ALMA SPEI (z łac. karmiąca nadzieją) to działająca od 2008 roku w Krakowie fundacja, która pomaga nieuleczalnie chorym dzieciom i ich rodzinom. Nazwę organizacji wymyśliła mama jednej z nieuleczalnie chorych dziewczynek.
Misją hospicjum domowego Fundacji jest wsparcie podopiecznych poprzez szereg działań, których wspólnym mianownikiem jest pokonywanie z dziećmi i ich rodzinami codziennych trudności, które mogą pojawić się w związku z chorobą, ale nie tylko z nią. Fundacja stawia sobie bowiem za cel zapewnienie im dzieciństwa, na jakie zasługują, a żadna nieuleczalna czy też przewlekła choroba nie powinna stanąć mu na przeszkodzie. Od czego są w końcu ludzie dobrej woli?
ALMA SPEI jest organizatorem różnorakich akcji. Działań fundacji nie sposób opisać w jednym zdaniu, dzięki czemu i pracy dla każdej chętnej pary rąk sporo się znajdzie. Wspólne wyjazdy Drużyny Urodzinowej to nic innego jak huczne świętowanie urodzin podopiecznych w gronie bajkowych postaci, za które przebrani są wolontariusze, wyposażeni w tort, prezenty i inne akcesoria, których na godnie świętowanych urodzinach zabraknąć nie może. Wakacje z Alma Spei to z kolei okazja dla chorych dzieci (często jedyna), jak też ich zdrowego rodzeństwa, którym choroba „uziemiła” na stałe w Krakowie na przeżycie wakacji lub chociaż jednego dnia „najlepszego w życiu”. Do tego dochodzą stałe wizyty u rodzin, asysta specjalistyczna w osobie lekarzy czy pedagogów, jak też rozmowa w trudnych chwilach po stracie najbliższego.
Większość z tych działań, jak nie wszystkie, bez pomocy wolontariuszy Fundacji nigdy nie zakończyłaby się sukcesem, co z przekonaniem podkreśla Grzegorz Bobek, koordynator wolontariatu w Alma Spei.
W chwili obecnej dla ALMA SPEI pracuje około stu osób. Większość z nich to licealiści, rekrutowani w krakowskich szkołach przez pracowników Fundacji, którzy na co dzień zajmują się pracą z młodzieżą w charakterze pedagogów i nauczycieli. Najczęściej swoją przygodę, ale i misję kontynuują na studiach, jak też później, w życiu „całkowicie” dorosłym. Nie brakuje osób dojrzałych. Niektórzy angażują się jednorazowo, inni wielokrotnie. Uczestniczą w kwestach, pracach biurowych, odwiedzają podopiecznych w domach – w zależności od potrzeby chwili. Wolontariuszy można było spotkać również w ubiegłą niedzielę w kościele OO Paulinów na Skałce. Pod tablicą przedstawiającą zdjęcia Dzieci, u stóp Skałecznej świątyni rozbłysły świece. Na Mszy świętej i wspólnym spotkaniu zgromadzili się podczas Dnia Palenia Świec wraz z rodzinami po stracie – ludźmi którzy przyszli wspomnieć dzieci, które odeszły w różnym czasie, w różnym wieku i z różnych przyczyn.
Czy praca w Hospicjum to zajęcie dla każdego? Wolontariusze pracujący w Fundacji przyznają, że zetknięcie się z cierpieniem i śmiercią to zdarzenia, na spotkanie których każdy planujący poświęcić się tej formie pomocy powinien być przygotowany. Być silnym dla siebie to jedno, ale dojrzałość emocjonalna i gotowość stawienia czoła tym smutnym, ale jakże ludzkim sytuacjom pozwala dawać oparcie dzieciom i ich rodzinom – mówią wolontariusze.
W swoich przemyśleniach nie pozostają osamotnieni. Fundacja zapewnia pełne wsparcie dla każdego, kto poczuje potrzebę uporządkowania swoich uczuć po odejściu podopiecznego, jak też w związku z ogromem emocji, które nieustannie przewijają się podczas pracy dla dzieci, których codziennością jest choroba, cierpienie i śmierć pukająca do drzwi. Organizacja, dbając o to, by wolontariusze nigdy nie poczuli się wypaleni zapewnia im konsultacje specjalistów oraz szkolenia przed i w trakcie rozpoczętej działalności. Ponadto w trakcie wspólnych spotkań wszyscy starają się w szerszym gronie poznać i przeanalizować swoje emocje.
Czy warto było? Gosia i Aneta, wolontariuszki Fundacji zgodnie przyznają, że praca w Hospicjum to zajęcie, które wzbogaca wewnętrznie i pozwala dostrzec, co jest w naszym, skądinąd krótkim życiu najważniejsze, a pozostaje w pewnej opozycji do powszechnej pogoni za płytko rozumianym szczęściem i pieniądzem.
Zbliża się koniec roku – czas podsumowań. Ludzie Alma Spei nie przestaną wspominać podopiecznych, z którymi przyszedł, zdecydowanie za szybko, czas się pożegnać. Nie ustaną też w niesieniu pomocy aktualnym i przyszłym podopiecznym, do której wprawdzie nie zabraknie wolontariuszy, ale zawsze mile widziani będą kolejni, którzy zechcą poświęcić swój czas i energię, aby dawać nadzieję.
Źródło: RCW Kraków