Zwykle koniec stycznia to czas rocznych podsumowań pomocy żywnościowej udzielanej w ramach PEAD-u przez filie Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej (ChSCh). Każdy pobrany z banku żywności i wydany beneficjentom kilogram został wcześniej odnotowany, a teraz jest podliczany.
Podobnie dzieje się we Wrocławiu. To niewesołe sumowanie, jako że każdy rok przynosi większą liczbę potrzebujących tej pomocy. W ubiegłym roku, kiedy z żywności dystrybuowanej przez wrocławską filię ChSCh korzystało stale około 1 200 osób, wolontariusze wydawali miesięcznie od 13 do 15 ton produktów.
Punkty pomocy żywnościowej prowadzone przez ChSCh na terenie całej Polski ruszą znowu pełną parą w marcu. Teraz finalizowane są sprawy formalne – umowy z bankami żywności czy wnioski o dofinasowania.
– Nie znamy jeszcze dokładnej liczby tegorocznych beneficjentów. W lutym w konsultacji z ośrodkami pomocy społecznej zaktualizujemy ich listę – podaje Joanna Gajdzińska-Karyjewska, koordynator pomocy żywnościowej i kierownik Oddziału Dolnośląskiego ChSCh. – Obawiam się, że będzie dłuższa niż poprzednia.
Panią Joannę martwi również, czy uda się pozyskać więcej tych artykułów spożywczych, których najbardziej brakuje podopiecznym ChSCh. Podczas gdy kasz, mąki czy makaronu jest tyle, że zaspokajają potrzeby, nie ma wystarczającej ilości mleka, serów, masła, cukru, oleju.
– Czasem niektórych jest aż nadto – uśmiecha się pani Joanna. – Tak było ostatnio z kaszą manną. Limit: dwa kilogramy na osobę. To oznacza, że na czteroosobową rodzinę przypada osiem kilogramów kaszy manny! Starczy na długo!
Serwis Informacyjny ChSCh