Rozważania nad naturą człowieka od zawsze budziły spory wśród myślicieli. Jedni twierdzili, że człowiek jest z natury dobry, bo działa zgodnie z tym co słuszne dla zachowania siebie i innych. Drudzy byli odmiennego zdania, zarzucając mu kierowanie się wyłącznie popędami i chęcią zaspokojenia własnych potrzeb. Wątpliwości nie ma co do jednego. Każdy człowiek zasługuje na poszanowanie godności, wolności i nietykalności osobistej.
Na straży tych zasad stoi państwo. Ono tworzy prawo, jest
zatem odpowiedzialne za wszystkich obywateli – adresatów
narzucanych norm. Wraz z rozwojem demokracji liberalnej wzrosło
znacznie roli człowieka w życiu społecznym jako jednostki wolnej od
obciążeń wywiedzionych z totalitarnych reżimów. Gwarantem tych
swobód jest pakiet praw człowieka, które są niezbywalne (nie można
się ich zrzec), nienaruszalne (niezależne do władzy), naturalne
(przynależne człowiekowi z racji bycia człowiekiem) i niepodzielne
(stanowią integralną całość). Profesor Wiktor Osiatyński
stwierdził, że prawa człowieka nie wymagają uzasadnienia, ale
odstępstwa od nich już jak najbardziej.
Konstytucja jest głównym aktem normatywnym, w którym owe
postanowienia są zawarte. Każdemu obywatelowi przysługują te same
prawa, m.in.: ochrona wolności osobistej, sumienia i religii,
wyrażanie swoich poglądów oraz swoboda poruszania się po terytorium
własnego kraju. Do praw i wolności osobistych dołączone są także
obywatelskie – możliwość zrzeszania się, uczestnictwa w wyborach.
Aby jednak mógł powstać jednolity kodeks praw człowieka,
respektowany na forum międzynarodowym przez większość państw
świata, musiało istnieć wiele deklaracji, które od wieków
dojrzewały do uczynienia z jednostek żyjących w społeczeństwie
pełnowartościowych obywateli.
Jedną z pierwszych takich gwarancji była Wielka Karta Swobód
(1215), wydana przez króla Anglii Jana Bez Ziemi. Była ona
namiastką swobód dla społeczności żyjącej na Wyspach. Karta
zakładała, że żaden wolny człowiek nie może być pojmany ani
wyrzucony ze swej posiadłości bez legalnego wyroku. Ponad czterysta
lat później ów przepis został potwierdzony przez Karola II, który
wydając Habeas Corpus Act (1679) zakazywał organom państwa
aresztowania jakiegokolwiek obywatela bez zezwolenia sądu. Ustawa
ta obowiązuje do dziś i jest nadrzędnym, choć niepisanym elementem
angielskiej konstytucji.
W Polsce, w dobie panowania przywilejów szlacheckich o prawach
dla wszystkich nie mogło być mowy. Z uprawnień korzystali
najzamożniejsi, co poniekąd zmieniła konfederacja warszawska
(1572). Równe prawa miały odtąd przysługiwać nie tylko szlachcie,
ale też mieszczanom i ludziom wolnym. Istotna była także kwestia
wyznaniowa, mówiąca o bezwarunkowym i wieczystym pokoju między
wszystkimi religijnymi odłamami (art. 3). Nie oznaczało to jednak,
że różnowiercy mają pełną dowolność w wyrażaniu własnych poglądów
religijnych. Na to było zdecydowanie za wcześnie. Nawet Konstytucja
3 Maja, zapewniająca swobodę wyznania, uznawała katolicyzm za
religię panującą, a każdy, kto ośmielił się kwestionować ten fakt
popełniał przestępstwo. Obecna konstytucja nie jest już tak
restrykcyjna, zaś art. 53 gwarantuje wszystkim obywatelom wolność
sumienia i religii.
Walka o prawa człowieka z reguły miała podłoże historyczne. O
wybuchu Rewolucji Francuskiej zadecydowały nierówności stanowe,
które dezorganizowały życie ciemiężonych obywateli, więc Deklaracja
Praw Człowieka i Obywatela (1789) miała być protestem przeciwko tej
społecznej niesprawiedliwości. Ludność otrzymała pokaźny pakiet
uprawnień – przede wszystkim gwarancję wolności fizycznej i
duchowej, prawo własności i nietykalność osobistą. Odtąd każdy miał
być równy wobec prawa i sądu.
Reperkusje związane z wybuchem II wojny światowej skłoniły ONZ
do opracowania Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka (1948), która
znosiła niewolnictwo, stosowanie tortur, zapewniając każdemu prawo
do posiadania obywatelstwa oraz azylu. Europejska Konwencja Praw
Człowieka (1953) jest stale nowelizowana o protokoły dodatkowe,
znoszące karę śmierci (1983 i 2003) oraz zakazujące dyskryminacji
(2000). Z kolei Dokument Kopenhaski (1990) pouczał o ochronie praw
człowieka w krajach byłego reżimu komunistycznego.
Walka Chin z Tybetem to tylko jeden z przykładów łamania
tychże praw. Dlaczego do tego dochodzi? Z prostego powodu. Żadne
konwencje i deklaracje nie zniosą silnych etniczno-kulturowych
podziałów, które rządzą „innym światem”. Tam prawa są dla
oprawców.
***
Konrad Wojciechowski – absolwent UW (Wydział Stosowanych Nauk
Społecznych i Resocjalizacji), z dyplomem magistra socjologii
oraz animatora działań lokalnych (antropologia kulturowa). Na
co dzień realizuje się w zawodzie dziennikarza. Pisuje głównie o
sporcie, jego teksty ukazywały się w m.in. w "Polityce" i "Tylko
Piłka". Obecnie działa oddolnie, współpracując z lokalną gazetą
"Południe". Pracuje też nad biografią zespołu Perfect.
Źródło: inf. własna