Jak opisać działanie projektu w 500 znakach? Czyli refleksja o KPO dla kultury
Projekty i ich działania opisywałam kilkadziesiąt razy. Zawsze dokładanie i szczegółowo. I gdy dostałam do sprawdzenia wniosek do konkursu do KPO, to sobie pomyślałam, że to będzie trudne doradztwo – pani nie podała żadnych danych i szczegółowych informacji. Sam wniosek był niespójny logicznie i brakowało w nim wielu informacji. Stereotypowo oceniłam panią jako osobę, która uczy się pisać wnioski…
Kto i czego się uczy?
Jednak na spotkaniu z panią okazało się, że to nie ona się uczy. Miała pięknie opisany projekt z wszystkimi szczegółami, którego nie mogła złożyć, bo instytucja organizująca konkurs założyła, że np. na opis dostępności i rezultatów wystarczy… 300 – 750 znaków. Na opis działań było po 500 znaków, w każdym polu. To jak pisanie wniosku za pomocą "X" lub Instagrama, gdyż nawet na FB daje możliwość napisania dłuższego posta i wyjaśnienia swoich racji.
Niestety wniosek do KPO dla kultury, ma właśnie taką skróconą formę… Rozumiem, że nie należy dopuszczać do tego, aby wnioskodawcy „lali wodę” i tworzyli kilkustronicowe opisy zadań, które niczego nie wnoszą do treści projektu, jednak nawet w tzw. małym FIO wnioskodawca ma więcej znaków do wykorzystania. Dodam, że w tzw. małym FIO wnioskodawcy aplikują o ok. 6 tys. zł finansowane ze środków budżetu państwa, a w KPO – 100 tys. ze środków unijnych…
Liczba znaków to nie jedyny problem KPO
Jako organizacje pozarządowe trochę przespaliśmy KPO. Władza ustaliła zasady w oparciu o potrzeby przedsiębiorców, a nie nas – niezależnych, małych instytucji kultury. I tak:
1. Bardzo dużym problemem jest kwalifikowalność wydatków w kwocie netto (brak kwalifikowalności VAT). Firma, która jest czynnym płatnikiem podatku VAT, bez problemu odzyska go. Organizacja pozarządowa, która nie jest VATowcem – nie odzyska. W efekcie wkład własny do projektu przedsiębiorcy to 20%, a organizacji pozarządowej więcej o VAT. We wnioskach, które czytałam VAT stanowił drugie tyle, tj. kolejne 20% wkładu własnego w formie VATu.
2. Okres realizacji działań jest skandalicznie krótki i wynosi ok. 4 miesiące (pod warunkiem, że IOK oceni wnioski i podpisze umowy do końca sierpnia). Rozumiem, że środki z KPO były zablokowane, jednak konkursy w ramach HoReCa zostały ogłoszone w kwietniu, z naborem od 6 maja. Dlaczego w przypadku kultury tak się nie stało? Zastanawiam się, co można zrobić w cztery miesiące. Może kupić sprzęt? A może zorganizować jeden event?
Jak w dwa tygodnie napisać, a potem w cztery miesiące zrealizować projekt, który ma trwale poprawić sytuację finansową naszej organizacji lub instytucji kultury?
3. Kolejnym konkursowym absurdem jest niekwalifikowany koszt księgowości. Dlaczego organizacje mają „dokładać do KPO” ok. 30 zł do każdej umowy zlecenia i ok. 5 zł do każdej zapłaconej i zaksięgowanej faktury? (takie jeszcze do niedawna były stawki w księgowości).
4. Spora liczba załączników do wniosków w formie skanów. Nie rozumiem, w jakim celu należy donieść na etapie wnioskowania np. „niezaleganie z ZUS”. Czy nie można na etapie składania wniosków pracować na oświadczeniach, a dokumenty donieść na etapie podpisania umowy? Tak to wygląda w większości konkursów unijnych o wartości większej niż 100 tys. zł…
Pewno jeszcze znalazłabym kilkanaście konkursowych absurdów.
W każdym razie ten konkurs był sformułowany tak, aby małe instytucje kultury działające w formie organizacji pozarządowych nie miały szans na aplikowanie o środki.
Może warto zacząć rozmawiać o ujednoliceniu zasad wnioskowania w ministerstwach? Bo co ministerstwo, to inny „wynalazek”.
Życzę powodzenia tym, którzy zdecydowali się na udział w tym konkursie, a innych zachęcam do posłuchania odcinka podcastu NGO Stacja, o tym, jak prawidłowo opisać zadanie w projekcie.
Piszcie dobre projekty i pozyskujcie środki w fajnych konkursach. Czasami etap wnioskowania już pokazuje, że nie warto sięgać po jakieś środki, bo potem będzie tylko gorzej…
Źródło: Fundacja NGO Stacja