„Kryzys klimatyczny to kryzys globalny, nie rozwiążemy globalnych problemów, działając w pojedynkę”
Partnerzy koalicji Future Food 4 Climate odpowiadają na pytanie „Co z polityką klimatyczną w czasie wojny?”. Profesor Piotr Skubała, Jagoda Gmachowska, Joanna Machowska, Agata Lewandowska, Mateusz Orzechowski, Zuzanna Borowska, Emilia Kudasik-Gil. Czy Unia Europejska jest liderką zielonej transformacji? Do czego prowadzi uzależnienie sektora energetyki od paliw kopalnych? Jak działać lokalnie, nie tracąc z oczu globalnych celów transformacji?
Profesor Piotr Skubała. Klub Myśli Ekologicznej, Śląski Ruch Klimatyczny
Unia Europejska, przyjmując Europejski Zielony Ład, w tym Unijną strategię na rzecz bioróżnorodności 2030, Strategię Leśną 2030, czy wreszcie Strategię „Od pola do stołu” ustawiła się w pozycji niekwestionowanego lidera przemian, które musi przeprowadzić cała społeczność międzynarodowa. Gdy czytamy zaproponowane działania, nasza radość jest ogromna i entuzjazm rośnie. Mnie osobiście cieszy, że byliśmy w stanie sformułować tak ważne i przyszłościowe zapisy. Bo mogę sobie też wyobrazić świat, w którym nie mamy tych zapisów i podążamy coraz szybciej w kierunku katastrofy klimatycznej i środowiskowej.
Unia Europejska, przyjmując Europejski Zielony Ład, w tym Unijną strategię na rzecz bioróżnorodności 2030, Strategię Leśną 2030, czy wreszcie Strategię „Od pola do stołu” ustawiła się w pozycji niekwestionowanego lidera przemian, które musi przeprowadzić cała społeczność międzynarodowa. Gdy czytamy zaproponowane działania, nasza radość jest ogromna i entuzjazm rośnie. Mnie osobiście cieszy, że byliśmy w stanie sformułować tak ważne i przyszłościowe zapisy. Bo mogę sobie też wyobrazić świat, w którym nie mamy tych zapisów i podążamy coraz szybciej w kierunku katastrofy klimatycznej i środowiskowej.
Jednak, jest kilka ale. Pierwsze z nich dotyczy tego, że to wciąż pozostają zapisy na papierze. Pamiętając wcześniejsze starania Unii Europejskiej dotyczące np. ochrony i powstrzymania tempa utraty bioróżnorodności, zakończone niepowodzeniem, rodzą się wątpliwości, czy tym razem nie będzie podobnie.
Drugie zastrzeżenie dotyczy skali podejmowanej przemiany na naszym kontynencie. Z pozoru to ogromna zmiana. Pakiet Fit for 55 zakłada redukcję emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 55% do 2030 roku. Wiemy, jak może to być trudne do osiągnięcia. Ale okazuje się, że zgodnie z ocenami naukowców, aby powstrzymać zmiany klimatu na akceptowalnym poziomie potrzebujemy redukcji emisji gazów o 65% w ciągu niepełnej dekady. Dlatego tak ważny jest list otwarty Fit for 65 zainicjowany m.in. przez Green REV Institute.
Zdajemy sobie sprawę, jak ważnym jest przyspieszenie przejścia od paliw kopalnych do odnawialnych źródeł energii w sytuacji wojny w Ukrainie. Ten konflikt jest w dużej mierze efektem naszych wieloletnich zaniedbań w transformacji energetycznej i pozwoleniem na uzależnienie od agresora. Czy dzisiaj w sytuacji realnego zagrożenia szybko odejdziemy od węgla, ropy i także gazu, czy też, uzasadniając to okresem przejściowym, dalej będziemy korzystać z tych paliw, tylko z innych krajów?
Chociaż, gdy myślę, jaki kraj czy społeczeństwo możemy uznać za najszczęśliwsze, mam inny typ niż Unia Europejska. Mam na myśli lidera rankingu indeksu szczęśliwej planety (Happy Planet Index). Indeks szczęśliwej planety wychodzi z założenia, że celem aktywności ekonomicznej jest nie tyle bogacenie się, co zapewnienie nam zdrowia i szczęścia. Określa, przy jakim koszcie środowiskowym osiągnięto poziom rozwoju danego kraju, biorąc pod uwagę poziom szczęścia, oczekiwanej długości życia i nierówności dochodów. W rankingu obejmującym 140 krajów i 99% ludności świata, liderem jest Kostaryka. Na kolejnych miejscach sytuują się Meksyk, Kolumbia, Vanuatu i Wietnam. Pierwszym krajem europejskim na 12. miejscu jest Norwegia. Polska zajmuje 62. miejsce, a dla wielu symbol szczęśliwości Stany Zjednoczone zajmują odległe 108. miejsce. Kostaryka z ochrony środowiska i klimatu uczyniła swój znak firmowy. Po dziesięcioleciach wylesiania, podwoiła swoją powierzchnię leśną. Obecnie połowa powierzchni tego kraju jest pokryta drzewami, taki efekt osiągając w ciągu ostatnich 30 lat. Ponad 98% prądu produkuje się tutaj z odnawialnych źródeł.
Dla Nica Marksa, twórcy indeksu szczęśliwej planety, celem, jaki powinny obrać inne kraje jest Kostaryka. Jednak widzę poważną konkurencję dla tego wyboru. Jest to niewielki górzysty kraj bez dostępu do morza, leżący we wschodniej części Himalajów – Bhutan. W tym państwie postanowiono nie określać poziomu jego rozwoju w oparciu o PKB, ale wyznacza go wskaźnik szczęścia narodowego brutto (Gross National Happiness). Jest on obliczany w oparciu o 9 głównych czynników, takich jak zdrowie, edukacja, czas wolny, samopoczucie psychiczne, społeczność, kultura, administracja, środowisko oraz poziom życia. Kraj ten mógłby być wzorem dla wielu innych. Tak np. środowisko naturalne traktowane jest jako narodowe bogactwo, chronione konstytucyjnie w tym niewielkim azjatyckim kraju. Bhutan zobowiązał się do utrzymywania „neutralności węglowej”, do zachowania zalesienia na poziomie 60%, eksport drewna jest zakazany. W szkole dzieci uczą się podstawowych technik rolniczych i metod ochrony środowiska, zamiast dzwonka słyszą uspokajającą tradycyjną muzykę i uczestniczą w codziennych sesjach medytacji.
Stawiam zatem pytanie, czy Unia Europejska nie powinna przeformułować celów jakie sobie stawiamy? W Europejskim Zielonym Ładzie widzimy dużą jakościową zmianę. Stawiamy na rozwiązania zaczerpnięte z natury – gospodarka o obiegu zamkniętym, zeroemisyjna gospodarka, troska o bioróżnorodność – jednak to ciągle za mało. Zmiana w naszym myśleniu i sposobie funkcjonowania musi sięgać dużo głębiej.
Musimy odejść całkowicie od kultu PKB, nie wystarczy nieskromnie wspomnieć o śladzie ekologicznym czy węglowym, rzucić wyzwanie jednorazowym plastikom. Postawmy na szczęście obywateli, środowisko naturalne, edukację, zdrowie, odnawialne źródła energii. I we wszelkich naszych planach uwzględnijmy koszty środowiskowe i nie pozwólmy na działania, które mogłyby uszczuplać różnorodność biologiczną.
Joanna Machowska. Fundacja Rzecz Społeczna
Przede wszystkim nie możemy działać sami.
Kryzys klimatyczny to jest kryzys globalny, a my nie rozwiążemy globalnych problemów, działając w pojedynkę. My się musimy nauczyć działania razem.
Owszem – nasze indywidualne wybory mają znaczenie, nasze lokalne działania również przynoszą korzystne zmiany w najbliższym otoczeniu – jednak po to, aby zatrzymać katastrofę klimatyczną potrzebujemy czegoś więcej.
Możemy działać na różne sposoby:
Takim pierwszym krokiem może być dołączenie do istniejącej już grupy, społeczności lub ruchu, który działa na rzecz ochrony klimatu. Ja tu mogę podać przykład Śląskiego Ruchu Klimatycznego, który ostatni rok poświęcił na rozmowy z samorządem Katowic na temat właśnie ambitniejszej polityki klimatycznej. Te rozmowy nie są zresztą zakończone, bo w śląskich miastach jest jeszcze sporo do zrobienia.
Ale tak naprawdę działających ruchów i grup jest sporo, a głos aktywistów klimatycznych coraz lepiej słyszalny.
Im nas będzie więcej, tym większa będzie presja i większy będzie nasz wpływ na kształtowanie, wzmacnianie, ale też realizowanie polityk klimatycznych.
Dalej – nasze działania muszą być ukierunkowane, nasza energia musi się skupiać na konkretnym celu. Jeśli dążymy do zmiany systemowej, do zmiany w prawie, to nie wystarczy tylko protestować przeciwko czemuś. Warto tak przemyśleć nasze działania i tak je zaplanować, by wzmacniać nasz przekaz.
Kampanie społeczne są dobrym przykładem takiego przemyślanego działania, właściwie szeregu działań (najlepiej różnorodnych), które mają doprowadzić do pożądanej zmiany.
I właśnie dzięki temu, że będzie nas dużo oraz temu, że będziemy jasno komunikować, jakiej zmiany chcemy, to mamy szansę, by polityka klimatyczna była ambitniejsza, by zmiany w tym zakresie działy się szybciej.
Tych sposobów na zaangażowanie się jest bardzo dużo, jednak to, co chciałam podkreślić, to odważyć się zabrać głos. Jak to mawiają „mamy to, na co się odważymy”.
Jeśli my chcemy, by polityka klimatyczna była ambitniejsza, to musimy odważnie o tym mówić.
Jagoda Gmachowska. Stowarzyszenie Wiosna Bez Granic
Rosyjska agresja wojskowa na Ukrainę wywołuje obawy co do bezpieczeństwa żywnościowego w UE i na świecie. Chociaż wojna na Ukrainie w krótkiej perspektywie nie naruszy bezpieczeństwa żywnościowego w UE, może wpłynąć na sytuację rynkową sektora rolnego.
W krótkim lub średnim terminie możliwe są skutki dla producentów w związku z rosnącymi kosztami czynników produkcji, m.in. energii, paliw, nawozów i pasz dla zwierząt, oraz skutki odnośnie do innych czynników mających wpływ na cenę produktów, jakość życia zwierząt, pogłębi kryzys klimatyczny. Dlatego uważam, że dzisiaj musimy się skupić na pokazaniu, że reformy zaplanowane wcześniej nie mogą być odkładane.
Mam wrażenie, że Unia zostawia nas w tyle. Zostawia, mimo że obiecała nam Europejski Zielony Ład. Ale nawet nie zaczęła nas do niego przekonywać, kiedy sama rezygnuje z ambicji.
Dzisiaj, szczególnie teraz, kiedy nie czujemy się bezpiecznie, musimy dążyć do przeprowadzenia reform. Inaczej wszyscy zostaniemy w tyle i spowodujemy, że ci i te, którzy teraz są już w trudnej sytuacji: zawodowej, finansowej, są narażani na wykluczenie, będą w jeszcze gorszej sytuacji. Nie można odkładać zmian, które mają dla nas fundamentalne znaczenie na bok. Nie możemy zapominać o prawach człowieka, zostawiać państwa prawa na potem. Podobnie jest z klimatem. Za dzisiejsze decyzje zapłacimy za kilka lat dużo wyższą cenę. Cenę w życiach ludzi, zwierząt, w chorobach, w skutkach dla ekosystemów.
Emilia Kudasik-Gil. Green REV Institute, Fundacja Felineus
Wojna w Ukrainie z innej, nowej dla większości z nas perspektywy pokazała, dlaczego jak najszybciej powinniśmy odejść od intensywnej hodowli przemysłowej zwierząt. Obecny system żywności nie jest odporny na kryzysy, takie jak pandemie czy wojny. Jako uprzywilejowane kraje Unii Europejskiej nie jesteśmy – jeszcze – bezpośrednio zagrożeni brakami żywności. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy pozwolić, aby 70% zbóż przeznaczane było na pożywienie dla zwierząt hodowlanych, jednocześnie marnotrawiąc składniki odżywcze, które mogłyby być bezpośrednio wykorzystane przez ludzi.
Musimy dążyć do zwiększenia spożycia żywności pochodzenia roślinnego w zamian za nadmierną konsumpcję produktów mięsnych. UE powinna dopilnować, żeby zagwarantowanie paszy dla zwierząt nie było istotniejsze niż zabezpieczenie żywności dla ludzi, i to nie tylko mieszkańców Unii. Taki ruch musi jednak naturalnie wiązać się z równoległym ograniczaniem liczby zwierząt utrzymywanych w hodowlach przemysłowych. Niestety, w Rezolucji Parlamentu Europejskiego z 24 marca 2022 r. podkreślono – wspominając o eksploatowaniu ugorów do produkcji roślinnej – że uprawy „mają być wykorzystywane do spożycia przez ludzi lub zwierzęta”. Równocześnie w Rezolucji nie wspomniano o przechodzeniu na bardziej roślinną dietę.
Wydaje się, że wdrożenie odpowiednio szybko i bez odstępstw strategii „Od pola do stołu” jest odpowiednim sposobem na zapewnienie odporności systemu żywnościowego. Priorytetem strategii F2F jest bezpieczeństwo żywnościowe, zapewnione m.in. poprzez zrównoważoną produkcję żywności. W myśl strategii konieczne jest właśnie wprowadzenie zmian w kierunku ograniczenia produkcji i spożycia mięsa, oraz zwiększenie udziału rolnictwa ekologicznego w ogólnej produkcji żywności.
Hodowla przemysłowa powinna jak najszybciej stać się historią. Liczba zwierząt zamkniętych w klatkach czy ciasnych kojcach jest problemem nawet w czasie pokoju, ze względu na brak możliwości zachowania jakiegokolwiek dobrostanu w intensywnych hodowlach.
W Konkluzjach Rady dotyczących dobrostanu zwierząt z 2019 r. wprost przyznano, że dobrostan jest powiązany z bezpieczeństwem żywności. Musimy więc zakazać zinstytucjonalizowanej eksploatacji zwierząt, w ten sposób zapewniając bezpieczeństwo żywnościowe na długoterminową skalę.
Źródło: Green REV Institute