Pod opieką goleniowskiej filii Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej (ChSCh) jest około 700 osób. Systematycznie za pośrednictwem wolontariuszy odbierają one artykuły spożywcze, dzięki którym choć trochę łatwiej jest łatać domowy budżet. Teraz, kiedy lada moment rozpocznie się nowy rok szkolny, a co za tym idzie u rodzin z dziećmi pojawią się dodatkowe wydatki, ta pomoc jest jeszcze bardziej potrzebna.
Akcja wydawania żywności w Goleniowie odbywa się cyklicznie, zazwyczaj co dwa miesiące Nie odbywa się w jednym dniu, jak w większości innych filii ChSCh, ale jest rozciągnięta w czasie, zazwyczaj na kilka dni. Wszystko ze względu na to, że artykuły spożywcze są rozwożone po dość rozległym terenie, mianowicie po różnych miejscowościach powiatu goleniowskiego. Ponadto filia ChSCh w Goleniowie przy dystrybucji żywności współpracuje z różnymi odbiorcami. Są to m.in. Stowarzyszenie Odnowy Wsi "Grodnica", Stowarzyszenie Odnowy Wsi "Zapiecek", Stowarzyszenie Pomocy Ubogim "Samarytanin II", Środowiskowy Dom Opieki Społecznej, który prowadzi zajęcia dla upośledzonej umysłowo młodzieży oraz świetlice środowiskowe.
Do transportu żywności służy sześciotonowa ciężarówka, która dowozi produkty spożywcze z banku żywności, oddalonego o 130 km, a następnie rozwozi do potrzebujących. Pomoc trafia do około 700 osób. – Moglibyśmy brać żywność dla większej liczby potrzebujących, ale niestety mamy "tylko" tę sześciotonową ciężarówkę i "tylko" sześć ton żywności możemy zabrać – mówi Iwona Fijałkowska, kierownik filii ChSCh w Goleniowie. Dostawy z banku żywności też wyglądają różnie, np. dwa miesiące temu dostępne było tylko mleko oraz serek topiony. Natomiast teraz, w sierpniu, asortyment powiększył się aż do ośmiu pozycji.
– Tak naprawdę ludziom potrzebne jest coś więcej niż żywność. Podczas akcji odwiedzamy te same miejscowości, przychodzą ci sami ludzie, w ten sposób z czasem nawiązują się fajne relacje. Kiedy tylko można zamknąć drzwi, kiedy jest akurat mniej osób, wtedy często rozmowa przechodzi na osobiste tematy, dochodzi do zwierzeń. Czujemy się przez to jeszcze bardziej potrzebni – opowiada Iwona Fijałkowska. – Ostatnio usłyszałam od mojego świeżego wolontariusza wyznanie: "Kocham tę robotę!", doskonale go rozumiem. Kontakt z człowiekiem jest dla mnie jak narkotyk – dodaje.
Goleniowska filia być może poszerzy kręgi swojej charytatywnej działalności. – Zastanawiam się nad wydawaniem odzieży. Sami podopieczni wychodzą z inicjatywą co można, gdzie można, kiedy można. Widać, że ludziom potrzebne są takie akcje – mówi kierownik filii.