Dla każdego, kto uważa giganta z Mountain View za wyznacznik śledzenia użytkowników w sieci, to kolejny powód do dyskredytacji Google. Inżynierowie firmy zaprezentowali swoje najnowsze dzieło, algorytm o wiele mówiącej nazwie „Store Visits”, który będzie śledził nasze zakupy.
Na razie o algorytmie wiadomo niewiele. Wiadomo, natomiast, że klasyczna sprzedaż sklepowa to wciąż 93% amerykańskiego rynku. A reklamodawcy chcieliby wiedzieć, jak ich wydatki na cyfrową reklamę przekładają się na realną sprzedaż poza siecią. Google odpowiedziało zatem na ich potrzeby i w przeciągu najbliższych tygodni każdy zainteresowany otrzyma najnowszy algorytm.
No dobrze, ale skąd właściwie „Store Visits” będzie wiedział, czy poszliśmy do sklepu? To akurat proste - z danych geolokalizacyjnych. Jasne, to zależy od użytkownika, bo możemy po prostu wyłączyć tę funkcję. Ale gros użytkowników korzysta z automatycznej geolokalizacji, ponieważ ułatwia to korzystanie z wielu aplikacji. Nie będzie to również śledzenie w pełnym tego słowa znaczeniu. Reklamodawcom nie zostaną podane żadne dane personalne użytkowników, a samo „Store Visits” będzie działało na zasadzie kojarzenia danego użytkownika ze sklepem, w pobliżu którego się akurat znajdzie, a który może posiadać produkty powiązane z reklamami. Ale to wciąż jedynie określenie potencjalnego klienta.
Algorytm oczywiście skierowany jest do reklamodawców powiązanych z wielkimi sieciami sklepów, które posiadają mnóstwo placówek. Kilka firm testuje już nowy algorytm, a wstępne wyniki mówią o 10-18% przełożenia kliknięcia w reklamę na wizytę w sklepie. Pytanie, w jaki sposób zostanie to rozwiązane po stronie użytkowników? Ciężko wyobrazić sobie pojawiające się nagle reklamy, ponieważ akurat przejdziemy obok sklepu… Z drugiej strony, być może to doskonały algorytm do stworzenia ciekawej aplikacji informującej w czasie rzeczywistym np. o promocjach, które mogą zainteresować danych użytkowników.
Problem w tym, że Google po raz kolejny tworzy coś, co przyczyni się do śledzenia użytkowników w kwestii ich upodobań. Oczywiście można zrozumieć, że reklamodawcy są ważnym elementem finansowej strategii Google (jeśli nie najważniejszym), ale wykorzystywanie algorytmów do tego stopnia może przyczynić się znacząco do rozwoju samej reklamy w sieci - coraz więcej użytkowników będzie się przed nią bronić.
Źródło: Technologie.ngo.pl