Jak pies z kotem, czyli wstępne uwagi o różnicach między biznesem a działaniami społecznymi
Aby dotknąć istoty różnic między organizacją pozarządową i zwykłym biznesem można czytać liczne kompendia i podręczniki. Można też odwołać się do metafory – proponuje Piotr Frączak w swoim kolejnym felietonie. Jeśli biznes to pies a organizacja pozarządowa – kot, to kim jest przedsiębiorstwo społeczne?
Przedsiębiorstwo i organizacja pozarządowa są jak pies i kot. Jedno i drugie jest zwierzęciem. Jedno i drugie ma łapy, pysk, uszy. Jedno i drugie reaguje na podobne bodźce – jedzenie, głaskanie. Jednak reaguje różnie. Moim zdaniem w relacjach organizacji pozarządowych i biznesu jest podobnie. Można czytając podręcznik tresury psa (zarzadzania w biznesie) próbować kształtować kota (organizację), ale mam pewne obawy o skutki.
Tu od razu powiem, że specjalistą od psów i kotów nie jestem, choć mam w tej kwestii pewne doświadczenia. Pies moich rodziców tolerował mnie z bratem właściwie tylko w towarzystwie swoich państwa, uznając, że podczas ich nieobecności stanowimy takie samo zagrożenie dla majątku szafy z butami jak każdy inny obcy. Obecnie zaś mieszkający ze mną kot (a właściwie kotka) zaczęła mnie tolerować dopiero po jakichś 10 latach i choć żyjemy teraz na stopie przyjacielskiej, to nie jest to na pewno miłość, którą przez tę kotkę jest obdarzona moja żona.
Więc jak się rzekło specjalista nie jestem i bardziej znam się na organizacjach niż na zwierzętach. Cóż gdy o swoich pupilach wszyscy chętnie dyskutują, a swoich organizacjach nie.
Wartości
Dziś każde przedsiębiorstwo ma też swoja misję i wcale nie chce sprzedawać nam butów tylko dąży, aby nasze stopy miały komfort. OK, też misja, ale nie dokładnie taka sama. W biznesie bowiem za wartość może być uznany powód, dla którego klienci przedkładają ofertę danej firmy ponad oferty konkurencyjne. Widać tu różnice w podejściu. Z jednej strony wartości to jest to co ja/my w organizacji uważam za słuszne, z drugiej coś, co inni uważają za pożyteczne dla nich.
Oczywiście słuszność i pożyteczność nie idą w parze. Psa uważa się za zwierzę pożyteczne, a koty, odkąd w miastach zniknęły myszy, nie za bardzo. W przypowieści pies traktuje swego pana jak boga, który go karmi, kot zaś – jako poddanego, który przynosi mu jedzenie. Tam wartością jest pan i użyteczność psa, tu wartością kotka i użyteczność pani.
Wartości organizacji i biznesu różnią się i nie warto próbować ignorować tych różnic.
Relacje z klientami
Z różnego podejścia do wartości wyszły nam już różnice w relacjach z klientami. Możemy bowiem uznać właściciela i właścicielkę naszych zwierzaków za swojego rodzaju klientów. Pies chciałby dogodzić swemu panu, kotka chciałaby, aby pani jej dogodziła. Można to opisać podobnie: potrzeba zjedzenia, głaskania zabawy. Jednak sprowadzenie tych relacji (np. głaszczący-głaskany) do strategii behawioralnej (kupno-sprzedaż) nie do końca trzyma się kupy. Kto jest sprzedawcą, a kto kupującym?
Pomijam już fakt, że przy organizacjach często pojęcie sprzedaży nie najlepiej się kojarzy: jeśli jakaś organizacja promuje patriotyzm jako wartość, sformułowanie, że “sprzedaje ona ojczyznę swoim klientom” może być uznane co najmniej za niefortunne.
Konkurencja
Jeżeli potraktujemy wartość jako podstawową kategorie konstytuującą organizację pozarządową, to dochodzimy do pewnej sprzeczności. Organizacja jest mniej warta od celu, ku któremu dąży (np. we wspólnocie religijnej efektem jest zbawienie lub oświecenie, które niewątpliwie nie jest sukcesem organizacji, ale pojedynczego człowieka), ale też często w swojej misji zakłada swój upadek (np. przeciwdziałanie ubóstwu kończy się teoretycznie w chwili rozwiązania problemu. Im skuteczniej działamy, tym potrzeba naszego działania jest mniejsza).
Teoretycznie więc organizacje nie powinny działać w systemie konkurencji, ale na zasadzie współdziałania. Jak, z punktu widzenia wartości, można konkurować o środki na pomoc dzieciom, jeśli to ich dobro jest najważniejsze? No chyba, że konkurujemy na zasadzie czy pomóc dzieciom z naszego bloku czy bloku obok. Albo zabieramy dzieciom upośledzonym umysłowo, by dać niepełnosprawnym ruchowo. To może stać się w sytuacji niedoborów, ale chyba nikt nie uzna w takiej sytuacji zasad wolnego rynku za warte obrony. To tak jak konkurencja, czy lepiej uratować od uśpienia więcej kotów czy psów.
Ciekawy jestem czy porównanie organizacji pozarządowych do zwierząt w jakiś sposób przemówiło Wam do wyobraźni? Czy rzeczywiście mówienie o tych samych wartościach w biznesie i działalności społecznej, (w tym używanie terminów typu „sprzedaż”, „klient”, „konkurencja”) pomaga w zrozumieniu istoty działalności społecznej, czy wręcz przeciwnie zaciemnia obraz, nie pozwalając organizacjom w pełni skorzystać z wielkiego atutu jakim jest inność od biznesu? O głębszych podstawach tych różnić może następnym razem, o ile temat wyda się Wam interesujący.
A jak się ma do mojej metafory przedsiębiorstwo społeczne? Przedsiębiorstwo społeczne – w moim rozumieniu – to nie pies przebrany za kota, a także żaden rodzaj hybrydy typu piesokot. To stuprocentowy kot, który nauczył się kilku sztuczek charakterystycznych dla psa. Tak jak moja (nie moja) kotka świetnie aportuje, pozostając kotem. Robi to tylko wtedy kiedy ona chce a nie na polecenie.
Piotr Frączak dla Ekonomiaspoleczna.pl
Pobierz
-
201302191114290050
845142_201302191114290050 ・38.72 kB
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl