Szkoła jest doskonałym miejscem do realizowania programów społecznych. Chociaż system pracy szkoły, i ostanie poczynania Ministerstwa Edukacji i Nauki, sprawiają, że to trudny i wymagający partner.
O ofercie organizacji pozarządowych dla szkół rozmawiano podczas
konferencji „Współpraca szkół z organizacjami pozarządowymi –
przykłady dobrych praktyk”. Spotkanie zorganizowała sejmowa Komisja
Edukacji, Nauki i Młodzieży. Komisja jest – zdaje się w
przeciwieństwie do o wiele ostrożniejszego Ministerstwa Edukacji i
Nauki – organizacjom przychylna. Jej przewodnicząca Krystyna
Szumilach chciałaby dyrektorom szkół pokazać, że w taką współpracę
wejść warto. A wiele organizacji – regionalnych i ogólnopolskich –
ma szkołom coś do zaoferowania.
W tej chwili organizacje pozarządowe związane z oświatą same
prowadzą szkoły, ale też mają sporą ofertę dla publicznych
szkół.
– Oferują uczniom zajęcia pozaszkolne i pozalekcyjne i pomagają
szkole realizować jej działalność programową, także proponując jej
poszerzenie – mówił Jacek Strzemieczny, szef Centrum Edukacji
Obywatelskiej.
Oferta organizacji jest spora. Znakomita część – na co z resztą szkoły liczą – dotyczy zajęć pozalekcyjnych.
– Uczeń powinien myśleć celowo, twórczo i projektowo. Tak się składa, że metodą tą pracują organizacje pozarządowe – mówi Jacek Strzemieczny, szef Centrum Edukacji Obywatelskiej.
Szkoły mogą też starać się o dotacje na wymianę młodzieży, czy
sprzet zakupiony z europejskich środków, ale trzeba umieć stworzyć
projekt i napisać wniosek, a dziś niewielu nauczycieli to
potrafi.
Tu z pomocą przyjść mogą organizacje pozarządowe, które mają ofertę
nie tylko dla uczniów, ale i kadry nauczycielskiej. Dla przykładu:
Centrum Edukacji Obywatelskiej pracuje ze szkołami nad poprawą
jakości pracy szkoły i sposobu nauczania. Temu mają też służyć
projekty realizowane ze środków programu „Projektów Rozwojowych dla
Szkół”, rozstrzygniętego niedawno przez MEiN.
W szkole prowadzi się również programy socjalne i pomocowe. Dożywianie dzieci, organizowanie obozów i kolonii dla najuboższych, pomoc materialna – takie działania prowadzą największe polskie organizacje m.in. Polska Akcja Humanitarna, Caritas, Polski Czerwony Krzyż.
Z programami dla najuboższych uczniów wiąże się kilka kontrowersji, dlatego trzeba je prowadzić wyjątkowo ostrożnie – o co apelowali przedstawiciele szkół. Po pierwsze, mogą stygmatyzować.
– Żaden uczeń nie zgłosi się na „kolonie dla dzieci z rodzin patologicznych lub biednych”, jeśli w ten sposób sformułowane zostanie ogłoszenie, a nawet wtedy, kiedy nie zostanie sformułowane, a społeczność szkolna i tak „wie”. Taka łatka z uczniem zostaje – mówiła Krystyna Chowaniec z sanockiego hufca ZHP.
Innym problemem jest to, że programy pomocowe promują uczniów
biednych, ale często miernych. Dla dzieci średniozamożnych, za to
dobrze uczących się, aktywnych, ofert nie ma. Utrwalamy w ten
sposób postawy roszczeniowe.
Jednak szkoła to dla organizacji bardzo cenny, ale trudny partner.
– Szkoły odpowiadają za uczniów przed rodzicami, dlatego nie można się dziwić, że dyrektor boi się tak po prostu zostawić uczniów po lekcjach z kimś obcym – mówi Danuta Sterna z Centrum Edukacji Obywatelskiej.
Przypomnijmy: Wiosną ubiegłego roku do kuratoriów i dyrektorów szkół trafił list wiceministra Zielińskiego w którym ostrzega on przed szkodliwymi dla młodzieży organizacjami „pacyfistycznymi, ekologicznymi i antywojennymi”.
Wcześniej problemy miała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, prowadząca w szkołach kursy idzielania pierwszej pomocy. Programowi sprzeciwiali się posłowie PiS, jednak MEiN wydał ostatecznie zgodę na jego realizację (więcej: /strona/179257.html).
Organizacje pozarządowe ujęły się także za odwołanym dyrektorem Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli – Mirosławem Sielatyckim, którego minister Giertych z dnia na dzień zwolnił za wydanie podręcznika „Kompas” do nauczania o prawach człowieka.
Organizacje powołały też Koalicję na rzecz Edukacji Narodowej, która patrzy władzom oświatowym na ręce, co w MEiN-ie nie może się podobać.
– Nie mamy wyraźnego sygnału, że jest gorzej – mówi Draginia
Nadażdin z Amnesty International, koordynatorka programu nt.
edukacji o prawach człowieka w szkole. – Żadna szkoła, w której
istnieje grupa, podziękowała nam za współpracę. Może dlatego, że
nasz program swego czasu, czyli w 2003 roku, dostał list poparcia
od Rzecznika Praw Obywatelskich. Óczesny dyrektor Centralnego
Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli, Mirosław Sielatycki również
wysłał list do wizytatorów, kuratorów, nauczycieli i dyrektorów.
Może gdyby ich w swoim czasie nie było, to dziś byłoby trudniej,
ale na razie nie mamy na co narzekać.
JAK WSPÓŁPRACOWAĆ ZE SZKOŁĄ
Rozmawiamy z Krystyną Chowaniec, wizytatorka kuratorium oświaty w Sanoku, komendantka hufca ZHP Ziemi Sanockiej.
– Na pewno przyjmą taką ofertę takiego projektu, w który szkoła nie będzie musiała inwestować swoich środków, bo ich nie ma. Wiele ofert jest takich, że szkoła musi wykonać jakieś zadanie, a koordynator to rozliczy i podsumuje.
Atrakcyjne dla szkoły jest natomiast prowadzenie zajęć przez osoby z zewnątrz, na przykład wolontariuszy przyjeżdżających z miasta do środowisk wiejskich. I nie wynika to z lenistwa nauczycieli, którzy ich nie chcą prowadzić, ale z tego, że to jest dla dzieci nowe i atrakcyjne – w małych środowiskach często występuje znużenie tym samym nauczycielem.
.
– W czym jeszcze organizacje mogą wspomagać szkołę?
– W opracowywaniu projektów i wniosków. Zwłaszcza małych, krótkich, nieinwestycyjnych, w którym szkoły mogłyby ująć swoją pracę. Na przykład funkcjonowanie kółka historycznego. Nauczyciele często mają problem z formułowaniem celów, dzieleniem tego na zadania, przypisywaniem terminów. Piszą roczny plan pracy koła, ale mają problem, by to ująć w obowiązujący schemat projektu, zaplanować i pozyskać środki.
– Szkoły oczekują sprawdzonych metod pracy, boją się eksperymentów, boją się wpuszczania osób, które nie wzbudzają zaufania rodziców – czasem nawet swoim wyglądem czy zachowaniem, choćby było to mylące. Mieliśmy w Sanoku wolontariuszy-studentów, którzy zaczęli z uczniami chodzić na piwo. To są marginalne problemy, niemniej jednak z takich doświadczeń wynika z potem duża ostrożność. Trzeba w tym środowisku trochę popracować, żeby się uwiarygodnić. Ubolewam z drugiej strony nad tym, że część szkół jest bardzo hermetyczna: po południu rządzi tam pani woźna, która nie lubi, kiedy ktoś zostający po lekcjach brudzi jej podłogę.
Źródło: inf. własna