Mamy dzieci chorych onkologicznie nieustannie dają z siebie wszystko, by wspierać swoje pociechy. W ich dniu Fundacja „Pomóż Im” zaopiekowała się właśnie nimi. Wydarzenie odbyło się pod nazwą „Mamy oko na mamy”.
Pod Kliniką Pediatrii Onkologii i Hematologii UDSK w Białymstoku „wyrosły” salon piękności, minispa i kawiarnia. Fryzjerki pracowały nad pięknymi stylizacjami mam, a potem przechodziły one pod pędzle makijażystek. Obok czekały fizjoterapeutki z propozycją masaży relaksacyjnych, a elegancko ubrani wolontariusze podawali mamom pyszną, świeżo parzoną kawę i słodkie przekąski.
Brakuje takich chwil
Nasze codzienne życie toczy się wokół szpitala i domu. W domu został syn, który tęskni za mną, więc gdy wychodzę ze szpitala, staram się poświęcać mu więcej uwagi. Dlatego brakuje czasu na takie chwile – mówi pani Elżbieta, mama chorej Kingi.
Właściwie to mój pierwszy dzień w szpitalu i to dla mnie wielkie zaskoczenie, że fundacja zrobiła coś nie tylko dla dzieci, ale też doceniła mamy. To one są podporą dla dzieci. To bardzo, bardzo miły gest – dodaje jej imienniczka, pani Ela, mama Grzesia.
Mamy niczym gwiazdy
Fundacja „Pomóż Im”, opiekująca się kliniką, bardzo dobrze zna codzienność rodziców przebywających tam dzieci. Zaserwowała im długi moment dla siebie. Chwilę relaksu, rozluźniający masaż, łyk kawy prosto od baristy, widok własnej, pięknej, zadbanej twarzy w lustrze…
– To nie tylko moment. Wierzymy, że takie „wyjęcie” mamy ze szpitalnej codzienności, skupienie na niej uwagi i działań wielu osób, naładuje jej przysłowiowe akumulatory na kolejne dni – mówi Miłosz Karbowski z Fundacji „Pomóż Im”. - Staraliśmy się, by wszystko odbyło się jakby wyszły do miasta. Są świetne fryzjerki i makijażystki, które pracują na profesjonalnych stanowiskach z białostockiej firmy Soled. Fizjoterapeutki z Familijnego Centrum Medycznego masują mamy na kozetkach i za parawanami, a kawa jest wprost z kawiarni White Bear Coffee. Przebywając w szpitalu mamy nie mogą skorzystać z tej części rzeczywistości, a więc tę rzeczywistość przyprowadziliśmy do nich.
Wszystkie osoby i firmy zaangażowane w wydarzenie zrobiły to nieodpłatnie.
Zawsze jesteśmy gotowe na takie akcje – mówi Sylwia Rudnicka, która wraz z Izą i Pauliną z jej salonu zajmowała się fryzurami pań.
Cieszę się, że możemy zrobić taki mały dobry uczynek, do czegoś dobrego się dołożyć – dodaje Natalia Mancewicz, wykonująca makijaże, przy wsparciu 19-letniej Nikoli.
Ponieważ chęć do pracy była bardzo duża, a pogoda pozwoliła na organizację imprezy na podwórku, na wydarzenie udało się też ściągnąć mamy z innych klinik Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Do sal wróciły wyglądając jak gwiazdy, a na ich twarzach promieniały uśmiechy.