Czy łatwiej sprzedawać owoce warszawskim sklepom niż sieciom logistycznym i wielkim hipermarketom? Mazowieccy sadownicy uznali, że tak i założyli rolniczą grupę producencką. To jeden z podmiotów ekonomii społecznej.
Przez cały rok 20 sadowników z okolic Grójca martwi się jedynie o
plony i sposób przechowywania owoców. Snu z powiek nie spędza im
natomiast szukanie odbiorców, negocjowanie cen, wysyłka towarów,
marketing, chwiejna koniunktura.
– Pewnie, że każdy z nich chciałby sprzedać towar w styczniu, kiedy
ceny owoców są wyższe. Ale to rynek sezonowy i sprzedaż owoców musi
trwać cały rok. Sztuką jest uzyskać jak najlepsze ceny – mówi Beata
Szymańska, dyrektor administracyjna Grupy Producentów Owoców „Nasz
Sad”. Grupa powstała w 2002 roku, by zapewnić promocję i sprzedaż
owoców produkowanych w gospodarstwach jej członków. Kto kupuje
owoce? Warszawskie sklepy, markety i delikatesy – nastawione na
wyższą jakość, atrakcyjne i dostosowane do wymagań klientów
opakowania i porcje owoców.
Jak to działa?
Rolnik zobowiązany jest jedynie do przechowywania zebranych plonów
i zapewnienia ich wysokiej jakości. Zgodnie z ustalonym wcześniej
wewnątrz porozumienia harmonogramem, w swoim terminie sadownik
dostarcza towar do zakupionej przez grupę sortowni, gdzie owoce są
rozdzielane i pakowane przez zatrudnianych przez spółdzielnię
pracowników.
Grupa zapewnia zbyt
Dzięki członkostwu w grupie grójeccy sadownicy sprzedają większość
produkowanych owoców. Grupy producenckie podlegają ustawowemu
wymogowi, który określa, że przychody ze sprzedaży produktów
wytwarzanych w gospodarstwach członków muszą stanowić więcej niż
połowę przychodów grupy ze sprzedaży produktów, dla których grupa
została utworzona.
– Im bardziej powiększa się nam sprzedaż, tym więcej nowych
członków możemy przyjąć. Obecnie rolnicy poprzez taką współpracę
sprzedają od 80 do 100% swojej produkcji. Najwyraźniej odczuwaną
przez nich korzyścią są lepsze ceny, szacunkowo od 20 – 40% wyższe
od tych, które uzyskaliby indywidualnie na giełdzie lub od
hurtowników – tłumaczy B. Szymańska.
Pomoc finansowa
Ustawa z 15 września 2000 r. o grupach producentów rolnych i ich
związkach wiąże powstawanie takich podmiotów z możliwością
pozyskiwania wsparcia ze środków publicznych, w tym unijnych.
– Bez tych pieniędzy nie byłoby stać rolników na utrzymanie biura i
zarządu – mówi wiceprezes Elżbieta Rosłoń. Jako grupa producencka
„Nasz Sad” otrzymała finansowe wsparcie z Agencji Modernizacji i
Restrukturyzacji Rolnictwa. Dotacja – rozłożona na na 5 lat –
przeznaczona jest wyłącznie na działalność administracyjną. W
pierwszym roku jej wysokość stanowi 5% obrotu, liczonego tylko w
odniesieniu do produktów członków, w drugim – 4%, w następnym 3%, w
ostatnim – 1%. Warunkiem jej otrzymywania jest potwierdzenie
wydatków związanych wyłącznie z działalnością administracyjną.
Obecnie, zgodnie z ustawą, „Nasz Sad” może się starać o status.
tzw. grupy wstępnie uznanej, który umożliwi ubieganie się o
kolejną, podobną dotację. Tym razem także wymagane będzie
potwierdzenie obrotu i sprzedaży, ale już nie wydatków. Zarząd
liczy także na zapowiadaną możliwość korzystania z grantów, które
mają pokrywać 75% inwestycji grup. A w planach rolników spod Grójca
jest m.in. rozbudowa hali i zakup maszyny do konfekcjonowania
owoców – obecnie pakowane są ręcznie, co odbija się na
kosztach.
Nie tylko zysk
– Naszym największym sukcesem jest to, że działamy jak
spółdzielnia, a nie jak typowa firma handlowa. Wiele grup rozpada
się przez to, że członkowie nie mogą się porozumieć, traktując
współpracę, tak, jaby była to jedynie fiama nastawiona na zysk. A
przecież trzeba na to patrzeć nie tylko przez korzyści
poszczególnych członków, ale także rozwój całej grupy, czyli
inwestycje – ocenia sukces swojej grupy Beata Szymańska. Członkowie
„Naszego Sadu” są zgodni, że najbardziej przystającą do rolniczej
grupy organizacyjną formą prawną jest właśnie spółdzielnia.
– W grupie każdy członek ma równe prawa i obowiązki. Tak samo w
spółdzielni. Z kolei w spółce głosy zależą od udziałów i jedna
osoba może przegłosować 10 innych – mówią.
Skąd bierze się sukces?
Są takie grupy, które sobie świetnie radzą, dobrze orientują się
np. w procedurach przyznawania dotacji, racjonalnie inwestują,
wykazują bardzo wysoką sprzedaż i perfekcyjną wręcz orientację na
rynku. Zdarzają się też takie, które mają jedynie rozległe plany,
ale nie potrafią zaistnieć i znaleźć dla siebie miejsca. Sukces
grupy producenckiej zależy przede wszystkim od jej organizacji:
sposobu działania członków, umiejętności osób zarządzających.
Wybrana forma – spółdzielnia czy spółka z.o.o nie ma aż tak
wielkiego znaczenia. Ważne jest jedynie to, czy członkowie grupy
chcą współpracować. Nie bez znaczenia jest też ich zamożność – im
więcej ziemi, im lepsze uprawy i bogatsze zaplecze ma każdy z
uczestników, tym grupa lepiej funkcjonuje – mówi Katarzyna
Gajewska, odpowiedzialna za przyznawanie dotacji rolniczym grupom
producenckim w Mazowieckim Oddziale Regionalnym Agencji
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Źródło: inf. własna