Jak wspinać się po drabinie współpracy? - seminarium Instytutu Spraw Publicznych
To nie ilość przekazanych pieniędzy decyduje o jakości współpracy administracji publicznej i organizacji pozarządowych. Współdziałanie wymaga znacznie większego wysiłku, a na styku pierwszego i trzeciego sektora panuje regres i stagnacja – to główne wątki dyskusji w ramach seminarium na temat współpracy międzysektorowej zorganizowanego przez Instytutu Spraw Publicznych, które odbyło się w piątek, 12 grudnia 2003 roku.
Seminarium zatytułowane „Współpraca administracji publicznej i organizacji pozarządowych w Polsce. Bilans dekady” zgromadziło ponad 40 uczestników. W dyskusji wzięli udział przedstawiciele trzeciego sektora, administracji rządowej i samorządowej. Podsumowywano mijającą dekadę podając realizowane dotychczas przykłady współpracy, m.in. w Gdańsku, Warszawie czy gminach zakładających Fundusze Lokalne. Próbowano również określić warunki, w których współpraca na styku dwóch sektorów przynosi efekty i satysfakcję dla obu stron – w tym, co najważniejsze, dla społeczności lokalnych.
Drabina współdziałania
Głównymi postulatami, sformułowanymi w toku dyskusji wydaje się być przede wszystkim wyjście poza dotowanie i zlecanie organizacjom zadań publicznych.
- Współpraca nie wyraża się w ilości pieniędzy przekazanych organizacjom pozarządowym. – mówił Witold Monkiewicz z Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. – Niektóre z nich nie potrzebują zasilać swoich budżetów ze środków publicznych bo maja inne źródła finansowania. Tymczasem to, czego im potrzeba to rzeczywisty wpływ na działanie samorządu i tworzoną politykę, np. strategie rozwoju regionu.
Paweł Łukasiak, prezentujący sposoby budowania Funduszy Lokalnych przekonywał, że współpracę można stopniować. Współdziałanie oparte jest na modelu drabiny - dostęp do publicznej informacji i dotowanie organizacji pozarządowych to zaledwie jej dwa dolne szczeble. Wyżej znajduje się realizowanie wspólnych, międzysektorowych projektów, a największym wyzwaniem w dziedzinie współpracy jest przekazywanie kompetencji do wykonania zadań innym podmiotom. Jako model działania z samego „wierzchołka” drabiny współpracy wskazywano Fundusze Lokalne, współtworzone z pomocą Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce.
- Najciekawsze formy współpracy lokalnej nie są oparte na zlecaniu usług – stwierdził Paweł Łukasiak z Akademii Rozwoju Filantropii – Głosy podnoszące, że standaryzacja kryteriów zlecania usług publicznych to panaceum na kiepską współpracę, mogą być błędne.
Regres
Niemal wszyscy zaproszeni gości zgodzili się z tezą, że w końcu lat dziewięćdziesiątych nastąpił regres współpracy organizacji pozarządowych i administracji, głównie samorządu. Potwierdzały to dwa prezentowane przykłady współpracy – gdański i warszawski. Jerzy Boczoń z Regionalnego Centrum Informacji i Wspierania Organizacji Pozarządowych w Gdańsku podsumował minioną dekadę słowami „był to okres od wolnej amerykanki do urzędniczej dominacji, która ma miejsce w tej chwili”. Historia gdańskiej współpracy dwóch sektorów do końca 2001 roku rozwijała się niezwykle pomyślnie. Uchwalono szerokie i gwarantujące współdziałanie prawo lokalne, konsultowano z organizacjami wszelkie postanowienia – budowano instytucje dialogu. Po kontroli Regionalnej Izby Obrachunkowej nie wyciągnięto wniosków ze stwierdzonych nieprawidłowości, ale po prostu zerwano dobre kontakty. Co potwierdza tezę, że współpraca międzysektorowa nie jest w Polsce ugruntowaną praktyką, ale wynikiem dobrej woli i wysiłkiem obu stron.
Szkoła - światełko w tunelu
Zastanawiano się równocześnie nad spadkiem społecznej aktywności. Coraz więcej jest chętnych do współpracy, ale także - coraz słabszych. Ogólna niechęć do działania i samoorganizowania się na rzecz spraw społecznie i lokalnie istotnych przekłada się na to, że organizacje mizernieją, a samorząd nie widzi w nich swojego partnera.
Dr Witold Toczyski z Uniwersytetu Gdańskiego i Rządowego Centrum Studiów Strategicznych postawił tezę, że sektor należy wzmacniać poprzez edukację.
- Idea dobra wspólnego kształtuje się w szkole – mówił. – A polska szkoła jest martwa w sensie obywatelskim i społecznym. Kwiat polskiej inteligencji nie ma kontaktu z organizacjami pozarządowymi, wychowywany jest w zupełnej ambiwalencji dotyczącej środowiska społecznego. Szkoła to instytucja samorządowa, a samorząd nie odgrywa obecnie żadnej roli w kształtowaniu kierunków jej działania. Miejmy nadzieję, że władza lokalna zrozumie, że ich klientem jest młodzież. Organizacje pozarządowe i samorząd muszą się zaangażować na rzecz poprawy jakości polskiej szkoły jeśli mamy ocalić idee dobra wspólnego.
Źródło: inf. własna