NIZIŃSKI: Dobre innowacje wyróżniają się potencjałem do budowania kapitału społecznego.
Zdefiniowanie innowacji społecznej jest zadaniem trudnym, ponieważ dotyczy ogromnego obszaru zjawisk z różnych dziedzin, które trudno sprowadzić do wspólnego mianownika. To oczywiście rodzi zagrożenie, bo może powstać kolejny “termin-worek”, do którego trafią nowe idee próbujące poradzić sobie z wyzwaniami współczesności.
Intuicja dyktuje natomiast wspólny dla wszystkich społecznych innowatorów punkt startu – jest to potrzeba zmiany społecznej, zmiany systemowej. Nie akceptujemy obecnego społecznego status quo i podejmujemy wysiłek, by to zmienić.
Należy zaznaczyć, że mamy do czynienia ze zjawiskiem społecznym na globalną skalę i z pewnością z upływem czasu łatwiej będzie termin ten przyporządkować bardziej specyficznemu obszarowi zjawisk.
Zmiana systemu operacyjnego
W metaforze Petera Buffetta, kompozytora i producenta, innowacja nie jest typem reakcji na miarę kolejnego update'u z poziomu 2.0 na 3.0, lecz zmiany całego systemu operacyjnego. Zgodnie z cytowanymi przez Buffeta słowami Alberta Einsteina – „nie można rozwiązać problemu aplikując ten sam stan umysłu, jaki doprowadził do jego powstania”. Czeka nas zatem rodząca się na naszych oczach, poważna i głęboka zmiana.
Dla ludzi i przez ludzi
Innowacja rozpoczyna się od dogłębnego zrozumienia procesów, jakie doprowadziły do powstania luk rozwojowych. Pojawia się zatem pytanie, co czynić, by te deficyty zaspokoić? Zostają też uruchomione procesy twórczego poszukiwania rozwiązań, budowanie prototypów, testowanie ich w działaniu, osiąganie skali, wreszcie oczekiwana zmiana systemowa.
Cykl innowacji składa się z pięciu etapów – zgodnie z założeniami Richarda L. Dafta, profesora zarządania, są to: potrzeba, pomysł, projekt, decyzja o zastosowaniu, wdrożenie.
W przypadku innowacji społecznej wykonywana jest diagnoza społeczna, ponieważ innowacja tworzona jest, jak to ujmuje Jakub Wygnański, „dla ludzi i przez ludzi”. Musi więc zaistnieć jakaś przestrzeń spotkania, dialogu, wymiany potrzeb, poglądów, rozwiązań. Prototyp i pilotaż z czasem stają się praktyką dnia codziennego. Obserwujemy wówczas dyfuzję innowacji społecznej, budowanie skali zmiany.
Pierwsze kryterium: odpowiada na problem
Nie powinno się lekceważyć innowacji niewielkich, lokalnych, a poszukiwać wyłącznie zmiany, przez duże „z”. We wszystkich dziedzinach życia społecznego mamy dziś do czynienia z coraz większym rozproszeniem inicjatyw. Tym samym coś, co jest lokalne i odpowiadające na lokalną potrzebę nawet niewielkiej liczby ludzi, wcale nie jest jakoś gorsze od projektów megazmiany.
Każda innowacja wpływa, nawet w niewielki sposób, na przebudowę systemu. Podstawowym wymiarem oceny powinna być tutaj adekwatność odpowiedzi na problem społeczny.
Osobiście uważam, że można wyróżnić innowacje społeczne jeszcze pod jednym kątem. Jest nim potencjał budowy kapitału społecznego. Od „dobrych” innowacji społecznych oczekiwałbym impulsu stymulującego otwarcie na współpracę rożnych środowisk i sektorów społeczeństwa. Dobra współpraca różnych środowisk jest nieocenionym efektem dodatkowym, ponieważ obok naprawy jakiegoś fragmentu systemu, utrwalamy dobre doświadczenie współdziałania, wspólnoty wartości, budowy wspólnego dobra, na dowolną skalę.
A co ją może zepsuć? Nieszczere intencje? Nieufność? Zakorzenienie w starych rutynach? Brak otwartości w działaniu? Wszystkie defekty funkcjonowania społeczeństwa o niskim kapitale społecznym.
Jesteśmy w punkcie zwrotnym
Gdybyśmy zadali pytanie, jak dużo jest w Polsce innowacji w odniesieniu do tego, jaka jest skala potrzeb, to pewnie odpowiedź jeszcze przez długi czas będzie brzmiała „za mało”. Myślę, że jesteśmy w punkcie zwrotnym: narasta potrzeba przejścia od aktywności nawiązywania relacji nie tylko w mediach społecznościowych, do intensywniejszych działań w „realu”, do rzeczywistej współpraca aktywistów, a nie tylko wymiany idei. Pomysły zaczynają „zamieniać się w ciało”, powstaje coraz więcej prototypów nowych rozwiązań, szczególnie na najniższym poziomie.
Następnym etapem powinna być współpraca pomiędzy sektorami, biznesem, NGO-sów, środowiskami akademickimi, samorządowego dla budowania skali i dyfuzji dobrych praktyk. Myślę, że zaczyna się to dziać bez zewnętrznej koordynacji. Utrwala to wiarę w umiejętności samoorganizacji społeczności, które wcale nie muszą popaść w pułapkę prekariatu.
Przeciwnie, angażując się w zmianę mogą mieć wpływ na jej kształt. Początkowo lokalnie, później, miejmy nadzieję, systemowo.
Źródło: inf. własna ngo.pl