Ponieważ sporo osób wyraziło zainteresowanie moją inicjatywą powołania Towarzystwa Kooperatystów wydaje się, że warto porozmawiać o konkretach, bo pojawiły się też głosy z pytaniem co poza możliwością dania świadectwa ma robić nowa organizacja. Przedstawię swoją koncepcję – do dyskusji.
Cel i formy działania
Zróbmy dobrą praktykę
System spółdzielczy w wieku XIX rozwijał się poprzez powielanie doświadczeń, ale robili to ludzie, którzy mogli się wykazać sukcesem, zdobytą praktyką. Nie tyle potrafili coś założyć, ale umieli (i to udowodnili w praktyce) sprawić, że coś, co założyli, działało.
Dziś określiłbym to tak: kto sam nie współprowadził spółdzielni choćby przez kilka miesięcy, kto sam nie jest spółdzielcą, więcej uczy się od tych, którzy pod jego okiem zakładają spółdzielnię, niż przekazuje im jakąś wiedzę. Nie dziwi więc zapisany w statucie Towarzystwa wymóg bycia „członkiem jakiegobądź stowarzyszenia współdzielczego”.
Spółdzielnia pożytku publicznego
Jakże jednak w naszym „nieuspółdzielnionym” społeczeństwie znaleźć chętnych, którzy sami na własnej skórze doświadczają trudu bycia spółdzielcą? Bardzo prosto! Towarzystwo może być… spółdzielnią.
Cóż z tego, że zazwyczaj towarzystwo kojarzy nam się ze stowarzyszeniem? Bez trudu przecież wymienimy spółki akcyjne, które mają w nazwie towarzystwo – towarzystwa ubezpieczeniowe, inwestycyjne… Więc dlaczego nie spółdzielnia?
Dzięki spółdzielczej formie, nie rezygnując z demokratycznej kontroli (jeden członek to jeden głos), możemy podjąć działania, które nie tylko w efekcie przyczynią się do promocji spółdzielczości, ale ze swej istoty będą dowodem, na skuteczność działań spółdzielczych.
No ale po co ta spółdzielnia, to nowe Towarzystwo Kooperatystów? Cóż ona będzie robiła, żeby przyczynić się do zmiany społecznego nastawienia do współpracy?
Po pierwsze oczywiście członkowie, którzy przyjdą do Towarzystwa z misją, w swoich środowiskach (mam nadzieję w całej Polsce) rozpoczną działania, które będą promować nowe podejście do aktywności społecznej, do ekonomii, do – nie bójmy się mówić otwartym tekstem – nowego stylu życia. To najważniejsze.
Społeczne inwestowanie
Ale jak, nawet przy zebraniu jakieś okrągłej sumki od członków Towarzystwa Kooperatystów, przeznaczyć je na wsparcie rozwoju spółdzielczości? Moim zdaniem sektor spółdzielczy ma jedną najważniejszą potrzebę. Polska ekonomia społeczna cierpi na brak kapitału na rozwój. Tej potrzeby nie zaspokoją komercyjne pożyczki. Musi pojawić się coś specyficznego, funkcjonującego na innych zasadach niż na kapitalistycznym wolnym rynku. Są dwa obszary, które można byłoby wspierać.
- Pomagać tworzyć kapitał spółdzielni poprzez wnoszenie przez Towarzystwo Kooperatystów udziałów do powstających lub działających już małych spółdzielni (bez spółdzielni socjalnych, o tych za chwilę). Czym to się różni od pożyczki? Przede wszystkim współodpowiedzialnością. Tu Towarzystwo staje się jednym z członków z prawem głosu i uczestniczy na równych prawach zarówno w przyszłych zyskach jak i ewentualnych stratach zachowując zasady spółdzielcze. Prawda, że inaczej niż w tradycyjnych pożyczkach czy funduszach inwestycyjnych?
- Pomagać – za pomocą doświadczenia (Spółdzielnia Kooperatywa Pozarządowa obchodzi swoje pięciolecie) i udziałów – tworzyć spółdzielnie osób prawnych (przypominam na wszelki wypadek, że w polskim prawie nie istnieje nic takiego jak spółdzielnia socjalna osób prawnych), które ułatwiałyby wspólne prowadzenie działalności gospodarczej spółdzielniom i organizacjom pozarządowym, a także tworzyłyby małe wzajemnościowe fundusze pożyczkowe.
A ja, razem z Izbą Ekonomii Społecznej przy OFOP-ie, gdy zdecydujemy czy ma być to stowarzyszenie czy spółdzielnia, przygotuję zebranie założycielskie i… do dzieła….
Piotr Frączak dla Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl