CZYTELNICZKA NGO.PL: Z dużą uwagą śledzę dyskusje i wydarzenia związane z nowymi technologiami i mobilnością w kontekście organizacji pozarządowych. To ostatnio bardzo popularny temat. Debata na ngo.pl skłoniła mnie do podzielenia się opinią, skrajnie różną od tych, które do tej pory w ramach debaty były prezentowane.
Mam wrażenie, że zarówno zaprezentowane głosy, jak i sam temat debaty, są mocno oderwane od rzeczywistości. A rzeczywistość jest taka: 32 procent Polek i Polaków (badanie Eurostatu) nigdy nie skorzystało z internetu. Przedstawiciele organizacji nie są tu jakąś szczególnie uprzywilejowaną grupą, dotyczą ich te same statystyki. Problemem wielu z nich nie jest to, czy ich strona dobrze wyświetli się na ekranie wielkości zegarka i jakich algorytmów używa Facebook. Raczej martwią się o to, jak aplikować o środki, kiedy wniosek jest dostępny tylko on-line. Wykluczenie cyfrowe jest faktem i nie można o nim – zwłaszcza poruszając temat technologii i mobilności – zapominać.
W głosach debatantów czytamy, że organizacje „muszą” być mobilne. Ale czy zanim stwierdzą, że „muszą”, nie powinny zastanowić się, po co? Mobilność nie jest wartością samą w sobie. Staje się nią, kiedy pomaga osiągać cele. A te cele są bardzo różne. Róże są też grupy, z którymi organizacje pracują. Czy stowarzyszenie pracujące z bezdomnymi znajdzie ich na Facebooku, czy raczej na ulicy? Trzeci sektor naprawdę różni się od biznesu. Firmy nie kierują swoich ofert do osób zagrożonych wykluczeniem społecznym. Organizacje – tak. Więc także inaczej docierają do odbiorców. Małe, lokalne stowarzyszenia i fundacje, które chcą integrować i aktywizować mieszkańców, wieszają ogłoszenia przy sklepie, rozmawiają z ludźmi, prosząc o przekazanie informacji dalej. I to działa. A jednocześnie pomaga budować więzi i wspólnotowość. Są tacy, dla których właśnie to jest wartością.
Sama związana jestem z organizacjami pozarządowymi i mój sprzeciw budzi sprowadzanie tego, co organizacje robią, do zamieszczania wzruszających zdjęć na Facebooku. Robią dużo bardzo konkretnej roboty. A lajki to gest, który – niestety – rzadko przekłada się na realne działania. I czasem może bardziej zaszkodzić (czyste sumienie, że coś się zrobiło), niż realnie pomóc.
Dzięki mobilności ma być „łatwiej, szybciej i przyjemniej”. Czy na pewno tylko o to chodzi organizacjom?
Źródło: czytelniczka ngo.pl