Korporacyjna miłość bliźniego – recenzja książki „Wszyscy jesteśmy po tej samej stronie”
Książka „Wszyscy jesteśmy po tej samej stronie” kreśli portrety tych, którzy nie uprawiają ściemy – każda i każdy z nich to człowiek z filantropii. Paweł Oksanowicz recenzuje książkę autorstwa Małgorzaty i Pawła Łukasiaków.
Odlajkowanie świata
Zdolność do wzajemnego sprzyjania sobie, kooperacji są możliwe tylko dzięki odrzuceniu egoizmu. Można zastanawiać się ile wysiłku potrzeba, aby porzucić pancerzyk, aby – co ważne, bezinteresownie – sobie nawzajem sprzyjać. Abyśmy byli uważni wobec siebie, szanowali naszą jednostkowość i odnosili się z szacunkiem i współczuciem do wszystkich wokoło. Ale, bez złudzeń, dla korporacyjnej kultury to za dużo.
Skądinąd piękne ludzkie wartości, do których także w części odwołuje się filantropia zostały zdogmatyzowane, uprzedmiotowione, zrelatywizowane. I tu, od kiedy działa dogmat rynkowego wzrostu, spora część energii i kooperacji wydatkowana jest na rzecz bogacenia się w imię jego samego. W efekcie w penthousach Rio, Ankary, czy Londynu mieszkają prymitywni emocjonalnie mizantropi, popijając wina z Napa z pękatych kieliszków. Czy w Warszawie lub Poznaniu jest inaczej?
Objawienie w sali konferencyjnej
Uczestnictwo w świecie może mieć różną jakość i różne formy - od stricte kapitalistycznego podążania za zyskiem i na smyczy rynku, po skrajne przypadki życia minimalistycznego. Pomiędzy skrajnościami leży wynegocjowany kompromis, poprzedzona dialogiem zgoda – strategia pomagania innym w myśl wartości firmy, udokumentowana i rozliczana. W rozmowie z Józefem Wancerem, wieloletnim prezesem BNP Paribas podkreśla on, że w nowoczesnej filantropii chodzi nie tylko odpowiedź na pytanie – co robimy i jak? Lecz – dlaczego? Dopóki firmy i pracownicy nie zrozumieją sedna pomagania, każde „jak?” nie ma znaczenia.
Dalej rozciąga się to na negocjacje z organizacjami pozarządowymi – co dla nas oznacza dobro w działaniu? To dalekie od relatywizmu moralnego, ale NGO-sy powinny pamiętać, że im bliżej siedziby firmy, tym więcej pragmatyzmu w każdym działaniu. I w imię pragmatyzmu rynkowego, prof. Bolesław Rok akcentuje w książce zapotrzebowanie współczesnej filantropii na nowe instrumenty finansowe, tj.: social venture, crowd founding, venture philanrophy, impact investing. Inwestor – filantrop pragnie wiedzieć jak kapitał zainwestowany w dobro będzie spożytkowany i zadziała za 5 lub więcej lat. Organizacje pozarządowe powinny mieć włączony na pulpicie ten pragmatyzm. I nie bać się przygotować oferty dla biznesu, która jest zaplanowana i na dużą skalę – podpowiada prof. Rok.
Po tej samej stronie
Jest w tej książce rozmach przykładów, które pochodzą jakby nie z tego świata i też są tak bliskie, jak wyciągnięta dłoń. Mirella Panek-Owsiańska cytuje dziedziczkę fortuny firmy BASF, która wezwała rząd austriacki do opodatkowania gigantycznych spadków i stworzyła radę redystrybucji złożoną z 50 losowo wybranych osób. Wspólnie decydują na co wydać 25 mln euro z tego spadku. Znowu Agnieszka Servaas, prezes Vive Management podsuwa prostotę spostrzeżenia – jeśli dwoje ludzi spotyka się i w działaniach społecznych, to nigdy nie jest tak, że jeden dostaje, a drugi ma coś do podarowania. Obie strony coś otrzymują. Sens, poczucie spełnienia, wspólnoty.
Wśród wielu występujących w tej książce znaleźć można bogactwo raf koralowych filantropii – mieniących się znaczeniami i skalą starań i doświadczeń. Robert Mantz wnosi globalne spojrzenie, Dominika Szaciłlo cieszy małymi gestami, a Ryszard Praszkier wyznacza granice współdziałania w imię dobra wspólnego. (Na książkę składa się 16 jakościowych rozmów).
Pomimo korzyści, korporacyjna działalność charytatywna nie jest pozbawiona krytyki. Dowodzi czujności, z jaką ludzie przyglądają się działaniom firm. Chodzi tak samo o spojrzenie z zewnątrz – jako klientka/-ent, lub wewnątrz – jako część zespołu firmy. Równocześnie nierównowaga rozwoju, która dominuje we współczesności objawiając się kolejnymi kryzysami, zostawia jednostkę w dojmującym poczuciu odpowiedzialności i zerowego sprawstwa. Dlatego tym bardziej społeczeństwo wyczulone jest na social washing, greenwashing, war warshinh, pinkwashing i inne terminy używane do opisania firm, które powierzchownie promują to, co istotne dla społeczeństw. Kryją pod kożuchem obłudę, lub wnoszą do debaty nieistotność wkładu obliczonego na poprawianie wizerunku.
Książka „Wszyscy jesteśmy po tej samej stronie” Małgorzaty i Pawła Łukasiaków kreśli portrety tych, którzy nie uprawiają ściemy – każda i każdy z nich to człowiek z filantropii.