Anna Mikołajczyk, kierownik włocławskiej filii Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej (ChSCh) za każdym razem uspokaja i zapewnia, że wszystkie z 350 osób dostaną identyczną rację. Nie ma znaczenia, czy ktoś odbierze żywność w pierwszej godzinie wydawania czy w ostatniej. Ale widocznie niektórym podopiecznym lęk każe stawiać się jak najwcześniej. Pani Anna chce wierzyć, że to niepokój, a nie głód.
– Cały czas czynimy starania, by objąć pomocą jak największą liczbę osób – Anna Mikołajczyk opowiada o punkcie wydawania żywności prowadzonym przez filię ChSCh we Włocławku. – I udaje nam się to. Potrzeba wielu żmudnych zabiegów, poszukiwania środków, ale kropla drąży skałę. Sponsorzy, dotacje, datki – byle do przodu.
Ostatnio pomógł sponsor z zagranicy. Dzięki jego wsparciu możliwe było opłacenie rocznej składki w banku żywności i podwojenie liczby beneficjentów. Ów sponsor, Polka mieszkająca na Wyspach Owczych, odwiedziła niedawno wraz z mężem nasz kraj.
– Zaprosiłam ich, bo bardzo chciałam, żeby sami się przekonali, jak dobry użytek zrobiliśmy z ich daru – opowiada pani Ania. – A oni nie tylko nas odwiedzili, ale też dzielnie pomogli przy wydawaniu żywności. Zostali z nami cały dzień.
Może to rozbrajająca troska o innych, może osobisty przykład pani Ani sprawiają, że we Włocławku nie brakuje rąk do pracy. Każdemu rozładunkowi – trzem tonom produktów – łatwiej stawić czoło w siedem czy osiem osób. Samo wydawanie to już rutyna. Pani Anna pilnuje kart, czterech wolontariuszy sprawnie radzi sobie z rozdzielaniem artykułów spożywczych.
Serwis Informacyjny ChSCh