Wielu ludzi znajduje się w sytuacjach skrajnych, kiedy tylko współpraca z innymi umożliwia przetrwanie. Bezdomni, zbieracze puszek, wymieniają się co najmniej informacjami. Znamy z opowiadań Janusza Głowackiego typ Polaka za granicą, polującego na informacje o popsutym automacie telefonicznym, który łączył z krajem bez monety.
Potrzeba współpracy obniżającej koszty utrzymania, prowadzącej do wspólnych przedsięwzięć zorientowanych na samozaopatrzenie, jest znacznie powszechniejsza.
Kooperatywy spożywcze
Głównym celem przedsięwzięcia jest zbiorowy zakup artykułów (spożywczych), dzięki czemu uzyskuje się niższą cenę i ułatwia dbanie o jakość. Często spotykaną formą są grupy osób czy rodzin jednoczące się dla tańszego zakupu produktów na rynku hurtowym. Nawiązywane są także kontakty z rolnikami w celu zakupu płodów z pola „na pniu”, a czasem „wspólnej” hodowli zwierząt na mięso. Nie znika także zwyczaj wspólnego zbierania owoców czy grzybów i współpracy przy robieniu różnych zapasów i przetworów.
Nowym rodzajem przedsięwzięć nastawionych na obniżenie kosztów utrzymania, są spontaniczne – nieformalne kooperatywy spożywcze działające w takim właśnie celu. Autor zna kooperatywy z Warszawy, Krakowa, Białegostoku, Gdańska i Lublina. W kwietniu b.r. odbył się w Warszawie Otwarty Zjazd Kooperatyw. Idea nawiązuje do przedwojennych wzorów spółdzielni spożywców. Ruch ten rozpoczął się w początkach wieku XX. Jego inicjatorem był Edward Abramowski. Nazwa najbardziej znanej, po wojnie upaństwowionej, spółdzielni spożywców „Społem” została zaproponowana przez Stefana Żeromskiego.
Interesującym zjawiskiem jest powstawanie spółdzielni spożywców zrzeszających właścicieli sklepów. W dobie konkurencji ze strony wielkich sieci, pozwala to na przetrwanie lokalnego handlu.
Warszawska Kooperatywa Spożywcza to inicjatywa konsumentów, którzy chcą budować sprawiedliwą, demokratyczną i ekologiczną gospodarkę. Chcemy jeść zdrową żywność za sprawiedliwe ceny. Budujemy sieć współpracy producentów i konsumentów, w której celem jest zaspokajanie potrzeb, a nie zysk. Staramy się, aby kupowane przez nas produkty w coraz większym stopniu pochodziły z upraw ekologicznych, spełniały standardy etyczne, omijały pośredników i zachowywały niską cenę. Działamy od stycznia 2010 roku.
Kooperatywa Spożywcza to nieformalna spółdzielnia działająca przy centrum coworkingowym Współpracownia. Jej głównym celem jest dostęp do tańszej i lepszej żywności dla jej członków. Zakupy robimy w środy co dwa tygodnie, i także wtedy mamy spotkania… Wygląda to tak, że dwie osoby jadą po towar i przywożą go do Białegostoku. Punkt dystrybucji będzie znajdował się przy centrum coworkingu Współpracownia ul. Sienkiewicza 9. Tam z kolei po godzinie 16:00 jeden lub dwoje członków Kooperatywy będzie rozdawać zakupione produkty przez parę godzin, w ciągu jednego dnia.
Ogródki
Najbardziej zinstytucjonalizowaną i utrwaloną formą są ogródki działkowe. W Polsce istnieją od początków wieku XX, a ich rozwój nastąpił w okresie kryzysu w latach 30.(na odrębną dyskusję zasługuje sytuacja Polskiego Związku Działkowców). Działka jest użytkowana indywidualnie. Celami są: obniżenie kosztów, samozaopatrzenie, krzewienie współpracy. Typowym rozwiązaniem, powracającym we współczesnych miastach, jest wspólna uprawa ziemi w celu uzyskania płodów dla gospodarstwa domowego.
Nową formą, jeszcze w Polsce nie rozpowszechnioną, są tzw. community gardens. Zakładane często przy wsparciu władz lokalnych albo innego dysponenta ziemi, z reguły uprawiane wspólnie, traktowane są jako forma współpracy społeczności i jako pomoc aktywizująca. Oprócz ogrodów w miarę trwałych, możliwe jest zagospodarowywanie czasowo nieużywanych terenów. Część produktów może być sprzedawana na lokalnych rynkach stałych lub okazjonalnych bazarkach .
Ciekawy jest przykład ogrodu przy pałacyku Konopackich w Warszawie czy opisywany w „Gazecie Stołecznej” (27.07.2012) ogród przy ul. Tarczyńskiej. „Partyzanckie ogrodnictwo zaliczono właśnie do dziesiątki największych światowych trendów w ogrodnictwie. Mieszczuchy zamieniają parki i nieużytki w pomidorowe grządki. Zaczęliśmy od dyni, cukinii i poziomek. Myślimy o uprawie owoców i posadzeniu kwiatów – wymienia Piotr Kojta-Kowalski, który wspólnie z grupą sąsiadek i sąsiadów założył miejski ogród warzywny na warszawskiej Pradze przy Pałacyku Konopackiego. Zapomniany dotąd teren zamienił się w zadbany ogródek. Mieszkanki i mieszkańcy organizują dyżury, podczas których doglądają i podlewają sadzonki. Pomagają im w tym okoliczne dzieciaki. Rośliny rosną jak na drożdżach. Teraz planują budowę kompostowników” („Przekrój”, 30.07.2012)
Warto zapoznać się też z ruchem „guerilla gardening” (Miejska partyzantka ogrodnicza / Zielona Partyzantka Miejska), mającym nieco inny charakter, ale wykorzystującym inspirujące metody animacji. Część inicjatyw tego ruchu ma na celu także samozaopatrzenie. Ideą źródłową jest walka o zielone miasto, bez oglądania się na legalność. Stąd odwołanie do wzoru partyzantki miejskiej. „Bojownicy” rozsiewają nasiona w różnych miejscach, licząc, że część zasiewu zakiełkuje, wyrośnie i utrwali się. Pojawiają się także inicjatywy oparte na współpracy z gestorami terenów.
Aktywizujemy i inspirujemy do wspólnych, zielonych akcji w mieście. Zajmujemy się ogrodnictwem i rolnictwem miejskim. Sadzimy kwiaty, siejemy trawę, pielęgnujemy drzewa na skwerach, nasypach, dachach i balkonach. Razem z Wami rozSadzimy miasto!
Znana w tradycyjnych społecznościach wiejskich bezgotówkowa wymiana usług, jest przenoszona do środowisk miejskich. Ich większa liczebność, panujące tu luźniejsze kontakty i rosnąca anonimowość, wymagają zastąpienia pamięci zbiorowej przez bardziej sformalizowane rodzaje organizacji. Powstają systemy zwane po angielsku LETS (Local Exchange Trading System – lokalne systemy wymiany usług). Po polsku bardziej przyjęła się nazwa: „banki czasu” lub „wymiennik”. Wymiana rozliczana jest w jednostkach czasu. Hydraulik, któremu naprawa zajęła godzinę uzyskuje prawo do innej, potrzebnej mu usługi w wymiarze godziny. Czas nie jest mierzony bardzo dokładnie. Użycie słowa „bank” jest uzasadnione tym, że wykonując dla kogoś usługę, możesz w zamian uzyskać „zwrot” czasu od innego dłużnika.
- Każdy uczestnik deklaruje jakie usługi może i chce świadczyć na rzecz innych uczestników.
2. Każda transakcja między uczestnikami i ilość godzin pracy z nią związana jest rejestrowana przez koordynatora i odnotowywana przez dodanie tej samej liczby godzin na koncie wykonującego i odjęcie tej samej liczby godzin na koncie otrzymującego godziny pracy.
3. Wymiana usług w ramach banków czasu nie musi mieć charakteru relacji bezpośredniej - za godziny "zarobione" na pomocy jednej osobie możemy "kupić" potrzebną nam pomoc od kogoś innego, kto należy do systemu. 4. Czas każdego z uczestników banku czasu jest wart tyle samo. Godzina usług prawnika jest równa godzinie sprzątania. 5. Bank czasu w żaden sposób nie wiąże się z rozliczeniami finansowymi.
Mniej lub bardziej sformalizowane systemy współpracy i wymiany usług, towarzyszą różnym projektom współczesnych ruchów miejskich. Współpraca, współdziałanie, dzielenie się swoimi umiejętnościami są ich cechą emblematyczną.
Targowiska i handel uliczny
Jedną ze strategii przeżycia w biedzie jest sprzedaż drobnych nadwyżek płodów i niepotrzebnych przedmiotów na targowiskach i na ulicach. Dzisiejsze targowiska miejskie to duże struktury, przygotowane do zorganizowanej działalności handlowej. Miejscem drobnoskalowego handlu o charakterze dorywczym są raczej ulice i skwerki.
Innym zjawiskiem, ułatwiającym sprzedaż niepotrzebnych rzeczy są tzw. wyprzedaże garażowe albo pchle targi. Czasem jednorazowe (np. wyprzedaż rzeczy po likwidacji albo remoncie domu (stąd „garażówka”), czasem zmieniające się w stałe miejsca (np. co tydzień).
Obie formy (mniej chyba handel płodami ogrodu) mają tendencję do spontanicznego rozrastania się. Nagle jakieś miejsce staje się popularne. Przybywa sprzedających i kupujących. Z czegoś sporadycznego powstaje stałe miejsce wymiany. Pamiętamy historię warszawskiego Jarmarku Europa. Jego początkiem był duży pchli targ na stadionie Skry. Gwałtowny rozwój wiązał się z uzawodowieniem handlu. Po przeniesieniu na Stadion X-lecia, przekształcił się powoli w międzynarodowy rynek hurtowy. Skomercjalizowały się giełdy narciarskie i samochodowe.
Ten typ handlu nie jest lubiany przez administracje miejskie, straże i policje. Ogranicza swobodę ruchu, powoduje ryzyko sanitarne, jest (podobno) nieestetyczny. Wreszcie jest siedliskiem szarej strefy – ludzi niepłacących podatków i w ogóle unikających legalizacji swojej działalności gospodarczej. Czasem staje się kanałem handlu rzeczami z przemytu, żywnością, która nie przeszłaby kontroli sanitarnej itd.
Jak zwykle w walce między formacjami ciężkimi (straż miejska) i lekkimi (przekupnie, babcie, alkoholicy), karzący miecz nie wybiera kogo trafi. Organa porządku niekoniecznie rozróżniają złe i dobre. To samo można powiedzieć o urzędnikach miejskich. Jedną z prób znalezienia rozwiązania kompromisowego, był warszawski projekt organizacji bazarków jednodniowych. Nieporadność, nieumiejętność połączenia elementów spontanicznego rodzenia się zjawisk, a także nieufność sprzedających wobec działań administracji, spowodowały dosyć spektakularną klapę pomysłu. Trudno jednak kwestionować potrzebę organizacji takich miejsc. Równocześnie bowiem rozkwitły garażówki organizowane przez grupę aktywistów miejskich.
- Jeśli nie macie możliwości pozbycia się niepotrzebnych rzeczy sprzedajcie je na najbliższej Garażówce w kawiarni Śródmiejska przy ul. Marszałkowskiej. Pamiętajcie: recykling się opłaca! Event trwa od 13 do 18 ;)
- SOFAGE też będzie z męskimi ubraniami!
- AUKCJA /g.16/: Będzie licytacja najciekawszych gadżetów, które pojawią się podczas GARAŻÓWKI.
- JEDZENIE. Zaprasza kawiarnia Śródmiejska
- LEGO KONSTRUKTOR. Jeżeli przyniesiecie ze sobą klocki LEGO przerobi on je Wam na głośniki np. do domowych zestawów hi-fi czy komputera.
Zmorą dla sprzedających jest procedura legalizacji stoiska ulicznego. Jako zagrożenie odbierana jest ponadto konieczność ujawnienia się (rejestracji). Według popularnej opinii, ujawnienie się grozi kontrolą skarbową. Ciekawym pomysłem rozwiązania tego problemu jest zaprojektowany przez Aleksandrę Wasilkowską anonimowy „Bazaromat”. Działający jak parkomat, po wrzuceniu pieniążka wydaje kwit uprawniający do handlu prze określony czas:
Jeszcze inną próbą zrównoważonego podejścia do handlu ulicznego jest broszura informująca o obowiązujących w Nowym Jorku zasadach.
Kluczowym problemem jest niedostrzeganie w takich formach, jak handel uliczny czy bazarkowy, prób przezwyciężania trudności, aktywności i samozaradności ludzi. Dominują próby uregulowania rzeczywistości i usztywnienie wobec gospodarki tzw. szarej strefy. W wykonaniu administracji przynosi to mierne skutki. Łatwo zauważyć, że jest to znakomite pole do działania dla struktur ekonomii społecznej.
Self-help housing
Niedobór mieszkań – szczególnie w miastach – jest w Polsce zjawiskiem stałym. Podczas kiedy ludzie zamożniejsi (tzw. klasa średnia i wyższe) są w stanie opłacić wolnorynkowe koszty najmu czy kupna domu albo mieszkania, ludzie gorzej sytuowani zdani są głównie na ofertę samorządów terytorialnych. W czasie gdy polityka mieszkaniowa miast przypomina bardziej gospodarowanie zasobem niż społeczną politykę mieszkaniową, warto zwrócić uwagę na potencjalną rolę ekonomii społecznej w zmniejszaniu deficytu tanich mieszkań. Taką rolą mogłoby być rozwijanie budowy i remontu domów na zasadzie self-help.
Budownictwo i remonty w formule pomocy wzajemnej wspomaganej przez samorządy, pozwoliłoby naprawiać stan budynków, ale także poprawiać stosunki społeczne w najbardziej zaniedbanych częściach miast.
Miejscem szczególnie predestynowanym do realizacji projektów self-help są obszary rewitalizowane. Są zwykle skupiskami biedy i niskich standardów mieszkaniowych. Projekty samopomocy mieszkaniowej, oprócz rozwiązania bezpośredniego problemu remontów, pozwalałyby na zdobycie przez uczestników nowych kwalifikacji zawodowych. Poza tym przyczyniłyby się do integracji poprzez uświadomienie mieszkańcom wartości dzielnicy i znaczenia zgromadzonych tam obiektów dziedzictwa. Włączając się w rewitalizację uczestniczyliby w przywróceniu wartości i prestiżu swojej okolicy.
Źródło: Ekonomiaspoleczna.pl