John jeszcze kilka tygodni temu ważył tyle, co noworodek. Zamiast biegać i bawić się jak inne dzieci, trafił do Centrum Dożywiania PCPM w stanie skrajnego niedożywienia.
John resztkami sił walczy o życie, pomaga mu żywność terapeutyczna
Kiedy myślimy o 1,5-rocznym dziecku, wyobrażamy sobie malucha, który chodzi, biega, bawi się wszystkim, co wpadnie mu w ręce, próbuje mówić i reaguje na otoczenie uśmiechem albo płaczem. John wyglądał zupełnie inaczej. Kiedy chłopiec trafił do Centrum Dożywiania w Gordhim, jego organizm był tak wycieńczony, że John nie miał siły samodzielnie stać ani siedzieć. Ważył zaledwie 3 kilogramy, tyle co noworodek. Resztki sił jakie posiadał przeznaczał na płacz, a nawet on bardziej przypominał przeraźliwe zawodzenie. Jakby samo wydanie dźwięku było wysiłkiem ponad jego siły.
Jedyny moment, w którym chłopiec choć na chwilę się uspokajał to, to ten, gdy mama przytulała go do siebie i nuciłą kołysankę. Wtedy też, na krótki moment, na obu ich twarzach pojawiał się uśmiech.
Dzięki wsparciu Fundacji PCPM i wpłatom polskich darczyńców przez stronę pcpm.org.pl/sudan chłopiec od kilku tygodni otrzymuje leczenie przeciwgruźlicze, mleko w proszku i pastę z orzeszków ziemnych. Każdego dnia personel ośrodka sprawdza jego stan i postępy. Po raz pierwszy od wielu tygodni pojawiają się drobne oznaki poprawy, mimo że nadal znajduje się w „czerwonej strefie” oznaczającej skrajne niedożywienie i bezpośrednie zagrożenie życia.
Abuk większość czasu spędza na szpitalnym łóżku pod drzewem
Abuk ma zaledwie 21 lat. Mieszka w wiosce Parot, dwie godziny pieszo od Gordhim. Mąż odszedł, więc dziś wychowuje synka całkowicie sama. Większość matek przychodzących do Gordhim otrzymuje żywność terapeutyczną do domu, dzięki czemu nie muszą codziennie pokonywać wielu kilometrów pieszo. John był jednak w tak złym stanie, że Abuk musiała pozostać z nim na oddziale, gdzie personel mógł na bieżąco monitorować jego stan i postępy w leczeniu. Większość czasu spędzają na szpitalnym łóżku ustawionym w cieniu drzewa. Na „sali szpitalnej” pod blaszanym dachem temperatura jest tak wysoka, że nie sposób tam wytrzymać w ciągu dnia.
W krótkich przerwach między płaczem i karmieniem synka Abuk haftuje różowe prześcieradło. W Sudanie Południowym takie ręcznie zdobione tkaniny sprzedaje się jako prezenty, między innymi dla nowożeńców. Pieniądze ze sprzedaży rękodzieła Abuk chce zainwestować w zakup nici do haftowania i materiał, by móc się usamodzielnić. Jednak z powodu opieki nad dzieckiem może poświęcić na haftowanie najwyżej dwie godziny dziennie. W tym tempie praca nad jedną tkaniną zajmuje półtora miesiąca.
Dramatyczny apel matki
W Sudanie Południowym życie jest skrajnie trudne. Brak pracy, surowe środowisko i ograniczony dostęp do żywności sprawiają, że dla takich rodzin jak Abuk i John pomoc humanitarna nie jest wsparciem – jest jedyną szansą na przeżycie. Ale tylko pod warunkiem, że pomoc nie zostanie przerwana. Żywność terapeutyczna już się skończyła – liczba potrzebujących dzieci w Gordhim jest większa niż zapasy, które mieliśmy do dyspozycji. Abuk kieruje swój apel do PCPM i ludzi w Polsce: „Proszę, przekażcie nasz apel darczyńcom. Ta pomoc musi trwać nadal. Bez mleka i żywności terapeutycznej wiele dzieci — zarówno moje, jak i innych matek — nie przetrwa kolejnego roku.”
Dlatego od niedawna możecie nas wesprzeć blikiem cyklicznym - szczegóły znajdziecie na pcpm.org.pl/sudan – regularne wpłaty dają nam coś bezcennego: możliwość planowania pomocy i realnego wpływu tam, gdzie potrzeby są największe. W Sudanie Południowym już 44,1 zł to tydzień terapii żywieniowej dla jednego dziecka. A gdy taka pomoc płynie co miesiąc, skala robi się ogromna – to kolejne tygodnie leczenia, kolejne dzieci i ciągłość wsparcia w ośrodku dożywiania w Gordhim.