Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Jakiś czas temu w Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł Marcina Kowalskiego i Leszka Cichońskiego opisujący proceder wykorzystywania przez stowarzyszenia - do celów dalekich od statutowych - nawiązek zasądzanych przez sądy na rzecz ofiar wypadków.
W portalu opisaliśmy ten artykuł w wiadomości 'O dziwnych stowarzyszeniach i lukach w prawie', konfrontując go z faktami i przepisami, podanymi przez informatora, Marcina Drążkiewicza. Zmieszanie dwóch spraw: napiętnowanie haniebnego procederu wyłudzania pieniędzy z jednej strony i nieprawdziwe informacje prawne na temat stowarzyszeń z drugiej strony, wywołały wiele kontrowersji. Niżej publikujemy kolejny głos w tej sprawie.
W Gazecie Wyborczej [31 marca 2003] ukazał się artykuł Marcina Kowalskiego i Leszka Cichońskiego pt. “Nikt nie kontroluje, co się dzieje z pieniędzmi ofiar”. W ślad za tym artykułem pojawiły się w Gazecie Wyborczej wywiady z Ministrem Sprawiedliwości Grzegorzem Kurczukiem oraz Zbigniewem Ziobro posłem PIS.
Uważam, że bardzo dobrze się stało, że dziennikarze Gazety Wyborczej dostrzegli haniebną działalność pseudostowarzyszeń. Ponieważ w tekście podane zostały zarówno nazwy nieuczciwych organizacji, jak i nazwiska ich prezesów, mam nadzieję, że prokuratura zrobi z tych informacji właściwy użytek. Przede wszystkim mam jednak nadzieję, że sądy nie przekażą już na rzecz tych organizacji ani złotówki.
Chciałbym natomiast odnieść się do kilku nieprawdziwych opinii, jakie pojawiły się w tekście artykułu, jak i związanych z nim komentarzach.
Jak założyć stowarzyszenie?
Krótka notatka pod tytułem “Jak założyć stowarzyszenie” została połączona linkiem z głównym artykułem “Nikt nie kontroluje, co dzieje się z pieniędzmi ofiar”. Nie bardzo wiem, w jakim celu ten krótki tekst, odbiegający od meritum sprawy, został opublikowany. Ponieważ notatka ta nie został przez nikogo podpisana, więc tym bardziej jej rola jest niejasna. Poza tym, że zawiera ona błędy merytoryczne, jej opublikowanie w związku z głównym artykułem sugeruje, że nieuczciwa działalność polegającą na wyłudzaniu pieniędzy na rzekomą pomoc ofiarom wypadków jest możliwa, ponieważ w Polsce niezmiernie łatwo jest założyć stowarzyszenie. I to jest moim zdaniem teza zarówno nieprawdziwa, jak i w najwyższym stopniu szkodliwa.
W Polsce założyć stowarzyszenie wcale nie jest tak łatwo
Zgodnie z Prawem o stowarzyszeniach do założenia stowarzyszenia potrzeba jest przynajmniej 15 osób - członków założycieli. Osoby te uchwalają statut stowarzyszenia, w którym określają między innymi cele stowarzyszenia oraz jego władze. Następnie wybierają spośród siebie komitet założycielski, który składa w sądzie wniosek o rejestrację. Z pozoru wydaje się, że nie ma nic prostszego. Tym bardziej, że ustawa nie przewiduje konieczności posiadania ani złotówki. Piętnaście chętnych osób można przecież łatwo znaleźć, statut się napisze i już. Niestety w praktyce nie jest aż tak “różowo”. Wniosek o rejestrację stowarzyszenia trzeba opłacić (500 złotych). Niby nie jest to dużo, ale wyobraźmy sobie stowarzyszenie zakładane przez bezrobotnych, albo bezdomnych. Dla nich jest to już sporo. Idźmy dalej. Piętnastu członków też nie wydaje się wiele. Pomyślmy jednak, że to my chcemy założyć stowarzyszenie. Ilu z naszych znajomych zaangażuje się w jego tworzenie? Czy będzie nam tak łatwo znaleźć piętnaście osób, którym ufamy, którym będzie się chciało, które poprą cel naszego stowarzyszenia? Nie wydaje mi się to takie proste. Dla kontrastu przypomnę, że można założyć jednoosobową spółkę z o.o. (art 151 k.s.h.), a osoba prywatna, chcąca rozpocząć działalność gospodarczą nie musi nawet rejestrować się w sądzie. Wystarczy, że zgłosi się do ewidencji prowadzonej przez gminy. Pomimo to nikt chyba nie uważa, że w Polsce jest zbyt łatwo założyć spółkę czy rozpocząć działalność gospodarczą.
Aby założyć stowarzyszenie trzeba napisać jego statut i wypełnić wniosek o rejestrację oraz przygotować inne dokumenty. Najprościej jest oczywiście zatrudnić prawnika, ale przecież nie każdego na to stać. Jeżeli nie mamy fachowej pomocy, nie jest już tak lekko. Znam stowarzyszenie, które próbuje zarejestrować się już ponad rok. Ani ministerstwo sprawiedliwości, ani sąd rejestrowy nie udzielają żadnych informacji czy pomocy. Można liczyć jedynie na pomoc innych organizacji.
W innych krajach jest łatwiej
We Francji stowarzyszenie mogą założyć dwie osoby. Do powstania stowarzyszenia nie jest potrzebna rejestracja, a wystarczy zgłoszenie. W Niemczech potrzebnych jest siedmiu członków i wpis do rejestru sądowego, a w Danii minimalna liczba członków nie jest określona i organizacja powstaje z chwilą podpisania statutu.
Stowarzyszenie się - prawo obywatelskie
Nawet jeżeli zgodzimy się, że założenie stowarzyszenia w Polsce nie jest rzeczą bardzo trudną i nie przekracza to możliwości wielu osób, to pojawia się pytanie, czy jest to stan pożądany czy też niewłaściwy. Jestem szczerze przekonany, że prawo powinno być w tej kwestii bardzo liberalne. Konstytucja RP, na którą w swojej preambule powołuje się Prawo o stowarzyszeniach, gwarantuje wszystkim obywatelom prawo zrzeszania się. Jest to jedno z fundamentalnych praw, gwarantujących nieskrępowany rozwój społeczeństwa obywatelskiego oraz aktywności społecznej. Dla prawdziwej demokracji rzeczą niezmiernie ważną jest, aby obywatele brali swoje sprawy we własne ręce. Bez zaangażowania społeczeństwa w szeroko rozumianą działalność społeczną, nie możliwy jest prawidłowy rozwój i dobrobyt kraju. Dlatego też do wszelkich postulatów ograniczania prawa obywateli do zrzeszania się, tak jak i wszystkich innych swobód obywatelskich, powinno się podchodzić niezwykle ostrożnie. Moim zdaniem, jeżeli ktoś uważa, że przeciwdziałanie ewentualnej patologii wśród organizacji społecznych powinno nastąpić poprzez zaostrzenie przepisów dotyczących tworzenia organizacji, to jest w błędzie. Nie tędy droga. Cwaniak i kombinator i tak sobie poradzi, a wiele prawdziwych inicjatyw zostanie zmarnowanych, ponieważ rozbije się o urzędnicze formalności.
Kto kontroluje stowarzyszenia?
Z treści artykułu oraz wypowiedzi jego bohaterów wynika, że po pierwsze nikt nie kontroluje działających stowarzyszeń oraz, że taka kontrola w ogóle nie jest w obecnym stanie prawnym możliwa. O ile z tą pierwszą tezą w odniesieniu jedynie do niektórych organizacji można się zgodzić, to druga z nich jest zupełnie fałszywa. Doskonale rozumiem autorów artykułu, którzy przerażeni nikczemnym procederem, który odkryli, postanowili dopominać się u przedstawicieli władz o podjęcie niezbędnych kroków. Niestety, zarówno dziennikarze, jak i ich rozmówcy widzą tylko jeden sposób załatwienia sprawy. Należy zmienić przepisy. Każdego roku w Polsce zmieniane lub tworzone są takie ilości przepisów, że nikt w nich się nie jest w stanie zorientować. Czy w związku z tym jest coraz mniej oszustw i bezczelnych wyłudzeń?
Wracając jednak do kwestii kontroli stowarzyszeń, moim zdaniem należy odróżnić tu dwa aspekty. Kontrolę stowarzyszeń w ogóle oraz kontrolę wykorzystywania przez stowarzyszenia zajmujące się pomocą ofiarom wypadków pieniędzy z nawiązek zasądzanych na ich rzecz przez sądy. Chociaż są to dwie różne sprawy, co postaram się wykazać w dalszej części, zostały one w sposób niebezpieczny wymieszane w omawianym artykule. Dlaczego w sposób niebezpieczny? Dlatego mianowicie, że czytelnik artykułu może odnieść wrażenie, że wszystkie lub większość stowarzyszeń w Polsce znajdują się poza jakąkolwiek kontrolą. Byłby to jednak wniosek fałszywy.
Samokontrola
Generalnie, jeżeli mówimy o stowarzyszeniach w ogóle, to są one kontrolowane przez wiele różnych ciał i na różne sposoby. Przede wszystkim do kontroli działalności stowarzyszenia upoważnione są i zobowiązane jego organy wewnętrzne czyli walne zebranie i komisja rewizyjna. Walne zebranie członków jest najważniejszą władzą stowarzyszenia. Jest ono władne powoływać i odwoływać władze stowarzyszenia oraz zwracać się do nich o wyjaśnienia, a także zlecać komisji rewizyjnej przeprowadzenie wewnętrznej kontroli stowarzyszenia. Komisja rewizyjna jest z kolei specjalnym organem stowarzyszenia, powołanym do sprawowania kontroli nad jego działalnością. W wielu znanych mi organizacjach ten rodzaj kontroli jest niezwykle skuteczny. Członkowie stowarzyszenia są często bardzo silnie emocjonalnie związani ze swoim stowarzyszeniem i niezwykle zdeterminowani w dążeniu do budowy jego pozytywnego wizerunku i zachowania jego dobrego imienia. Nie można więc powiedzieć, że ten rodzaj kontroli powszechnie nie jest wykonywany. Wręcz przeciwnie, w odniesieniu do większości stowarzyszeń jest wykonywany i to skutecznie. Oczywiście może zdarzyć się tak, że wszyscy członkowie stowarzyszenia mają złą wolę i akceptują lub nawet popierają niewłaściwą działalność zarządu, lecz nie wydaje mi się, żeby była to sytuacja powszechna. Moim zdaniem jest to sytuacja raczej wyjątkowa.
Starosta jest organem nadzoru
Oprócz kontroli wewnętrznej, stowarzyszenia podlegają oczywiście również kontroli organów zewnętrznych, czyli od organizacji niezależnych. Nadzór bezpośredni sprawuje sąd poprzez wpis lub wykreślenie z rejestru, nakładanie kar grzywny i inne czynności. Nadzór pośredni sprawuje starosta. Mówi się o nadzorze pośrednim w wypadku starosty, ponieważ w wielu kwestiach ma on prawo wnioskowania do sądu o podjęcie koniecznych czynności, ostatecznie jednak decyzje podejmuje sąd. Nadzorowi stowarzyszeń poświęcony jest rozdział 3. Prawa o stowarzyszeniach (art 25 – 32). Przepisy te wbrew opiniom zarówno pana Budrewicza, jak i kierownika wydziału spraw obywatelskich w rypińskim starostwie powiatowym, nie ograniczają uprawnień nadzorczych starosty do prawa żądania wyjaśnień.
Nadzór nad stowarzyszeniem sprawowany przez sąd i starostę rozpoczyna się tak naprawdę jeszcze przed jego formalnym utworzeniem. Wynika to z tego, że stowarzyszenie nabywa osobowość prawną i może rozpocząć swoją działalność z chwilą wpisania do Krajowego Rejestru Sądowego. O zarejestrowaniu stowarzyszenia decyduje sąd po stwierdzeniu, że statut stowarzyszenia jest zgodny z przepisami prawa i założyciele spełniają ustawowe wymagania. Przed wydaniem postanowienia o wpisaniu stowarzyszenia do rejestru sąd przesyła statut, listę założycieli oraz odpis wniosku wraz z załącznikami staroście, który ma prawo wypowiedzieć się w sprawie wniosku. Ostatecznie decyzję o zarejestrowaniu stowarzyszenia podejmuje sąd, który powiadamia o tym starostę. W ten sposób starosta posiada informacje o wszystkich zarejestrowanych stowarzyszeniach działających na jego terenie.
Następnie starosta sprawuje nadzór nad działalnością stowarzyszenia pod względem jej zgodności z prawem (legalności) oraz zgodności z podstawowymi postanowieniami statutu. W ramach wykonywanego nadzoru starosta może żądać od zarządu stowarzyszenia dostarczenia mu odpisów uchwał walnego zgromadzenia członków oraz domagać się od wszystkich władz stowarzyszenia udzielenia niezbędnych wyjaśnień. Ustawa nie precyzuje pojęcia “niezbędnych wyjaśnień”, można więc przyjąć, że chodzi o informacje, które pozwolą staroście ocenić, czy działalność stowarzyszenia jest zgodna z prawem i czy nie narusza postanowień statutu. W celu wymuszenia zastosowania się stowarzyszenia do powyższych żądań, przewidziana została możliwość wymierzenia przez sąd na wniosek starosty grzywny do 5000 złotych. Grzywna ta może być ponawiana, aż do skutku. Jeżeli na podstawie nadesłanych materiałów oraz dokumentów powszechnie dostępnych (np. statut stowarzyszenia jest w aktach rejestrowych, które są jawne) pracownicy organu nadzorczego dojdą do wniosku, że działalność stowarzyszenia jest niezgodna z prawem lub statutem organizacji, w zależności od rodzaju i stopnia stwierdzonych nieprawidłowości, mogą wystąpić o ich usunięcie w wyznaczonym terminie, udzielić ostrzeżenia władzom stowarzyszenia, a nawet wystąpić do sądu o rozwiązanie stowarzyszenia. Sąd w trakcie toczącego się postępowania może wydać zarządzenie tymczasowe o zawieszeniu w czynnościach zarządu stowarzyszenia. Jak więc wyraźnie widać, uprawnienia nadzorcze starosty nie ograniczają się jedynie do możliwości żądania wyjaśnień, a właściwie od tego prawa się rozpoczynają.
Prokurator
Prawo o stowarzyszeniach powierza kontrolę nad stowarzyszeniami nie tylko sądowi i staroście, ale także prokuratorowi. Również prokurator ma prawo wystąpienia do sądu z wnioskiem o rozwiązanie stowarzyszenia. Na podstawie przepisów ustawy o prokuraturze i Kodeksu postępowania cywilnego prokurator ma prawo wziąć udział w postępowaniu w sprawie rozwiązania stowarzyszenia. Oczywiście w razie podejrzenia popełnienia przestępstwa prokurator ma prawo przesłuchiwania członków stowarzyszenia, żądania wydania dokumentów, a nawet może przeprowadzić przeszukanie w siedzibie organizacji.
Kto daje pieniądze, ten kontroluje ich wydawanie
Stowarzyszenia są organizacjami nie nastawionymi na zysk. Ich rolą jest zaspokajanie potrzeb społecznych określonych przez członków stowarzyszenia w statucie organizacji. I choć w założeniach stowarzyszenie opiera swoją działalność na społecznej pracy swoich członków, to jednak na swoją działalność stowarzyszenia muszą pozyskiwać również środki finansowe. Wiele organizacji w swojej działalności korzysta z tzw. grantów oraz dotacji. Granty przyznawane są przez sponsorów prywatnych (duże fundacje polskie i zagraniczne, środki europejskie, itp.), a dotacje pochodzą głównie z budżetu państwa oraz samorządu terytorialnego. Skorzystanie zarówno z grantu, jak i dotacji obwarowane jest koniecznością spełnienia wielu wymogów. Organizacja jest dokładnie prześwietlana przed udzieleniem wsparcia finansowego, jak i drobiazgowo rozliczana z wydanych środków. Jest to więc jeszcze jeden rodzaj kontroli i to wykonywany wyjątkowo starannie.
Opinia publiczna także przygląda się stowarzyszeniom
Organizacje pozarządowe, prawdopodobnie z uwagi na szczególną rolę jaką pełnią w społeczeństwie, poddane są szczególnie wnikliwej kontroli społecznej. Naturalnie kontrola ta najpełniej sprawowana jest przez dziennikarzy i media. Każdy przypadek wykrycia nieprawidłowości w stowarzyszeniu jest natychmiast nagłaśniany i bulwersuje opinię publiczną. Wydaje mi się, że również w tym wypadku organizacje poddane są większej presji niż firmy komercyjne. Nie można więc mówić, że działają poza kontrolą.
Urzędy skarbowe
Również urzędy skarbowe w zakresie swojej właściwości sprawują kontrolę nad działalnością organizacji pozarządowych.
Opierając się na przytoczonych wcześniej argumentach, chciałbym zaprzeczyć tezie postawionej w artykule, że stowarzyszenia w Polsce nie są kontrolowane. Jak widać są, a już na pewno są po temu prawne możliwości. Dlaczego więc w przypadku opisanych w artykule stowarzyszeń doszło do nadużyć? Czy organizacje finansujące swoją działalność z nawiązek od nietrzeźwych kierowców działają w innych warunkach?
W zasadzie, jeżeli spojrzeć jedynie na otoczenie prawne, to z pewnością nie, ale w praktyce, w pewnej szczególnej sytuacji ...
Dlaczego doszło do nadużyć?
Organizacje pomagające ofiarom przestępstw, tak samo jak i inne stowarzyszenia, powinny być kontrolowane przez własnych członków oraz powołaną w tym celu komisję rewizyjną. Oczywiście w większości takich organizacji ten system kontroli działa bez zarzutu. Ani dziennikarze ani upoważnione organy samorządowe nie zainteresowały się czy o nierzetelnej działalności opisywanych organizacji wiedzą ich członkowie oraz co o całej sprawie myślą. Być może bowiem niektórzy członkowie tych stowarzyszeń nic o działalności swoich prezesów nie wiedzieli i będą skłonni podjąć odpowiednie kroki, aby uzdrowić sytuacje w swojej organizacji. Nie wykluczone jest także i to, że niektórzy członkowie już dawno ze stowarzyszenia wystąpili i nie liczy już ono nawet wymaganych przez prawo 15 członków. W takim wypadku na podstawie art 31 Prawa o stowarzyszeniach byłby to powód do rozwiązania stowarzyszenia na mocy postanowienia sądu. Ale oczywiście jeżeli organizację tworzą wyłącznie osoby nieuczciwe, w szczególności jeżeli stowarzyszenie zostało powołane jedynie po to, aby dokonać nadużycia, mechanizmy kontroli wewnętrznej nie zadziałają prawidłowo. Tego typu sytuacja podobna jest do powszechnie znanych wypadków tworzenia firm, jedynie po to, żeby wyłudzić kredyt lub dokonać innego oszustwa.
W takiej sytuacji skuteczny może być wyłącznie nadzór zewnętrzny. Niestety pomimo, że prawo o stowarzyszeniach wyposaża organy samorządowe w stosowne kompetencje, to nie są one prawidłowo wykorzystywane. Nie jest to jednak wina organizacji. Obecnie pracownicy starostwa nie wykonują właściwie powierzonego im nadzoru. Zwiększenie ich kompetencji niczego nie zmieni, jeżeli nadal nie będą korzystali z przyznanych im uprawnień. Dodam, że w omawianym przypadku, moim zdaniem były przesłanki do interwencji starosty, łącznie z żądaniem rozwiązania nieuczciwych stowarzyszeń przez sąd, z uwagi na to, że ich działalność rażąco naruszała statut, ponieważ organizacje te w ogóle nie realizowały swoich celów statutowych.
Prokuratura swoją działalność rozpoczyna dopiero w momencie uzyskania wiadomości na temat popełnionego przestępstwa. Źródłem takiej informacji może być np. zawiadomienie jakiejś osoby lub publikacja prasowa. Z natury więc prokuraturze ciężko jest przeciwdziałać zaistniałym nieprawidłowościom i podejmuje ona interwencję, gdy szkoda już została wyrządzona.
Ze swojej kontrolnej roli wywiązały się natomiast media, a konkretnie dziennikarze Gazety Wyborczej, którzy działalność pseudostowarzyszeń ujawnili, dokładnie opisali i w ten sposób zaalarmowali opinię publiczną oraz władze administracyjne. Można jedynie żałować, że sprawa wyszła na jaw tak późno.
Natomiast w wypadku opisanych stowarzyszeń pozyskujących środki finansowe z nawiązek zupełnie nieskuteczny okazał się system kontroli sprawowany przez podmiot dostarczający środki finansowe. Jak wcześniej pisałem, regułą jest, że organizacje finansujące się z dotacji lub grantów podlegają bardzo ścisłej kontroli i są bardzo rzetelnie rozliczane z wykorzystania otrzymanych pieniędzy. Tymczasem, jak wynika z omawianego artykułu, sędziowie zasądzający nawiązki na rzecz nieuczciwych organizacji nigdy nie interesowali się tym, na co przeznaczane są te pieniądze, kim są ludzie tworzący daną organizację, czy prowadziła ona już wcześniej jakąś działalność, czy korzysta z innych źródeł finansowania, a nawet czy w ogóle organizacja jeszcze istnieje. W tym właśnie upatrywałbym przyczyny wieloletniej i bezkarnej działalności pseudo stowarzyszeń finansujących się jedynie z nawiązek. Sędzia Marek Tusiński, wiceprezes Sądu Okręgowego w Częstochowie, którego słowa przytoczono w artykule mówi: “praktyka wykazała, że stworzono prawo popierające przestępczość. I jeszcze okazało się, że to sądy tę przestępczość popierają. Zgroza!” Przyznam, że nie rozumiem tych słów. Czy złe prawo polegać ma na tym, że zobowiązano sędziów do orzekania nawiązek na rzecz organizacji i instytucji, zajmujących się świadczeniem pomocy ofiarom przestępstw? Moim zdaniem nie! W ten sposób bowiem stworzono organizacjom społecznym jeszcze jedną możliwość pozyskiwania środków finansowych na ich społecznie potrzebną działalność statutową. Co więcej, przepisy dotyczące nawiązek nie dotyczą wyłącznie organizacji zajmujących się pomocą osobom poszkodowanym w wypadkach komunikacyjnych. Kodeks karny zgodnie z art 47 przewiduje bowiem także możliwość zasądzenia nawiązki na wskazany cel społeczny związany w ochroną zdrowia lub ochroną środowiska. Na podstawie art 212 i 216 k.k. sąd może również orzec nawiązkę na rzecz PCK lub inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego. Przepisy te już dość długo funkcjonują w polskim systemie prawnym i nie wzbudzają w zasadzie kontrowersji. Moim zdaniem wbrew twierdzeniom wiceprezesa Sądu Okręgowego w Częstochowie stworzono nie złe prawo, lecz złą praktykę. Chciałbym wiedzieć, jakimi przesłankami kierowali się sędziowie zasądzając przez lata nawiązki na rzecz tych a nie innych stowarzyszeń? Zamiast zmiany prawa proponowałbym spotkanie prezesa Sądu Okręgowego z przedstawicielami starosty oraz organizacji pozarządowych zajmujących się pomocą ofiarom przestępstw i wypracowanie czytelnych zasad współpracy. Organizacje zainteresowane pozyskiwaniem pieniędzy z nawiązek mogą np. zobowiązać się do okresowego dostarczania sprawozdań ze swojej działalności oraz z wykorzystania otrzymanych pieniędzy.
Jak problem rozwiązać?
Zaalarmowany przez dziennikarzy poseł Zbigniew Ziobro proponuje, żeby w Ministerstwie Sprawiedliwości stworzyć rejestr stowarzyszeń oraz fundacji wspomagających ofiary wypadków. W nim umieścić ocenę wiarygodności. Sędziowie otrzymają z ministerstwa spis wiarygodnych stowarzyszeń i będą mieli pewność, że pieniądze, o których przekazaniu sami decydują, nie idą na marne. Wątpię, aby centralna lista cokolwiek zmieniła. Boję się, że skończy się tym, że pan Budrewicz będzie musiał napisać jeszcze jeden wzruszający list, tym razem do ministerstwa, aby znaleźć się na liście i nikt potem nie będzie już tej listy weryfikował. Jeżeli już realizować ten pomysł, to chyba lepiej taką listę stworzyć lokalnie, np. przez starostę, który będąc organem nadzorczym nad stowarzyszeniami, może ją stale aktualizować. Być może Państwo macie lepsze pomysły jak problem rozwiązać i wyeliminować nieuczciwe organizacje? Jeżeli tak, to czekam na propozycje.
Kończąc chciałbym zwrócić uwagę, że w tytule artykułu kryje się pewien fałsz. Sugeruje on bowiem, że nieuczciwe organizacje sprzeniewierzały pieniądze ofiar wypadków, gdy tymczasem nawiązki płacą kierowcy za przestępstwa popełnione pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Prawdą natomiast jest, że pieniądze te powinny w tej czy innej formie w ostatecznym rozrachunku trafić do osób poszkodowanych w wypadkach.
Doceniając rolę prasy, w tym dziennikarstwa śledczego, w eliminacji niepożądanych zjawisk z życia społecznego, chciałbym prosić o większa rozwagę i obiektywizm. Martwi mnie bowiem nastawienie na sensacyjność artykułu kosztem jego rzetelności i chęci prawdziwego rozwiązania problemu. Jednostronne przedstawianie wyjątkowych przypadków nieuczciwych organizacji powoduje bowiem bardzo niepożądane zachwianie zaufania do całego sektora pozarządowego. W Polsce jest około 36500 zarejestrowanych stowarzyszeń, które każdego dnia wykonują olbrzymią i pożyteczną pracę. Nieliczne przypadki nieuczciwości są jednakże dostrzegane znacznie częściej. W artykule pt. “Nikt nie kontroluje, co się dzieje z pieniędzmi ofiar”, zabrakło chociażby opinii przedstawicieli organizacji pozarządowych, które od lat z powodzeniem realizują pomoc ofiarom przestępstw. A przecież autorzy artykułu umożliwili wypowiedzenie się niechlubnym bohaterom opisanej afery, przedstawicielowi samorządu oraz wiceprezesowi Sadu Okręgowego. Czyżby opinia prawdziwych organizacji nie miała znaczenia?
W Gazecie Wyborczej [31 marca 2003] ukazał się artykuł Marcina Kowalskiego i Leszka Cichońskiego pt. “Nikt nie kontroluje, co się dzieje z pieniędzmi ofiar”. W ślad za tym artykułem pojawiły się w Gazecie Wyborczej wywiady z Ministrem Sprawiedliwości Grzegorzem Kurczukiem oraz Zbigniewem Ziobro posłem PIS.
Uważam, że bardzo dobrze się stało, że dziennikarze Gazety Wyborczej dostrzegli haniebną działalność pseudostowarzyszeń. Ponieważ w tekście podane zostały zarówno nazwy nieuczciwych organizacji, jak i nazwiska ich prezesów, mam nadzieję, że prokuratura zrobi z tych informacji właściwy użytek. Przede wszystkim mam jednak nadzieję, że sądy nie przekażą już na rzecz tych organizacji ani złotówki.
Chciałbym natomiast odnieść się do kilku nieprawdziwych opinii, jakie pojawiły się w tekście artykułu, jak i związanych z nim komentarzach.
Jak założyć stowarzyszenie?
Krótka notatka pod tytułem “Jak założyć stowarzyszenie” została połączona linkiem z głównym artykułem “Nikt nie kontroluje, co dzieje się z pieniędzmi ofiar”. Nie bardzo wiem, w jakim celu ten krótki tekst, odbiegający od meritum sprawy, został opublikowany. Ponieważ notatka ta nie został przez nikogo podpisana, więc tym bardziej jej rola jest niejasna. Poza tym, że zawiera ona błędy merytoryczne, jej opublikowanie w związku z głównym artykułem sugeruje, że nieuczciwa działalność polegającą na wyłudzaniu pieniędzy na rzekomą pomoc ofiarom wypadków jest możliwa, ponieważ w Polsce niezmiernie łatwo jest założyć stowarzyszenie. I to jest moim zdaniem teza zarówno nieprawdziwa, jak i w najwyższym stopniu szkodliwa.
W Polsce założyć stowarzyszenie wcale nie jest tak łatwo
Zgodnie z Prawem o stowarzyszeniach do założenia stowarzyszenia potrzeba jest przynajmniej 15 osób - członków założycieli. Osoby te uchwalają statut stowarzyszenia, w którym określają między innymi cele stowarzyszenia oraz jego władze. Następnie wybierają spośród siebie komitet założycielski, który składa w sądzie wniosek o rejestrację. Z pozoru wydaje się, że nie ma nic prostszego. Tym bardziej, że ustawa nie przewiduje konieczności posiadania ani złotówki. Piętnaście chętnych osób można przecież łatwo znaleźć, statut się napisze i już. Niestety w praktyce nie jest aż tak “różowo”. Wniosek o rejestrację stowarzyszenia trzeba opłacić (500 złotych). Niby nie jest to dużo, ale wyobraźmy sobie stowarzyszenie zakładane przez bezrobotnych, albo bezdomnych. Dla nich jest to już sporo. Idźmy dalej. Piętnastu członków też nie wydaje się wiele. Pomyślmy jednak, że to my chcemy założyć stowarzyszenie. Ilu z naszych znajomych zaangażuje się w jego tworzenie? Czy będzie nam tak łatwo znaleźć piętnaście osób, którym ufamy, którym będzie się chciało, które poprą cel naszego stowarzyszenia? Nie wydaje mi się to takie proste. Dla kontrastu przypomnę, że można założyć jednoosobową spółkę z o.o. (art 151 k.s.h.), a osoba prywatna, chcąca rozpocząć działalność gospodarczą nie musi nawet rejestrować się w sądzie. Wystarczy, że zgłosi się do ewidencji prowadzonej przez gminy. Pomimo to nikt chyba nie uważa, że w Polsce jest zbyt łatwo założyć spółkę czy rozpocząć działalność gospodarczą.
Aby założyć stowarzyszenie trzeba napisać jego statut i wypełnić wniosek o rejestrację oraz przygotować inne dokumenty. Najprościej jest oczywiście zatrudnić prawnika, ale przecież nie każdego na to stać. Jeżeli nie mamy fachowej pomocy, nie jest już tak lekko. Znam stowarzyszenie, które próbuje zarejestrować się już ponad rok. Ani ministerstwo sprawiedliwości, ani sąd rejestrowy nie udzielają żadnych informacji czy pomocy. Można liczyć jedynie na pomoc innych organizacji.
W innych krajach jest łatwiej
We Francji stowarzyszenie mogą założyć dwie osoby. Do powstania stowarzyszenia nie jest potrzebna rejestracja, a wystarczy zgłoszenie. W Niemczech potrzebnych jest siedmiu członków i wpis do rejestru sądowego, a w Danii minimalna liczba członków nie jest określona i organizacja powstaje z chwilą podpisania statutu.
Stowarzyszenie się - prawo obywatelskie
Nawet jeżeli zgodzimy się, że założenie stowarzyszenia w Polsce nie jest rzeczą bardzo trudną i nie przekracza to możliwości wielu osób, to pojawia się pytanie, czy jest to stan pożądany czy też niewłaściwy. Jestem szczerze przekonany, że prawo powinno być w tej kwestii bardzo liberalne. Konstytucja RP, na którą w swojej preambule powołuje się Prawo o stowarzyszeniach, gwarantuje wszystkim obywatelom prawo zrzeszania się. Jest to jedno z fundamentalnych praw, gwarantujących nieskrępowany rozwój społeczeństwa obywatelskiego oraz aktywności społecznej. Dla prawdziwej demokracji rzeczą niezmiernie ważną jest, aby obywatele brali swoje sprawy we własne ręce. Bez zaangażowania społeczeństwa w szeroko rozumianą działalność społeczną, nie możliwy jest prawidłowy rozwój i dobrobyt kraju. Dlatego też do wszelkich postulatów ograniczania prawa obywateli do zrzeszania się, tak jak i wszystkich innych swobód obywatelskich, powinno się podchodzić niezwykle ostrożnie. Moim zdaniem, jeżeli ktoś uważa, że przeciwdziałanie ewentualnej patologii wśród organizacji społecznych powinno nastąpić poprzez zaostrzenie przepisów dotyczących tworzenia organizacji, to jest w błędzie. Nie tędy droga. Cwaniak i kombinator i tak sobie poradzi, a wiele prawdziwych inicjatyw zostanie zmarnowanych, ponieważ rozbije się o urzędnicze formalności.
Kto kontroluje stowarzyszenia?
Z treści artykułu oraz wypowiedzi jego bohaterów wynika, że po pierwsze nikt nie kontroluje działających stowarzyszeń oraz, że taka kontrola w ogóle nie jest w obecnym stanie prawnym możliwa. O ile z tą pierwszą tezą w odniesieniu jedynie do niektórych organizacji można się zgodzić, to druga z nich jest zupełnie fałszywa. Doskonale rozumiem autorów artykułu, którzy przerażeni nikczemnym procederem, który odkryli, postanowili dopominać się u przedstawicieli władz o podjęcie niezbędnych kroków. Niestety, zarówno dziennikarze, jak i ich rozmówcy widzą tylko jeden sposób załatwienia sprawy. Należy zmienić przepisy. Każdego roku w Polsce zmieniane lub tworzone są takie ilości przepisów, że nikt w nich się nie jest w stanie zorientować. Czy w związku z tym jest coraz mniej oszustw i bezczelnych wyłudzeń?
Wracając jednak do kwestii kontroli stowarzyszeń, moim zdaniem należy odróżnić tu dwa aspekty. Kontrolę stowarzyszeń w ogóle oraz kontrolę wykorzystywania przez stowarzyszenia zajmujące się pomocą ofiarom wypadków pieniędzy z nawiązek zasądzanych na ich rzecz przez sądy. Chociaż są to dwie różne sprawy, co postaram się wykazać w dalszej części, zostały one w sposób niebezpieczny wymieszane w omawianym artykule. Dlaczego w sposób niebezpieczny? Dlatego mianowicie, że czytelnik artykułu może odnieść wrażenie, że wszystkie lub większość stowarzyszeń w Polsce znajdują się poza jakąkolwiek kontrolą. Byłby to jednak wniosek fałszywy.
Samokontrola
Generalnie, jeżeli mówimy o stowarzyszeniach w ogóle, to są one kontrolowane przez wiele różnych ciał i na różne sposoby. Przede wszystkim do kontroli działalności stowarzyszenia upoważnione są i zobowiązane jego organy wewnętrzne czyli walne zebranie i komisja rewizyjna. Walne zebranie członków jest najważniejszą władzą stowarzyszenia. Jest ono władne powoływać i odwoływać władze stowarzyszenia oraz zwracać się do nich o wyjaśnienia, a także zlecać komisji rewizyjnej przeprowadzenie wewnętrznej kontroli stowarzyszenia. Komisja rewizyjna jest z kolei specjalnym organem stowarzyszenia, powołanym do sprawowania kontroli nad jego działalnością. W wielu znanych mi organizacjach ten rodzaj kontroli jest niezwykle skuteczny. Członkowie stowarzyszenia są często bardzo silnie emocjonalnie związani ze swoim stowarzyszeniem i niezwykle zdeterminowani w dążeniu do budowy jego pozytywnego wizerunku i zachowania jego dobrego imienia. Nie można więc powiedzieć, że ten rodzaj kontroli powszechnie nie jest wykonywany. Wręcz przeciwnie, w odniesieniu do większości stowarzyszeń jest wykonywany i to skutecznie. Oczywiście może zdarzyć się tak, że wszyscy członkowie stowarzyszenia mają złą wolę i akceptują lub nawet popierają niewłaściwą działalność zarządu, lecz nie wydaje mi się, żeby była to sytuacja powszechna. Moim zdaniem jest to sytuacja raczej wyjątkowa.
Starosta jest organem nadzoru
Oprócz kontroli wewnętrznej, stowarzyszenia podlegają oczywiście również kontroli organów zewnętrznych, czyli od organizacji niezależnych. Nadzór bezpośredni sprawuje sąd poprzez wpis lub wykreślenie z rejestru, nakładanie kar grzywny i inne czynności. Nadzór pośredni sprawuje starosta. Mówi się o nadzorze pośrednim w wypadku starosty, ponieważ w wielu kwestiach ma on prawo wnioskowania do sądu o podjęcie koniecznych czynności, ostatecznie jednak decyzje podejmuje sąd. Nadzorowi stowarzyszeń poświęcony jest rozdział 3. Prawa o stowarzyszeniach (art 25 – 32). Przepisy te wbrew opiniom zarówno pana Budrewicza, jak i kierownika wydziału spraw obywatelskich w rypińskim starostwie powiatowym, nie ograniczają uprawnień nadzorczych starosty do prawa żądania wyjaśnień.
Nadzór nad stowarzyszeniem sprawowany przez sąd i starostę rozpoczyna się tak naprawdę jeszcze przed jego formalnym utworzeniem. Wynika to z tego, że stowarzyszenie nabywa osobowość prawną i może rozpocząć swoją działalność z chwilą wpisania do Krajowego Rejestru Sądowego. O zarejestrowaniu stowarzyszenia decyduje sąd po stwierdzeniu, że statut stowarzyszenia jest zgodny z przepisami prawa i założyciele spełniają ustawowe wymagania. Przed wydaniem postanowienia o wpisaniu stowarzyszenia do rejestru sąd przesyła statut, listę założycieli oraz odpis wniosku wraz z załącznikami staroście, który ma prawo wypowiedzieć się w sprawie wniosku. Ostatecznie decyzję o zarejestrowaniu stowarzyszenia podejmuje sąd, który powiadamia o tym starostę. W ten sposób starosta posiada informacje o wszystkich zarejestrowanych stowarzyszeniach działających na jego terenie.
Następnie starosta sprawuje nadzór nad działalnością stowarzyszenia pod względem jej zgodności z prawem (legalności) oraz zgodności z podstawowymi postanowieniami statutu. W ramach wykonywanego nadzoru starosta może żądać od zarządu stowarzyszenia dostarczenia mu odpisów uchwał walnego zgromadzenia członków oraz domagać się od wszystkich władz stowarzyszenia udzielenia niezbędnych wyjaśnień. Ustawa nie precyzuje pojęcia “niezbędnych wyjaśnień”, można więc przyjąć, że chodzi o informacje, które pozwolą staroście ocenić, czy działalność stowarzyszenia jest zgodna z prawem i czy nie narusza postanowień statutu. W celu wymuszenia zastosowania się stowarzyszenia do powyższych żądań, przewidziana została możliwość wymierzenia przez sąd na wniosek starosty grzywny do 5000 złotych. Grzywna ta może być ponawiana, aż do skutku. Jeżeli na podstawie nadesłanych materiałów oraz dokumentów powszechnie dostępnych (np. statut stowarzyszenia jest w aktach rejestrowych, które są jawne) pracownicy organu nadzorczego dojdą do wniosku, że działalność stowarzyszenia jest niezgodna z prawem lub statutem organizacji, w zależności od rodzaju i stopnia stwierdzonych nieprawidłowości, mogą wystąpić o ich usunięcie w wyznaczonym terminie, udzielić ostrzeżenia władzom stowarzyszenia, a nawet wystąpić do sądu o rozwiązanie stowarzyszenia. Sąd w trakcie toczącego się postępowania może wydać zarządzenie tymczasowe o zawieszeniu w czynnościach zarządu stowarzyszenia. Jak więc wyraźnie widać, uprawnienia nadzorcze starosty nie ograniczają się jedynie do możliwości żądania wyjaśnień, a właściwie od tego prawa się rozpoczynają.
Prokurator
Prawo o stowarzyszeniach powierza kontrolę nad stowarzyszeniami nie tylko sądowi i staroście, ale także prokuratorowi. Również prokurator ma prawo wystąpienia do sądu z wnioskiem o rozwiązanie stowarzyszenia. Na podstawie przepisów ustawy o prokuraturze i Kodeksu postępowania cywilnego prokurator ma prawo wziąć udział w postępowaniu w sprawie rozwiązania stowarzyszenia. Oczywiście w razie podejrzenia popełnienia przestępstwa prokurator ma prawo przesłuchiwania członków stowarzyszenia, żądania wydania dokumentów, a nawet może przeprowadzić przeszukanie w siedzibie organizacji.
Kto daje pieniądze, ten kontroluje ich wydawanie
Stowarzyszenia są organizacjami nie nastawionymi na zysk. Ich rolą jest zaspokajanie potrzeb społecznych określonych przez członków stowarzyszenia w statucie organizacji. I choć w założeniach stowarzyszenie opiera swoją działalność na społecznej pracy swoich członków, to jednak na swoją działalność stowarzyszenia muszą pozyskiwać również środki finansowe. Wiele organizacji w swojej działalności korzysta z tzw. grantów oraz dotacji. Granty przyznawane są przez sponsorów prywatnych (duże fundacje polskie i zagraniczne, środki europejskie, itp.), a dotacje pochodzą głównie z budżetu państwa oraz samorządu terytorialnego. Skorzystanie zarówno z grantu, jak i dotacji obwarowane jest koniecznością spełnienia wielu wymogów. Organizacja jest dokładnie prześwietlana przed udzieleniem wsparcia finansowego, jak i drobiazgowo rozliczana z wydanych środków. Jest to więc jeszcze jeden rodzaj kontroli i to wykonywany wyjątkowo starannie.
Opinia publiczna także przygląda się stowarzyszeniom
Organizacje pozarządowe, prawdopodobnie z uwagi na szczególną rolę jaką pełnią w społeczeństwie, poddane są szczególnie wnikliwej kontroli społecznej. Naturalnie kontrola ta najpełniej sprawowana jest przez dziennikarzy i media. Każdy przypadek wykrycia nieprawidłowości w stowarzyszeniu jest natychmiast nagłaśniany i bulwersuje opinię publiczną. Wydaje mi się, że również w tym wypadku organizacje poddane są większej presji niż firmy komercyjne. Nie można więc mówić, że działają poza kontrolą.
Urzędy skarbowe
Również urzędy skarbowe w zakresie swojej właściwości sprawują kontrolę nad działalnością organizacji pozarządowych.
Opierając się na przytoczonych wcześniej argumentach, chciałbym zaprzeczyć tezie postawionej w artykule, że stowarzyszenia w Polsce nie są kontrolowane. Jak widać są, a już na pewno są po temu prawne możliwości. Dlaczego więc w przypadku opisanych w artykule stowarzyszeń doszło do nadużyć? Czy organizacje finansujące swoją działalność z nawiązek od nietrzeźwych kierowców działają w innych warunkach?
W zasadzie, jeżeli spojrzeć jedynie na otoczenie prawne, to z pewnością nie, ale w praktyce, w pewnej szczególnej sytuacji ...
Dlaczego doszło do nadużyć?
Organizacje pomagające ofiarom przestępstw, tak samo jak i inne stowarzyszenia, powinny być kontrolowane przez własnych członków oraz powołaną w tym celu komisję rewizyjną. Oczywiście w większości takich organizacji ten system kontroli działa bez zarzutu. Ani dziennikarze ani upoważnione organy samorządowe nie zainteresowały się czy o nierzetelnej działalności opisywanych organizacji wiedzą ich członkowie oraz co o całej sprawie myślą. Być może bowiem niektórzy członkowie tych stowarzyszeń nic o działalności swoich prezesów nie wiedzieli i będą skłonni podjąć odpowiednie kroki, aby uzdrowić sytuacje w swojej organizacji. Nie wykluczone jest także i to, że niektórzy członkowie już dawno ze stowarzyszenia wystąpili i nie liczy już ono nawet wymaganych przez prawo 15 członków. W takim wypadku na podstawie art 31 Prawa o stowarzyszeniach byłby to powód do rozwiązania stowarzyszenia na mocy postanowienia sądu. Ale oczywiście jeżeli organizację tworzą wyłącznie osoby nieuczciwe, w szczególności jeżeli stowarzyszenie zostało powołane jedynie po to, aby dokonać nadużycia, mechanizmy kontroli wewnętrznej nie zadziałają prawidłowo. Tego typu sytuacja podobna jest do powszechnie znanych wypadków tworzenia firm, jedynie po to, żeby wyłudzić kredyt lub dokonać innego oszustwa.
W takiej sytuacji skuteczny może być wyłącznie nadzór zewnętrzny. Niestety pomimo, że prawo o stowarzyszeniach wyposaża organy samorządowe w stosowne kompetencje, to nie są one prawidłowo wykorzystywane. Nie jest to jednak wina organizacji. Obecnie pracownicy starostwa nie wykonują właściwie powierzonego im nadzoru. Zwiększenie ich kompetencji niczego nie zmieni, jeżeli nadal nie będą korzystali z przyznanych im uprawnień. Dodam, że w omawianym przypadku, moim zdaniem były przesłanki do interwencji starosty, łącznie z żądaniem rozwiązania nieuczciwych stowarzyszeń przez sąd, z uwagi na to, że ich działalność rażąco naruszała statut, ponieważ organizacje te w ogóle nie realizowały swoich celów statutowych.
Prokuratura swoją działalność rozpoczyna dopiero w momencie uzyskania wiadomości na temat popełnionego przestępstwa. Źródłem takiej informacji może być np. zawiadomienie jakiejś osoby lub publikacja prasowa. Z natury więc prokuraturze ciężko jest przeciwdziałać zaistniałym nieprawidłowościom i podejmuje ona interwencję, gdy szkoda już została wyrządzona.
Ze swojej kontrolnej roli wywiązały się natomiast media, a konkretnie dziennikarze Gazety Wyborczej, którzy działalność pseudostowarzyszeń ujawnili, dokładnie opisali i w ten sposób zaalarmowali opinię publiczną oraz władze administracyjne. Można jedynie żałować, że sprawa wyszła na jaw tak późno.
Natomiast w wypadku opisanych stowarzyszeń pozyskujących środki finansowe z nawiązek zupełnie nieskuteczny okazał się system kontroli sprawowany przez podmiot dostarczający środki finansowe. Jak wcześniej pisałem, regułą jest, że organizacje finansujące się z dotacji lub grantów podlegają bardzo ścisłej kontroli i są bardzo rzetelnie rozliczane z wykorzystania otrzymanych pieniędzy. Tymczasem, jak wynika z omawianego artykułu, sędziowie zasądzający nawiązki na rzecz nieuczciwych organizacji nigdy nie interesowali się tym, na co przeznaczane są te pieniądze, kim są ludzie tworzący daną organizację, czy prowadziła ona już wcześniej jakąś działalność, czy korzysta z innych źródeł finansowania, a nawet czy w ogóle organizacja jeszcze istnieje. W tym właśnie upatrywałbym przyczyny wieloletniej i bezkarnej działalności pseudo stowarzyszeń finansujących się jedynie z nawiązek. Sędzia Marek Tusiński, wiceprezes Sądu Okręgowego w Częstochowie, którego słowa przytoczono w artykule mówi: “praktyka wykazała, że stworzono prawo popierające przestępczość. I jeszcze okazało się, że to sądy tę przestępczość popierają. Zgroza!” Przyznam, że nie rozumiem tych słów. Czy złe prawo polegać ma na tym, że zobowiązano sędziów do orzekania nawiązek na rzecz organizacji i instytucji, zajmujących się świadczeniem pomocy ofiarom przestępstw? Moim zdaniem nie! W ten sposób bowiem stworzono organizacjom społecznym jeszcze jedną możliwość pozyskiwania środków finansowych na ich społecznie potrzebną działalność statutową. Co więcej, przepisy dotyczące nawiązek nie dotyczą wyłącznie organizacji zajmujących się pomocą osobom poszkodowanym w wypadkach komunikacyjnych. Kodeks karny zgodnie z art 47 przewiduje bowiem także możliwość zasądzenia nawiązki na wskazany cel społeczny związany w ochroną zdrowia lub ochroną środowiska. Na podstawie art 212 i 216 k.k. sąd może również orzec nawiązkę na rzecz PCK lub inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego. Przepisy te już dość długo funkcjonują w polskim systemie prawnym i nie wzbudzają w zasadzie kontrowersji. Moim zdaniem wbrew twierdzeniom wiceprezesa Sądu Okręgowego w Częstochowie stworzono nie złe prawo, lecz złą praktykę. Chciałbym wiedzieć, jakimi przesłankami kierowali się sędziowie zasądzając przez lata nawiązki na rzecz tych a nie innych stowarzyszeń? Zamiast zmiany prawa proponowałbym spotkanie prezesa Sądu Okręgowego z przedstawicielami starosty oraz organizacji pozarządowych zajmujących się pomocą ofiarom przestępstw i wypracowanie czytelnych zasad współpracy. Organizacje zainteresowane pozyskiwaniem pieniędzy z nawiązek mogą np. zobowiązać się do okresowego dostarczania sprawozdań ze swojej działalności oraz z wykorzystania otrzymanych pieniędzy.
Jak problem rozwiązać?
Zaalarmowany przez dziennikarzy poseł Zbigniew Ziobro proponuje, żeby w Ministerstwie Sprawiedliwości stworzyć rejestr stowarzyszeń oraz fundacji wspomagających ofiary wypadków. W nim umieścić ocenę wiarygodności. Sędziowie otrzymają z ministerstwa spis wiarygodnych stowarzyszeń i będą mieli pewność, że pieniądze, o których przekazaniu sami decydują, nie idą na marne. Wątpię, aby centralna lista cokolwiek zmieniła. Boję się, że skończy się tym, że pan Budrewicz będzie musiał napisać jeszcze jeden wzruszający list, tym razem do ministerstwa, aby znaleźć się na liście i nikt potem nie będzie już tej listy weryfikował. Jeżeli już realizować ten pomysł, to chyba lepiej taką listę stworzyć lokalnie, np. przez starostę, który będąc organem nadzorczym nad stowarzyszeniami, może ją stale aktualizować. Być może Państwo macie lepsze pomysły jak problem rozwiązać i wyeliminować nieuczciwe organizacje? Jeżeli tak, to czekam na propozycje.
Kończąc chciałbym zwrócić uwagę, że w tytule artykułu kryje się pewien fałsz. Sugeruje on bowiem, że nieuczciwe organizacje sprzeniewierzały pieniądze ofiar wypadków, gdy tymczasem nawiązki płacą kierowcy za przestępstwa popełnione pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Prawdą natomiast jest, że pieniądze te powinny w tej czy innej formie w ostatecznym rozrachunku trafić do osób poszkodowanych w wypadkach.
Doceniając rolę prasy, w tym dziennikarstwa śledczego, w eliminacji niepożądanych zjawisk z życia społecznego, chciałbym prosić o większa rozwagę i obiektywizm. Martwi mnie bowiem nastawienie na sensacyjność artykułu kosztem jego rzetelności i chęci prawdziwego rozwiązania problemu. Jednostronne przedstawianie wyjątkowych przypadków nieuczciwych organizacji powoduje bowiem bardzo niepożądane zachwianie zaufania do całego sektora pozarządowego. W Polsce jest około 36500 zarejestrowanych stowarzyszeń, które każdego dnia wykonują olbrzymią i pożyteczną pracę. Nieliczne przypadki nieuczciwości są jednakże dostrzegane znacznie częściej. W artykule pt. “Nikt nie kontroluje, co się dzieje z pieniędzmi ofiar”, zabrakło chociażby opinii przedstawicieli organizacji pozarządowych, które od lat z powodzeniem realizują pomoc ofiarom przestępstw. A przecież autorzy artykułu umożliwili wypowiedzenie się niechlubnym bohaterom opisanej afery, przedstawicielowi samorządu oraz wiceprezesowi Sadu Okręgowego. Czyżby opinia prawdziwych organizacji nie miała znaczenia?
Źródło: inf. własna
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.