Wspólny budżet krajów wyszehradzkich: Słowacji, Czech, Węgier i Polski na pomoc dla najbiedniejszych krajów Afryki nie powstanie szybko. Ale możliwe jest porozumienie organizacji z tych krajów - i dzięki temu skuteczniejsze niesienie pomocy. To jeden z wniosków, jaki płynie z konferencji państw Grupy Wyszehradzkiej, która miała miejsce w Budapeszcie.
Mówi się, że skala pomocy rozwojowej danego kraju jest odzwierciedleniem tego, jak jest rozwinięty. Choć kraje Grupy Wyszehradzkiej jeszcze nie są liderami tej pomocy, nie jest źle. Na przykład Polska w 2011 roku przeznaczyła na walkę z ubóstwem w biedniejszych od siebie krajach 0,08% budżetu. Dało to kwotę 1,2 miliarda złotych.
W pozostałych krajach kwoty pomocy się różnią, podobne jest natomiast przekonanie, że pomoc rozwojowa jest nieodzownym elementem odpowiedzialności krajów V4 za problemy globalne. Mimo kryzysu i trudnej sytuacji wewnętrznej wola niesienia pomocy krajom rozwijającym się nadal jest, zmienia się natomiast mapa potrzeb.
Do tej pory głównymi beneficjentami pomocy rozwojowej ze strony V4 były kraje na wschód od centrum Europy, to jest Białoruś, Ukraina czy Gruzja. Dzisiaj potencjał dla pomocy jest jednak gdzie indziej, w Afryce. Dostrzegł to już świat, dostrzegła Unia Europejska, czas by także Grupa Wyszehradzka utworzyła wspólny realny front pomocy dla krajów takich jak Etopia, Sudan czy Somalia – mówili podczas konferencji w Budapeszcie parlamentarzyści z państw V4.
– Współpraca z krajami afrykańskimi ma przyszłość gospodarczą – stwierdził polski parlamentarzysta Killion Munyama. – Byłoby niedobrze, gdybyśmy oddali pole innym krajom Zachodu czy Chinom.
Słowacki parlamentarzysta, Josef Viskupič dodał, że biorąc pod uwagę wysokość środków, jakie na pomoc rozwojową przeznaczają poszczególne kraje V4, działania w pojedynkę nie będą jednak wystarczająco efektywne.
– Potrzebne jest więc działanie wspólne – mówił. – Żaden kraj w centrum Europy nie jest w stanie objąć pomocą krajów Afryki. Musimy wspólnie znaleźć potencjał biznesowy dla afrykańskich państw oraz przedostać się z informacją o tym potencjale do naszych społeczeństw – mówił Viskupič.
Każdy kraj z Grupy Wyszehradzkiej podejmuje własne działania na rzecz pomocy rozwojowej, stara się też ukierunkować ją na nowe miejsca, gdzie walka z ubóstwem jest dziś najbardziej potrzebna. – W parlamencie na Węgrzech dyskusja o pomocy biedniejszym krajom Afryki już się toczy. Myślę, że przyszedł czas na wspólną strategię nie tylko dla naszego kraju, ale dla wszystkich krajów V4 – podsumowała była węgierska posłanka, Virág Kaufer.
O ile deklaracje współpracy na rzecz pomocy rozwojowej są jednoznaczne, o tyle trudno o konsensus dotyczący tego, jak taka wspólna wyszehradzka pomoc rozwojowa miałaby wyglądać. Tutaj pojawiają się różne koncepcje. Killion Munyama twierdzi, że państwa grupy wyszehradzkiej powinny dysponować wspólnymi środkami na walkę ubóstwem.
– Tylko wtedy możemy realnie wpływać na to, co się dzieje w krajach Afryki – mówił. – Nie chodzi jednak o to, żeby dawać „rybkę”. Trzeba dawać „wędkę”.
Zdaniem Munyama z wyszehradzkiego pomocowego budżetu można byłoby finansować mikroprzedsiębiorczość, co w dłuższej perspektywie nauczyłoby obywateli krajów Afryki samodzielności.
– Mam na myśli małe przedsięwzięcia, jedno-, dwuosobowe czy rodzinne biznesy. Stworzyłyby się dzięki temu miejsca pracy, gospodarka tych państw miałaby szansę się ożywić – dodał.
Co do wspólnego budżetu na pomoc rozwojową zdania są jednak podzielone. Przedstawiciele ministerstw spraw zagranicznych krajów Grupy Wyszehradzkiej studzą entuzjazm parlamentarzystów mówiąc, że na początek potrzebny jest dobry, wspólny system wymiany informacji i działania w ramach odrębnych środków.
Stworzenie nowego wspólnego funduszu dzisiaj napotkałoby też bariery natury formalnej.
– Spójrzmy chociażby na programy wieloletnie poszczególnych państw. One zupełnie się nie pokrywają – zauważa Kacper Kosowicz z SGH. – W Polsce realizujemy program na lata 2012-2015, w Czechach na lata 2010-2017, na Słowacji 2011-2015. Jeśli mamy wspólnie coś programować, to nawet nie mamy wspólnego momentu, żeby się z naszymi planami spotkać – wyjaśnia.
Inaczej jest, jeśli chodzi o współpracę merytoryczną. Jak zauważają politycy i eksperci, kraje Grupy Wyszehradzkiej mają podobny status w Europie, wspólną przeszłość i wspólne doświadczenia, co ułatwia wspólne określanie celów. Pokazuje to dotychczasowa współpraca trzeciego sektora w krajach V4.
Organizacje pozarządowe z krajów V4 zajmujące się pomocą rozwojową współpracują ze sobą od wielu lat niezależnie od stopnia zażyłości politycznej pomiędzy poszczególnymi krajami. Taką współpracę prowadzi między innymi Polska Akcja Humanitarna.
– Wspólnie pracujemy na przykład na rzecz rozwoju świadomości w naszych społeczeństwach. Coraz częściej czerpiemy też ze wzajemnych doświadczeń przy prowadzeniu konkretnych misji – mówi Izabela Wilczyńska z PAH.
Podobnego zdania jest Zuzana Dudová z czeskiej organizacji FoRS: – Dobrze skonstruowaliśmy platformy wzajemnej współpracy, robimy wspólne projekty, spotykamy się i wymieniamy się doświadczeniem – mówi. Tomaš Bokor ze słowackiej organizacji People in Peril zauważa, że pojawiają się już także wymierne korzyści takiej współpracy.
– Współpraca międzynarodowa otwiera nam dodatkowe możliwości w pozyskiwaniu środków z Unii Europejskiej. To zwiększa naszą siłę – dodaje.
Organizacje pozarządowe pokazują jednocześnie, że to nie wysokość środków decyduje o skuteczności pomocy rozwojowej. Zuzana Dudová podkreśla, iż organizacje udowodniły, że potrafią działać mimo ograniczonych środków.
– Dzisiaj zadajemy sobie pytanie, czy wobec kryzysu budżet na pomoc rozwojową powinien rosnąć. Moim zdaniem powinniśmy pracować raczej nad jego ustabilizowaniem – przekonuje Dudová.
Połączenie zasobów NGO-sów z Grupy Wyszehradzkiej wydaje się być łatwiejsze niż połączenie budżetów poszczególnych krajów. Już trwają nad tym zaawansowane prace.
– Chcemy stworzyć mapę wspólnych środków, którymi dysponujemy. Dzięki takiej sieci moglibyśmy szybciej reagować na problemy, które się rodzą w różnych miejscach na świecie. Jeśli wydarzy się katastrofa, natychmiast będziemy wiedzieć, gdzie i jak reagować – przekonywał w czasie konferencji Tomas Bokor.
Zarys działania takiej sieci jest już gotowy. Projekt nosi nazwę CEDRON i skupia około piętnastu organizacji nie tylko z Grupy Wyszehradzkiej, ale także ze Słowenii i Austrii. Obecnie działania platformy polegają na wymianie informacji, gotowości do udzielania szybkiego wzajemnego wsparcia oraz na skupianiu wokół siebie coraz większego kręgu donatorów.
To, co jest dzisiaj bolączką organizacji pozarządowych zajmujących się pomocą rozwojową, to pytanie, jak do swoich działań przekonać społeczeństwa krajów wyszehradzkich. W obliczu kryzysu walka z ubóstwem w odległych państwach Afryki nie znajduje wystarczającego poparcia.
– Jesteśmy biedni, ale jednocześnie bogaci, jeśli spojrzeć na sytuację w krajach rozwijających się – podkreśla Izabela Wilczyńska. – Dużą rolę do odegrania mają politycy. Jeśli oni będą mówić o pomocy rozwojowej w swoich kampaniach, to społeczeństwo będzie miało na ten temat większą wiedzę i co za tym idzie powstanie większe zrozumienie problemu. Niebawem Afryka odegra kluczową rolę na świecie, jej problemy są więc naszymi problemami – dodaje.
Ambasador Polski na Węgrzech i poseł Killion Munyama w rozmowie z byłą węgierską parlamentarzystką Virág Kaufer, fot. Adrian Kubicki
Źródło: inf. własna (ngo.pl)