Koronawirus pokrzyżował plany wielu inicjatyw społecznych. Także projekt „Nasze Grajewo", realizowany przez Ośrodek Wspierania Organizacji Pozarządowych w partnerstwie z miastem Grajewo, polegający na włączaniu mieszkańców w rewitalizację miasta, musiał ulec znacznym modyfikacjom. Nowe realia okazały się prawdziwym wyzwaniem. Nieoczekiwanie przyniosły też pozytywne skutki.
Zadania nie do wykonania?
– Właśnie podczas pandemii zdaliśmy sobie sprawę, jak wiele zależy od kontaktów międzyludzkich, jak ważne jest, by mieć kogoś, do kogo można zwrócić się o pomoc. Ten trudny czas pokazał też, że tzw. miękkie umiejętności mają znaczenie. Takie terminy, jak „lokalna integracja”, „dobre sąsiedztwo”, „międzypokoleniowe wsparcie” odzyskały swój głębszy, pierwotny sens – mówi Karolina Poczykowska z OWOP, koordynatorka projektu, którego pełna nazwa brzmi „Nasze Grajewo model wspólnotowego zarządzania rewitalizacją z wykorzystaniem doświadczeń Turynu”.
Zadanie, jakiego podjął się OWOP, poległa na uspołecznieniu samorządowej inicjatywy, która zakłada bardzo szeroką rewitalizację Grajewa, pod względem urbanistycznym, gospodarczym, ale też społecznym. Powołano grupę inicjatywną, w której skład weszli przedstawiciele różnych środowisk.
– Wspólnie obmyśliliśmy plan działania na dwa lata, do 2022 roku, tak by jak najbardziej zintegrować grajewian – dodaje koordynatorka. – Gros aktywności, to festyny, spotkania, potańcówki, zawody sportowe i imprezy dla dzieci. I większości z nich nie da się niestety z powodu koronawirusa przeprowadzić, tak jak planowaliśmy. Ale nie znaczy to, że załamujemy ręce i nie robimy nic.
Po okresie pandemicznego chaosu, kiedy nie wiadomo było jeszcze, na jakiej zasadzie mają działać poszczególne sektory gospodarki i samorządy, powoli wszystko wraca do względnej normy. Jeszcze w maju grupa inicjatywna spotkała się na wideoczacie. Przed monitorami w Białymstoku i w Grajewie zasiedli przedstawiciele samorządu i różnych organizacji: seniorzy, animatorzy kultury, sportowcy, nauczyciele i pracownicy socjalni. Wspólnie debatowali nad tym, co da się zrobić w tych niesprzyjających warunkach.
Grajewo – Turyn
Grajewo to miasto, w którym wiele grup społecznych zagrożonych jest wykluczeniem, ze względu na bezrobocie, niskie kwalifikacje, ubóstwo, wiek czy niepełnosprawność. Jego populacja szybko się starzeje. Młodzi przeważnie wyjeżdżają, bo nie widzą dla siebie perspektyw. Przyjezdnych razi niska estetyka zabudowy, mimo że miasto na ciekawą historię i jest pięknie położone. W opinii publicznej pokutuje niesprawiedliwe dla Grajewa przekonanie, że jest to jedno z najbrzydszych miast na Podlasiu.
Jednak nawet sami mieszkańcy przyznają, że przestrzeń miejska nie sprzyja integracji. Nie ma tu centralnego placu, rynku, ani sceny plenerowej, gdzie można organizować miejskie imprezy i wydarzenia. Starsi, a to przeważająca grupa społeczna, spotykają się w parkach. Młodsi okupują parking przy dużym markecie.
Kiedy w listopadzie ubiegłego roku Grajewo odwiedziła partnerska grupa z Turynu, pokazano jej muzeum mleczarskie, dom kultury, szkołę i klub sportowy. I to w zasadzie wszystko. Ale goście zobaczyli potencjał – w ludziach i przyrodzie. Wcześniej grupa inicjatywna z Polski była z wizytą w Turynie. Odwiedziła tam domy dzielnicy. Są to miejsca spotkań lokalnej społeczności. Mieszkańcy mogą tam realizować swoje pasje, ale też prowadzą zakłady usługowe i gastronomiczne, które dają im pracę, wytwarzają rękodzieło. To punkty tętniące życiem.
– Nasze największe zadziwienie dotyczyło tego, że Włosi nie przywiązują wielkiej wagi do kwestii materialnych – mówi Krzysztof Prostko z Urzędu Miejskiego w Grajewie, który jest jednym z liderów w projekcie.
– Oczywiście historia, architektura, kuchnia – wszystko to robi wrażenie, ale większe wywarł na nas fakt, że na pierwszym miejscu jest tam zawsze człowiek, dopiero potem mienie, budynek, infrastruktura. Nie ważne, jak bardzo jest zabytkowa. Domy dzielnicy często prowadzone są w obiektach, które wyglądają po prostu biednie i wydaje się, że nie mają potencjału. Ale ludzie chcą tam przychodzić, czują się tam swobodnie, bo to ich wspólne miejsce.
Wirtualne wydarzenia
Mając w pamięci włoską wizytę, grajewski samorząd i organizacje zabrały się za opracowanie planu ożywienia centrum miasteczka. Założenie było takie, żeby grajewianie byli nie tylko biernymi odbiorcami, ale też kreatorami i organizatorami, tak jak w Turynie.
– Mam na biurku plik fiszek z opisem wszystkich naszych wydarzeń i teraz z miesiąca na miesiąc odwołujemy je albo przekładamy na późniejsze terminy – mówi Krzysztof Prostko. – Liczę, że uda się przeprowadzić jeszcze kilka z nich: Jarmark Średniowieczny, choćby w okrojonej formie, rajd rowerowy czy zlot trucków. Teraz staramy się przede wszystkim zapewnić ciągłość działania wszystkim organizacjom i aktywistom. Wspieramy ich, by nie rezygnowali. Próbujemy jak najwięcej działań przenieść do świata wirtualnego.
To inny nieoczekiwany, ale niekoniecznie negatywny efekt narodowej kwarantanny. Okazało się, że wielu uczestników projektu z tygodnia na tydzień musiało podnieść swoje kompetencje cyfrowe na wyższy poziom.
– Do tej pory nie było to konieczne, ale w trakcie przymusowej izolacji zarówno pracownicy urzędów, jak i organizacji pozarządowych zgłaszali nam, że chcieliby wziąć udział w kursie, podczas którego nauczą się, jak spotykać się w wirtualnej rzeczywistości. Przecież o haftach, fotografiach czy trasach krajoznawczych można też rozmawiać online – mówi Krzysztof Leończuk z OWOP, który prowadzi tego typu szkolenia.
Więź z miastem
Największym entuzjazmem do tego pomysłu zapałały seniorki, bodaj najaktywniejsza grupa w Grajewie. Uczą się krok po kroku, jak się połączyć z kimś mając komputer, jak obsługiwać komunikatory, co kliknąć, żeby zobaczyć drugą osobę.
– Bardzo potrzebujemy spotkań, choćby tylko wirtualnych. Teraz może nawet bardziej niż kiedykolwiek – uważa Elżbieta Ostalska-Konopka, prezes Uniwersytetu III Wieku w Grajewie. – W tych czasach posiadanie przyjaciół, wzajemna opieka, albo chociaż czyjeś dobre słowo okazały się najważniejsze. Dlatego uczymy się technik online, choć jest to dla nas dość trudne. Umiemy się już jednak skrzyknąć przez Internet i teraz kiedy obostrzenia zelżały, planujemy jakieś spotkanie w wąskim, kilkuosobowym gronie. Może podczas spaceru z kijkami.
Pani Elżbiecie trudno wyobrazić sobie, że zaplanowany miejski dzień seniora mógłby się nie odbyć. Jak większość grajewian w starszym wieku jest bardzo przywiązana do miejsca i ludzi. Potwierdza to diagnoza potrzeb, potencjału i możliwości mieszkańców, którą opracował OWOP. Blisko 170 wypełnionych kwestionariuszy mówi o tym, że grajewianie czują emocjonalną więź ze swoim miastem. Wynika ona z poczucia zakorzenienia, bezpieczeństwa i świadomości, że jest częścią ich tożsamości. To znakomity punkt wyjścia do tego, by wreszcie zaczęli mieć wpływ na to, jak wygląda i co się robi w ich mieście.