Rubio, zachodnia Wenezuela. Na obrzeżach ponad 70-tysięcznego miasta stoi niepozorny budynek – klinika Benedykta XVI. Jedyny taki ośrodek w mieście. Popękane ściany i migające żarówki unaoczniają problemy, z jakimi mierzy się w ostatnich latach. Bez pilnego wsparcia to mogą być ostatnie dni placówki, która mimo przeszkód próbuje funkcjonować w upadającym kraju.
W klinice w Rubio dzień zaczyna się od sprawdzenia stanu zaopatrzenia – tak długo, jak wpływa pomoc finansowa, można kupić leki i jednorazowe rękawiczki, które zapełnią szafki tylko na chwilę, zanim niezbędne będzie ich użycie. W wielu innych ośrodkach od dawna nie ma czego sprawdzać. Puste lodówki czekają na ampułki ze szczepionkami, szuflady na strzykawki. A lekarze na odrobinę nadziei, że sytuacja się zmieni i będą mogli pomagać chorym potrzebującym pomocy.
– Znosiliśmy trudy razem z pacjentami, często gotując posiłki na piecu opalanym drewnem, bo nie było dostępnych innych opcji. Przerwy w dostawach prądu, brak paliwa, inflacja, brak pieniędzy sprawiają, że trudno zachować minimalną jakość życia. Utrzymanie tej kliniki pomoże zapobiec wyjazdowi lekarzy do innych krajów. Ja sama o tym myślałam, ale nigdy nie spróbowałam – mówi nam Marisol Pineda Pardo, pediatra od urodzenia związana z Rubio, w którym wychowywała się w wenezuelsko-kolumbijskiej rodzinie. Ze swoim wykształceniem miesięcznie, o ile są wypłaty, może liczyć na zarobienie stu dolarów. Choć pieniądze w Wenezueli mają zupełnie inną wartość, wymykającą się zdrowemu rozsądkowi.
Rozpędzona inflacja przewróciła do góry nogami finanse kraju. Międzynarodowe wsparcie również jest ograniczone – przekazywane środki pozwalają pokryć tylko część kosztów, nie rozwiązują też problemu braków rynkowych. Tymczasem godzina funkcjonowania kliniki w Rubio wynosi… 35 złotych. W tej kwocie mieszczą się wszystkie wydatki ośrodka codziennie ratującego ludzkie życie. Zaledwie 6 tysięcy złotych pozwala przyjąć ponad 200 pacjentów miesięcznie, wykonać badania, podać leki, wystawić skierowania. Zapewnić pomoc.
Z Wenezueli uciekło dotychczas 5,6 milionów mieszkańców, szukających schronienia przede wszystkim w sąsiadujących krajach Ameryki Południowej. To największy odnotowany kryzys migracyjny w historii obu Ameryk. Codziennie kraj opuszcza od 700 do 900 osób – część z nich wybiera niebezpieczną drogę morską, próbując dostać się do Trynidadu i Tobago, większość decyduje się na wielokilometrowy marsz. Pierwszymi osobami, które opuściły kraj po dojściu do władzy Nicolasa Maduro, byli wykwalifikowani pracownicy, dysponujący środkami na rozpoczęcie życia w nowym miejscu. Zespół medyczny kliniki z Rubio nie znalazł się w tej grupie i wspólnie trwa na posterunku, choć bywa ciężko. Widmo nasilających się konfliktów z obecnymi w kraju grupami przestępczymi dociera także do tego oddalonego zaledwie kilkanaście kilometrów od granicy z Kolumbią miasta, w którym toczy się zupełnie inna walka. O kolejny dzień funkcjonowania niewielkiej kliniki w Rubio.
Polska Misja Medyczna pomaga w Wenezueli. Wesprzyj nasze działania:
- opłać godzinę pracy kliniki w Rubio korzystając z kalkulatora: https://pmm.org.pl/klinika-w-rubio
- przekaż 1% podatku wpisując KRS 0000162022
- przekaż darowiznę na numer konta Polskiej Misji Medycznej: 62 1240 2294 1111 0000 3718 5444.