Stawiając takie pytanie narażam się na zarzut ignorancji – pisze nasz Czytelnik. Oczywiście wszyscy wiedzą, że każda NGO musi działać w ramach istniejącego porządku prawnego określonego przez konstytucję oraz ustawy, ze szczególnym uwzględnieniem ustaw z dnia 7 kwietnia 1989 roku Prawo o stowarzyszeniach i z dnia 24 kwietnia 2003 O działalności pożytku publicznego i wolontariacie.
Ponieważ poza tym organizacje pozarządowe są
suwerenne, wszystko co nie jest zabronione jest im ponoć dozwolone.
Na przykład konstrukcja statutu, który oczywiście musi odpowiadać
pewnym standardom, ale po zatwierdzeniu, czy to przez organ nadzoru
w wypadku stowarzyszenia zwykłego, czy przez sąd rejestrowy, jeśli
chodzi o organizację posiadającą osobowość prawną, stanowi
podstawowy przepis normujący całą działalność tej organizacji.
Tak jednak nie jest, gdyż sądy uzurpują sobie
narzucenie swojej woli organizacjom! W trakcie swojej pracy
społecznej zetknąłem się z przykładami wysuwania przez sądy
nieuprawnionych, niczym nie umotywowanych żądań.
Garść przykładów
Organizacja nieprowadząca działalności
gospodarczej przesyła sądowi rejestrowemu sprawozdanie roczne;
merytoryczne i finansowe, przyjęte uchwałą walnego zgromadzenia
członków, a więc prawomocne. Przesyła potwierdzający protokół z
zebrania i samą uchwałę. Tymczasem sąd wydaje „zarządzenie”
domagające się podpisania składników sprawozdania finansowego
(bilansu, rachunku wyników, informacji dodatkowej) przez wszystkich
członków zarządu. Powołuje się przy tym na ustawę o rachunkowości z
dnia 24 września 1994 roku. Pani sędzina nie zadaje sobie trudu,
aby zajrzeć do art. 2. tejże ustawy, który mówi jakich podmiotów
ustawa dotyczy. Nie sposób tam znaleźć stowarzyszenia tego typu,
jak to, którego „zarządzenie” dotyczy. Natomiast pani sędziny
zupełnie nie interesuje zapis statutu organizacji, w którym stoi
czarno na białym, że wszelkie oświadczenia woli w kwestiach
majątkowych wymagają podpisów 2 członków zarządu. Na przesłanych
sprawozdaniach były podpisy 3 członków!
Inny casus. Przez kilka lat organizacja
nieprowadząca działalności gospodarczej wysyła sądowi rejestrowemu
sprawozdania roczne finansowe, zatwierdzane przez zarząd. Sąd
corocznie takie sprawozdania przyjmuje, informując o decyzji
stosownymi pismami. Pewnego pięknego dnia sąd wpada jednak na
pomysł, aby zażądać sprawozdania zatwierdzonego uchwałą przez walne
zebranie członków, choć w zatwierdzonym statucie Stowarzyszenia nie
ma zapisu o zatwierdzaniu sprawozdania przez WZ.
Przypadek trzeci. Po upływie statutowej
kadencji stowarzyszenia w wyborach tajnych zostają wybrane nowe
władze, ale w tym samym składzie osobowym.. Osobno przewodniczący,
osobno pozostali członkowie zarządu. Podział funkcji w zarządzie
pozostaje taki sam, co zostaje przyjęte przez aklamację. Ale sad
rejestrowy wie lepiej, jak powinien wyglądać podział funkcji w
zarządzie i żąda przesłania uchwały. Trzeba zatem zwoływać odrębne
posiedzenie zarządu i podejmować specjalną uchwałę w kwestii
oczywistej dla wszystkich członków organizacji.
W zasadzie nie warto byłoby kruszyć kopii o
takie - zdałoby się - drobiazgi. Ale jest! Oto bowiem sądy, według
własnego widzimisię, mogą w każdej chwili – a przynajmniej tak im
się wydaje – zmieniać reguły gry. I zażądać tego, co im nagle
przyjdzie do głowy. Bo takie jest polskie prawo: nie decyduje
przepis, tylko jego interpretacja dokonana przez urzędnika.
Co pozostaje organizacjom? Wyjścia są dwa: albo
pokornie godzić się na niepoważne żądania wydane z pełną powagą
sądu, albo dążyć do ich uchylenia. W każdym przypadku konsekwencje
nie są zbyt miłe i wiążą się z dodatkowym wysiłkiem i kosztami,
choćby zbędnej od początku korespondencji. O nerwach nie wspomnę.
Ale ta sprawa nie interesuje urzędników sądowych. Za ich decyzje i
pisma płaci sąd, czytaj: państwo, czytaj: my obywatele. Za
odpowiadanie sądom płacą same organizacje ze swoich skromnych
funduszy i składek członkowskich. I to jest ta subtelna
różnica!
A. K. P. (Nazwisko do wiadomości
Redakcji)