Za masową migracją uchodźców Syryjskich do Europy stoi brak nadziei na zakończenie wojny domowej w ich ojczyźnie. Wobec napływu setek tysięcy uchodźców z Syrii, Unia Europejska stoi przed trzema możliwościami: przyjęcie uchodźców, stworzenie w Syrii strefy bezpieczeństwa lub znaczące zwiększenie pomocy dla krajów obecnie goszczących 4 mln uchodźców.
Fala uchodźców, z którą zmaga się Unia Europejska, jest wynikiem nierozwiązanych konfliktów i wieloletnich wojen domowych, szczególnie tej w Syrii. Dopóki uchodźcy nie będą mogli bezpiecznie wrócić do swoich domów lub odpowiednią pomoc w krajach graniczących z ich ojczyną, dopóty Unia Europejska i kraje Bałkanów będą zmagać się z napływem kolejnych fal uciekinierów.
Według FRONTEX, unijnej agencji odpowiedzialnej za ochronę granic zewnętrznych UE, w pierwszej połowie 2015 roku do granic Unii Europejskiej przybyło 340 tys. migrantów, co jest prawie trzykrotnym wzrostem do tego samego okresu rok wcześniej (123 500 osób). Syryjczycy stanowią prawie 70% uchodźców przybywających przez Morze Śródziemne do Włoch oraz 1/3 uchodźców przenikających przez morskie i lądowe granice na Bałkanach. Afgańczycy stanowią pomiędzy 1/4 a 1/3 uchodźców na tych dwóch szlakach migracyjnych.
Wojna domowa w Syrii jest jednym z największych kryzysów humanitarnych po II Wojnie Światowej. Konflikt ten trwa już ponad cztery lata i obecnie jest w niego zaangażowanych kilkadziesiąt grup zbrojnych skupionych w pięciu, nawzajem się zwalczających, koalicjach. Jeżeli nawet jedna z tych koalicji zostałaby pokonana – na przykład siły rządowe lub Państwo Islamskie – pozostałe strony konfliktu walczyć będą dalej, podobnie jak to miało miejsce w Afganistanie po wycofaniu się wojsk sowieckich. Co gorsza, ilość koalicji i grup zbrojnych uczestniczących w wojnie domowej w Syrii praktycznie uniemożliwia jakiekolwiek negocjacje nad zawarciem porozumienia politycznego i zbudowania rządu tymczasowego. Konflikt ten potrwa zapewne jeszcze przynajmniej kilka lat.
Wojna domowa w Syrii zmusiła połowę ludności kraju – ponad 12 mln osób – do ucieczki ze swoich domów. Około 8 milionów Syryjczyków stało się uchodźcami w swoim własnym kraju. Groźba śmierci, prześladowania ze strony ugrupowań zbrojnych, fala porwań dla okupu (jeden z głównych źródeł finansowania grup zbrojnych) oraz brak żywności i odpowiedniego schronienia zmusił ponad 4 mln Syryjczyków do opuszczenia swojego kraju. W Turcji przebywa prawie 2 mln Syryjczyków. W Libanie co piąty mieszkaniec tego kraju jest uchodźcą z Syrii (1,2 mln uchodźców wobec 4,5 mln mieszkańców). W Jordanii przebywa ponad 600 tys. Syryjczyków (10% ludności kraju).
Napływ setek tysięcy Syryjczyków spowodował dramatyczne pogorszenie się dochodów i stopy życiowej mieszkańców Libanu i Syrii, gdzie jeszcze przed napływem uchodźców panowało bardzo wysokie bezrobocie. Nie mogąc utrzymać tak ogromnej rzeszy uchodźców, władze obydwu krajów nie tylko zamknęły granicę przed nowymi uciekinierami oraz nakładają na Syryjczyków coraz większe restrykcje pod kątem dostępu do rynku pracy, opieki zdrowotnej i edukacji. Coraz większa część ludności i partii politycznych w Libanie i Jordanii opowiada się za odesłaniem uchodźców do Syrii jednak pomimo nacisków i niewystarczającej pomocy humanitarnej prawie nikt z nich dobrowolnie nie powróci do Syrii – groźba śmierci z rąk różnych grup zbrojnych jest zbyt duża. Nie mając pracy, dochodu i dachu nad głową coraz więcej Syryjczyków decyduje się opuścić Liban i Jordanię i udać się do Turcji, mając nadzieję na znalezienie nowego, bezpiecznego schronienia w Europie.
Brak nadziei na zakończenie wojny domowej w Syrii oraz niewystarczająca pomoc dla Turcji, Jordanii i Libanu w zapewnieniu opieki dla uchodźców syryjskich stoi za decyzją tysięcy Syryjczyków by migrować do Europy. Nasza fundacja od 2012 roku niesie pomoc humanitarną uchodźcom syryjskim w północnym Libanie i z każdym miesiącem coraz mniej uchodźców wyraża nadzieję na powrót do swoich domów i szybkie zakończenie wojny. Z roku na rok coraz więcej uchodźców stwierdza też, że nie mogą dalej żyć w Libanie gdzie nie mają żadnego dochodu i muszą wynajmować piwnicę, garaż lub ziemię na rozbicie namiotu, gdzie czynsz wynosi często wielokrotność ich wcześniejszych dochodów w Syrii. Nie mogąc wrócić do Syrii jedyną możliwością jaką widzą jest dalsza migracja. Jako że inne kraje arabskie, takie jak Egipt czy Arabia Saudyjska, nie wpuszczają zaś na swoje terytorium prawie żadnego Syryjczyka, jedynym kierunkiem migracji pozostaje Europa.
Uszczelnienie zewnętrznej granicy Unii Europejskiej nie rozwiąże tego problemu. Kraje goszczące najwięcej uchodźców syryjskich – Liban, Jordania i Turcja – potrzebują znacznie większej pomocy by utrzymać uciekinierów na swoim terytorium: nie tylko pomocy humanitarnej dla samych Syryjczyków, ale także takiej, która poprawi sytuację życiową obywateli tych krajów. Jedynie powiązanie znaczącej pomocy i inwestycji z przyzwoleniem na obecność uchodźców syryjskich może przekonać władze i społeczeństwa Libanu, Jordanii i Turcji, że obecność Syryjczyków nie jest jedynie obciążeniem. Podobna pomoc powinna zostać zaoferowana władzom Egiptu i innych państw arabskich. Pomoc dla uchodźców syryjskich na Bliskim Wschodzie jest także znacznie tańsza niż ich przyjęcie i integracja w Europie: kwota 10 tys. Euro, którą Unia Europejska chce wyasygnować na przyjęcie każdego uchodźcy z Syrii, pozwoliłaby zapewnić mu dobre warunki życia w Libanie lub Jordanii przez okres pięciu lat.
Bez zwiększenia pomocy humanitarnej i rozwojowej dla krajów graniczących z Syrią, Unia Europejska stanie prędzej czy później przed dwoma, bardziej dramatycznymi dylematami: przyjęcia na terytorium Unii jeszcze większej fali uchodźców lub stworzenie na terytorium Syrii strefy bezpieczeństwa, gdzie możliwe byłoby dostarczanie pomocy humanitarnej. Strefy bezpieczeństwa stworzone przez ONZ podczas wojny w Bośni i Hercegowinie (1992-95) skończyły się spektakularną porażką i masakrą ponad 5000 bośniackich Muzułmanów w Srebrnicy. Strefa taka stworzona na terytorium Syrii stanie się obiektem ataku nie tylko ze strony Państwa Islamskiego, ale także sił rządowych, gdyż samo jej powstanie będzie bezpośrednim zagrożeniem dla wielu stron konfliktu. Do obrony tego obszaru zapewne będą musiały być zmobilizowane siły zbrojne krajów NATO, zaś koszt takiej operacji szybko przekroczy nakłady na pomoc humanitarną, które byłyby potrzebne dla stabilizacji sytuacji w Libanie, Jordanii i Turcji.
@WilkWojtekWAW
Źródło: Fundacja "Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej"