Zmiana świadomości jest procesem długotrwałym i nie wystarczy do budowy sprawnego ruchu spółdzielczego. Potrzebna jest również świadoma i sprzyjająca polityka państwa oraz przede wszystkim „wiara i aktywność ludzi, którym chce się chcieć” – pisze Cezary Miżejewski w kolejnym tekście na temat problemów i szans spółdzielczości socjalnej w Polsce.
Jan Wolski zainteresował się spółdzielczością pracy już w 1923 roku. Jego działalność zaczęła się od kółka sympatyków na terenie „Społem”. Nie znalazło to jednak zrozumienia u spożywców, co spowodowało że w 1925 musiał szukać innej pracy. Już w tym roku zaproponował natomiast ówczesnemu Ministrowi Pracy i Opieki Społecznej stworzenie referatu kooperacji pracy, co nie spotkało się jednak z zainteresowaniem władzy publicznych. Jednak ministerstwo przy wsparciu Towarzystwa Kooperatystów przyznało Wolskiemu w 1926 roku trzymiesięczne stypendium do Włoch. Ciekawe że Włochy były dla nas ideowym wzorcem zarówno wówczas jak i po 2004 roku za czasów EQUALa.
Zresztą proporcje pomiędzy spółdzielczością pracy we Włoszech i w Polsce wyglądały w 1926 roku podobnie jak obecnie w spółdzielczości socjalnej. Był to również czas, kiedy brak było jakiejkolwiek literatury polskiej na ten temat, był też to czas słabości organizacyjnej. W 1927 zarejestrowane były 43 spółdzielnie pracy, przy czym część uległa likwidacji, część nie przejawiała jakiejkolwiek działalności. Jak pisał Wolski: „W wielu z nich, spod źle skrojonego płaszczyka spółdzielczego wygląda treść wcale nie spółdzielcza, reszta, zorganizowana, przeważnie po dyletancku pędzi trudny żywot wegetacyjny nie umiejąc i nie mogąc stworzyć sobie warunków pomyślnej kooperacji”. Czy aby nam to czegoś nie przypomina?
Wolski upatrywał słabości spółdzielczej w braku zainteresowania czynników rządowych, samorządowych i społecznych. Wiedział na podstawie doświadczeń włoskich, że bez wsparcia władz kooperacja pracy nie będzie miała najmniejszych szans rozwoju. W tym celu wysyłał memoriały do Prezesa Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów oraz Ministra Pracy i Opieki Społecznej.
A choć nie był to czas, w którym władze byłyby wielkim przyjacielem spółdzielczości pracowniczej, ministerstwo wyraziło zgodę na finansowanie placówki edukacyjno-doradczej, jeśli Wolski ją stworzy. W kwietniu 1928 roku powstaje Sekcja Kooperacji Pracy w Polskim Towarzystwie Polityki Społecznej. Środki jednak były mizerne. Sekcja dostała jedno miejsce z biurkiem na ogólnej sali.
Tworzenie nowych inicjatyw niestety zawsze jest trudne. Zarówno 80 lat temu, jak i dzisiaj. W 1928 sekcja pomogła utworzyć spółdzielnie pracy froterów, niestety wskutek małej rzetelności członków zarządu firma się rozpadła. Podobnie było ze spółdzielnią szewców-chałupników w Radomiu, która padła z uwagi na tarcia polityczne w mieście. Trzy razy w Warszawie rodziła się inicjatywa utworzenia spółdzielni pracy pomocnic domowych, co jednak nigdy nie doszło do skutku. Nie udały się również dwie inicjatywy spółdzielni absolwentek szkół rzemieślniczych w Warszawie. Były oczywiście również inicjatywy zakończone sukcesem m.in. warszawskie „Łączna Praca” i „Spółdzielnia Robotników Malarskich”.
Wolski, wspominając tamten czas, pisał: „Ciężko nam było trwać i pracować w takich warunkach, wśród ciągłych niepowodzeń, powszechnej obojętności i przy rosnącym sceptycyzmie przyjaciół. Nie była to radosna praca siewców, zbierających plony swych trudów. Nie była to nawet praca oraczy, którzy choć sami plonów nie zbierają, ale mogą się cieszyć, wiedząc, że na zaoranym przez nich gruncie zasiewy zaczynają kiełkować. Gdybyśmy już koniecznie chcieli porównywać działalność naszą w tym okresie z jakąkolwiek pracą — to chyba tylko z pracą garstki samotnych i słabo zaopatrzonych w narzędzia pionierów, karczujących dziką puszczę wśród piętrzących się ze wszystkich stron trudności i przeszkód”.
W 1932 działacze spółdzielczy przerwali działalność sekcji. Uznali, że jeszcze za wcześnie jest na tworzenie kooperatyw pracy, ponieważ pracownicy nie są przygotowani do takiej działalności. Wolski uważał że należy skupić się na akcji propagandowej, aby przygotować grunt pod dalsze działania. Twierdził on jednak, że sukcesem było spopularyzowanie w całym kraju zasad organizacyjnych typowych dla spółdzielni pracy oraz przełamanie obojętności, Iekceważenia i uprzedzeń względem spółdzielczości pracy worganizacjach społecznych i spółdzielczych.
Siła spółdzielni opierała się na funduszach zbieranych przez nie w ramach związków. Bez tej współpracy spółdzielnie nie przetrwałyby. Fundusze pozwalały choćby wpłacać wadium przy przetargach. Ciekawe, że dziś nie widzi się siły tkwiącej w tego typu współpracy?
Ale w okresie dwudziestolecia międzywojennego nie było takiego związku, dlatego proponowano aby kredytowanie spółdzielni odbyło się z państwowego Funduszu Pracy. Czy to czegoś nie przypomina? Oczywiście propozycja ta nie została przyjęta. Ostatnią inicjatywą Wolskiego przed wojną na rzecz spółdzielczości pracy było stworzone w 1936 Biuro Kierownicze Kooperatyw Pracy miasta Warszawy, które zapewniało spółdzielniom wsparcie administracyjne, techniczne, handlowe, aparat księgowy i finansowy. Cały ten wysiłek w ostatnich latach przed wojną zaskutkowałpowstaniem180 działających spółdzielni pracy.
Po co właściwie przypominam te historyczne ramotki? Z czterech powodów. Po pierwsze, aby uświadomić nam, że zmiana świadomości pracowników, spółdzielców, polityków lokalnych i krajowych nie odbywa się z dnia na dzień a jest procesem długotrwałym i wymagającym ciężkiej pracy.
Po drugie, aby zrozumieć, że budowa świadomości nie jest warunkiem wystarczającym– potrzeba jest świadoma polityka państwa, samorządów oraz zrozumienia organizacji pozarządowych, co wymaga również ciągłego budowania klimatu dla spółdzielczości w niezbyt dobrze rozumiejącym to środowisku.
Po trzecie, aby uświadomić, że można starać się o środki publiczne, jednak nic nie zastąpi samoorganizacji również w wymiarze pieniężnym, co daję pod rozwagę spółdzielcom.
I po czwarte, aby przypomnieć, że wiara i aktywność ludzi, którym chce się chcieć – takim jak Jan Wolski – jest silniejsza niż zły system i brak zrozumienia. Wiem, że wola ludzka może wiele zdziałać, nawet wbrew przeciwnościom, niechęci wrogów i sceptycyzmowi przyjaciół. Wiem też, że wśród nas spółdzielców, działaczy pozarządowych i pracowników publicznych jest wielu posiadających wolę rozwoju spółdzielczości socjalnej.
I im właśnie dedykuje ten felieton, Cezary Miżejewski spółdzielca i pracownik Spółdzielni Socjalnej „Opoka” w Kluczach.
Przeczytaj wcześniejsze głosy w dyskusji:
Pobierz
-
201104271326560185
638766_201104271326560185 ・38.72 kB
-
201105041557020046
655777_201105041557020046 ・38.72 kB
-
201105111716580869
657472_201105111716580869 ・38.72 kB
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl