Drugi panel konferencji 'Dlaczego tworzyć IV filar Unii Europejskiej' poświęcony był współpracy w dziedzinach nauki, kultury i edukacji w dotychczasowych doświadczeniach europejskich. Wątkiem wspólnym w wypowiedziach trójki panelistów był wniosek, że o ile strona praktyczna zarówno badań naukowych, jak i działalności kulturalnej i edukacyjnej jest zarówno dobrze finansowana, jak i uregulowana przepisami, to aspekt humanistyczny tych dziedzin jest zdecydowanie na dalszym planie.
Pierwszy panelista, profesor Lech Zacher omówił rolę nauki i efekty kooperacji międznarodowej w UE. Miejsce nauki we Wspólnocie można rozważać w dwóch aspektach: praktycznym, związanym z komercjalizacją badań i przedsiębiorczością intelektualną; oraz idealistycznym, traktując ją jako część kultury, świadomości i dziedzictwa europejskiego. Pierwsza tendencja w zglobalizowanym świecie przeważa - komercjalizacja badań w krajach wysoko rozwiniętych łączy się z liberalizmem rynkowym. Nauka staje się towarem jak każdy inny. Dlatego należy kłaść nacisk na drugi, humanistyczny aspekt nauki i takie jej rozumienie powinno stanowić podstawę IV Filaru.
Zadania, które stoją przed Polską w realizowaniu postanowień IV Filaru:
- zwiększenie nakładów na naukę (dzisiejsze 0,5% eliminuje Polską nie tylko z wyścigu, ale i współpracy)
- praktyczne wykorzystanie badań
- współpraca z instytutami i naukowcami z UE, tworzenie współnych projektów
- uznawanie dyplomów
Mamy znaczący potencjał zarówno kulturowy, jak i naukowy - z praktycznym niestety gorzej - i nie można pozwolić, by niedofinansowanie czy przesadna komercjalizacja zmarnowała szanse polskiej nauki.
Drugi panel, poświęcony kulturowemu wymiarowi integracji, poprowadził profesor Kazimierz Krzysztofek. Kultura od początku, niestety, nie była priorytetem Wspólnot Europejskich. Ich założyciele postawili na integrację ekonomiczną, nie kulturową; polityka dotycząca wspólnego dziedzictwa przegrywała z polityką wspolnego rynku. Do dziś nie ma jednej unijnej polityki kulturalnej - obowiązuje zasada subsydiarności odsyłająca decyzje w tej dziedzinie na szczebel pąństw i regionów. Ma to związek z obroną własnej tożsamości narodowej - wiele państw ma obawy, że ich unikalna, tradycyjna kultura roztopi się w zunifikowanym europejskim tyglu. Drugą kwestią, stojącą na drodze do wspólnej polityki kulturalnej - zwłaszcza po rozszerzeniu UE - jest sprawa europejskości, która w powszechnym odczuciu jest domeną zachodniej części kontynentu. Niewiele jest "świętych miejsc", symboli europejskiej kultury, na wschodzie czy północy. Ważnym zadaniem dla obywateli rozszerzonej Unii będzie przełożenie własnej, trochę hermetycznej tożsamości na tożsamość dyskursywną, zrozumiałą dla innych - nie zatracając jej przy tym. Gdy zwiększy się skala pluralizmu, trzeba będzie poradzić sobie z paradoksem chronienia różnorodności, zachowując zarazem spójność Unii.
Obecnie politykę kulturalną w UE reguluje artykuł 128 Traktatu z Maastricht (klauzula o upowszechnianiu historii i kultury, zachowanie dziedzictwa, rozwój niekomercyjnej wymiany kulturowej i pobudzanie twórczości artystycznej) oraz artykuł 151 Traktatu Amsterdamskiego (dążenie do rozkwitu kultur państw członkowskich, ożywienie współpracy wewnątrz i z krajami spoza UE, współpraca z Radą Europy)
W praktyce wydatki na kulturę stanowią około 0,1% budżetu UE (niewielka suma w porównaniu z tym, co dostaje agry-kultura). Kultura wciąż stanowi jedną z malejącej liczby dziedzin suwerennej polityki członków Unii, a powszechne standardy dotyczą tylko najbardziej skomercjonalizowanych jej sektorów - audiowizualnego i ochrony własności intelektualnej.
Tym niemniej w latach 2004-6 będzie do zagospodarowania kilkanaście miliardów euro funduszy spójnościowych i strukturalnych i należy robić wszystko, by część tych pieniędzy Polska przeznaczyła na kulturę.
Trzeci panelista, dr Cezary Lewanowicz, mówił o miejscu edukacji w polityce Unii. Edukacja, podobnie jak kultura, nie była priorytetem integracji i podobnie uważana jest za dziedzinę, w której wspólna polityka nie jest koniecznie potrzebna. Unia zachęca członków do współpracy w dziedzinie edukacji, ale wyklucza standaryzacje programów nauczania. Daje środki, ale politykę edukacyjną zostawia w kompentencjach państw. Konkretne działania to intensyfikacja wymiany uczelnianej, zarówno kadr naukowych, jak i uczniów i studoentów oraz instytucji, doświadczeń i metod, na wszystkich poziomach. Jest wiele programów umożliwiających wybór uczelni za granicą (na przykład Socrates), które dysponują odpowiednimi funduszami, jednakże możliwości wymiany nie są w pełni wykorzystywane.
Główną barierą jest język. Oczywiście króluje angielski, ale i tak za mało jest, zwłaszcza w Polsce, uczelni mających programy nauczania i fakultety dla obcokrajowców. Drugi problem to uznawanie dyplomów - to, czy dyplom zostanie nostryfikowany zależy od bilateralnej umowy między państwami, a nawet między uniwersytetami. Regulacje istnieją tylko w przypadku określonych zawodów, takich jak prawo, medycyna czy architektura.
Edukacja, podobnie jak kultura, stanowi trwały rdzeń suwerenności. I nie wydaje się, by nawet w imię skutecznej konkurencji z USA państwa UE w najbliższej przyszłości zdecydowały się z niego zrezygnować.
Źródło: inf. własna