We wsi Rutkowo położonej na granicy województw warmińsko-mazurskiego i mazowieckiego (gm. Czarnia) żyje niewiele ponad 100 mieszkańców. Nie ma tu świetlicy, remizy ani szkoły, ludzie utrzymują się z pracy na roli. Od roku działa tu stowarzyszenie założone przez mieszkańców, którzy chcą coś zrobić dla swoich dzieci i lokalnej społeczności. Kobiety właśnie wzięły udział w sesji do kalendarza na 2010 r., który będzie promował ich małą organizację.
Kiedy Kamila Górska-Kłodzińska, mieszkanka Rutkowa zaczęła
pracować w Urzędzie Gminy w Czarni, zorientowała się, jak wiele
jest ogłaszanych konkursów, w których można sięgać po pieniądze np.
na rozwój wsi. Poszła więc do Sabiny Pliszki, która jest sołtyską
Rutkowa od 2007 r. i zaczęła rozmawiać z nią o tym, że warto
założyć stowarzyszenie, które mogłoby pisać projekty i zdobywać
fundusze dla lokalnej społeczności. Sołtysce pomysł bardzo się
spodobał. Wkrótce dołączyły do nich inne kobiety. Pani Sabina
zaczęła w swoim domu organizować spotkania, podczas których
dyskutowano, co warto zrobić, aby wszystkim w wiosce zaczęło się
żyć lepiej.
Trudne początki
W grudniu 2008 r. postanowiono powołać stowarzyszenie. Na
zebraniu założycielskim ustalono, żeby choć jedna osoba z każdego
domu w Rutkowie do niego należała. I tak też się stało.
Zastanawiano się też nad nazwą. W końcu ktoś zaproponował, żeby
stowarzyszenie nazwać „Rutkowo City”. Uśmiechy na twarzy przekonały
wszystkich, że to dobra nazwa i tak już zostało.
– Pierwszym pomysłem, jaki chcieliśmy zrealizować był projekt
wysłany do Fundacji Wspomagania Wsi, który zakładał, aby każda
rodzina w Rutkowie mogła dostać rower. Wymyśliliśmy nawet hasło
„Świat zatruty spalinami, my jeździmy rowerami”. Oprócz tego
chcieliśmy w ramach projektu zbudować w wiosce wiatę, która byłaby
też początkiem ścieżki rowerowej, łączącej Rutkowo z Czarnią i
rezerwatem w Czarni, a potem prowadziłaby dalej do Szczytna.
Niestety, projekt nie dostał dofinansowania – opowiada Kamila
Górska-Kłodzińska. – Potem mieliśmy kolejny pomysł. Chcieliśmy
kupić pompowaną zjeżdżalnię, żeby z jednej strony nasze dzieci
mogły się na niej bawić, a także żebyśmy mogli ją wynajmować i
dzięki temu stowarzyszenie miałoby z tego pieniądze na swoją
działalność. Ten projekt też nie przeszedł – dodaje.
Początkowy entuzjazm mieszkańców związany z założeniem
„Rutkowo City” zaczął maleć.
– Ludzie byli coraz bardziej niezadowoleni, kiedy nic nie
wychodziło z kolejnych projektów. Ale my nie zamierzałyśmy się
poddawać. Wymyśliłyśmy, że tym razem zrobimy coś dla młodych
dziewczyn i kobiet z wioski – mówi Ewelina Brakoniecka, prezeska
stowarzyszenia.
Pięknem zdobywamy świat
Tak kobiety z Rutkowa nazwały kolejny projekt, który wysłały
do Poakcesyjnego Programu Wsparcia Obszarów Wiejskich. Kiedy
okazało się, że otrzymały dofinansowanie, były z siebie bardzo
dumne. Wreszcie coś się udało i można było pokazać mieszkańcom, że
warto było nie poddawać się, tylko dalej robić swoje.
Projekt zakładał, że w gminie Czarnia odbędą się warsztaty dla
gimnazjalistek, które będą uczyć się sztuki wizażu. A jak się już
nauczą, to potem przygotują kobiety ze stowarzyszenia do sesji
zdjęciowej do kalendarza na 2010 r.
– Grupa na warsztaty musiała liczyć minimum 15 osób. W
Rutkowie brakowało nam dziewczyn w tym wieku, dlatego zaprosiliśmy
na zajęcia także kilka gimnazjalistek z sąsiednich wiosek –
wyjaśnia Kamila Górska-Kłodzińska.
Warsztaty trwały kilka tygodni, a prowadziła je pani Jola
Zyśk, wizażystka z Ostrołęki. Uczennice okazały się bardzo pojętne,
a lekcje z makijażu, malowania paznokci, układania fryzur,
dobierania stroju do figury bardzo się podobały.
– Po zajęciach poświęconych modzie pojechałyśmy z dziewczynami
do jednego z dużych centrów handlowych w Warszawie. Chodziłyśmy po
sklepach, gdzie gimnazjalistki wybierały dla nas ubrania, oceniały
jak w nich wyglądamy, doradzały nam też jakie dodatki czy kosmetyki
będą dla nas najlepsze. Można powiedzieć, że w praktyce sprawdzały
swoją wiedzę, którą zdobyły na niedawnych zajęciach – wspomina
Ewelina Brakoniecka.
Niestety, po szkoleniach okazało się, że nie starczy już
funduszy na wydanie kalendarza w wymarzonej przez kobiety ilości
egzemplarzy. Szkoda jednak było, żeby rezygnować z takiego pomysłu.
Przedstawicielki „Rutkowo City” złożyły ofertę w organizowanym
przez Gminę Czarnia konkursie na zajęcia pozalekcyjne. Inicjatywa
bardzo się spodobała komisji konkursowej, która postanowiła
wesprzeć pomysł i wydanie kalendarza.
Sesja zdjęciowa odbyła się w połowie maja. Podczas jednego
dnia wioska zmieniła się w plener fotograficzny. Młode uczestniczki
warsztatów malowały kobiety, czesały, ubierały, a zaprzyjaźnieni
fotografowie z Ostrołęki: Kuba Dębek, Tomek Lendo i Marek
Młodzianowski robili zdjęcia.
– Fotografie wyszły świetnie. Na pewno dzięki pani Joli i
dziewczynom, które nas tak dobrze przygotowały. Na sesji była
oczywiście pani Jola, która dziewczyny wcześniej uczyła, a w
trakcie przygotowań modelek do kalendarza mocno się angażowała –
zapewnia Sabina Pliszka. – To będzie naprawdę fajny kalendarz, bo
dobrze się też przy tym fotografowaniu bawiliśmy!
Co będzie dalej?
Stowarzyszenie liczy ponad 30 osób, głównie kobiet, które
działają w nim najaktywniej, ale jest też kilku mężczyzn.
– Największą zmianę widać w kobietach, które przekonały się,
że rzeczywiście mogą coś zrobić i, że mogą znaleźć się na to
pieniądze. Kobiety w Rutkowie są zjednoczone, mają dobry kontakt ze
sobą i wiele pomysłów – przekonuje Kamila Górska-Kłodzińska.
– Nasi mężowie mówią, że baby zaczęły rządzić wsią – uzupełnia
z uśmiechem Sabina Pliszka. – Ale prawda jest taka, że wioska jest
bardzo biedna i trzeba jakoś myśleć o tym, żeby poprawić jakość
swojego życia i wszystkich mieszkańców. Ruszyliśmy małymi
kroczkami, coś się zaczyna dziać, a wiadomo przecież, że nie od
razu Kraków zbudowano! – dodaje.
Tymczasem Stowarzyszenie „Rutkowo City” już zdobyło kolejne
pieniądze na nowy projekt.
– W jego ramach chcemy nauczyć dzieci i młodzież z naszej
wioski jak powstawał teatr, kino i jak się maluje obrazy.
Zamierzamy zorganizować wyjazdy do teatru i galerii w Warszawie
oraz do kina w Olsztynie. Potem odbędą się warsztaty, na których
instruktorzy będą opowiadać o historii każdej ze sztuk. Już
zgłosiło się wielu chętnych, żeby uczestniczyć w tych zajęciach –
wyjaśnia Ewelina Brakoniecka. – Myślimy również, żeby zdobyć
fundusze na kolejne zajęcia. Chcielibyśmy, aby nasze dzieci
nauczyły się pływać i udzielać pierwszej pomocy. W najbliższej
okolicy nie ma żadnych jezior, dlatego chcielibyśmy zabierać je na
basen. A znajomość pierwszej pomocy, zwłaszcza na wsi, kiedy nie
tylko przy pracy w polu wszystko może się zdarzyć, jest naprawdę
potrzebna.
W Rutkowie bardzo brakuje też świetlicy.
– Jak zakładaliśmy stowarzyszenie, to najważniejszym naszym
celem było zbudowanie remizy albo świetlicy, bo w Rutkowie nie ma
takiego miejsca, gdzie ludzie mogliby się spotykać, gdzie dzieci i
młodzież spędzałyby wolny czas – tłumaczy Sabina Pliszka
Niestety, konkursy, dzięki którym można by np. starać się o
dofinansowanie budowy świetlicy są bardzo zbiurokratyzowane i małe
stowarzyszenie, jak „Rutkowo City” nie udźwignęłoby samo takiego
ciężaru. Mieszkańcy nie mogą też liczyć na pomoc gminy, bo ta
również nie ma pieniędzy.
– Ale przecież to nie musi być od razu murowany dom. Wystarczy
drewniany, niewielki domek, może nawet udałoby się sprowadzić taki
letniskowy, który można by przysposobić, żeby był całoroczny. I już
mielibyśmy miejsce na spotkania, a dzieci i młodzież nie musiałaby
wystawać na przystanku pekaesu, albo wałęsać się po okolicy, tylko
moglibyśmy urządzać dla nich różne zajęcia w wiosce – uważa Ewelina
Brakoniecka.
Jak mówi Kamila Górska-Kłodzińska – „miejscowość powoli się
integruje, ludzie przekonują się do sąsiedzkiej i lokalnej
aktywności, i to jest najważniejsze”, bo za tym na pewno pójdą
zmiany. Na razie kobiety z małego Rutkowa mają swój kalendarz,
który jest ich produktem promocyjnym i udowadnia, że jak się czegoś
bardzo chce, to można to osiągnąć. Swoją siłą, pracą i
zaangażowaniem pokazują też innym, zwłaszcza najmłodszym
mieszkańcom wioski, że warto mieć marzenia i zmieniać świat, bo
nikt inny za nich tego nie zrobi. A jak widać możliwości do zmian
jest wiele. I trzeba po nie sięgać!
Źródło: inf. własna (ngo.pl)