rozrywki, wykorzystywane do pracy, hodowane i zabijane by części ich ciał były składnikami kosmetyków i innych produktów konsumpcyjnych. W gruncie rzeczy zwierzęta pozaludzkie są niewolnikami".
**Karnizm - jak można było przeczytać na stronie vegepolska.pl pojęcie to pochodzi z pracy doktorskiej amerykańskiej psycholożki Melanie Joy, autorki książki pt. „Dlaczego kochamy psy, jemy świnie i ubieramy się w krowy – Wstęp do karnizmu. "Karnizm (ang.: carnism) to niewidoczny system przekonań lub ideologia, przyzwalająca człowiekowi na jedzenie pewnych rodzajów zwierząt. Karnizm jest dokładnym przeciwieństwem wegetarianizmu lub weganizmu – „carn” oznacza „mięso” lub „z mięsa”, -„izm” oznacza system przekonań. Większość ludzi uważa jedzenie zwierząt za coś oczywistego, a nie za własny wybór. Na całym świecie w kulturach gdzie spożywane jest mięso, ludzie zazwyczaj nie zastanawiają się nad tym, dlaczego mięso jednych zwierząt wywołuje obrzydzenie, natomiast mięso innych zwierząt odczuwane jest jako smaczne. Nie zastanawiają się również nad tym, dlaczego w ogóle jedzą pewne zwierzęta. Jednak gdy spożywanie zwierząt nie jest konieczne dla przetrwania, tak, jak w przypadku większości krajów świata, wówczas staje się ono kwestią wyboru – a wybór oparty jest zawsze na jakimś przekonaniu leżącym u jego podstaw". Przy okazji warto przeczytać tekst Melanie Joy oraz pracę dyplomową Kacpra Krzyżostaniaka zatytułowaną "Dlaczego inteligentni ludzie nie powinni jeść zwierząt?".
Źródło: Wegańska Inicjatywa Obywatelska