Gdy zakładamy spółdzielnię socjalną, jesteśmy pełni entuzjazmu i wierzymy w swój pomysł. Bardzo szybko jednak pojawiają się pierwsze trudności: ktoś nie wywiązuje się z obowiązków, nie ma płynności w zleceniach. Krótko mówiąc, jest zupełnie inaczej, niż miało być – pisze Paulina Ograbisz w felietonie dla Ekonomiaspołeczna.pl
Dla tych, którzy jeszcze tego nie wiedzą: złych stron jest więcej! W PANATO przywykliśmy do tego, że praca w spółdzielni to nie tylko przyjacielski biznes, gdzie każdy chodzi z przyklejonym uśmiechem do twarzy. Często trzeba radzić sobie z naprawdę trudnymi sytuacjami. Nie chcę koncentrować się na tym, co trudne i nieprzyjemne, w tej dziedzinie jest aż nadto głosów, komentarzy i opinii. Zadam kilka konstruktywnych pytań.
Gdzie zjeść kanapkę?
Piszę o tym, ponieważ u nas wybuchła nie jedna draka o to, że ktoś nie miał gdzie usiąść, komuś zginęły nożyczki, kogoś bolały oczy z powodu złego oświetlenia. Dlatego, myśląc o motywacji do pracy, pomyślmy również o jej higienie: o przyjaznej przestrzeni, w której dobrze się czujemy, o porządku, czekoladzie i innych drobnych rzeczach, które pomogą nam przebrnąć przez te naprawdę trudne momenty, a przynajmniej nie doleją oliwy do ognia.
Jak spożytkować fundusz reintegracyjny?
Gdzie szukać oszczędności?
Podmioty ekonomii społecznej w teorii są miejscami pracy, w których dba się o te sprawy: o pracowników i ich rodziny, o ich prawa i przywileje, reintegrację społeczną, komfort psychiczny itd. Jednak nie jestem pewna, czy tak dobrze to działa w praktyce. Na przykład u nas w pierwszej kolejności dbaliśmy o stabilność finansową, bo sądziliśmy, że bez spółdzielni nie będzie spółdzielców. Dzięki temu kondycja firmy była dobra, ale z członkami bywało różnie. W dłuższej perspektywie taka strategia okazała się zgubna, co już zrozumieliśmy: to bez spółdzielców nie będzie spółdzielni.. Powinniśmy nauczyć się racjonalnie gospodarować zyskami, w tym także umieć wydać na przyjemności: na kawę i cukier, na truskawki w sezonie i po sezonie, na wspólne wyjście do kina, na przysłowiowy „Multisport”.
Czy mówić szczerze?
Przepływ informacji w firmie to rzecz fundamentalna. Można pisać o wielu aspektach komunikacji, które mają wpływ na naszą motywację do pracy lub jej brak: w jaki sposób zwracamy się do siebie, jak udzielamy informacji zwrotnej,.
U nas testowaliśmy rozwiązania od beztroskiej samowolki, po raportowanie zarządu, koordynatorów, księgowej. Na początku nie analizowaliśmy naszych działań, co powodowało dezorientację w każdym możliwym obszarze. Później nasiliła się sprawozdawczość, w efekcie czego zamiast skupić się na priorytetach, klepaliśmy tabelki. Obecnie analizę prowadzimy w wymiarze miesiąca, kwartału i roku w sposób uproszczony, ale uporządkowany, co daje nam wszystkim ogólne pojęcie o sytuacji. Każdy spółdzielca ma dostęp do tych informacji, choć niestety nie każdy jest tym zainteresowany.
A kiedy nam się chce?
Pytania wynikają z ankiety, którą przeprowadziłam. Zapytałam kilka osób o przyczyny złego nastawienia do pracy: w jakich okolicznościach brak im motywacji do działania? Odpowiedzi wystrzelono jak z karabinu: kiedy nie widać efektów pracy, kiedy nie zarabia się tyle, ile by się chciało, kiedy szef jest niekompetentny, kiedy w pracy jest kiepska atmosfera, kiedy wciąż popełniane są te same błędy, kiedy podział pracy jest nierównomierny, kiedy nie ma się wpływu na decyzje, kiedy jest kiepsko w życiu prywatnym. Wobec tego, kiedy nam się chce? W skrócie, wtedy, kiedy to wszystko działa na odwrót.
Jak widać, samo pomnażanie zysku nie stanowi jeszcze o sukcesie. W biznesie, ale chyba ogólnie w życiu, dbanie właśnie o te subtelne szczegóły pozwala nam realizować duże sprawy. Z ochotą i zadowoleniem.
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl