OFIP to dobry czas i dobre miejsce, by pokazać dorobek organizacji kobiecych – powiedziała Agnieszka Grzybek, moderatorka branżowego panelu ‘Niebezpieczne związki NGO-sów z polityką’, odbywającego się w ramach Ogólnopolskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych.
Panelistkami były: Anna Lipowska-Teutsch (krakowskie Towarzystwo Interwencji Kryzysowej), Beata Kowalska (wykładowczyni na UJ), Wanda Nowicka (Federacja na Rzecz Kobiet i Planowanie Rodziny), Anna Kamińska (koordynatorka Przedwyborczej Koalicji Kobiet) oraz Teresa Oleszczuk (Fundacja przeciwko Handlowi Kobietami ‘La Strada’).
Wszystkie mówczynie były zgodne przynajmniej w jednej kwestii: działalność organizacji kobiecych jest działalnością polityczną. Chociaż część tych grup zajmuje się działalnością pomocową (np. pomocą ofiarom przemocy w rodzinie, samotnym matkom czy bezrobotnym), nie można jednak oddzielić tego od zajmowania się polityką, gdyż pomoc w takich sytuacjach także wymierzona jest w zastany system.
Organizacje kobiece stają się coraz ważniejsza siłą polityczną. Świadczą o tym chociażby propozycje (niekiedy kuriozalne), z którymi spotykają się działaczki przygotowujące się do najbliższych wyborów samorządowych. I właśnie dlatego sprawą niezwykle ważną okazało się pytanie, które było jednocześnie tematem całego panelu: Co oznaczają dla organizacji związki ze światem polityki, jak zachować niezależność, jaką należy przyjąć strategię działania, aby uzyskać to, co jest celem organizacji kobiecych: satysfakcjonujące kobiety zmiany w prawie i w społeczeństwie; innymi słowy: wchodzić w to czy nie wchodzić?
Są kraje, w których udało się zmienić oblicze demokracji, dzięki uczestnictwu w niej kobiet
Ciekawe światło na to zagadnienie rzuciła Beata Kowalska, opowiadając o osiągnięciach ruchów kobiecych w krajach skandynawskich, w Australii i Kanadzie. Wybór tych krajów nie był przypadkowy: właśnie tam udało się ruchom kobiecym osiągnąć bardzo wiele (w niektórych np. prawie 50% udział w partiach politycznych). Z porównania przypadków Kanady i Australii wynika, że na dłuższą metę bardziej opłaca się dążenie do masowych i niezależnych od powiązań partyjnych rozwiązań strukturalnych, czyli opierających się na fundamentalnych zmianach prawnych. Związanie się z jakąś partią gwarantuje co prawda szybki, ale niestabilny – gdyż trwający tylko do następnych wyborów – sukces.
Związki z polityką nie są niebezpieczne, choć niektóre mogą oznaczać przekroczenie cienkiej granicy
To, czy w ogóle istnieją jakieś relacje z władzą zależy od samej władzy – mówiła Wanda Nowicka. Z jej doświadczenia wynika, że nieważne jest to, czym zajmuje się dana organizacja, tylko to, kto jest u władzy. Niektórzy w ogóle nie są zainteresowani kontaktami, niektórzy je pozorują. Współpracujemy z tymi, z którymi da się współpracować, choć jest to dalekie od doskonałości i za każdym razem trzeba zastanawiać się, czy swoim nazwiskiem nie firmuje się czegoś, pod czym nie chciałoby się podpisać.
Wanda Nowicka wymieniała też wiele innych niebezpieczeństw, z którymi organizacje muszą się liczyć. Ostatnie afery wokół niektórych organizacji ekologicznych wskazują, że niezbędny jest przejrzysty mechanizm kontroli tych, którym władzy nadały specjalne uprawnienia. Nieetyczna wydaje się też działalność fundacji, związanych z politykami bądź nawet powołanych przez partie polityczne, gdyż nie stosują one przejrzystych kryteriów przyznawania grantów. Niemoralne jest też ubieganie się o granty przez fundacje – przybudówki partyjne, gdyż takie dotacje po prostu partiom się nie należą.
Podstawowym standardem dla organizacji pozarządowych powinno być zachowanie niezależności
Najostrzejsze było chyba wystąpienie Anny Lipowskiej-Teutsch, która przypomniała „kilka truizmów”, a wśród nich ten, że organizacja pozarządowa jest niezależnym zrzeszeniem obywateli, którzy poprzez aktywność obywatelską poszukują rozwiązania ważnego dla nich problemu.
Dlatego organizacje nie mogą zgodzić się na to, że ich relacja z państwem będzie relacją patrona i klienta i nie powinny ubiegać się o apanaże ani pozawalać sobie na kuluarowe, czyli niepoddane publicznej ocenie, negocjacje w sprawach szczegółowych.
Zdaniem Anny Lipowskiej-Teutsch obserwujemy właśnie rozkład młodej polskiej demokracji i stąd wynikają nieprawidłowości w funkcjonowaniu organizacji, a upolitycznienie wyborów samorządowych jest zaprzeczeniem idei samorządności.
Tak więc odpowiadając na pytanie, czy wchodzić w politykę, należy najpierw zanalizować, czy państwo, z którym się chce współpracować, zapewnia obywatelom ich prawa, czy też wymaga od nich wyrzeczenia się ich idei.
Innym aspektem tej sprawy jest fakt, że organizacje strażnicze, takie jak Amnesty International, nie powinny uzależniać się od władz, gdyż ich zadaniem jest monitorowanie przestrzegania prawa. Organizacje kobiece są również organizacjami strażniczymi, choć często zajmują się działalnością pomocową.
Ile odezw można wystosować? Trzeba wreszcie coś zrobić!
Anna Kamińska nie miała takich wątpliwości, choć przyznała, że jej anarchizującym marzeniem jest oddolny masowy ruch kobiecy - na wzór antyglobalistów. Znużona niekończącymi się i niezbyt skutecznymi dyskusjami, kieruje się podejściem pragmatycznym: jak wpasować się w system, który istnieje. Trzeba wyrwać dla siebie pewien obszar działania, a to wymaga kompromisu. Zresztą zawarcie kompromisu jest potrzebny także między samymi organizacjami kobiecymi. Konieczne jest zatem wypracowanie kanonu, którego wszystkie organizacje będą bronić i którego będą się trzymać. Kontrowersyjna kwestia aborcji może być, zdaniem mówczyni, rozwiązana poprzez zapis, że każdemu przysługuje prawo do wyboru sposobu życia i ocenienia, czy aborcja jest złem, czy nie. Dzięki temu ten dylemat każdy rozwiązuje na własną odpowiedzialność. Pozostałe postulaty: zapewnienie równych praw wszystkim bez względu na płeć, pochodzenie czy orientację seksualną wydały się zgromadzonym oczywiste.
Wypowiedź Anny Kamińskiej zakończyły fakty: opowiedziała ona, jak wiele kobiet w różnych miejscach Polski zdecydowało się utworzyć ugrupowania przygotowujące je do najbliższych wyborów.
Istnienie trzeciego sektora leży w interesie państwa?
Zdecydowanie najciekawszą wypowiedzią "z sali" były słowa Agnieszki Rochon, dyrektorki Fundacji Bölla w Polsce. Opowiedziała ona o związkach jej organizacji z polityką. Niemiecka fundacja, którą reprezentuje, jest bliska Partii Zielonych i choć w ogólnych zarysach program partii jest programem Fundacji, nie wpływa to na decyzje szczegółowe, na przykład, kogo Fundacja dotuje. W Niemczech fundacje związane z partiami, reprezentowanymi w parlamencie, dostają środki finansowe od państwa. Dzieje się tak dlatego, że istnienie trzeciego sektora leży w interesie państwa.
Nie wszystkie zgormadzone osoby (osoby - bo na sali pełnej kobiet było także dwóch panów) zgadzały się z tak optymistyczną konkluzją, za to większość zdecydowanie była zdania, że w politykę należy wejść, i to jako siła polityczna.
Źródło: inf. własna