W drugiej sesji tematycznej pierwszego dnia VIII OSES eksperci próbowali oszacować wielkość sektora ekonomii społecznej – a konkretnie: liczbę miejsc pracy, jaką ten sektor tworzy, oraz ich jakość i wartość – pisze Łukasz Komuda dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl.
Ekspertka zwracała uwagę na to, że liczba miejsc pracy w spółdzielniach cały czas się kurczy. Tylko w ciągu ostatnich 7 lat utraconych została ponad 1/4 etatów w tym podsektorze – głównie w dużych, często istniejących od kilkudziesięciu lat spółdzielniach, których wiele upada. W tym czasie podsektor non-profit powiększył się o 1/4 etatów. Jednak łącznie sektor ekonomii społecznej stracił w latach 2007–2012 blisko 50 tys. etatów, czyli 1/9 stanu posiadania.
Piotr Stronkowski skorygował dane dotyczące zatrudnienia WTZ-tów: według zgromadzonych przez niego informacji tylko warsztaty (pomijając ZAZ-y i CIS-y) zatrudniać mogą nawet 20 tys. osób. Nie zmienia to jednak łącznych szacunków dotyczących sektora ES.
Marta Gumkowska skupiła się zaś na organizacjach pozarządowych, które prowadzą działalność gospodarczą lub odpłatną. – 61% organizacji ma pracowników, którzy pracują co najmniej jeden dzień w miesiącu, bez względu na formę zatrudnienia. 40% tej podgrupy organizacji zatrudnia co najmniej jedną osobę na umowę o pracę. Tylko 17% tworzy dwa lub więcej etatów – przedstawiała wyniki analizy fundacji Klon/Jawor. – Razem organizacje pozarządowe tworzą sto kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy, czyli traktowane łącznie są większym pracodawcą niż jakikolwiek podmiot gospodarczy w Polsce! – dodał prowadzący.
Małgorzata Ołdak opisała sytuację w innym segmencie ekonomii społecznej – w grupie spółdzielni socjalnych. – 29 września w Krajowym Rejestrze Sądowym było zarejestrowanych 1221 spółdzielni socjalnych, ale nikt tak naprawdę nie wie ile z nich funkcjonuje. Przyjęło się mówić, że połowa, czyli to byłoby 600 podmiotów. Jednak takich, które rozwijają się, faktycznie działają – takich może być 200–300. Pytania, czy na tej podstawie możemy stwierdzić, że Ustawa o spółdzielniach socjalnych spełniła swoje zadanie i ustawodawca jest usatysfakcjonowany z tego efektu… – komentowała. Nic więc dziwnego, że tym trudniej powiedzieć coś o łącznej wielkości zatrudnienia w tych spółdzielniach. Badaczka zwracała uwagę, że nie wiedząc będąc w stanie nawet w przybliżeniu oszacować pozytywnego wpływu, jakie dla społeczeństwa miało wspieranie tej grupy podmiotów ekonomii społecznej. – Pośród całkiem licznej grupy instytucji, które chcąc nie chcąc zbierają dane o spółdzielniach socjalnych, najbardziej zamknięte są dwie: Ministerstwo Finansów i Zakład Ubezpieczeń Społecznych, które bronią się najbardziej przed ujawnianiem jakichkolwiek danych – wskazywała.
Aleksandra Andrzejewska sygnalizowała, że już na poziomie programów wspierających podmioty ekonomii społecznej zaniedbane zostały wymogi sprawozdawcze, które pozwoliłyby ocenić skuteczność poszczególnych działań. – Jedne podmioty jako cel mogą wskazywać jakąś liczbę nowych miejsc pracy, a inne – liczbę uruchomionych spółdzielni socjalnych. Niewiele można z tym zrobić. Choć zbieramy sporo danych, różnego rodzaju ograniczenia sprawiają, że w rezultacie wiemy niewiele, o czym przekonaliśmy się, planując nasz Regionalny Program Operacyjny na kolejny okres programowania. Choć otrzymaliśmy wsparcie instytucji pośredniczącej, to okazało się, że śledzi ona przede wszystkim postęp finansowy realizowanych projektów. O tym, co faktycznie zostało osiągnięte, wiadomo o wiele mniej – krytykowała.
Paneliści zwracali uwagę, że ten niedostatek wiedzy na temat organizacji jest wynikiem nakładających się uwarunkowań. Istotna część sektora to podmioty małe, a o tych z natury wiemy najmniej. – Dla wielu nowych, startujących podmiotów ekonomii społecznej każdy dodatkowy obowiązek komplikujący działalność, przynoszący kolejne obowiązki sprawozdawcze, jest traktowany bardzo niechętnie – dlatego wiele unika nawet założenia działalności gospodarczej czy prowadzenia działalności odpłatnej. Świadczy to o braku kompetencji po stronie pracujących w nich ludzi – ale też niedostatecznym wsparciu ze strony instytucji wspomagających. Może też można byłoby niektóre obowiązki uprościć – sygnalizowała ekspertka fundacji Klon/Jawor. Do tego szereg instytucji publicznych zbiera informacje o sektorze ekonomii społecznej, ale każda w inny sposób, co sprawia, że dane z dwóch źródeł zdają się często opisywać dwie zupełnie różne rzeczywistości. Do tego w puchnących bazach danych nie brakuje błędów, których nikt nie weryfikuje. Czyli kłopoty leżą głębiej niż tylko na poziomie niedostępności danych.
– Tymczasem bez dobrej znajomości sektora trudno wskazać jego realnie silne i słabe strony, trudno ocenić opłacalność jego działalności – i zasadność publicznego wsparcia na przyjętym poziomie. Musimy wiedzieć więcej – potrzebne to i decydentom, kształtującym politykę państwa, i wykonawcom tej polityki w regionach, i aktywistom, zaangażowanym w propagowanie i wzrost sektora – apelował do przedstawicieli ministerstw, urzędów i NGO-sów zgromadzonych na widowni.
Łukasz Komuda dla Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: Portal Ekonomiaspoleczna.pl