Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
– Uprawy GMO są zbrodnią przeciwko ludzkości – twierdzi stanowczo dr Mae-Wan Ho z angielskiego Instytutu Nauka dla Społeczeństwa (ISIS). Dr Mae-Wan Ho przyjechała do Polski na zaproszenie Międzynarodowej Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi (ICPPC), aby wziąć udział w debacie przeciwko wprowadzeniu do Polski roślin genetycznie modyfikowanych (GMO).
Podczas debaty Jacek Sasin, doradca prezydenta RP odczytał list
Lecha Kaczyńskiego, w którym prezydent napisał m.in., że „pragnie
wyrazić poparcie dla wszelkich działań mających na celu
zrównoważony rozwój polskiej wsi, służący nie tylko jej
mieszkańcom, ale także w sposób pośredni całemu społeczeństwu oraz
ratowaniu bioróżnorodności przyrody w naszym kraju”. Poparcie głowy
państwa dla „zabezpieczenia środowiska przed postępującą
degradacją” stało się jasnym sygnałem dla uczestników konferencji,
że o Polsce wolnej od GMO należy mówić coraz głośniej i bardziej
stanowczo zwłaszcza, że debata nad GMO jest także jedną z
najważniejszych debat publicznych toczących się obecnie w Unii
Europejskiej, a także na całym świecie.
Stop dla GMO
Europoseł Janusz Wojciechowski uważa, że trwa swoiste „przeciąganie liny” między przeciwnikami i zwolennikami GMO, a obowiązujące w Unii prawo nie zadowala ani jednych, ani drugich. Komisja Europejska dopuszcza do uprawy w państwach członkowskich kilkadziesiąt odmian modyfikowanej kukurydzy i rzepaku, tymczasem rządy niektórych państw tj. Francja, Austria, Węgry czy Grecja, powołując się na ochronę zdrowia obywateli i interesów swoich wsi zabraniają wysiewu zmodyfikowanych zbóż.
– Nie mam wątpliwości, że zmiany w prawie europejskim powinny iść w kierunku Europy wolnej od GMO – mówił J. Wojciechowski podczas debaty w Belwederze. – W Polsce padają wciąż deklaracje przeciw genetycznie zmodyfikowanym organizmom, ale za tym nie idą czyny. Ustawa o organizmach GMO przewiduje skomplikowane procedury przy wprowadzeniu roślin transgenicznych do Polski, a tymczasem w naszym kraju pojawiło się 300 ha takich upraw. Tłumaczy się to tym, że są to zboża dopuszczone do wysiewu w Unii. Z kolei tzw. ustawa nasienna nie zakazuje wysiewu tylko obrotu nasionami GMO, a ostatni projekt zmiany tzw. ustawy paszowej przyjęty przez Radę Ministrów przesuwa zakaz stosowania w żywieniu zwierząt organizmów genetycznie modyfikowanych do 2012 r. Trzeba bardziej stanowczej postawy przeciw GMO i rozpoczęcia krajowej debaty na ten temat.
Naukowe manipulacje
– W ciągu ostatnich 100 lat nasiona wielu zbóż czy odmiany różnych warzyw i owoców zostały poddane naukowym manipulacjom, by uzyskać szybko rosnące, odporne na choroby i szkodniki hybrydy – mówi sir Julian Rose, prezes ICPPC. – Ale okazało się, że te nowe odmiany się jednak bardzo wrażliwe na choroby i dlatego trzeba je stale spryskiwać szkodliwymi pestycydami. Stosowanie agrochemii spowodowało straszliwe wyjałowienie gleby. Genetycznie zmodyfikowane rolnictwo ma wszystkie te same wady, ale jest o wiele bardziej niebezpieczne, bo GM rośliny zagrażają tradycyjnym uprawom.
– Kilkanaście lat temu kilka dużych koncernów zaczęło wprowadzać rośliny GMO twierdząc, że jest to technologia bezpieczna. Jak się okazało, była to niepoparta naukowymi badaniami propaganda i mrzonki, które dość szybko zamieniły się w koszmar – zapewnia dr Mae-Wan Ho, która od ponad 30 lat prowadzi badania i wykłady z zakresu biochemii, ewolucji, genetyki molekularnej oraz biofizyki.
Początki upraw genetycznych
Prace nad genetycznie zmodyfikowanymi roślinami rozpoczęto w latach 70. Naukowcy twierdzili wtedy, że materiał genetyczny jest niezmienny i statyczny, a cechy organizmu są w nim trwale zapisane. Genetycy odkryli jednak wkrótce, że podlega on jednak ciągłym zmianom, jest niezwykle dynamiczny, że żyje. A co bardzo istotne, pozostaje w ciągłym kontakcie ze środowiskiem, które także może na niego wpływać. Ponadto sam materiał genetyczny może się zmieniać w zależności od doświadczeń, a te modyfikacje mogą być przekazywane następnym pokoleniom. Można to określić jako molekularny taniec życia, który stanowi podstawę istnienia organizmów.
– Powodem dla którego inżynieria genetyczna jest niebezpieczna, a nawet szkodliwa jest fakt, że manipulacje genetyczne na roślinach i zwierzętach są robione w laboratoriach byle jak, niedokładnie i inwazyjnie, a co za tym idzie nie mają nic wspólnego z tym molekularnym tańcem życia – wyjaśnia dr Mae-Wan Ho.
Dr Ho w 1999 r. utworzyła w Anglii Instytut Nauka dla Społeczeństwa i wspólnie z kilkudziesięcioma niezależnymi naukowcami zaczęła zajmować się badaniami nad GMO. W 2000 r. opublikowała raport, w którym przestrzegała m.in. Parlament Europejski przed skutkami wprowadzenia upraw transgenicznych. W 2007 r. ukazała się jego kolejna wersja.
– Z perspektywy kilkudziesięciu lat badań mogę powiedzieć, że pojawienie się GM roślin wyrządziło więcej szkód niż uprawy przemysłowe stosowane w przeszłości. Nie można już tolerować upraw GMO – twierdzi dr Mae-Wan Ho.
Zabójcze dla ludzi i zwierząt
Zwolennicy GMO przekonują, że badania nie potwierdzają szkodliwości uprawy czy spożywania roślin lub mięsa zwierząt zmodyfikowanych genetycznie. Nie dodają jednak, że są to raporty zlecone przez wielkie koncerny produkujące GM rośliny. Jednak badania przeprowadzone przez niezależnych naukowców mówią coś przeciwnego.
– Nieszkodliwe białko z fasoli wprowadzone do groszku spowodowało u badanych myszy poważne zapalenia w płucach oraz doprowadziło do ogólnej wrażliwości pokarmowej. W 2003 r. dziesiątki mieszkańców wiosek na południu Filipin zachorowało po zakwitnięciu sąsiedniej uprawy kukurydzy genetycznie modyfikowanej. Kilku z nich zmarło, a wielu choruje do dziś. Dziesiątki krów padło po zjedzeniu genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy w Hesse w Niemczech, a kolejne w stadzie trzeba było ubić z powodu tajemniczej choroby. Arpad Pusztai oraz jego koledzy z Wielkiej Brytanii odkryli, że genetycznie zmodyfikowane ziemniaki z lektyną wytwarzaną przez przebiśniegi uszkodziły każdy organ u młodych szczurów. Potomstwo szczurów karmionych GM soją urodziło się mniejsze i umarło po trzech tygodniach. Połowa kurczaków karmionych GM kukurydzą zdechła. Zresztą modyfikowana kukurydza jest toksyczna dla wątroby i żołądka – wylicza dr Mae-Wan Ho.
Podobnych przykładów szkodliwego wpływu GMO można przytaczać wiele z różnych stron świata. Warto też wspomnieć o jeszcze jednej kwestii: hinduscy rolnicy, którzy zdecydowali się na uprawę GM bawełny, stracili dorobek swego życia, gdy wyprodukowana w amerykańskich laboratoriach bawełna i posadzona na ich polach w Indiach przyniosła zastraszająco niskie zbiory. Rolnicy popełniali samobójstwa, gdyż nie mieli pieniędzy na spłatę kredytów zaciągniętych na kupno GM nasion, roślin i pestycydów.
To nie teorie spiskowe
GMO, jak podkreślają jego zwolennicy jest odpowiedzią na pogłębiający się kryzys żywnościowy na świecie i drożyznę artykułów spożywczych. A blokowanie GMO jeszcze temu sprzyja. Ale nikt z uważnych obserwatorów globalnej ekonomii nie ma wątpliwości, że polityka koncernów produkujących transgeniczne rośliny nie ma nic wspólnego z zażegnaniem światowych kryzysów i nie jest dyktowana dobroczynnymi celami. Chodzi przede wszystkim o kontrolę rynku żywnościowego i uzależnienie producentów, przetwórców i dostawców żywności.
– Nasiona są pierwszym przejawem życia i pierwszym ogniwem w łańcuchu żywieniowym. Kto kontroluje nasiona, ten kontroluje łańcuch żywieniowy, a przez to kontroluje też nawyki żywieniowe narodów na całym świecie. A taka kontrola oznacza manipulowanie fizycznym, psychicznym i duchowym zdrowiem całej ludzkości – mówi sir Julian Rose.
70% wszystkich komercyjnych nasion na świecie jest w rękach kilku światowych korporacji nasiennych. Rolnik, który kupuje GM nasiona musi płacić należności wynikające z patentu i ma zakaz zachowania jakiejkolwiek części zbiorów na własny użytek, gdyż nie wolno mu ich wysiewać. Musi ponownie kupić od korporacji nowe nasiona do wysiewu w następnym roku. Jeśli się do tego nie zastosuje, może zostać ukarany dużą grzywną, a nawet więzieniem. Wielu rolników w USA doświadczyło już tego na własnej skórze. Podobnie jak miliony rolników np. w Ameryce Łacińskiej, którym oferowało się GM nasiona jako „korzystny pakiet rozwojowy” czy „pomoc żywnościową”.
– To wtórna feudalizacja wsi i traktowanie rolnictwa jak przemysłu – zauważa Janusz Wojciechowski. – Los rolnika, który da się wciągnąć w biznesową zależność od firm biotechnologicznych będzie trwale uzależniony od dobrej woli tej firmy.
Biodegradacja środowiska
Prof. Stanisław Więckowski z Zakładu Fizjologii i Biochemii Roślin UJ zauważa, że dawniej rolnicy kierowali się szacunkiem do przyrody. Wprowadzenie GMO przez kilka światowych korporacji jest tego kompletnym zaprzeczeniem. Korporacje nie patrzą na lokalne warunki klimatyczne, w których proponowane przez nich transgeniczne rośliny nie mają szans na rozwój. Ich polityka polega na tym, aby wyprzeć miejscowe odmiany, często bardziej odporne na choroby i szkodniki od odmian GMO i uzależnić rolników od certyfikowanych nasion i roślin.
– Udowodniono, że GM uprawy powodują zanieczyszczenie środowiska. Naukowcy odkrywają zapylenie upraw organicznych oraz dzikich roślin nawet w odległości 21 km od pól, na których rosną transgeniczne uprawy – alarmuje dr Mae-Wan Ho. – Uprawy GMO niszczą równowagę ekologiczną, powodują wyginięcie owadów i zwierząt. Sprzyjają biodegradacji i zanikowi dawnych odmian zbóż, warzyw i owoców.
– Genetyczna modyfikacja nasion uruchamia proces destrukcji biologicznej różnorodności, którego nie da się już cofnąć. A ludzie stają się królikami doświadczalnymi w ogromnym i niekontrolowanym eksperymencie, wpływającym na zysk tylko wielkich korporacji – dodaje sir Julian Rose.
Co możemy zrobić?
W czerwcu 2004 r. Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi włączyła się do inicjatywy „Europa wolna od GMO”. W Polsce sejmiki wszystkich województw ogłosiły na swoim terenie strefy wolne od GMO przyjmując odpowiednie uchwały. Dzięki temu rośnie zainteresowanie ekologicznymi uprawami i świadomość zagrożeń związanych z GMO wśród rolników oraz społeczeństwa. Jednak wielkie koncerny coraz ostrzej lobbują rządy państw, aby te podejmowały działania promujące transgeniczną produkcję. Dlatego tak ważne jest, abyśmy coraz głośniej domagali się naszych podstawowych praw – czyli tego, co chcemy jeść, co wysiewać, co produkować, żebyśmy nie dali się manipulować dużym korporacjom.
Podczas konferencji na Jasnej Górze 24 kwietnia 2008 r. „Polska wolna od GMO. Etyczny aspekt wprowadzenia GMO do polskiego rolnictwa” ICPPC zażądało wprowadzenia dziesięcioletniego moratorium na wszelkie genetycznie zmodyfikowane uprawy w otwartym środowisku w całej Europie oraz na import i sprzedaż żywności i pasz GMO. Jak można przeczytać w deklaracji, pod którą zbierane są obecnie w całej Polsce podpisy (trzeba ich zebrać milion) „okres dziesięcioletniego moratorium należy przeznaczyć na dokonanie gruntownych badań laboratoryjnych w celu wykazania całkowitego bezpieczeństwa GMO. W przypadku nieuzyskania stanu całkowitej pewności naukowej, co do bezpieczeństwa GMO w pierwszych pięciu latach moratorium, drugą jego część należy wykorzystać do usunięcia skażenia biologicznego spowodowanego przez organizmy transgeniczne wcześniej uwolnione do środowiska, a moratorium przedłużyć na czas nieokreślony. Jednocześnie domagamy się, aby fundusze społeczne przeznaczono na badania i dalszy rozwój tradycyjnego i ekologicznego rolnictwa, które jest gwarantem zachowania bioróżnorodności, utrzymania urodzajności gleby, dobrego stanu zwierząt oraz zdrowia obywateli”. Deklaracja jest dostępna na stronie: www.polska-wolna-od-gmo.org
Stop dla GMO
Europoseł Janusz Wojciechowski uważa, że trwa swoiste „przeciąganie liny” między przeciwnikami i zwolennikami GMO, a obowiązujące w Unii prawo nie zadowala ani jednych, ani drugich. Komisja Europejska dopuszcza do uprawy w państwach członkowskich kilkadziesiąt odmian modyfikowanej kukurydzy i rzepaku, tymczasem rządy niektórych państw tj. Francja, Austria, Węgry czy Grecja, powołując się na ochronę zdrowia obywateli i interesów swoich wsi zabraniają wysiewu zmodyfikowanych zbóż.
– Nie mam wątpliwości, że zmiany w prawie europejskim powinny iść w kierunku Europy wolnej od GMO – mówił J. Wojciechowski podczas debaty w Belwederze. – W Polsce padają wciąż deklaracje przeciw genetycznie zmodyfikowanym organizmom, ale za tym nie idą czyny. Ustawa o organizmach GMO przewiduje skomplikowane procedury przy wprowadzeniu roślin transgenicznych do Polski, a tymczasem w naszym kraju pojawiło się 300 ha takich upraw. Tłumaczy się to tym, że są to zboża dopuszczone do wysiewu w Unii. Z kolei tzw. ustawa nasienna nie zakazuje wysiewu tylko obrotu nasionami GMO, a ostatni projekt zmiany tzw. ustawy paszowej przyjęty przez Radę Ministrów przesuwa zakaz stosowania w żywieniu zwierząt organizmów genetycznie modyfikowanych do 2012 r. Trzeba bardziej stanowczej postawy przeciw GMO i rozpoczęcia krajowej debaty na ten temat.
Naukowe manipulacje
– W ciągu ostatnich 100 lat nasiona wielu zbóż czy odmiany różnych warzyw i owoców zostały poddane naukowym manipulacjom, by uzyskać szybko rosnące, odporne na choroby i szkodniki hybrydy – mówi sir Julian Rose, prezes ICPPC. – Ale okazało się, że te nowe odmiany się jednak bardzo wrażliwe na choroby i dlatego trzeba je stale spryskiwać szkodliwymi pestycydami. Stosowanie agrochemii spowodowało straszliwe wyjałowienie gleby. Genetycznie zmodyfikowane rolnictwo ma wszystkie te same wady, ale jest o wiele bardziej niebezpieczne, bo GM rośliny zagrażają tradycyjnym uprawom.
– Kilkanaście lat temu kilka dużych koncernów zaczęło wprowadzać rośliny GMO twierdząc, że jest to technologia bezpieczna. Jak się okazało, była to niepoparta naukowymi badaniami propaganda i mrzonki, które dość szybko zamieniły się w koszmar – zapewnia dr Mae-Wan Ho, która od ponad 30 lat prowadzi badania i wykłady z zakresu biochemii, ewolucji, genetyki molekularnej oraz biofizyki.
Początki upraw genetycznych
Prace nad genetycznie zmodyfikowanymi roślinami rozpoczęto w latach 70. Naukowcy twierdzili wtedy, że materiał genetyczny jest niezmienny i statyczny, a cechy organizmu są w nim trwale zapisane. Genetycy odkryli jednak wkrótce, że podlega on jednak ciągłym zmianom, jest niezwykle dynamiczny, że żyje. A co bardzo istotne, pozostaje w ciągłym kontakcie ze środowiskiem, które także może na niego wpływać. Ponadto sam materiał genetyczny może się zmieniać w zależności od doświadczeń, a te modyfikacje mogą być przekazywane następnym pokoleniom. Można to określić jako molekularny taniec życia, który stanowi podstawę istnienia organizmów.
– Powodem dla którego inżynieria genetyczna jest niebezpieczna, a nawet szkodliwa jest fakt, że manipulacje genetyczne na roślinach i zwierzętach są robione w laboratoriach byle jak, niedokładnie i inwazyjnie, a co za tym idzie nie mają nic wspólnego z tym molekularnym tańcem życia – wyjaśnia dr Mae-Wan Ho.
Dr Ho w 1999 r. utworzyła w Anglii Instytut Nauka dla Społeczeństwa i wspólnie z kilkudziesięcioma niezależnymi naukowcami zaczęła zajmować się badaniami nad GMO. W 2000 r. opublikowała raport, w którym przestrzegała m.in. Parlament Europejski przed skutkami wprowadzenia upraw transgenicznych. W 2007 r. ukazała się jego kolejna wersja.
– Z perspektywy kilkudziesięciu lat badań mogę powiedzieć, że pojawienie się GM roślin wyrządziło więcej szkód niż uprawy przemysłowe stosowane w przeszłości. Nie można już tolerować upraw GMO – twierdzi dr Mae-Wan Ho.
Zabójcze dla ludzi i zwierząt
Zwolennicy GMO przekonują, że badania nie potwierdzają szkodliwości uprawy czy spożywania roślin lub mięsa zwierząt zmodyfikowanych genetycznie. Nie dodają jednak, że są to raporty zlecone przez wielkie koncerny produkujące GM rośliny. Jednak badania przeprowadzone przez niezależnych naukowców mówią coś przeciwnego.
– Nieszkodliwe białko z fasoli wprowadzone do groszku spowodowało u badanych myszy poważne zapalenia w płucach oraz doprowadziło do ogólnej wrażliwości pokarmowej. W 2003 r. dziesiątki mieszkańców wiosek na południu Filipin zachorowało po zakwitnięciu sąsiedniej uprawy kukurydzy genetycznie modyfikowanej. Kilku z nich zmarło, a wielu choruje do dziś. Dziesiątki krów padło po zjedzeniu genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy w Hesse w Niemczech, a kolejne w stadzie trzeba było ubić z powodu tajemniczej choroby. Arpad Pusztai oraz jego koledzy z Wielkiej Brytanii odkryli, że genetycznie zmodyfikowane ziemniaki z lektyną wytwarzaną przez przebiśniegi uszkodziły każdy organ u młodych szczurów. Potomstwo szczurów karmionych GM soją urodziło się mniejsze i umarło po trzech tygodniach. Połowa kurczaków karmionych GM kukurydzą zdechła. Zresztą modyfikowana kukurydza jest toksyczna dla wątroby i żołądka – wylicza dr Mae-Wan Ho.
Podobnych przykładów szkodliwego wpływu GMO można przytaczać wiele z różnych stron świata. Warto też wspomnieć o jeszcze jednej kwestii: hinduscy rolnicy, którzy zdecydowali się na uprawę GM bawełny, stracili dorobek swego życia, gdy wyprodukowana w amerykańskich laboratoriach bawełna i posadzona na ich polach w Indiach przyniosła zastraszająco niskie zbiory. Rolnicy popełniali samobójstwa, gdyż nie mieli pieniędzy na spłatę kredytów zaciągniętych na kupno GM nasion, roślin i pestycydów.
To nie teorie spiskowe
GMO, jak podkreślają jego zwolennicy jest odpowiedzią na pogłębiający się kryzys żywnościowy na świecie i drożyznę artykułów spożywczych. A blokowanie GMO jeszcze temu sprzyja. Ale nikt z uważnych obserwatorów globalnej ekonomii nie ma wątpliwości, że polityka koncernów produkujących transgeniczne rośliny nie ma nic wspólnego z zażegnaniem światowych kryzysów i nie jest dyktowana dobroczynnymi celami. Chodzi przede wszystkim o kontrolę rynku żywnościowego i uzależnienie producentów, przetwórców i dostawców żywności.
– Nasiona są pierwszym przejawem życia i pierwszym ogniwem w łańcuchu żywieniowym. Kto kontroluje nasiona, ten kontroluje łańcuch żywieniowy, a przez to kontroluje też nawyki żywieniowe narodów na całym świecie. A taka kontrola oznacza manipulowanie fizycznym, psychicznym i duchowym zdrowiem całej ludzkości – mówi sir Julian Rose.
70% wszystkich komercyjnych nasion na świecie jest w rękach kilku światowych korporacji nasiennych. Rolnik, który kupuje GM nasiona musi płacić należności wynikające z patentu i ma zakaz zachowania jakiejkolwiek części zbiorów na własny użytek, gdyż nie wolno mu ich wysiewać. Musi ponownie kupić od korporacji nowe nasiona do wysiewu w następnym roku. Jeśli się do tego nie zastosuje, może zostać ukarany dużą grzywną, a nawet więzieniem. Wielu rolników w USA doświadczyło już tego na własnej skórze. Podobnie jak miliony rolników np. w Ameryce Łacińskiej, którym oferowało się GM nasiona jako „korzystny pakiet rozwojowy” czy „pomoc żywnościową”.
– To wtórna feudalizacja wsi i traktowanie rolnictwa jak przemysłu – zauważa Janusz Wojciechowski. – Los rolnika, który da się wciągnąć w biznesową zależność od firm biotechnologicznych będzie trwale uzależniony od dobrej woli tej firmy.
Biodegradacja środowiska
Prof. Stanisław Więckowski z Zakładu Fizjologii i Biochemii Roślin UJ zauważa, że dawniej rolnicy kierowali się szacunkiem do przyrody. Wprowadzenie GMO przez kilka światowych korporacji jest tego kompletnym zaprzeczeniem. Korporacje nie patrzą na lokalne warunki klimatyczne, w których proponowane przez nich transgeniczne rośliny nie mają szans na rozwój. Ich polityka polega na tym, aby wyprzeć miejscowe odmiany, często bardziej odporne na choroby i szkodniki od odmian GMO i uzależnić rolników od certyfikowanych nasion i roślin.
– Udowodniono, że GM uprawy powodują zanieczyszczenie środowiska. Naukowcy odkrywają zapylenie upraw organicznych oraz dzikich roślin nawet w odległości 21 km od pól, na których rosną transgeniczne uprawy – alarmuje dr Mae-Wan Ho. – Uprawy GMO niszczą równowagę ekologiczną, powodują wyginięcie owadów i zwierząt. Sprzyjają biodegradacji i zanikowi dawnych odmian zbóż, warzyw i owoców.
– Genetyczna modyfikacja nasion uruchamia proces destrukcji biologicznej różnorodności, którego nie da się już cofnąć. A ludzie stają się królikami doświadczalnymi w ogromnym i niekontrolowanym eksperymencie, wpływającym na zysk tylko wielkich korporacji – dodaje sir Julian Rose.
Co możemy zrobić?
W czerwcu 2004 r. Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi włączyła się do inicjatywy „Europa wolna od GMO”. W Polsce sejmiki wszystkich województw ogłosiły na swoim terenie strefy wolne od GMO przyjmując odpowiednie uchwały. Dzięki temu rośnie zainteresowanie ekologicznymi uprawami i świadomość zagrożeń związanych z GMO wśród rolników oraz społeczeństwa. Jednak wielkie koncerny coraz ostrzej lobbują rządy państw, aby te podejmowały działania promujące transgeniczną produkcję. Dlatego tak ważne jest, abyśmy coraz głośniej domagali się naszych podstawowych praw – czyli tego, co chcemy jeść, co wysiewać, co produkować, żebyśmy nie dali się manipulować dużym korporacjom.
Podczas konferencji na Jasnej Górze 24 kwietnia 2008 r. „Polska wolna od GMO. Etyczny aspekt wprowadzenia GMO do polskiego rolnictwa” ICPPC zażądało wprowadzenia dziesięcioletniego moratorium na wszelkie genetycznie zmodyfikowane uprawy w otwartym środowisku w całej Europie oraz na import i sprzedaż żywności i pasz GMO. Jak można przeczytać w deklaracji, pod którą zbierane są obecnie w całej Polsce podpisy (trzeba ich zebrać milion) „okres dziesięcioletniego moratorium należy przeznaczyć na dokonanie gruntownych badań laboratoryjnych w celu wykazania całkowitego bezpieczeństwa GMO. W przypadku nieuzyskania stanu całkowitej pewności naukowej, co do bezpieczeństwa GMO w pierwszych pięciu latach moratorium, drugą jego część należy wykorzystać do usunięcia skażenia biologicznego spowodowanego przez organizmy transgeniczne wcześniej uwolnione do środowiska, a moratorium przedłużyć na czas nieokreślony. Jednocześnie domagamy się, aby fundusze społeczne przeznaczono na badania i dalszy rozwój tradycyjnego i ekologicznego rolnictwa, które jest gwarantem zachowania bioróżnorodności, utrzymania urodzajności gleby, dobrego stanu zwierząt oraz zdrowia obywateli”. Deklaracja jest dostępna na stronie: www.polska-wolna-od-gmo.org
Fakty i mity związane z GMO
|
Źródło: inf. własna
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.