"Jest Polką, jest Romką, jest nauczycielką. Dorota. Jedna z wielu". Akcja, która ma uświadomić wszystkim Polakom, że Romowie są tacy sami jak oni, dobiega końca. Skończy się jednak spektakularnie. Zwieńczą ją 330-metrowy mural, wystawa i badania poziomu tolerancji Dolnoślązaków. Czy autorzy kampanii odczuwają napięcie przed ich wynikami? Hardo odpowiadają, że nie. Ale gdy powtórzyć pytanie, pociągnąć za język, to miękną i przyznają, że jednak odrobinę.
A wydawałoby się, że nie powinni, bo robota była jak sam pomysł – dobra. Na czym polega kampania? Sprawa jest prosta, Fundacja Integracji Społecznej Prom wymyśliła, że na billboardach i w internecie pokaże portrety osiemdziesięciu Polaków romskiego pochodzenia, którzy z powodzeniem realizują się w społeczeństwie. W niczym nie przypominają stereotypowego Cygana – a taki obraz ciągle jeszcze pielęgnuje w głowach znaczna część Polaków.
Mamy więc wśród bohaterów programu „Jedni z Wielu”: nauczycielkę, urzędniczkę, boksera, trenera, doktorantkę, górnika i wielu innych. Akcja zaczęła się w marcu zeszłego roku wystawą wędrującą po Dolnym Śląsku – bo ten region obejmuje swoim zasięgiem inicjatywa. Autorem portretów jest amerykański fotograf Chad Evans Wyatt. Od tamtego czasu działo się wiele – wywiady, spoty filmowe, reklamy radiowe, stała obecność na Facebooku, konkursy – ale teraz powoli przychodzi czas na finał.
– Kampanię zamkniemy pod koniec lipca, ale już w czerwcu na jednej z kamienic w centrum Wrocławia, przy ulicy Księcia Witolda, wymalujemy mural. Zbieramy właśnie projekty. Mamy już nawet faworyta: to firma, która chce namalować zachodzące na siebie kola zębate w barwach kampanii, czyli czarne, białe i żółte – tłumaczy koordynatorka projektu Karolina Zwierzyńska.
W oczekiwaniu na zmianę
Mural to jedno, kolejna wystawa portretów bohaterów akcji, to drugie, ale trzecie – w zasadzie najważniejsze – to publikacja wyników badań. Przed kampanią Prom zlecił telefoniczną ankietę wśród mieszkańców regionu, w której badał opinie Dolnoślązaków na temat Romów. Efekty tego badania są już znane. Nie wiadomo tylko, jak wypadnie to samo bdanie po zakończeniu kampanii. Tego, że zdanie mieszkańców Dolnego Śląska o Romach się poprawi, autorzy kampanii są pewni. Troszkę denerwują się o to, czy efekty będą tak dobre, jak liczą.
Mają wielkie nadzieje, bo i sprawa jest poważna. O integrację Romów z resztą społeczeństwa nie jest łatwo. Nie tylko przez uprzedzenia, które tkwią w ludziach bez pochodzenia romskiego, ale też i przez wyobrażenia, których o reszcie społeczeństwa nabrali sami Romowie. Na przykład uważają oni, że Polakom trudno jest powierzyć jakąkolwiek tajemnicę, bo nie potrafią oni trzymać języka za zębami i wszystko rozgadują.
– Nie tylko rdzennym Polakom jest ciężko zaufać Romom, ale i im czasem trudno odnaleźć się w naszym społeczeństwie. Kampania jest po to, by pokazywać wszystkim, że jesteśmy tacy sami, że od dawna żyjemy ze sobą w zgodzie – dodaje Karolina Zwierzyńska.
Chodzi też o dzieci. Wszyscy ludzie związani z akcją twierdzą, że na nich sprawa się zaczyna i na nich też się kończy. Za 10, 20, 30 lat to one mają zapomnieć o podziałach. Dziś natomiast są inspiracją do działania dla społeczników. Karolina Zwierzyńska wspomina, że Prom tak właśnie zaczął swoje projekty. Od budowania świetlic środowiskowych dla romskich maluchów. Szefowi Romani Bacht Józefowi Mastejowi też chodzi o najmłodszych.
– Ja jestem spełnionym Polakiem i spełnionym Romem, czuję się w Polsce jak w domu – mówi prezes Romani Bacht, którego portret także pojawił się w czasie kampanii. – Ale moim marzeniem jest to, żeby nasze dzieci, nasza młodzież rosła wykształcona i pewna siebie, żeby umożliwić jej równy start.
Od nieświadomych uprzedzeń po rasistowski wandalizm
Prezes Mastej wie, że problem z wykształceniem to nie tylko kłopot równouprawnienia. Że Romów jeszcze często trzeba zachęcać, by stawiali na edukację swoich dzieci. Ale wie też, że romskiemu maluchowi, który chce się uczyć, nie jest łatwo. Choć nie jest już tak źle, jak kiedyś, gdy on był dzieckiem i grał w hokeja na szczeblu krajowym. Wołali za nim czarnuch, cudak, gwizdali, wyzywali, przepychali. I to nie tylko kibice czy gracze przeciwnej drużyny, ale koledzy z zespołu. Dopiero mądry trener powiedział wszystkim, że u niego nie ważne jest, jaki kto ma kolor skóry, ale jakim jest zawodnikiem. Takich postaw Józef Mastej oczekuje.
– Ja sam jestem dziś trenerem dzieciaków. I jeszcze do dziś zdarza mi się, że jakiś rodzic zabiera dziecko z zespołu, gdy dowie się, że trenerem jest Rom – przyznaje z bólem.
Problemy tkwią nie tylko w kontaktach sąsiedzkich, ale i urzędowych. Józef Mastej twierdzi, że często przychodzą do niego Romowie, których sprawy utknęły na urzędniczych biurkach. Gdy przychodzi do takiego urzędnika i przedstawia się jako osoba publiczna – która często występuje w mediach – to okazuje się, że sprawa jest do załatwienia od ręki i właściwie nie wiadomo, dlaczego tak długo się ciągnęła.
– Ale najgorsze są pobicia i rasistowski wandalizm – mówi Józef Mastej. – Kiedyś w sądzie dwóch wyrostków przyznało, że pobiło Roma dla hecy. Dla hecy! Jak to zrozumieć?! W sąsiedztwie często malują nam na ścianach wulgarne napisy, odsyłają do gazu. Takie rzeczy jeszcze się zdarzają – ciężko wzdycha.
Organizatorzy kampanii społecznej „Jedni z wielu” przyznają, że bywa ciężko. W Głogowie wandale zamalowali billboard wulgarnymi hasłami, a na szkole, w której pracuje jedna z bohaterek, jacyś rasiści wypisali głupie hasła i w podobny sposób zniszczyli autobus szkolny. Ale akcja przede wszystkim pomaga. To, że w sprawie Romów jest głośno, powoduje, że bandyci muszą liczyć się z konsekwencjami swoich czynów, a zwykli ludzie coraz przyjaźniej patrzą na sąsiadów Romów.
Wie o tym Dorota Sokołowska-Piątek, nauczycielka, która wystąpiła w kampanii. Mieszka i pracuje w świetlicy szkolnej w Kłodzku. Jej mama była Romką, a ojciec Ślązakiem – to wybuchowe połączenie. Kobieta z takim temperamentem nie potrafi przejść obojętnie, gdy widzi zachowanie pełne nienawiści czy nietolerancji, chociaż sama już takich przykrości nie doświadcza.
– Wszyscy wiedzą, że jestem w połowie Romką, ale dla nikogo dziś nie jest to już problemem. Dla rodziców dzieci, które uczę i dla sąsiadów to sprawa obojętna. Ale rodzice zadbali o moje wykształcenie, o to, żebym miała w przyszłości pracę. Moje życie nie różni się dzięki temu od życia przeciętnego Polaka – mówi pani Dorota.
Dlatego wie, jak ważne jest wykształcenie romskich dzieci. Wie też, że tym maluchom jest nieco trudniej. Sama pamięta, że jak była mała, to głupim żartom, nieświadomym przejawom uprzedzenia nie było końca. Na przykład jedna z jej koleżanek ze szkolnej ławki uważała, że Dorota powinna zostawiać jej więcej miejsca, bo jest Cyganką i musi zadbać o to, żeby Polce było wygodnie.
Pani Dorota marzy więc o tym, żeby kampania “Jedni z wielu” zamieniła jej pochodzenie w równie mało ekscytujące i niekontrowersyjne dla wszystkich Polaków, jak fakt, że jej mąż jest w jednej czwartej Ukraińcem. Czy jest na to szansa? Jest, bo Prom nie zasypia gruszek w popiele i choć jeszcze nie skończył edycji dolnośląskiej akcji, to już myśli o wydaniu ogólnopolskim.
Pobierz
-
201308221521480794
907521_201308221521480794 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna (ngo.pl)