Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Sądząc po liczbie ukazujących się ostatnio tekstów i audycji propagujących ideę odpowiedzialnych zakupów, powoli mijają złote czasy beztroskiego konsumenta, którego krępowała jedynie zawartość portfela i stan konta w banku – pisze Michał Augustyn dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl.
Echa kontrkultury lat 60, krytycznej wobec materializmu i rywalizacji o status społeczny, dotarły do Polski z dużym opóźnieniem, niosąc zupełnie inny przekaz. Pod wpływem neoliberalnej rewolucji lat 80. skutecznie forsującej ideologię, której rdzeniem jest utożsamianie wolności ze swobodą wyboru towarów na „wolnym” rynku, postulat radykalnego odrzucenia kultury konsumpcyjnej uległ zniekształceniu: nie chodzi już o to, żeby rezygnować z poszukiwania tożsamości, szczęścia i społecznego uznania w sklepach, tylko by robić to w sposób odpowiedzialny.
Reklama
Narodziny oświeconego konsumenta
Współczesny, wyedukowany, dzięki niezliczonym kampaniom społecznym, konsument ma dokonywać wyborów zakupowych stosując filtr własnej moralnej odpowiedzialności za środowisko naturalne, cierpienie zwierząt, stan lokalnej gospodarki czy warunki pracy osób zaangażowanych w proces produkcji i dystrybucji. Półki sklepowe zapełniają się towarami ze znakami i certyfikatami, które mają gwarantować przestrzeganie określonych norm i standardów przez producenta; banalne produkty zyskują nowe znaczenie – i odpowiednio wyższą cenę – obiecując przyszłość opartą na wartościach zgodnych ze światopoglądem konsumenta.
Hasła odpowiedzialnej i świadomej konsumpcji stały się atrakcyjne i nośne między innymi dlatego, że odwołują się do poczucia osobistego wpływu. Konsument ma być podmiotem, który poprzez przemyślane wybory kształtuje rzeczywistość. Suma tych wyborów jest zarazem potwierdzeniem przynależności do elitarnej grupy, której losy świata nie są obojętne i emanacją starannie skonstruowanej tożsamości opartej na określonym stylu życia.
Klient z o.o.
Krytycy tego podejścia zwracają uwagę na problem asymetrii w dostępie do informacji o „zapleczu produkcyjnym” towarów, często rozciągającym się na wiele państw i kontynentów. Trudno dokonywać świadomych wyborów jedynie na podstawie niesprawdzonych danych dostarczonych przez producenta. Nie zawsze też jasne jest, co dokładnie kryje się za szczytnymi deklaracjami. Na przykład certyfikat UTZ Certified firmujący program wsparcia dla zrównoważonego rolnictwa, nie daje żadnej gwarancji, że ometkowane nim towary (blisko 10.000 produktów, głównie konfekcjonowana kawa, herbata i kakao) zostały wyprodukowane bez użycia nawozów sztucznych, pestycydów i roślin modyfikowanych genetycznie (więcej na ten temat>). Producenci niezwykle popularnego Fairphone, „pierwszego smartfonu odpowiedzialnego społecznie”, sami przyznają, że ich produktowi wciąż daleko jest do bycia w pełni fair.
Jak przekonują zwolennicy „głosowania pieniędzmi”, zjednoczona siła nabywcza konsumentów i zorganizowany nacisk z ich strony (np. bojkoty) mogą doprowadzić do pożądanej zmiany na świecie: na przykład poprawy warunków pracy w fabryce odzieży w Bangladeszu (więcej>) czy zmniejszeniu zużycia energii dzięki wymianie żarówek na diody LED. Dotyczy to jednak wyłącznie tej grupy nabywców, którzy mają świadomość konsekwencji swoich wyborów zakupowych i nie są wobec nich obojętni. Równie ważny jest dostęp do niezbyt drogich alternatyw. Spychanie całej odpowiedzialności na konsumentów i uzależnianie tak ważnych kwestii jak ochrona środowiska czy praw człowieka od ich dobrej woli trudno jednak uznać za solidną podstawę zrównoważonej gospodarki.
Autorzy badania opublikowanego w „Journal of Consumer Research” piszą wręcz o micie odpowiedzialnej konsumpcji wykorzystywanym przez korporacje do torpedowania kosztownych regulacji, które mogłyby w systemowy sposób zaradzić problemom ekologicznym i społecznym. Dodatkową korzyścią dla biznesu jest tworzenie nowych, niszowych rynków zbytu produktów droższych, adresowanych do niewielkiej, ale rosnącej grupy[1] zatroskanych konsumentów, których stać na kosztowne uspokajanie sumienia. W USA udział sprzedaży etycznych produktów w ciągu ostatnich trzech lat wzrastał aż o 9% rocznie.
Mniej znaczy lepiej
Jeżeli odpowiedzialny wybór zakupowy jest niemożliwy, niezadowalający lub wydaje się działaniem pozornym, jak powinien postąpić konsument, który nie chce zwiększać ilości cierpienia na świecie przy użyciu swoich pieniędzy? Można znowu odwołać się tu do analogii wyborów – kiedy wszystkie proponowane opcje polityczne są do siebie na tyle podobne, że trudno znaleźć wśród nich mniejsze zło, najlepszym wyjściem może być nieoddanie głosu. Właśnie do „niegłosowania pieniędzmi” namawiają działacze na rzecz ochrony środowiska; zdaniem wielu z nich, najlepszą przysługą, jaką konsument może wyświadczyć światu (również sobie) jest powstrzymanie się od zakupów.
Takie postanowienie bywa początkiem rozwijającej przygody: najeżonej trudnościami podróży po alternatywnych sposobach zaspokajania potrzeb, odkrywania fascynujących obszarów niezawłaszczonych przez twardą logikę rynku, poznawania bliższych i dalszych sąsiadów (tego rodzaju próby przestawienia się na minimalizm zostały opisane w niedawno wydanej książce dziennikarki Marty SapałyMniej). Oczywiście nie wszyscy są gotowi na tak daleko idące wyrzeczenia i czasochłonne zabiegi, jak choćby podjęte przez Lauren Singer, studentkę ochrony środowiska z Nowego Jorku, której udało się zredukować ilość wytwarzanych odpadków do zera (deklarowane efekty: mniejsze wydatki, lepsza dieta i wyższa jakość życia).
Używan(i)e rzeczy
Ograniczanie konsumpcji można zacząć od znacznie prostszego kroku – zamiast sprowadzanych z daleka tanich i nietrwałych nowości wystarczy kupować rzeczy używane i dobrej jakości. Z pomocą przychodzą tu popularne portale ogłoszeniowe (np. Allegro i OLX), organizowane w większych miastach pchle targi i urządzane w prywatnych domach wymiany dla bliższych i dalszych znajomych. Wrocławianie (niedługo, po remoncie i przeprowadzce w nowe miejsce, także mieszkańcy Warszawy) mogą wybrać się po rzeczy z drugiej ręki do Sklepowiska prowadzonego przez Stowarzyszenie Emmaus, które pomaga osobom w trudnej sytuacji życiowej (część z nich zatrudnia m.in. do renowacji sprzedawanych w sklepie mebli).
Dla tych, którym nie jest obojętne, co stanie się z ich pieniędzmi po zapłacie za towar, ciekawą alternatywą jest też Wymiennik, który umożliwia swobodną, niebarterową wymianę z użyciem punktów pełniących funkcję umownej waluty. Ponieważ są one niewymienialne na pieniądze, możemy mieć pewność, że będą krążyły po zamkniętym, z natury lokalnym rynku zdominowanym przez rzeczy używane, rękodzieła i drobne usługi wykonywane bez pośredników.
Osobisty kontakt i występowanie w podwójnej roli – konsumenta i producenta – zmniejsza pokusę instrumentalnego traktowania ludzi, sprzyja też ograniczaniu zakupów do tego, co naprawdę potrzebne. Popularność zyskują praktyki jeszcze niedawno subkulturowe lub kojarzone z czasami PRL; internet aż kipi od pomysłów na przedmioty wykonane własnym przemysłem. Propagatorzy idei Do It Yourself nawołują: jeśli czegoś ci brakuje, zrób to sam lub z kimś, kto potrafi to zrobić, najlepiej wykorzystując surowce, które większość ludzi nawykowo uznaje za bezużyteczne (upcycling). Zamiast wyrzucać zepsuty sprzęt, można go naprawić, korzystając z wygodnych instrukcji dostępnych w sieci, a jeśli brakuje nam jakiejś trudno dostępnej części, warto wypróbować możliwość wydrukowania jej przy użyciu drukarki 3D. Taką możliwość zapewniają FabLaby i Hackerspace'y działające w większych miastach (m.in. w Warszawie, Trójmieście i Łodzi).
Przed jakimkolwiek zakupem warto też zastanowić się czy rzeczywiście potrzebujemy jakiejś rzeczy wyłącznie dla siebie, czy raczej chcemy korzystać z niej od czasu do czasu, wespół z innymi. Coraz więcej osób wybiera tę drugą możliwość, uwspólniając konsumpcję – jeden samochód czy wiertarka może z powodzeniem obsłużyć kilkanaście gospodarstw domowych.
Więcej niż styl życia
Ograniczanie konsumpcji i minimalizm we wszystkich sferach życia wpisują się w coraz wyraźniejszy trend, związany po części z rosnącym zmęczeniem kulturą nadmiaru i zwrotem ku wartościom postmaterialistycznym, takim jak samorealizacja, dobre relacje społeczne czy estetyka. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z ulotną modą czy względnie trwałą zmianą nawyków coraz większej grupy osób, „dekonsumpcja” niesie ze sobą nie tylko lepsze samopoczucie lub możliwość przeznaczenia większej ilości czasu na rzeczy przyjemniejsze niż praca zarobkowa. Zwrot ku temu, co dziewiętnastowieczny amerykański filozof Henry David Thoreau określał mianem „dobrowolnej prostoty” (ang. voluntary simplicity) przynosi też korzyści społeczne. Oznacza zmniejszenie presji na środowisko naturalne, tworzenie wartościowych miejsc pracy (dzięki rozwojowi rzemiosła, zakładów naprawy i lokalnej, małoskalowej produkcji) i ogólnie wyższą jakość życia: poprawę stanu zdrowia, czystsze otoczenie, pokonanie alienacji społecznej.
Oszczędne gospodarowanie ma długą historię, ściśle związaną z okresami niedostatku wywołanego nieurodzajem, wojnami lub lokalnym wyczerpywaniem się zasobów. Być może coraz wyraźniejsza u przedstawicieli klasy średniej potrzeba sprowadzenia konsumenckiego szaleństwa do rozsądnych rozmiarów wiąże się nie tyle z koniecznością, ile z nie w pełni uświadomionym przeczuciem, że mimo rozwoju technologii i niebywałej elastyczności globalnego systemu gospodarczego, obecny poziom materialnej konsumpcji jest w dłuższej perspektywie niemożliwy do utrzymania.
Na szczęście prawdopodobnie nie jest jeszcze za późno, by syci konsumenci kolektywnie zmienili styl życia bez szkody dla jego jakości. Jeżeli taka transformacja ma nastąpić w skali globalnej, konieczna jest jednak zmiana modelu produkcji. Odpowiedzialność za degradację środowiska i łamanie praw istot żywych jest proporcjonalna do możliwości wprowadzenia systemowych zmian, które mogą sprawić, że lepsze alternatywy będą wybierane częściej. W demokratycznym społeczeństwie właśnie tego wymagają od wybranych przez siebie władz odpowiedzialni obywatele.
Michał Augustyn dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl
Źródła:
Giesler, M., Veresiu, E. (2014). “Creating the Responsible Consumer: Moralistic Governance Regimes and Consumer Subjectivity.” Journal of Consumer Research, 41, 3
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.