Jak finansujemy kulturę? Krytyczna diagnoza po webinarze think tanku „Think Thank You”
5 czerwca 2025 r. odbyło się pierwsze spotkanie think tanku ds. kultury „Think Thank You”, zainicjowanego przez Fundację MEAKULTURA. W internetowej debacie moderowanej przez dr. Mateusza Torzeckiego wzięli udział eksperci z sektora kultury i organizacji pozarządowych: Dorota Serwa, Krzysztof Jakubowski, dr Marlena Wieczorek i Tomasz Pawłowski.
Dyskusja ujawniła szereg krytycznych problemów związanych z finansowaniem kultury w Polsce oraz współpracą między publicznymi instytucjami kultury a organizacjami pozarządowymi. Padły też konkretne postulaty zmian systemowych. Poniżej przedstawiamy najważniejsze tezy z tego spotkania – diagnozę obecnej sytuacji oraz rekomendacje ekspertów.
Niestabilne finansowanie i „grantoza”
Paneliści zgodzili się, że sektor kultury cierpi na chroniczną niestabilność finansowania. Zarówno instytucje kultury, jak i organizacje pozarządowe (NGO) są w dużej mierze uzależnione od krótkoterminowych grantów i dotacji. Taka „projektowa” logika finansowania – nazywana potocznie grantozą – sprawia, że większość działań jest doraźna i podporządkowana pod dyktat konkursów. Planowanie długofalowe oraz rozwój strategiczny schodzą na dalszy plan, bo uwaga organizacji skupia się na ciągłym pozyskiwaniu środków na kolejne, wycinkowe projekty.
Nawet duże publiczne instytucje kultury napotykają ograniczenia. Wskazano przykład tzw. instytucji współprowadzonych (np. przez samorząd i ministerstwo), które z racji swojego statusu mają utrudniony dostęp do ministerialnych programów dotacyjnych. Powoduje to luki finansowe i de facto karze za inicjatywę współpracy między różnymi szczeblami sektora publicznego.
Problemem jest też otoczenie prawne. W polskim systemie brak jest formalnej definicji i uregulowania sponsoringu – umowy sponsoringowe wciąż nie zostały wprost opisane w przepisach prawa. Utrudnia to rozwój partnerstw z biznesem i pozyskiwanie stabilnych sponsorów, ponieważ mechanizmy podatkowe i prawne nie nadążają za potrzebami praktyki.
Wizerunkowo i mentalnie organizacje społeczne wciąż bywają marginalizowane. Paneliści zwrócili uwagę, że wiele instytucji publicznych traktuje organizacje pozarządowe jak „ubogich krewnych” – wykonawców zadań za drobne granty, a nie równorzędnych, profesjonalnych partnerów. Pokutuje przekonanie, że skoro działają z pasji, to mogą pracować za minimalne stawki lub wolontariacko. Taka postawa podważa zaufanie i hamuje budowanie konstruktywnych relacji między sektorami.
Bariery we współpracy instytucji kultury z organizacjami społecznymi
Z diagnozy ekspertów wyłonił się obraz poważnych barier utrudniających współpracę między instytucjami publicznymi a organizacjami pozarządowymi. Jedną z nich jest obustronna nieufność i konkurencja o te same środki. Ponieważ pula grantów i dotacji jest ograniczona, instytucje i NGO często rywalizują zamiast współdziałać. Zamiast sojuszu na rzecz większych zmian w kulturze, mamy do czynienia z wyścigiem po fundusze, co pogłębia podziały.
Brak mechanizmów finansowania kosztów operacyjnych organizacji to kolejna przeszkoda. Większość grantów pokrywa jedynie koszty bezpośrednie projektów, nie pozwalając organizacjom budować zaplecza administracyjnego, szkolić kadr czy inwestować w swój rozwój. Organizacje są wciągane w spiralę projektów, z których żaden nie zostawia trwałej wartości w postaci wzmocnionej struktury organizacyjnej. W efekcie wiele wartościowych inicjatyw społeczno-kulturalnych działa w stanie permanentnej prowizorki, a ich liderzy są przemęczeni i wypaleni.
Dobre praktyki i nowe podejścia
Mimo wymienionych problemów, dostrzeżono też pozytywne przykłady i światełka w tunelu. Dorota Serwa – do niedawna dyrektorka Filharmonii Szczecińskiej – opowiedziała o udanej współpracy filharmonii z Fundacją MEAKULTURA. Ten case pokazuje, że gdy instytucja publiczna i NGO zaufają sobie i połączą siły, można zrealizować nowatorskie projekty z korzyścią dla obu stron. Warunkiem jest jednak rezygnacja z postawy protekcjonalnej na rzecz partnerstwa opartego na równych zasadach. W Szczecinie się to udało – dzięki otwartości kadry zarządzającej i wypracowaniu modelu, w którym organizacja pozarządowa nie była podwykonawcą, lecz współtwórcą przedsięwzięcia.
Dobrym omenem są też nowe programy wsparcia. W trakcie dyskusji padło wiele ciepłych słów o rządowym Programie Rozwoju Organizacji Obywatelskich (PROO) realizowanym przez Narodowy Instytut Wolności. To jeden z nielicznych funduszy, który oferuje wsparcie instytucjonalne – pozwala finansować rozwój organizacji jako całości, a nie tylko pojedynczych projektów. PROO umożliwia organizacjom pozarządowym budowanie własnego potencjału: inwestowanie w strategie rozwoju, fundraising, zatrudnienie kadr, sprzęt czy nawet zakup przestrzeni na działalność. Takie podejście – nastawione na wzmacnianie stabilności finansowej i uniezależnianie się od środków publicznych – zostało przez uczestników panelu ocenione jako krok w dobrym kierunku. Dr Marlena Wieczorek zaznaczyła jednak, że środki instytucjonalne powinny trafiać do organizacji z dorobkiem i doświadczeniem, a nie do podmiotów tworzonych ad hoc tylko po to, by wyciągnąć milion i kupić nieruchomość, z której nic nie wynika. Wskazała tym samym na potrzebę odpowiedzialnego dystrybuowania grantów tak, by faktycznie służyły rozwojowi sektora, a nie jednorazowym akcjom.
Co ważne, coraz częściej w środowisku kultury pojawia się refleksja nad koniecznością zmiany logiki finansowania. Uczestnicy debaty zgodzili się, że obecny model grantozy nie sprzyja długofalowym efektom. Zmiana myślenia – zarówno po stronie grantodawców, jak i grantobiorców – jest niezbędna. Projekty powinny wynikać z realnych potrzeb i wizji merytorycznej, a nie z tego, „co akurat pasuje do wzoru wniosku grantowego”. Tę zmianę podejścia powoli widać w nowych inicjatywach i dyskusjach branżowych, choć do przełomu wciąż daleko.
Wnioski z debaty „Think Thank You”
W podsumowaniu panelu wybrzmiało kilka kluczowych postulatów odnośnie przyszłych działań naprawczych w obszarze finansowania kultury i współpracy instytucji z organizacjami pozarządowymi. Eksperci zwrócili uwagę na potrzebę wdrożenia następujących zmian:
- Równowaga między finansowaniem projektów a wsparciem organizacyjnym – system grantowy powinien w większym stopniu umożliwiać pokrycie kosztów administracyjnych, wynagrodzeń i rozwoju organizacji, tak aby wzmacniać podmiotowość organizacji, a nie tylko finansować ich pojedyncze przedsięwzięcia.
- Stabilne partnerstwa zamiast doraźnych zleceń – należy odejść od myślenia w kategoriach krótkoterminowych projektów realizowanych ad hoc. Zamiast tego powinno się promować wieloletnią współpracę opartą na zaufaniu, wspólnym planowaniu i współodpowiedzialności za rezultaty. Organizacja nie może być traktowana jako podwykonawca, lecz powinna od początku uczestniczyć w koncepcji i realizacji wspólnych inicjatyw kulturalnych.
- Uproszczenie procedur i profesjonalizacja sektora – postulowano reformy prawne i administracyjne, które zmniejszą biurokrację związaną z grantami. Jednocześnie publiczne instytucje kultury muszą podnieść swoje kompetencje we współpracy z organizacjami pozarządowymi (i vice versa). Konieczna jest edukacja urzędników i kadr instytucji, czym jest nowoczesna organizacja pozarządowa i jak czerpać z jej potencjału na partnerskich zasadach.
- Niezależni operatorzy funduszy – do rozważenia jest pomysł, by część środków publicznych na kulturę dystrybuowały niezależne instytucje lub fundacje, a nie bezpośrednio ministerstwa. Taki model (stosowany np. w niektórych krajach poprzez fundusze czy rady kultury) mógłby zwiększyć transparentność i ograniczyć wpływy polityczne na podział grantów.
- System zabezpieczeń społecznych dla liderów kultury – praca w trzecim sektorze bywa bardzo niepewna, co zniechęca wiele osób do długotrwałego zaangażowania. Postulowano wypracowanie mechanizmów osłonowych (np. ubezpieczeń, funduszy emerytalnych lub stypendiów) dla osób kierujących organizacjami pozarządowymi, aby umożliwić im stabilną pracę dla dobra publicznego, bez ciągłego lęku o byt własny i rodzin.
Te propozycje łączy wspólna idea: zbudować system, który wspiera – a nie wysysa – energię społeczników i ludzi kultury. Kultura potrzebuje nie tylko pasji swoich animatorów, ale też mądrej opieki ze strony państwa i samorządów. Bez tego nawet największy zapał może się wypalić.
Case study: Fundacja MEAKULTURA – kiedy pasja idzie w parze z niezależnością
Szczególnie mocnym głosem podczas debaty były wypowiedzi dr Marleny Wieczorek – założycielki i prezeski Fundacji MEAKULTURA, a zarazem inicjatorki think tanku „Think Thank You”. Jej osobiste doświadczenia stały się ilustracją wielu systemowych patologii, ale też dowodem na to, że można im stawić czoła. Fundacja MEAKULTURA, dziś rozpoznawalna i nagradzana za innowacyjne kampanie (jak choćby głośna akcja „Save the Music”) oraz unikalne publikacje o muzyce polskiej, została – jak podkreśla Wieczorek – zbudowana nie dzięki grantom, ale mimo nich.
Po latach żmudnego wypełniania wniosków i sprawozdań Marlena Wieczorek świadomie zrezygnowała z udziału w wyścigu grantowym. – Gdybym nie zrezygnowała z grantozy, nie byłoby MEAKULTURY – stwierdziła wprost, nazywając uzależnienie od dotacji chorobą trawiącą sektor. Decyzja o odejściu od grantów umożliwiła jej skupienie się na strategii długofalowej, budowaniu profesjonalnego zespołu i działań opartych na autentycznych wartościach. Fundacja zaczęła realizować projekty wynikające z rzeczywistych potrzeb i pasji – takie, na które wcześniej trudno było zdobyć dofinansowanie, bo nie pasowały do sztywnych kryteriów konkursowych. Dzięki tej niezależności MEAKULTURA mogła m.in. wydać pionierskie publikacje (np. o polskich kompozytorach na emigracji) czy podjąć się wyzwań, na które nie odważyła się żadna instytucja publiczna w Polsce. I to wszystko bez czekania na łaskę ministerstwa – jak podkreśla Wieczorek, z nutą satysfakcji.
Co znamienne, mimo finansowej i programowej niezależności, Marlena Wieczorek nie pozostaje obojętna wobec patologii systemu. Jej wypowiedzi podczas webinaru miały charakter systemowego ostrzeżenia. Według niej obecny model finansowania kultury często prowadzi do wypaczeń: granty stają się narzędziem kontroli, utrzymując liderów organizacji w pozycji wiecznych petentów, zależnych od widzimisię decydentów. Co więcej – ostrzega Wieczorek – publiczne instytucje kultury nierzadko „żerują” na kreatywności organizacji. Brak realnego partnerstwa sprawia, że słabiej merytorycznie przygotowane instytucje chętnie sięgają po pomysły oddolnych inicjatorów, by następnie podszyć się pod ich sukces.
Jadę do instytucji z gotowym projektem. Opowiadam, konsultuję, dzielę się know-how, a po kilku tygodniach widzę fragment swojej idei realizowany bez mojego udziału. Zero zaproszenia, zero wynagrodzenia
– opowiada dr Wieczorek. Takie doświadczenia niestety nie są odosobnione w środowisku NGO. W efekcie wielu społeczników czuje się zniechęconych: zamiast współpracy opartej na szacunku, doświadczają lekceważenia i podkradania pomysłów.
Wieczorek nazywa rzeczy po imieniu: grantoza to choroba osłabiająca merytorykę, profesjonalizację, psychikę i finanse organizacji. Zamiast inwestować czas w „harcerstwo projektowe” (ciągłe drobne akcje pod dyktando konkursów), jej fundacja postawiła na ekonomizację działalności i poszukiwanie partnerstw poza systemem. To podejście, choć trudniejsze na starcie, w dłuższej perspektywie przynosi organizacji stabilność i szacunek – bo NGO samodzielnie generują wartość, którą mogą wnosić do współpracy na równych prawach. – Tylko wtedy organizacja pozarządowa może być prawdziwym partnerem, a nie ubogim krewnym – podsumowuje Wieczorek. W jej ocenie typowe granty projektowe zamiast wzmacniać organizację, często ją osłabiają – nie zapewniają bowiem środków na wynagrodzenia, księgowość czy rozwój, a wymuszają nieustanną gonitwę za finansowaniem i życie od konkursu do konkursu.
Paradoksalnie, to właśnie zdobycie się na odwagę wyjścia z systemu grantowego pozwoliło Fundacji MEAKULTURA rozwinąć skrzydła. Dr Wieczorek z uznaniem mówiła jednak o programie PROO Narodowego Instytutu Wolności – bo jako jeden z niewielu dostarcza on środków na rozwój instytucjonalny, czyli to, czego najbardziej brakuje w tradycyjnych dotacjach. W jej opinii takie wsparcie powinno trafiać przede wszystkim do organizacji już doświadczonych i zasłużonych, które wiedzą, jak przełożyć fundusze na realne efekty społeczne. Nie brakuje bowiem, niestety, przypadków organizacji tworzonych tylko pod dotacje – bez wizji i misji, za to z apetytem na środki publiczne. Tym bardziej potrzebne są przejrzyste kryteria oceny, aby fundusze państwowe budowały, a nie demoralizowały trzeci sektor.
NGO to nie wolontariat, partnerstwo to nie zlecenie
Podczas debaty powracał wątek niedoceniania profesjonalizmu organizacji pozarządowych przez część urzędników i decydentów. Dla wielu przedstawicieli administracji publicznej organizacje pozarządowe to wciąż „ludzie z pasją po godzinach”, a nie wyspecjalizowani eksperci. Tymczasem – jak podkreślali dyskutanci – dzisiejsze organizacje pozarządowe to często kopalnie kompetencji: pracują w nich wybitni edukatorzy, animatorzy kultury, kuratorzy i menedżerowie, którzy nieraz wyprzedzają instytucje państwowe pod względem innowacyjności, komunikacji z publicznością czy odważnej tematyki projektów. Traktowanie ich z góry jako amatorów jest nie tylko krzywdzące, ale przede wszystkim stratne dla kultury.
Dlaczego więc tak trudno o prawdziwe partnerstwo? Jedna z diagnoz postawionych podczas „Think Thank You” brzmi: instytucje narodowe często nie potrafią współpracować z organizacjami społecznymi, bo brakuje im elastyczności i zrozumienia specyfiki trzeciego sektora. Zamiast skorzystać z gotowych inicjatyw obywatelskich, wolą działać we własnym, zamkniętym obiegu. – Kiedy robimy coś wartościowego i chcemy, aby – poza systemem grantów – instytucja szczebla narodowego lub nawet ministerstwo wzmocniło systemowo takie działania, słyszymy: „świetne, ale to nie nasz pomysł – wolimy sami coś wymyślić i zatrudnić swoich” – relacjonuje Marlena Wieczorek. Taka mentalność „nie wymyśliliśmy tego, więc nie poprzemy” prowadzi do marnowania potencjału. Innowacje społeczne przepadają, bo brakuje mechanizmów ich włączenia w oficjalny nurt. Z kolei gdy instytucje podejmują się realizacji podobnych pomysłów samodzielnie, nierzadko robią to mniej efektywnie lub powierzchownie, bo brakuje im tej organicznej więzi ze społecznością, którą mają oddolni inicjatorzy.
Wypracowanie nowych standardów współpracy między instytucjami a NGO jest więc palącą potrzebą. Tu znów pojawia się kwestia edukacji urzędników i kadry kierowniczej sektora publicznego: muszą oni zrozumieć, że organizacje obywatelskie to nie petenci proszący o jałmużnę, lecz równorzędni gracze, bez których trudno wyobrazić sobie rozwój kultury w XXI wieku. Partnerstwo wymaga jednak porzucenia logiki zleceniodawca-wykonawca na rzecz relacji opartej na równorzędności i szacunku. Dopiero wtedy sumaryczna energia i wiedza obu stron przełoży się na jakościowy skok w ofercie kulturalnej dla społeczeństwa.
Rekomendacje z praktyki – pięć kroków do naprawy systemu
Dr Marlena Wieczorek, jako osoba, która przeszła całą drogę „od grantozy, przez frustrację, po niezależność”, zaproponowała konkretne rozwiązania systemowe. Jej rekomendacje – płynące z praktycznego doświadczenia – pokrywają się z wnioskami innych ekspertów, dając spójny plan działania dla decydentów:
- Finansowanie instytucjonalne organizacji pozarządowych – Wprowadzenie stałych mechanizmów dotacyjnych pokrywających koszty operacyjne organizacji (administracja, księgowość, zasoby ludzkie, rozwój struktury). Bez tego żadna organizacja nie osiągnie wieloletniej stabilności ani pełnego profesjonalizmu.
- Edukacja instytucji publicznych – Zmiana mentalności i procedur w instytucjach kultury. Potrzebujemy nowych standardów współpracy opartych na zasadach równości i współdecydowania, zamiast obecnego modelu zlecania zadań „podwykonawcom z NGO”. Szkolenia, dobre praktyki i polityka otwartości na sektor pozarządowy są tu kluczowe.
- Zmiana logiki finansowania kultury – Granty powinny być środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Należy tak reformować system dotacyjny, by wspierał on przede wszystkim wartościowe treści i działania, które wynikają z misji danej instytucji/organizacji, a nie z tego, co akurat łatwo sfinansować. Innymi słowy: najpierw merytoryka i pomysł, potem dopasowanie źródła finansowania – nigdy odwrotnie.
- Partnerstwo, nie pasożytnictwo – Prawdziwa współpraca polega na wspólnym planowaniu, współodpowiedzialności i współdzieleniu sukcesów. Trzeba stworzyć mechanizmy (także formalne), które zachęcą instytucje i organizacje do wspólnego aplikowania o środki, realizowania projektów jako konsorcja, dzielenia się zasobami. Należy piętnować przypadki pasożytowania na cudzych pomysłach i promować etykę w relacjach międzysektorowych.
- Ochrona praw autorskich i idei twórców organizacji pozarządowych – Konieczne jest wprowadzenie regulacji i dobrych praktyk zabezpieczających organizacje pozarządowe przed kradzieżą ich pomysłów. Czy to poprzez lepsze egzekwowanie prawa autorskiego w projektach kulturalnych, czy kodeksy etyczne dla instytucji – twórcy społeczni muszą mieć gwarancję, że dzieląc się ideą nie zostaną z niczym. To zachęci ich do współpracy zamiast izolowania się.
Te postulaty, choć ambitne, wynikają z realnych potrzeb i doświadczeń praktyków. Ich wdrożenie wymaga woli politycznej, zmiany pewnych przestarzałych przepisów oraz – co równie ważne – zmiany nastawienia po obu stronach.
Kultura potrzebuje wizji i systemu
Debata think tanku „Think Thank You” pokazała jasno, że w polu kultury pasja społeczników musi wreszcie spotkać się z systemowym wsparciem. Mamy w Polsce liderów z wizją, takich jak Marlena Wieczorek, którzy potrafią zdziałać cuda niewielkimi środkami. Ale nawet najbardziej charyzmatyczny lider nie zdziała wiele w pojedynkę, jeśli otoczenie instytucjonalne będzie go zmuszać do ciągłej walki o przetrwanie.
Historia Fundacji MEAKULTURA udowadnia, że można działać inaczej: profesjonalnie, odważnie, skutecznie, a zarazem poza głównym nurtem dotacji. Jednak nie każda organizacja ma taką możliwość – wiele wartościowych inicjatyw gaśnie właśnie przez brak stabilności finansowej i partnerskiego traktowania. Pora, by decydenci i instytucje wzięli to sobie do serca. Jeżeli chcemy silnego sektora kultury, zdolnego tworzyć i konkurować na światowym poziomie, musimy dać organizacjom pozarządowym nie tylko przestrzeń do działania, ale i godne warunki. To inwestycja, która zwróci się społeczeństwu z nawiązką.
Redakcja meakultura.pl, Fundacja MEAKULTURA
Źródło: Fundacja Meakultura