Jak polskie NGO pomagają w rozwoju przedsiębiorczości społecznej na globalnym Południu
Polskie organizacje pozarządowe od przeszło 20 lat niosą pomoc potrzebującym za granicą. Stosunkowo nową formą działalności jest wspieranie przedsiębiorczości społecznej w lokalnych społecznościach Afryki i Azji. Taka forma pomocy stanowi niewątpliwie duże wyzwanie, ale – jeśli się powiedzie – przynosi wartościowe owoce - pisze Krzysztof Wittels dla Ekonomiaspoleczna.pl
Ananasy Polskiej Zielonej Sieci
Większość mieszkańców Afryki jest rolnikami, wsparcie dla nich jest kluczowe w walce z ubóstwem, zwłaszcza wobec dramatycznych skutków zmian klimatu, jakie odczuwa ten kontynent.
Ola Antonowicz z PZS: Pomysł był prosty, a wyszedł od miejscowej ludności i organizacji partnerskiej z Ghany, Friends of the Earth (FOE). Chodziło o to, aby umożliwić ludziom mieszkającym na wsi godne życie. Rolnictwo przestaje być bowiem opłacalnym zajęciem, często nie wystarcza na własne potrzeby. Postępuje degradacja środowiska, ziemia jest wyjałowiona, niekiedy odbierana rolnikom. Dodatkowo lokalny rynek jest zalewany tanimi produktami z importu. Rolnicy wyjeżdżają do dużych miast, wokół których powstają osiedla slumsów. Często wpadają w spiralę nędzy – w mieście nikt na nich nie czeka, a na wieś nie mogą już wrócić.
Organizacja działa w sposób przemyślany i długofalowy, pomaga, doradza, wspiera tworzenie i rozwój konkretnych przedsięwzięć w społecznościach lokalnych, jednocześnie działa zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju i z poszanowaniem środowiska naturalnego. Zanim rozpoczęli pracę w Ghanie przeprowadzili analizy i opracowali lokalną strategię, która stanowiła punkt wyjściowy do dalszych działań.
W latach 2008–2009, przy wsparciu PZS, powstały plantacje ananasów we wsiach Tafi Abuipe i Vakpo Todzi (rejon Wolty, południowa Ghana). Początkowo były niewielkie i miały charakter pilotażowy, ale z czasem areał upraw wzrósł. Uprawa ananasa jest czasochłonna i pracochłonna, zwłaszcza, że w pewnym momencie postawiono na metody tradycyjne i organiczne.
Kluczową rolę w projekcie odgrywał lokalny trener, doświadczony w uprawie ananasa, który przez około dwa lata wspierał plantacje swoją wiedzą i doświadczeniem. PZS i FOE Ghana kupiły sadzonki i potrzebny sprzęt, prowadziły szkolenia z uprawy i pielęgnacji ananasów oraz z przedsiębiorczości.
Uprawa ananasa była trafnym wyborem. Na owoce jest rynek zbytu, inwestowanie w ich uprawę jest opłacalne, ananasy są ponadto odporne na anomalie pogodowe, w tym także susze. Dziś plantacjami zarządzają lokalne grupy rolników, które utworzyły dwa stowarzyszenia – formalizacja była potrzebna, by móc sprzedawać produkt pośrednikom handlowym. Oba stowarzyszenia zrzeszają łącznie około 60 osób, uprawy ananasa dają dodatkowy zarobek 60 rodzinom.
Ola Antonowicz z PZS: Parę lat trwało, zanim udało się ustabilizować te przedsięwzięcia. Produkcja ananasa jest procesem bardzo złożonym, cały cykl uprawy trwa 2 lata. Z sukcesem rynkowym jest różnie, są lepsze i gorsze okresy. Najtrudniejsze było przygotowanie przedstawicieli grup lokalnych do prowadzenia biznesu. Często z błahych powodów tracono szanse na zamówienia, czy kontrakty. Ale działają dalej i to już od kilku lat. Produkują, sprzedają.
Zdobyta wiedza na temat prowadzenia działalności zarobkowej jest wykorzystywana przez mieszkańców tych miejscowości także w innych przedsięwzięciach biznesowych.
Miód, batiki i solary
Działalność PZS w Ghanie nie ogranicza się do wspierania upraw ananasa. Organizacja pomagała także – technicznie i materialnie – przy utworzeniu dwóch pasiek. Powstały w tych samych wioskach, w których prowadzone są uprawy ananasa. Przy pasiekach zatrudnienie ma około 30 osób. PZS wraz z FOE Ghana prowadziła w Ghanie również szkolenia.
Ich uczestnikami były głównie kobiety, które uczyły się szycia i tradycyjnych metod zdobienia materiałów oraz zasad przedsiębiorczości. Powstały dwa kobiece stowarzyszenia produkujące tkaniny barwione metodami tradycyjnymi m.in. batiki. PZS przekazała im materiały oraz maszyny do szycia.
Na północy Ghany, przy granicy z Togo, polska organizacja wsparła lokalną grupę kobiet, które zajmują się produkcją masła shea, ważnego i poszukiwanego w świecie składnika kosmetyków. Tradycyjna metoda produkcji masła jest mało wydajna, dlatego PZS kupiła maszyny do jego produkcji oraz wsparła budowę pomieszczenia, w którym odbywa się praca. Niewielki budynek i sprzęt został powierzony lokalnej wspólnocie, obecnie korzysta z niego około 100 kobiet.
Obecnie PZS działa w Afryce Wschodniej. W Tanzanii zajmuje się promowaniem odnawialnych źródeł energii na obszarach wiejskich (w całej Tanzanii tylko 14% ludności ma dostęp do sieci elektroenergetycznej). Organizacja instaluje panele słoneczne na budynkach szkół i przychodni. Zajmują się tym lokalni technicy, co wspiera tamtejszą przedsiębiorczość.
PZS stawia na długofalowe wspieranie konkretnych, lokalnych inicjatyw. Jednak ich działania przyczyniają się nie tylko do rozwoju tychże przedsięwzięć, ale promują również przedsiębiorczość. Istotne zmiany zachodzą zwłaszcza wtedy, gdy projekt jest skierowany do kobiet, często niewykształconych, które po raz pierwszy zdobywają jakiś fach, rozwijając swoje możliwości.
Siła kobiet w klubach
Fundacja Edukacja dla Demokracji (FED) to kolejna polska organizacja pozarządowa, która zdecydowała się wspierać przedsiębiorczość społeczną w krajach Południa, tym razem w Tadżykistanie. Swoją ofertę kieruje do klubów kobiet, niewielkich i nieformalnych inicjatyw zrzeszających tadżyckie kobiety.
Tadżykistan to najbiedniejsza z dawnych republik radzieckich. Po rozpadzie ZSRR w kraju tym przemysł niemal całkowicie upadł, wielu mężczyzn wyjechało za pracą do Rosji, pozostawiając w domach kobiety z dziećmi. Kluby kobiet pełnią rolę samopomocową i aktywizującą, pozwalają Tadżyczkom zdobyć zawód oraz powiększyć dochody.
Martyna Kwiatkowska z FED: Fundacja Edukacja dla Demokracji prowadzi obecnie dwa projekty w Tadżykistanie: „Siła kobiet w grupach kobiet” – na północy i „Z duchem czasu” – na południu. Obydwa projekty prowadzone są z lokalnymi organizacjami, które pracują w środowisku kobiecym i zajmują się edukacją w zakresie przedsiębiorczości, są naszymi wieloletnimi partnerami. Na północy wspieramy 7 klubów. W tym roku przeprowadziliśmy dla nich warsztaty podsumowujące to, czym obecnie zajmuje się klub oraz z planowania rozwoju konkretnej działalności biznesowej. Kluby pozostają w kontakcie z trenerami prowadzącymi warsztaty, którzy stają się konsultantami, dzielą się wiedzą, odwiedzają kluby, podpowiadają w którą stronę można rozwijać działalność. Na południu natomiast, w tym roku powstało 10 nowych klubów, odbyło się kilka warsztatów, które miały nauczyć pracować w grupie, planować działania, tworzyć biznesplany.
Obecnie FED współpracuje z 17 klubami. Każdy jest inny. Różny jest ich profil działalności, czas stażu oraz poziom zaangażowania członkiń.
Jednym z najbardziej aktywnych jest klub „Ojzoda” w Gozien, liczącej około 3 tys. mieszkańców wiosce na północy kraju. Powstał w 2007 roku, przy wsparciu tadżyckiej organizacji pozarządowej, partnera FED. Klub liczy 20 członkiń (18 aktywnych). Klub jest właścicielem ośmiu krów, to ważne aktywa w biednej tadżyckiej wiosce. Członkinie na zmianę dzierżawią krowy, płacąc za rok do kasy klubu 40 somoni (około 8 dolarów).
Kapitał klubu pochodzi również ze składek członkowskich oraz z zysków z działalności gospodarczej. Jest wykorzystywany m.in. jako finansowy instrument zwrotny, wspierający drobne inwestycje członkiń. Podczas planowania strategicznego klubu jego członkinie podjęły decyzję o założeniu zakładu krawieckiego.
FED zakupiła maszyny do szycia i do haftu komputerowego. Ze środków klubowych panie wyremontowały budynek, w którym uruchomiły zakład . Początki nie były łatwe. Przeprowadzono akcję reklamową w miejscach publicznych oraz w marszrutkach – podstawowym środku komunikacji zbiorowej.
Obecnie pojawiają się pierwsze zamówienia. Panie szyją tradycyjne damskie stroje, zajmują się reperacją damskiej i męskiej odzieży, szyją zestawy posagowe (pościel, maty, 20–30 sukien). W zakładzie pracuje 11 kobiet, realizują zamówienia, a także swoje wyroby sprzedają na targu.
Inną formą działalności klubu jest organizacja kursów komputerowych i kulinarnych. Z własnych środków zakupiono piec do wypieków oraz wyposażenie sali komputerowej. Jest w niej 6 komputerów, a kursy skierowane są przede wszystkim do młodzieży. Ich prowadzenie uzależnione jest oczywiście od dostaw prądu.
Koszty trzymiesięcznego kursu nie są zbyt wysokie – to 80 somoni (około 16 dolarów) miesięcznie, w innych miejscach to średnio 120 somoni. Klub planuje wydzierżawić ziemię, chce założyć sad, ogród i cieplarnię. Jest to duże wyzwanie, z powodu niewystarczającej ilości wody oraz promieniowania z okolicznych składowisk odpadów uranu.
Nie wszystkie kluby z którymi współpracuje FED są tak dobrze zorganizowane. Te na południu kraju powstały dopiero w 2013 roku. Przyszłość pokaże, czy przeszczepiona z północy idea trafi na południu na podatny grunt i wyda owoce.
FED także działa długofalowo. Wspiera kluby, działając z Polski. Czasem posługując się niekonwencjonalnymi metodami, jak poprowadzone poprzez portal polakpotrafi.pl crowdfundingowe zbiórki pieniędzy na kupno krów, maszyn do szycia oraz haftu komputerowego.
Wyzwania, bariery
Wspieranie, w ramach współpracy rozwojowej, przedsiębiorczości społecznej przyczynia się do aktywizacji całych społeczności lokalnych, daje trwałe rezultaty, ale niewątpliwie jest trudne i obarczone znacznym ryzykiem fiaska.
Ola Antonowicz z PZS: To jest najtrudniejsza działka we współpracy rozwojowej, a jednocześnie szalenie potrzebna. Lokalna przedsiębiorczość jest bardzo ważna, daje możliwość godnego życia, ludzie stają się panami swojego losu, zarabiają pieniądze. Ale jednocześnie taka działalność jest najtrudniejsza, bo mocno obarczona ryzykiem błędu lub ludzkiego zaniedbania. Jest również wiele innych elementów, które mogą spowodować, że własny biznes utknie w martwym punkcie. W projektach infrastrukturalnych, np. budowie szkoły, jest dużo mniejsze ryzyko. My natomiast bazujemy na ludzkich motywacjach i wysiłku. Wiemy, że to jest trudne, ale wierzymy, że lepiej dać wędkę zamiast ryby. Szukanie pieniędzy też nie jest łatwe, ponieważ rezultatem działań, na które szukamy finansowania, nie jest przecięcie wstęgi na otwarciu nowej szkoły, czy przychodni. Polskich środków na kraje afrykańskie jest bardzo mało, parę procent w stosunku do innych regionów. Tryb korzystania ze środków polskiej pomocy nie sprzyja prowadzeniu takiej formy działalności. W przedsiębiorczości społecznej na efekty trzeba pracować i czekać czasem latami. Inny problem polega na tym, że pracujemy w odległych częściach świata. Nie ma takiej możliwości, by po zakończeniu projektu pracownik jeździł regularnie na inny kontynent. Nie stać nas na to, ale staramy się wiedzieć, co się tam dzieje. Ściśle współpracujemy z lokalnymi organizacjami. Nawet jeśli nie ma nas na miejscu, to nie znaczy, że nie wiemy, co się dzieje, możemy zareagować. Mamy kontakt z trenerami, z kolegami i koleżankami z afrykańskich organizacji. Mamy świadomość, jak dużo środków zostało wyłożonych z publicznych pieniędzy, więc chcemy wiedzieć, czy nie są one marnotrawione. Raz rozpoczęta współpraca trwa zazwyczaj kilka lat.
MSZ, które w ramach programu Polska Pomoc przez kilka lat dofinansowywało projekty PZS w Ghanie, doceniło działalność tej organizacji. Krzysztof Stanowski, ówczesny wiceminister spraw zagranicznych odpowiedzialny za polską pomoc rozwojową, który odwiedził wioskę Tafi Mador powiedział: „Zobaczyłem, że te projekty zmieniły życie 2 tys. ludzi. Są miejsca, w których nie da się zmienić życia całego kraju, ale w tej okolicy naprawdę pomogliśmy” [za: Gazeta.pl].
Nagle jednak MSZ zawęziło priorytety udzielania polskiej pomocy rezygnując z obszaru Afryki Zachodniej, w związku z czym przestało dofinansowywać działania w tym regionie. I działalność PZS w Ghanie została zakończona.
Jak to robią inni
Na świecie wsparcie dla przedsiębiorczości społecznej w krajach Południa stanowi ważną część pomocy rozwojowej. Istotną rolę odgrywa Kiva, organizacja pozarządowa, która poprzez serwis kiva.org oferuje osobom zainteresowanym możliwość udzielania mikro-pożyczek osobom potrzebującym z krajów Południa.
Pożyczki są skierowane do osób i organizacji, które nie mają dostępu do pożyczek na rynku komercyjnym. Pożyczki mają charakter preferencyjny, Kiva nie pobiera prowizji i odsetek od udzielonego kapitału. Przeznaczenie pożyczek jest rozmaite – część ma charakter inwestycyjny (np. zakup ziemi, sadzonek, bydła, produktów do sklepiku, maszyny do szycia, czy remont sprzętu rolnego), zdarzają się również konsumpcyjne (np. remont domu, budowa cysterny na wodę, zakup posagu dla córki).
O skali przedsięwzięcia świadczą liczby. W jednym tylko tygodniu (był to drugi tydzień grudnia 2013 roku) poprzez stronę kiva.org pożyczki udzieliło niemal 24 tysięcy prywatnych pożyczkodawców na łączną kwotę 1,8 milionów dolarów! Przy czym średnia stopa terminowego zwrotu z pożyczek wynosiła 99 %, średnio co dziesięć sekund wpływała wpłata ze strony pożyczkodawców.
Ważną rolę w międzynarodowym ruchu wspierania ekonomii społecznej w krajach Południa odgrywa, popularny od kilku lat w Polsce, ruch Sprawiedliwego Handlu (Fair trade). To międzynarodowy ruch konsumentów, organizacji pozarządowych, pośredników handlowych oraz spółdzielni drobnych producentów w krajach Południa, który stawia sobie za cel zapewnienie marginalizowanym w procesie globalizacji producentom w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej równych szans dostępu do rynków w krajach Północy.
Sprawiedliwy handel odnotowuje rosnący udział w rynku, daje sprawiedliwe wynagrodzenie producentom z krajów Południa, wpływa na zmianę świadomości i postaw konsumentów z krajów Północy. Ma jednak pewien minus – większość produktów spożywczych fair trade jest wytworzona w krajach Południa, przetwarzana zaś w krajach Północy.
Można mieć jednak nadzieję, że kolejnym krokiem w rozwoju handlu etycznego, również w Polsce, będzie wprowadzanie na rynek krajów Północy gotowych produktów z krajów Południa. Przykładem organizacji, która działa na tym polu, jest irlandzka organizacji Value Added Africa (VAA).
Założył ją Conall O'Caoimh, który przez wiele lat pracował w organizacjach zajmujących się wysyłaniem europejskich wolontariuszy do krajów Afryki i organizowaniem kampanii społecznych. Doszedł on do wniosku, że filantropia nie rozwiąże problemów, z którymi tamte kraje się borykają.
Ograniczenie importu z Afryki do samych surowców nie pozwala temu kontynentowi podnieść się z ubóstwa. Wpadł na pomysł, aby wprowadzić możliwość sprzedawania różnych produktów z krajów Południa na europejskim rynku. Inaczej niż robią to inni, starał się, aby jak najwięcej wartości dodanej pozostawało w Afryce, stąd nazwa organizacji Value Added Africa (Wartość Dodana Afryka). Chodziło o to, by tam gdzie można proces przetwarzania produktów pozostawić w Afryce. W Europie tylko sprzedawać produkty.
Marcin Wojtalik (Instytut Globalnej Odpowiedzialności): Długotrwałym problemem w sprawiedliwym handlu jest to, że w dalszym ciągu producenci z krajów południa są dostawcami surowców lub nieprzetworzonych produktów, w związku z tym i tak otrzymują małą część tej ostatecznej ceny, którą my płacimy tutaj w Europie. VAA postanowiło jak najwięcej przenieść do Afryki, żeby np. jeśli robimy kawę, to żeby ją wypalać i pakować w Afryce i do Europie przywozić gotowe produkty. W związku z tym wynagrodzenie za poszczególne etapy produkcji zostanie na miejscu.
Istotnym problemem Afryki jest to, że po okresie prób uprzemysłowienia tego kontynentu (lata 60–70. XX wieku), w związku z narzuconymi przez Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy programami liberalizacji gospodarki (lata 90. XX wieku), lokalny przemysł przetwórczy uległ degradacji. Obecnie wyzwaniem jest, by odtworzyć to, co już było i co zostało zniszczone. VAA stawia na to, by jak największą część produkcji pozostawić w Afryce.
VAA przyznaje certyfikat Proudly Made in Africa (z Dumą Wykonany w Afryce) produktom, które spełniają określone standardy (są najwyższej jakości, zostały wykonane z lokalnych materiałów, ich produkcja spełnia normy etyczne i jest korzystna dla lokalnych społeczności). Przyznanie standardu oznacza, że VVA udziela producentom produktów pomocy w kontakcie z dystrybutorami, hurtownikami i sklepami zainteresowanymi wprowadzeniem produktów na rynek.
W ten sposób określone produkty spożywcze, odzieżowe, czy galanteryjne, wykonane i zapakowane w Afryce, trafiają do sieci sklepów w Irlandii i Wielkiej Brytanii. Eksport gotowych produktów oznacza zmianę jakościową. Jak podaje VVA kupując kenijską kawę prażoną, mieloną i pakowaną w Kenii lokalne społeczności zarabiają cztery razy więcej, niż wtedy, gdy surowe ziarna są eksportowane z krajów Afryki.
Przytoczone przykłady pokazują, że wspieranie lokalnych przedsięwzięć ekonomii społecznej w ramach pomocy rozwojowej kryje ogromny potencjał. Polskie organizacje pozarządowe nie powinny oglądać się w tym zakresie na wsparcie finansowe MSZ z programu Polskiej Pomocy Rozwojowej, ponieważ – jak pokazuje doświadczenie – jej priorytety są chwiejne, zmienne w czasie i podporządkowane bieżącym potrzebom politycznym. Lepiej jest korzystać z dobrych praktyk organizacji zachodnioeuropejski oraz współpracować z podmiotami mającymi doświadczenie w zakresie przedsiębiorczości społecznej.
Wspieranie przedsiębiorczości społecznej w lokalnych społecznościach stanowi wyzwanie, ale, jeśli się powiedzie, przynosi naprawdę wartościowe owoce, nie uzależnia, ale aktywizuje i podnosi standard życia całych społeczności.
Krzysztof Wittels dla Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl